Nieustająca aktualność Tory (Tazrija-Mecora)

Staniław Krajewski współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów

Stanisław Krajewski

W ostatnim tygodniu w synagogach czytane były rozdziały 12-15 Księgi Kapłańskiej. Zazwyczaj odczuwamy je jako najmniej wdzięczne i najmniej aktualne fragmenty Tory. Brzmią jak instrukcje dla praktykantów w starożytnych oddziałach chorób skórnych i dla nadzorców dbających o higienę. W opisywanej przez Torę rzeczywistości wszystkie te funkcje pełnili kapłani, czyli potomkowie Aarona. Chodzi zwłaszcza o diagnozę i leczenie choroby, którą się zwykle utożsamia z trądem. Trudno uwolnić się od poczucia wyższości i politowania wobec mizernej wiedzy dawnych czasów. Dawniej zawsze podkreślałem to, , że tradycja żydowska z całą mocą proponuje pozamedyczny sens fragmentów o trądzie: choroba skóry jest wyrazem nieładu moralnego; chodzi tu przede wszystkim o grzech obmowy, „zły język”, „mowę zła”. Rabin Jonathan Sacks zwraca uwagę na to, że tak wskazane problemy są nadal aktualne, a nawet jeszcze bardziej aktualne niż niegdyś, albowiem dzięki internetowi siła rażenia obmowy, hejtu, „mowy zła” jest bez porównania potężniejsza i szersza. W ten sposób przesłanie Tory staje się aktualne. Można do tego dodać, że konieczność prowadzenia lekcji i spotkań przez internet naraża na ataki, na specyficzną przemoc internetową, np. tzw. „zoombombing”, czyli wstawianie wulgarnych, obscenicznych treści, które zatruwają atmosferę. Jakże razi to, że nauczyciele pozostawieni są bez odpowiedniej pomocy ze strony agencji rządowych.

Jednak w naszej obecnej sytuacji nie sposób jest całkowicie abstrahować od dosłownego sensu wersetów, w których mowa jest o kwarantannie. Ciekawe, że w opisanych sytuacjach izolacja podejrzanego o zachorowanie na trąd człowieka, trzymanie go „poza obozem” ma trwać dwa tygodnie. To dokładnie tak, jak dzisiaj czynimy z podejrzanymi o zarażenie kornawirusem. Nie było wówczas testów, zamiast tego to dostępny ekspert, czyli kapłan, miał kontrolować zmiany skórne po tygodniu i potem po następnym tygodniu. Oczywiście teraz wolimy zdać się na opinię ekspertów medycznych. W związku z tym chciałbym wspomnieć o dwóch okolicznościach.

Po pierwsze, żaden test nie jest idealny. Nawet najlepsze testy znanych od dawna chorób dają czasami wynik fałszywie pozytywny. W testach na koronawirusa możliwość takiego błędu wynosi ponoć co najmniej 10%. Jeśli tak jest, to w sytuacji, w której liczba zarażonych jest stosunkowo niewielka, np. mniejsza niż 5% populacji, badanie przypadkowo wybranych osób prowadzi do sytuacji, w której prawdopodobieństwo faktycznego wystąpienia zarażenia w przypadku pozytywnego wyniku testu wynosi mniej niż jedna trzecia. (Tak, to można wyliczyć.) Dopiero badanie osób z grupy ryzyka, czyli populacji, w której proporcja zarażenia jest większa niż 10%, umożliwia poprawne wnioskowanie, że w przypadku pozytywnego wyniku testu prawdopodobieństwo zarażenia jest większe niż bycia niezarażonym. Dlatego uważam, że trafna jest pod tym względem polityka ministerstwa zdrowia, który nie chce badania losowo wybieranych osób, a tylko ludzi z grup ryzyka.

Jednak to nie wszystko. Bo druga okoliczność, na którą warto zwrócić uwagę – i to prowadzi nas z powrotem do tekstu Tory – to rola ekspertów. Orzekać o chorobie utożsamianej z trądem mogą tylko i wyłącznie kapłani. Właściwie dlaczego? – można spytać. Przecież rozpoznawania objawów mógłby nauczyć się każdy w miarę zdolny człowiek. Otóż wydaje się, że chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa osobie kontrolującej, która mogłaby się zarazić. W owych czasach miał chronić sam status kapłana, który był bliżej spraw świętych niż inni. Bo świętość to życie. Obecnie patrzymy naukowo: oczekujemy, ażeby personel medyczny miał właściwe zabezpieczenia dzięki sprzętowi i odzieży ochronnej. Jak wiadomo, rząd nie zapewnił tego na czas, jakby liczył, że sam status ich chroni. Nie ochroni, ale jest prawdą, że status jest rzeczą ważną.

Jednym z narzucających się wniosków, które można wywieść z epidemii, jest potrzeba zmian w hierarchii statusu. A wyższy status powinien pociągać wyższe zarobki. Czy naprawdę pielęgniarka musi zarabiać mniej niż urzędnik i wielokrotnie mniej niż makler giełdowy? Skoro to życie jest dla nas – jak dla Tory – czymś świętym, a dla wielu z nas wyłącznie życie, to ci, którzy je chronią, czyli personel medyczny, w tym pielęgniarki, powinni mieć znacznie wyższy status. Jak niegdyś kapłani.