Rzymscy katolicy u progu nowej reformacji
"nic po nim nie będzie już w Kościele takie samo"
03/11/2019 | Na stronie od 03/11/2019
Paweł Bieliński: Idą zmiany? Synod dla Amazonii i nowe szlaki Ewangelii /Więź/
Propagowanie diakonatu stałego dla żonatych mężczyzn, więcej przestrzeni dla kobiet w Kościele, nowy obrządek liturgiczny i zdefiniowanie grzechu ekologicznego – to propozycje Synodu dla Amazonii.
„Amazonia: nowe drogi dla Kościoła i ekologii integralnej” – pod takim hasłem obradowało w dniach 6-27 października w Watykanie Specjalne Zgromadzenie Synodu Biskupów dla Amazonii. Poświęcone było przede wszystkim ewangelizacji tego rozległego obszaru, ale także miało zwrócić uwagę świata na jego mieszkańców i ich problemy, w tym dotyczące ekologii, szczególnie ważne dla tego regionu – wyjaśniał sekretarz generalny Synodu kard. Lorenzo Baldisseri.
Również papież Franciszek w swym końcowym wystąpieniu podkreślił, że uczestnicy zgromadzenia skupili swoją uwagę na ewangelizacji i potrzebie nawrócenia. W tym kluczu należy zatem odczytywać same obrady, jak też padające na nich, niekiedy śmiałe i nowatorskie, propozycje. Nic dziwnego, skoro poszukiwanie nowych dróg dla Kościoła było zawarte w samym temacie synodu. Viri probati czy diakoni stali?
Sprawą budzącą najwięcej emocji była zgłaszana jeszcze przed rozpoczęciem zgromadzenia propozycja święcenia dla Amazonii tzw. viri probati – starszych, żonatych mężczyzn, darzonych szacunkiem przez wspólnotę, w której przewodniczą nabożeństwom słowa Bożego, towarzyszą rodzinom i młodzieży, koordynują pracę duszpasterską, faktycznie pełniąc rolę „proboszczów”. Chodziłoby więc właściwie o potwierdzenie istniejącej już sytuacji, która wynika z dramatycznego braku księży w tym regionie. Z tego powodu wierni uczestniczą w Mszy św. często zaledwie raz w roku. Coraz mniej jest również misjonarzy gotowych do osiedlenia się na tych trudno dostępnych obszarach.
Prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa kard. Beniamino Stella sugerował, że viri probati, wskazani przez wspólnotę wierzących, łączyliby swą posługę kapłańską z pracą zawodową i troską o własną rodzinę, jednak działaliby wyłącznie w miejscu swego zamieszkania. Natomiast kapłani celibatariusze mieliby odpowiadać za większe obszary, a także za formację wspólnot wierzących i samych viri probati.
Ostatecznie w dokumencie końcowym – prawdopodobnie pod wpływem ojców synodalnych z Europy – postawiono na propagowanie w Amazonii diakonatu stałego (diakonat na całe życie, a więc niebędący pierwszym stopniem do święceń kapłańskich). Diakoni stali nie mogą wykonywać funkcji kapłańskich (sprawowanie Mszy św., spowiadanie, udzielanie sakramentu chorych), ale mogą udzielać Komunii św., chrztu, asystować przy zawieraniu małżeństwa, głosić kazania, przewodniczyć pogrzebom i różnym nabożeństwom. Ich zadaniem jest też niesienie pomocy chorym, ubogim i cierpiącym.
Dokument końcowy zaleca jednak rozważenie propozycji udzielania w przyszłości święceń kapłańskim tym diakonom stałym, którzy sprawdzili się w swej posłudze. Ale, jak na razie, ta propozycja mogłaby dotyczyć jedynie niektórych części Amazonii. O ile bowiem np. w archidiecezji Belém do Pará obok 200 księży jest 100 diakonów stałych, to np. w archidiecezji Porto Velho jest 40 księży i ani jednego diakona stałego. Upłynąć musiałyby długie lata, zanim pojawiliby się tam lokalni diakoni stali – kandydaci do święceń kapłańskich, a tylko tacy wchodziliby w grę, gdyż musieliby się oni wywodzić z lokalnej amazońskiej społeczności. Redystrybucja księży
Najszybszym możliwym rozwiązaniem problemu braku duchowieństwa jest zaproponowana na synodzie redystrybucja geograficzna księży. Zdarza się bowiem, że nie brakuje ich w nieamazońskiej części danego kraju. Jest też wielu księży z państw regionu panamazońskiego, którzy wyjechali do Ameryki Północnej i Europy. Przeniesienie choćby części z nich do pracy w Amazonii znacznie poprawiłoby dostępność sakramentów dla miejscowych wiernych. Wymagałoby to jednak wzbudzenia w nich „gorliwości apostolskiej”, bez której niemożliwa jest praca w amazońskich warunkach.
Pojawiła się również ciekawa propozycja wysyłania młodych księży i zakonników na przynajmniej jeden rok do pracy duszpasterskiej na terenach misyjnych, np. do Amazonii. Dotyczyłoby to także duchownych zamierzających wstąpić do służby dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej. Posługi dla kobiet
Podczas obrad synodalnych wskazywano także na rolę, jaką w Kościele w Amazonii odgrywają kobiety, faktycznie znajdując się „na pierwszej linii ewangelizacji”: jako katechetki i liderki lokalnych wspólnot. Podkreślano, że należy dać im „wsparcie instytucjonalne” w zadaniach, które wypełniają, poprzez formalne umożliwienie im pełnienia funkcji lektorki (czytającej fragmenty Pisma Świętego w czasie liturgii) i akolitki (pomagającej w sprawowaniu liturgii), a także ustanowienie nowych posług kościelnych, specjalnie dla nich przeznaczonych, a niezwiązanych z sakramentem świeceń, np. posługi „kobiety kierującej wspólnotą”.
Zgłoszono też postulat wprowadzenia posługi diakonis. Jednak w tym celu konieczne byłoby najpierw wznowienie prac (lub ustanowienie nowej) komisji teologicznej ds. diakonatu kobiet, powołanej przez papieża w 2016 r., a która zakończyła swą działalność w 2018 r. Skupiła się ona na badaniu funkcji diakonis w pierwszych wiekach Kościoła, o czym wspominają nieliczne istniejące do dziś źródła. Według nieoficjalnych informacji, członkowie komisji nie znaleźli wystarczających podstaw historycznych, antropologicznych i teologicznych do przywrócenia takiej posługi kobiet w Kościele. Szans więc na to raczej nie ma. Obrządek amazoński
Ojcowie synodalni zwracali uwagę, że stała obecność Kościoła w lokalnych wspólnotach Amazonii jest tym bardziej potrzebna, że w ostatnich kilkudziesięciu latach ponad połowa mieszkańców tego regionu odeszła z Kościoła katolickiego do wspólnot ewangelikalnych, które bardzo szybko się tam rozprzestrzeniają.
Jedną z odpowiedzi – oprócz zwiększenia liczby kapłanów i dostępności sakramentów – miałoby być stworzenie odrębnego obrządku amazońskiego w Kościele. Chodzi o to, by Kościół nie był postrzegany przez ludy Amazonii jako obce ciało, lecz miał naprawdę amazońskie oblicze. Inkulturacja Ewangelii miałaby się wyrazić także w formach liturgicznych, które bardziej pomagałyby tamtejszym katolikom w bliższym ich kulturowemu doświadczeniu, a więc bardziej świadomym przeżywaniu wiary. ...
Ks. prof. Andrzej Kobyliński: Jesteśmy u progu nowej reformacji /Fronda/
Paweł Chmielewski (Fronda.pl): Wielkimi krokami zbliża się Synod Amazoński. W wielu krajach świata katolickiego toczy się w związku z tym bardzo żywa i głęboka debata. Za naszą zachodnią granicą biskupi i świeccy proponują właśnie wiele nowatorskich rozwiązań. Jak ocenia Ksiądz Profesor stan debaty w Polsce? Czy polski świat akademicki, kościelny i dziennikarski rozmawia o wyzwaniach, jakie niesie Synod Amazoński?
Ks. prof. Andrzej Kobyliński: Rzeczywiście w ostatnich miesiącach wylano na świecie morze atramentu, gdy chodzi o różnego rodzaju analizy dotyczące głębokiej reformy Kościoła katolickiego, która dokonuje się na naszych oczach. Jednym z ważnych elementów tego procesu jest oczywiście Synod Amazoński. Chciałbym podkreślić, że coraz częściej porównuje się obecną sytuację panującą wśród chrześcijan i katolików na całym świecie do reformacji Marcina Lutra w XVI wieku. Niestety, w Polsce te jakże ważnie i ciekawe kwestie interesują niewiele osób. Mamy wielką ciszę. Dominuje obojętność i lekceważenie długofalowych konsekwencji dokonujących się zmian. Najbardziej zdumiewa milczenie teologii katolickiej w naszym kraju. Nasz katolicyzm ma zasadniczo charakter obrzędowy. Szkoda, że nie uczestniczymy w wielkiej ogólnoświatowej dyskusji, która dotyczy przyszłości Kościoła katolickiego.
Jakie są korzenie Synodu Amazońskiego?
Synod Biskupów poświęcony Amazonii jest dzieckiem V Konferencji Biskupów Latynoamerykańskich, która odbyła się w miejscowości Aparecida w Brazylii w 2007 roku. Warto zauważyć, że przewodniczącym komitetu odpowiedzialnego za przygotowanie dokumentu końcowego był ówczesny arcybiskup Buenos Aires kardynał Jorge Mario Bergoglio.
Jakie zagadnienia zdominują obrady najbliższego Synodu Biskupów w Rzymie?
Wydaje się, że można wskazać dwa główne obszary tematyczne Synodu Amazońskiego. Pierwszy dotyczy szeroko rozumianej ekologii i ochrony środowiska naturalnego, drugi – reformy niektórych wymiarów życia kościelnego. W Amazonii występują realne problemy związane z niesprawiedliwością społeczną, biedą, gospodarką rabunkową, wyzyskiem ze strony wielkich globalnych koncernów, zatruciem środowiska naturalnego, nieodpowiedzialnym niszczeniem lasów tropikalnych itp. 19 września br. biskup José Adalberto Jiménez Mendoza z Aguarico w Ekwadorze powiedział w wywiadzie dla włoskiego dziennika „La Stampa” następujące słowa: „Pojedziemy na Synod nie po to, aby zrobić sobie zdjęcie z Ojcem Świętym, ale po to, żeby zanieść krzyk życia i śmierci, który się słyszy tutaj w Amazonii”.
Potrzeba oczywiście mądrej dyskusji nad tymi trudnymi kwestiami.
Tak, konieczna jest rzetelna refleksja, która zachowa zdrowy dystans wobec wielu skrajnych stanowisk ekologicznych o charakterze lewicowo-liberalnym. Na początku września br. dwie dziennikarki włoskiego dziennika katolickiego „Avvenire”, Lucia Capuzzi i Stefania Falasca, wydały książkę pt. „Granica Amazonia. Podróż w sercu ziemi zranionej” („Frontiera Amazzonia. Viaggio nel cuore della terra ferita”). Publikacja zwraca uwagę na wiele realnych problemów, z którymi borykają się obecnie mieszkańcy Amazonii. Podobnie trzeba szukać nowych rozwiązań ewangelizacyjnych w Kościele katolickim, żeby nie stracić kolejnych milionów katolików, którzy w Ameryce Południowej odchodzą masowo do nowych zborów zielonoświątkowych. W połowie ubiegłego wieku ten kontynent był prawie w całości katolicki, dzisiaj już tylko połowa mieszkańców Ameryki Południowej należy do Kościoła katolickiego.
Czy rzeczywiście można dzisiaj mówić o nowej reformacji?
Jeśli reformacją nie jest utrata przez Kościół katolicki połowy kontynentu, to dalibóg nie wiem, co jest faktycznie realnym desygnatem tej nazwy. 25 września br. włoski dziennik opiniotwórczy „Il Foglio” opublikował bardzo ważny wywiad z cenionym niemieckim teologiem Eberhardem Schockenhoffem, który jest zatrudniony na Uniwersytecie Albrechta i Ludwika we Fryburgu Bryzgowijskim. Schockenhoff jest duchownym katolickim, profesorem teologii moralnej, doradcą Konferencji Episkopatu Niemiec. Należy do grona zdecydowanych zwolenników reformy obecnej wersji doktryny katolickiej. Jest on także autorem części głównych dokumentów, przyjętych niedawno przez niemiecki episkopat, które dotyczą m.in. zmiany katolickiej etyki seksualnej. W wywiadzie dla dziennika „Il Foglio” Schockenhoff stwierdza, że obecnie Kościół katolicki w Niemczech i na całym świecie popada w głęboki kryzys, który przypomina sytuację poprzedzającą reformację Marcina Lutra.
Jak można scharakteryzować istotę obecnego kryzysu oraz specyfikę dokonujących się zmian w ogólnoświatowej wspólnocie katolickiej?
Na naszych oczach dokonuje się rewolucja w Kościele katolickim. Słowo „reformacja” jest oczywiście pewną metaforą, skrótem myślowym, ale można używać tego określenia, żeby wyrazić głębię zachodzących zmian. Najważniejszym czynnikiem wewnętrznym tego procesu jest pontyfikat papieża Franciszka i bardzo jasno sformułowane propozycje dotyczące reformy Kościoła. Z kolei czynniki zewnętrzne to m.in. presja opinii publicznej, gdy chodzi o skutki dramatu pedofilii klerykalnej. Bardzo wyraźnie widać ten problem np. w Australii, gdzie jednym z żądań stawianych Kościołowi katolickiemu jest zniesienie tajemnicy spowiedzi. To wszystko sprawia, że na naszych oczach powoli odchodzi do lamusa historii tradycyjna wizja Kościoła, a rodzi się jakaś nowa jego forma. Już w latach 80. XX wieku wybitny amerykański socjolog katolicki, ksiądz profesor Andrew Greeley, ostrzegał w wielu swoich publikacjach przed konsekwencjami nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych katolickich. Mówił on wówczas, że negatywne skutki dramatu pedofilii klerykalnej, czyli wykorzystywania seksualnego osób nieletnich przez niektórych kardynałów, biskupów, księży czy zakonników będą tak wielkie, jak konsekwencje reformacji Marcia Lutra w XVI wieku.
Synod Amazoński jest zanurzony w procesie decentralizacji Kościoła, czyli przekazywania pewnych kompetencji przez Watykan na niższe, lokalne szczeble. Ksiądz Profesor jako odpowiedź na wyzwania związane z decentralizacją Kościoła katolickiego proponuje „katolicyzm słowiański”. Na czym ta formuła ma polegać i dlaczego jest najlepszą drogą przetrwania polskiego katolicyzmu w przyszłości?
Najbliższy Synod Biskupów w Rzymie oraz proces decentralizacji stanowią poważne wyzwanie także dla naszej polskiej religijności. Jednym z tematów dyskutowanych na Synodzie Amazońskim będzie możliwość udzielania święceń kapłańskich żonatym mężczyznom. Obecnie takie rozwiązanie funkcjonuje m.in. w Polsce czy na Ukrainie wśród katolików obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Najbliższy Synod Biskupów w Rzymie będzie postulował wprowadzenie takiego rozwiązania także dla katolików obrządku łacińskiego mieszkających w Amazonii. W praktyce może to oznaczać powolne zniesienie zasady obowiązkowego celibatu duchownych katolickich obrządku łacińskiego. Jeśli tego rodzaju zmiany zostaną wprowadzone w niektórych krajach Ameryki Południowej, to następnie – w ramach procesu decentralizacji, także na poziomie doktrynalnym – będą implementowane w innych regionach świata. Niektórzy przedstawiciele Kościoła katolickiego w Niemczech, Austrii czy Szwajcarii już teraz mówią bardzo jasno o zamiarze wprowadzenia także u siebie nowych rozwiązań, które wypracuje Synod Amazoński.
A katolicyzm słowiański?
Używam tego pojęcia od kilku lat. Nie wiem, czy ktoś wcześniej stosował tę kategorię poznawczą. O katolicyzmie słowiańskim pisałem m.in. na początku 2018 roku na łamach tygodnika „Do Rzeczy” w artykule pt. „Decentralizacja Kościoła katolickiego”. Napisałem wówczas następujące słowa: „W Polsce oraz w innych krajach byłego Bloku Wschodniego dominuje zasadniczo konserwatywne rozumienie katolickich prawd wiary i moralności. W pewnym sensie można mówić w naszym regionie Europy o istnieniu odrębnej formy religijności, którą osobiście nazywam katolicyzmem słowiańskim. Na czym polega jego specyfika? Wśród wielu charakterystycznych elementów naszej słowiańskiej mentalności można podkreślić m.in. zachowanie sakramentu spowiedzi, sprzeciw wobec religijnego błogosławienia par homoseksualnych czy negatywną ocenę komunizmu. Warto zachować tę odrębność także w przyszłości”.
Czy formuła katolicyzmu słowiańskiego pozwoli skutecznie na utrzymanie naszego własnego oglądu w takich konkretnych sprawach jak celibat, rola kobiet, rozumienie sakramentów, moralność seksualna, podział władzy i kompetencji w Kościele? Kontekstem jest galopująca laicyzacja i demograficzna katastrofa, które błyskawicznie przekształcają warunki funkcjonowania Kościoła w Polsce.?
Jestem głęboko przekonany, że to jedyna droga. Jeśli nie obronimy naszej tradycji i własnej formy religijności katolickiej, to oczywiście także u nas zostaną wprowadzone nowe rozwiązania dotyczące rozumienia prawd wiary i moralności. Warto pamiętać o tym, że nie ma w katolicyzmie słowiańskim odpowiedniej siły moralnej i filozoficznej, która byłaby atrakcyjna dla mieszkańców Australii, Hiszpanii czy Francji. Nie przekonamy katolików mieszkających w tych krajach, żeby powrócili do tradycyjnego rozumienia spowiedzi i innych sakramentów. Jesteśmy bezradni wobec propozycji niektórych biskupów Belgii czy Niemiec, aby błogosławić związki homoseksualne i wprowadzić kapłaństwo kobiet. Nie zmienimy pozytywnego podejścia do komunizmu i marksizmu wielu milionów katolików we Włoszech, w Wenezueli czy w Brazylii. Możemy natomiast obronić naszą regionalną specyfikę. Mamy do odegrania wielką rolę, gdy chodzi o katolików w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego w naszym myśleniu powinno być mniej mesjanizmu, mniej chęci reewangelizacji Europy Zachodniej, a więcej troski o własne podwórko oraz zagrożenia wynikające z galopującej sekularyzacji młodego pokolenia i zapaści demograficznej.
Wielu pobożnych katolików w Polsce uważa, że całe współczesne zamieszanie jest tylko przejściowe i wkrótce następny papież wyprostuje chaos. Czy Ksiądz Profesor podziela ten optymizm?
Jestem zdumiony naiwnością takiego sposobu myślenia. Oczywiście można chować głowę w piasek i udawać, że nic się nie dzieje. Ale to droga donikąd. Trzeba rozumieć świat, w którym żyjemy. Współczesna reformacja ukształtuje nowe formy religijności chrześcijańskiej na najbliższe stulecia. Uważam, że konieczne jest racjonalne tłumaczenie obecnej rewolucji młodemu pokoleniu, jeśli chcemy przekazać skutecznie dzieciom i młodzieży skarb wiary katolickiej.
Czy młode pokolenie otrzymuje obecnie wiedzę religijną na odpowiednim poziomie?
Niestety, niezwykle rzadko biskupi, księża, siostry zakonne czy katecheci rozmawiają na poważnie z młodymi ludźmi o obecnych zmianach zachodzących w chrześcijaństwie i Kościele katolickim. Szkoda, że coraz częściej religia jest postrzegana przez młode pokolenie jako sprawa mało poważna, banalna, nieistotna. Wzrasta liczba uczniów szkól średnich, szczególnie w dużych miastach, którzy nie uczestniczą w lekcjach religii. Niestety, w najbliższych latach sekularyzację młodego pokolenia pogłębi wzrastający dobrobyt naszego społeczeństwa. Nie ulega wątpliwości, że o przyszłości Kościoła katolickiego w Polsce decyduje obecnie to, co się dzieje wśród dzieci i młodzieży w wymiarze religijnym.
Tomasz Terlikowski. Synod w sprawie Amazonii czyli nowa reformacja w praktyce /Rzeczpospolita/
Dzieje się, oj, dzieje na Synodzie na temat Amazonii. W momencie, gdy piszę ten tekst, mam szansę zapoznać się ze sprawozdaniami jedynie z pierwszego dnia. Dużo jednak wskazuje na to, że nic po nim nie będzie już w Kościele takie samo. Już bowiem pierwszego dnia rozpoczęto dyskusję, a zrobił to jeden z najbliższych przyjaciół papieża Franciszka, kard. Claudio Hummes, na temat święcenia żonatych mężczyzn, jakiejś formy „nowego urzędu" dla kobiet liderek-wspólnot parafialnych w Amazonii, a także, co zrobili już inni, na temat „ustanowienia – ad experimentum i w oparciu o solidne rozeznanie teologiczne, liturgiczne i duszpasterskie" – czytamy w biuletynie synodalnym – „amazońskiego rytuału katolickiego dla życia i celebrowania wiary w Chrystusa". Już tylko te trzy tematy sygnalizują głębię zmian, jakie zajść mają w Kościele.
I niech nas nie zwodzą zapewnienia, że chodzi tylko o zmiany w Amazonii. Już teraz niemieccy, austriaccy czy szwajcarscy biskupi, by wymienić tylko kard. Christopha Schönborna, wprost wskazują, że jeśli papież potwierdzi ewentualne decyzje Synodu w sprawie święcenia „viri probati" (wypróbowanych mężów – red.) w Amazonii, to oni zaczną wyświęcać żonatych mężczyzn na kapłanów u siebie. Podobnie rzecz ma się z uznaniem jakiejkolwiek formy urzędu dla kobiet, choć nie jest jasne, jaki miałby to być urząd, bo w tradycji Kościoła, poza pozbawionym znaczenia i dość szybko zanikającym stanem diakonis, które raczej nie miały charakteru urzędowego, nic takiego nie istnieje. Nikt nie ukrywa, że to też błyskawicznie zostanie uznane i wprowadzone w Niemczech czy Austrii, i może w krótkim czasie doprowadzić do święcenia kobiet. I to mimo jasnej deklaracji św. Jana Pawła II, że Kościół nie ma takiej władzy. Nowa „amazońska msza" zaś to prosta droga do rytu reńskiego, a może wprost do jakiejś postluterańskiej „Deutsche Messe", z której wyeliminowano by wszelkie odniesienia do ofiarniczej natury katolickiej mszy świętej.
Zmiany w tych trzech kwestiach – przy pełnej świadomości, że kwestia celibatu nie ma charakteru doktrynalnego, ale dyscyplinarny – oznaczałyby w istocie stworzenie jakiegoś „nowego Kościoła", z odmienną teologią urzędu, z innym rozumieniem Eucharystii, a to jest kluczowe dla ustanowienia Kościoła. I wreszcie z zupełnie inną praktyką życia kapłanów, co jest mniejszym problemem teologicznym, ale gigantycznym, jeśli chodzi o konkret kapłańskiego życia. Oczywiście, uczestnicy, a szczególnie inspiratorzy owej „nowej Reformacji", będą przekonywać, że nic się nie zmieniło, że wszystko jest po staremu, a głębokie reformy to jedynie potwierdzenie tradycji Kościoła. Taką narrację zaprezentował ostatnio kard. Hummes, który przekonywał, że święcenie żonatych mężczyzn będzie w istocie potwierdzeniem reguły celibatu. „Rdzenne wspólnoty poprosiły o to, aby przy potwierdzeniu wartości charyzmatu celibatu w Kościele, którego się nie rusza, wobec naglącej potrzeby większości wspólnot katolickich w Amazonii, otwarta została droga ku święceniom kapłańskim żonatych mężczyzn, mieszkających w tych społecznościach" – oznajmił. close
Zazwyczaj jest jednak odwrotnie, bowiem gdy się coś gdzieś znosi, to się znosi, a nie potwierdza. Nie jest też jasne, jak z tradycji Kościoła (a także z pragnienia jego deklerykalizacji) wynikać miałoby powstanie nowego urzędu dla kobiet. I wszystko to byłoby nawet dość śmieszne, gdyby nie pewien drobiazg. Otóż ten „teologiczny bełkot", nieograniczony regułami logiki, rozumowania ?i celowo rozmywający znaczenie słów, ma służyć tylko jednemu: głębokiej zmianie życia Kościoła, której nikt nie będzie w stanie już zatrzymać. Nieprecyzyjność języka, udawanie, że nic się nie zmienia, gdy zmienia się wiele, to jedynie narzędzie na tej drodze. I niestety wiele wskazuje na to, że Synod na temat Amazonii będzie istotnym krokiem na drodze „nowej Reformacji".
Tadeusz Isakowicz-Zaleski - Synod Amazoński w Rzymie, czyli Kościół katolicki na wirażu /www.rmf24.pl/
Polacy zajęci wyborami nie interesują zbytnio wydarzeniami w Watykanie. A szkoda, bo dzieją się tam rzeczy ważne, a zarazem niebezpieczne dla jedności Kościoła. Może bowiem dojść do rozłamu na ogromną skalę, porównywalną tylko z oderwaniem się Kościoła wschodniego w 1054 roku czy Reformacją w 1517 roku.
Tydzień temu rozpoczął się w Rzymie Synod Biskupów ds. Amazonii, zwołany przez papieża Franciszka. Ma on trwać do 26 października. Już sam pomysł tego spotkania, które poświęcone jest jednemu, na dodatek bardzo egzotycznemu, rejonowi świata wzbudził kontrowersje. Rejon ten leży wprawdzie na terenie dziewięciu państwa Ameryki Południowej, ale w przeciwieństwie do innych części tego kontynentu jest słabo zaludniony. Na dodatek wiele tamtejszych plemion żyje w warunkach pierwotnych, bez kontaktu z światem zewnętrznym.
Zaskoczeniem jest także fakt, że papież nie zwołał tego synodu, dlatego że w Amazonii mają miejsce jakieś ważne zjawiska jak na przykład prześladowania chrześcijan czy wewnętrzne rozłamy, ale dlatego, aby podjąć sprawę ekologią tego rejonu. Moim zdaniem jest to dziwne. Ochrona środowiska jest wprawdzie ważnym problemem społecznym, ale nie istotą działalności Kościoła. Dla katolików istnieją znacznie większe problemy. Do nich należy zwłaszcza laicyzacja środowisk i narodów, odchodzenie ludzi młodych od praktyk religijnych, szykanowanie ludzi wierzących i niszczenie wartości chrześcijańskich, "lawendowa mafia", czyli kościelne lobby homoseksualne, pedofilia i skandale obyczajowe. Watykan właśnie tymi problemami winien się zajmować w pierwszej kolejności. Od troszczenia się ekologią są różne stowarzyszenia i organizacje międzynarodowe.
Dodam na marginesie, że papież Franciszek wyraźnie odcina się od spuścizny Jana Pawła II i Benedykta XVI, choć pierwszemu z nich zawdzięcza nie tylko urząd arcybiskupa, ale i godność kardynała. Przykładem tego jest tzw. anegdotka, którą obecny papież opowiedział o swoim poprzedniku w czasie pogaduszek z dziennikarzami w samolocie, wracając z Arabii Saudyjskiej. Później oczywiście urzędnicy watykańscy robi co mogli, aby "wyprostować" słowa papieskie, ale niesmak pozostał. Podobnie było z wypowiedzią o Polakach w czasie innej pogaduszki, tym razem w drodze powrotnej z Litwy.
Nie chodzi tutaj o to, że obecny papież, sam będąc synem emigrantów z Włoch, najwyraźniej nie przepada za Starym Kontynentem, ale o fakt, że próbuje zmieniać zasady, którzy wypracowali jego poprzednicy, bardzo mocno zakorzenieni w cywilizacji europejskiej i tradycji łacińskiej. Świadczy o tym kontrowersyjny dokument przygotowawczy synodu, "Instrumentum laboris". Zawiera on wyraźne sugestie, czy wręcz propozycje nie tylko w zakresie tzw. ekologii integralnej czy zmian w liturgii, ale i celibatu księży i kapłaństwa kobiet. Pierwsza z tych kwestii nie jest problem dogmatycznym, ani nie wynika z prawd wiary. W pierwszym tysiącleciu po Chrystusie celibat bowiem był obowiązkowy tylko dla mnichów i biskupów, a dopiero w XII wieku objął wszystkich duchownych. Również dziś w Kościele katolickim w różnych obrządkach funkcjonują żonaci księża. W obrządkach katolickich wschodnich, podlegających Watykanowi, dopuszcza się możliwość zawarcia małżeństwa i posiadania dzieci. Sam miałem w rodzinie żonatych księży. Mój pradziadek, Rusin z pochodzenia, będąc proboszczem greckokatolickim w dawnym województwie stanisławowskim, miał żonę i pięcioro dzieci. Po jego niespodziewanej śmierci rodziną opiekowali się inni duchowni, w tym słynny rzymskokatolicki ksiądz-społecznik i polski patriota Stanisław Stojałowski.
O ile jednak zmiany w tej sprawie są dopuszczalne, zwłaszcza, ze kryzys powołań dotyczy nie tylko Amazonii, tak sprawa dopuszczenia do święceń kapłańskich kobiet jest już naruszeniem prawa kanonicznego, który mówi, że "święcenia ważnie przyjmuje tylko mężczyzna ochrzczony" (KPK kan. 1024). Także zasad określonych przez papieża Jana Pawła II w liście "Mulieris dignitatem". Podobne stanowisko zajmuje też Cerkiew prawosławna. Kapłaństwo kobiet istnieje jedynie we wspólnotach protestanckich i dlatego tez istnieje realna obawa schizmy, czyli rozłamu.
W tych sprawach, co jest bardzo znamienne, Episkopat Polski milczy. Jednak niektórzy odważni publicyści i teolodzy katolicy piszą wprost o tych niebezpieczeństwach. Dla przykładu, prof. dr hab. Andrzej Kobyliński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego napisał: "W Kościele katolickim rzeczywiście mamy rewolucję i proces głębokich zmian. Można mówić nawet o nowej reformacji. Ten obecny Synod, czyli zgromadzenie, jest elementem czy etapem tej głębokiej zmiany, która właśnie się dokonuje". Z kolei Paweł Chmielewski, autor książki "Niemiecka rewolucja", stwierdził w jednym z wywiadów: "Progresywni hierarchowie, którzy chcieliby przeprowadzić w Kościele rewolucję i zbliżyć katolicyzm do protestantyzmu, chcą wykorzystać Amazonię do tego, aby na tamtym terenie przeforsować unikalne rozwiązania i przenieść je do swoich krajów".
Przychylamy się do tych wypowiedzi, czemu dałem wyraz m.in. w książce "Alarm dla Kościoła. Nowa reformacja?". Choć jestem zwolennikiem święceń dla żonatych mężczyzn, co nie oznacza oczywiście zniesienia celibatu dla tych, co go ślubowali, to jednak w innych działaniach papieża Franciszka widzę duże zagrożenia dla jedności. Dwa lata temu ksiądz profesor Edward Staniek, mój wykładowca, a potem rektor w Seminarium Duchownym w Krakowie, powiedział: "Modlę się o mądrość dla papieża, o jego serce otwarte na działanie Ducha Świętego, a jeśli tego nie uczyni - modlę się o szybkie jego odejście do Domu Ojca". Oczywiście papieżowi Franciszkowi śmierci nie życzę, ale omawiany synod to jeden z największych wiraży Kościoła w obecnym czasie. Oby cała wspólnota katolicka wraz z papieżem wyszła na prostą.