Pastor Friedrich Magirius - Człowieka Pojednania za rok 2012

Laudacja

10 kwietnia 2013
Warszawa, Kościół św. Trójcy

Podczas Uroczystości nadania Tytułu
Laudację wygłosił Stanisław Krajewski,
Współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcjan i Żydów

Z wielką radością prezentuję sylwetkę laureata wyróżnienia Człowiek Pojednania, przyznawanego co roku przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów osobom spoza Polski szczególnie zasłużonym dla dialogu chrześcijańsko-żydowskiego w Polsce. Dziś wręczamy ten tytuł za rok 2012, choć jesteśmy już głęboko w roku

Powód opóźnienia jest wyłącznie organizacyjny - nie dało się wcześniej ustalić terminu, który by pasował wszystkim, a zwłaszcza Laureatowi. Wspominam o tym po to, by wskazać - z satysfakcją i podziwem - jak czynnym i zajętym człowiekiem jest nadal Pastor Magirius. Choć urodził się w roku 1930, to jednak, jak napisał dyr. Więckowski z Instytutu Kultury Polskiej w Lipsku, Pastor, mimo swego wieku, "aktywnie działa na rzecz porozumienia, dialogu, tolerancji i zbliżenia Polaków, Niemców i Żydów". Byłem tego świadkiem, gdy rok temu wraz ze Zbyszkiem Nosowskim uczestniczyłem w lipskim instytucie w spotkaniu z udziałem Pastora. Aby uzupełnić w najzwięźlejszy możliwie sposób życiorys naszego bohatera, dodam, że studiował teologię w Berlinie i na Uniwersytecie w Greifswaldzie, od roku 1958 był pastorem, najpierw w Einsiedel koło Chemnitz, potem, w latach 1982-1995, w kościele św. Mikołaja w Lipsku. Był superintendentem (czyli odpowiednikiem biskupa) tamtejszego okręgu kościelnego.

Ks. Magirius był ważnych z czołowych działaczy opozycji w NRD; np. w jego kościele odbywały się ważne spotkania, między innymi w trakcie pamiętnego roku

O autorytecie, którym się cieszył, a potrafił go zdobyć w bardzo trudnych warunkach dyktatury okresu NRD, najlepiej świadczy fakt, że po odzyskaniu wolności był przez kilkanaście lat radnym miejskim Lipska (z ramienia Sojuszu 90/Zielonych), a w okresie tuż po zjednoczeniu Niemiec, w latach 1990-94, był przewodniczącym Rady Miejskiej Lipska. Sprawował i inne funkcje, ale dla nas szczególnie ważne jest to, że Pastor Magirius od dawna działał na niwie zarówno ekumenicznej jak i chrześcijańsko-żydowskiej w Niemczech; całe lata był przewodniczącym Chrześcijańsko-Żydowskiej Grupy Roboczej Lipska. Jednak z perspektywy polskiej najistotniejsze jest inne jego dokonanie - to, co nazwał "najpiękniejszą przygodą swojego życia", a mianowicie fakt, że podjął na terenie NRD dzieło Aktion Sühnezeichen (Znaki Pokuty), zaczęte w RFN przez Lothara Kreyssiga. Kreyssig był prawnikiem, który zaprotestował w 1941 przeciw eutanazji niepełnosprawnych. Odsuniety na margines życia, w swoim majątku ziemskim ukrywał Żydów. Kwestia stosunku do Żydów była więc obecna u początków procesu, który doprowadził do Akcji Znaki Pokuty. Kreyssig zapoczątkował ją w latach 1960., chcąc przezwyciężać niemiecką winę i zmierzając do pojednania poprzez czynienie dobra i kontakty zwykłych ludzi. W latach 1974-1982 Pastor Magirius był kierownikiem Akcji Znaki Pokuty w NRD. W NRD w przeciwieństwie do RFN nie mógł liczyć na wolontariuszy, którzy włączyliby się do akcji w ramach zastępczej służby wojskowej. Mógł jednak znaleźć chętnych na wyjazdy wakacyjne. Organizował obozy dla młodzieży z udziałem Niemców, Polaków, a także Czechów i Słowaków.

I ja byłem na takim wyjeździe. Wraz z niewiele wcześniej poślubioną żoną Moniką, do dziś moją małżonką, w latach 1970. - tak dawno, że nie pamiętam dokładnie kiedy (trzeba by zajrzeć do archiwów Stasi lub SB, ale zbyt bym się tym brzydził, by to uczynić) - byliśmy na robotach w Niemczech. "Roboty w Niemczech" - sam ten termin jest w polszczyźnie tak mocno emocjonalnie zabarwiony, tak bardzo przesycony poczuciem zagrożenia, przymusu, wojennej grozy, że sama możliwość jego żartobliwego użycia - a czyniliśmy to od razu wtedy, czyli prawie czterdzieści lat temu - jest świadectwem oczyszczającego wpływu działalności pod szyldem Sühnezeichen. Ów pobyt w Goppeln koło Drezna, w trakcie którego kopaliśmy rowy pod fundamenty, był dla nas ważny, bo był pierwszą okazją - wówczas wyjątkową - do kontaktów z Niemcami, którzy chcieli odnosić się do przeszłości, do kwestii winy i odpowiedzialności, chcieli spokojnego i godnego szukania wspólnoty z Polakami, w tym z Żydami. Trafiliśmy tam przez nasze kontakty z warszawskim KIKiem.

Kluby Inteligencji Katolickiej, miesięczniki "Więź" i "Znak", "Tygodnik Powszechny" i zgrupowane wokół tych instytucji środowisko to było partnerem dla Akcji Znaków Pokuty, a dla pastora Magiriusa w szczególności. Było, można rzec, partnerem naturalnym, bo gotowym do pracy nad pojednaniem, wbrew ciężarowi historii, wtedy jeszcze niedawnej. Jak nasz laureat wspominał po latach: "Jestem niezmiernie wdzięczny polskim środowiskom, że od razu zrozumiały duchową intencję Akcji Sühnezeichen. I że odpowiedziały na prośbę o przebaczenie, którą nieśliśmy w naszych działaniach. Nie było wcale oczywiste, że tak się stanie: to taki sam cud, jak w przypadku naszych kontaktów z Żydami, szczególnie z tymi, którzy przeżyli obozy koncentracyjne."

Te polskie kontakty Akcji Znaków Pokuty mają szczególne znaczenie z perspektywy Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, a to ze względu na jej prehistorię. Zainspirowały one mianowicie coś, co było najważniejszym zjawiskiem w zakresie stosunków chrześcijańsko-żydowskich w Polsce w latach po pamiętnym roku 1968, w którym w wyniku oficjalnej antyżydowskiej kampanii wyemigrowało wielu polskich Żydów, również ludzi głęboko spolszczonych. Owo zjawisko, ożywcza inicjatywa w poemigracyjnej pustce, to doroczne tzw. "tygodnie żydowskie" warszawskiego KIKu, zapoczątkowane w roku 1972 przez Krzysztofa Śliwińskiego. Obejmowały one nie tylko wykłady i spotkania - oraz oczywiście nabożeństwo katolickie - ale także pracę fizyczną na cmentarzu żydowskim w Warszawie. Zarówno ta praca jak i te spotkania były czymś wyjątkowym, niezwykłym w owych czasach, gdy w Polsce tematy żydowskie w życiu publicznym prawie nie istniały, a jeśli się pojawiały, to były ujmowane tylko tak, jak pozwalała na to oficjalna sztampa. A ponadto w tych "tygodniach" brali udział nie tylko członkowie młodzieżowej sekcji KIKu, ale też ich znajomi, często z kręgów opozycyjnych, w tym Żydzi. Ja sam zawdzięczam tym spotkaniom bardzo wiele.

Nie to jest dzisiaj tematem, ale fakt, że inicjatywa Śliwińskiego była podjęta pod wpływem doświadczeń wschodnioniemieckiej Akcji Znaków Pokuty, a w szczególności pracy, w której brał udział, w domu opieki w pobliżu Magdeburga. To stamtąd przywiózł pomysł, by pracować w miejscach, w których działy się straszne rzeczy, lub miejscach, które to brzemię historii symbolizują. Gdy dowiedział się o planie zabrania części cmentarza żydowskiego, aby przeprowadzić tam ulicę, postanowił właśni tam rozpocząć prace. Planował zresztą, by robić to wspólnie z Niemcami, ale władze na to nie zezwoliły. W każdym razie podjął swoją inicjatywę dzięki inspiracji Aktion Sühnezeichen. To dlatego można powiedzieć, że miała ona bezpośredni, ożywczy wpływ na relacje chrześcijańsko-żydowskie w powojennej Polsce. Po wpuszczeniu Akcji Sühnezeichen do Polski młodzież pracowała w takich miejscach, jak Auschwitz, Majdanek, Krzyżowa, Laski. Pomagali przy budowie domów spotkań, miejsc pamięci, kościołów i szpitali. Friedrich Magirius bywał często w Polsce. Polskie kontakty Akcji Znaków Pokuty, którą kierował Pastor Magirius, wyrażały się i w tym, że Polacy, którzy uczestniczyli w działaniach Aktion Sühnezeichen, otrzymywali comiesięczne biuletyny (Monatsbrief), zawierające refleksję pastora Magiriusa.

Adam Jankiewicz, członek naszej Rady, który też brał udział w obozach młodzieżowych w ramach Sühnezeichen, wspomina, że w tych listach było wyrażone "dużo żalu i pretensji wobec władz PRL-u, które nie wyrażały zgody na przyjazd grup Action Sühnezeichen z Polski do NRD w celu wykonywania symbolicznej pracy na terenie obozów koncentracyjnych i miejsc zagłady." Adam Jankiewicz pamięta, jak w 1982 roku, po wprowadzeniu stanu wojennego, "wszyscy polscy członkowie Akcji dostali listy w języku polskim, z czymś w rodzaju wkładki specjalnie przygotowanej na tę okazję." Znajdowały się tam słowa solidarności skierowane do Polaków, co było samo w sobie odważnym gestem. "Pamiętam - wspomina Jankiewicz - bardziej bardzo pozytywne emocje związane z tym listem niż konkretny tekst, ale na zawsze będzie mi się to kojarzyło z osobą Pastora."

Nam wszystkim z osobą Pastora kojarzą się pozytywne emocje! A zarazem my, członkowie Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, mamy poczucie głębokiej łączności z nim z jeszcze jednego powodu. Otóż Pastor Magirius, kierując NRD- owską częścią Akcji, miał na względzie nie tylko tragiczną historię - choć rzecz jasna to jej dramatyzm rodził imperatyw działania - ale też jej wymiar teologiczny. Spowodowało to w rezultacie głębokie zaangażowanie w pracę ekumeniczną oraz, jak sam wspominał, "starania o rozwinięcie dialogu niemiecko-żydowskiego." Chodzi mu między innymi o przezwyciężanie poglądu, wedle którego "Nowy Testament przeciwstawiany jest Staremu, jakby nie był jego konsekwencją, ale początkiem nowej, osobnej teologii." Teologiczne braterstwo niezależnie od zasadniczych i nieusuwalnych ludzkimi siłami różnic - to jedna głównych myśli przewodnich naszej Rady.

Jerzy Kichler długoletni lider wrocławskiej gminy żydowskiej wspomina, jak w końcu lat 80. brał udział w Kirchentagu w Lipsku - również zresztą poprzez KIK i spotkanie z Pastorem stanowiło dlań "zachętę do zmieniania szarej, bezdusznej atmosfery tamtych lat." A ponadto do dzisiaj pamięta "smak wspaniale przyrządzonej przez żonę Pastora ryby. Potem już nigdy - wspomina - nie jadłem takiego smakołyku. Może dlatego, że posiłkowi towarzyszyła szczera, głęboka refleksja i duchowa atmosfera." Dlatego jesteśmy radzi, że dzisiaj gościmy oboje Państwa Magirius.

Dzisiejsza uroczystość ma pewien aspekt, którego może nie wszyscy są świadomi. O ile bowiem wszyscy jesteśmy świadomi, że spotkaliśmy się w kościele ewangelickim - za co gospodarzom jesteśmy bardzo wdzięczni i liczymy, że ten fakt ułatwi bardziej aktywną współpracę osób z parafii ewangelicko- augsburskiej z naszą Radą - to czy wszyscy jesteśmy odpowiednio świadomi, że spotkaliśmy się w Warszawie? Chodzi nie tylko o to, że kościół św. Trójcy jest geodezyjnym środkiem Warszawy. Nasze spotkanie jest też o tyle istotne, że dotychczas doceniono osobę pastora Magiriusa w sposób oficjalny w Krakowie. Nie tylko bywał tam wielokrotnie jako gość honorowy - i niegdyś, i ostatnimi laty - ale w 2005 roku został honorowym obywatelem Krakowa. Nasza warszawska uroczystość może być więc uważana za posunięcie w szlachetnej rywalizacji obu stolic.

Panie Pastorze, czcigodny Księże Superintendencie, szanowny Laureacie, jesteśmy zaszczyceni, że możemy na nasz skromny sposób wyrazić wdzięczność za lata budowania mostów i zbliżania Niemców i Polaków, chrześcijan i Żydów. Dziękujemy!

Stanisław Krajewski, Współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcjan i Żydów