Bricha to po hebrajsku ucieczka

W tużpowojennym Szczecinie 40 procent mieszkańców miasta stanowili Żydzi

Spółdzielnia pracy na Niebuszewie /dzielnica Szczecina/ (MATERIAŁY TSKŻ)

Spółdzielnia pracy na Niebuszewie /dzielnica Szczecina/ (MATERIAŁY TSKŻ)

Szczecin 1945.

Lektura uzupełniająca:

1945.Głód i śmierć na Wałach Chrobrego. Niemcy masowo umierają. Andrzej Krasnicki jr, 18 lipca 2015 Szczecin 1945. Nasz nowy niemiecki dom, czyli wielki szaber Szczecina Andrzej Krasnicki jr, 11 lipca 2015 Szczecin 1945. Piekło Dzikiego Zachodu. Tak 70 lat temu rodził się polski Szczecin Andrzej Krasnicki jr, 4 lipca 2015

Z Niebuszewa do Palestyny

Adam Zadworny /szczecin.wyborcza.pl 7 sierpnia 2015/

W tużpowojennym Szczecinie 40 procent mieszkańców miasta stanowili Żydzi, którzy mieli tu kibuce, koszerne knajpy, rytualne łaźnie, a nawet własną drużynę futbolową. Za biżuterię, zegarki i wódkę czerwonoarmiści pozwalali im stąd wyjeżdżać do Palestyny. 10 maja 1946 r. na przejściu granicznym w Nowych Linkach (powiat policki) funkcjonariusze Wojsk Ochrony Pogranicza poddali rutynowej kontroli ciężarówkę Armii Czerwonej jadącą do Berlina. Kiedy pogranicznicy otworzyli metalowe beczki przeznaczone do przewozu benzyny, znaleźli dziewięcioro przestraszonych Żydów, wśród których było troje dzieci.

203 transporty Żydów

Mówi się, że pierwsza w III Rzeszy masowa deportacja Żydów, dokonana w Szczecinie w lutym 1940 r., była preludium do "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" (Endlösung der Judenfrage) na długo przed rozpoczęciem masowych deportacji jesienią 1941 r.

Z oficjalnych statystyk wynika, że w 1933 r. (rok dojścia nazistów do władzy), na Pomorzu żyło 6317 wierzących Żydów, z czego 2365 w Szczecinie. Niektórzy z nich mieli polskie paszporty: oni przyjechali tu do pracy, najczęściej w sektorze rolnym i usługowym.

Wielu z nich zmuszono do wyjazdu po wprowadzeniu ustaw norymberskich z 1935 r., inni uciekli z Niemiec po tzw. nocy kryształowej (w nocy z 9 na 10 listopada 1938 r. doszło do pogromów Żydów w całych Niemczech; palono wtedy synagogi, niszczono sklepy i mieszkania). Polscy Żydzi najczęściej wracali do II Rzeczpospolitej i potem stali się ofiarami Holocaustu na ziemiach okupowanych.

Żydów wywlekano ze szczecińskich domów pomiędzy 3 a 4 rano. Esesmani otoczyli także dwa działające w Szczecinie żydowskie domy opieki. Duński dziennik "Politiken" pisał: "Ponieważ nie byli oni w stanie samodzielnie iść, na dworzec towarowy dostarczono ich na noszach". Wywiezieni trafili po trzech dniach podróży do Lublina. Stamtąd, w dwudziestostopniowym mrozie, musieli iść pieszo do gett w Piaskach, Bełżycach i Głusku.

Z deportowanych w lutym 1940 r. ze Szczecina Żydów wojnę przeżyło kilkunastu. Ocenia się również, że wojnę mogło przetrwać w mieście, pod zmienionymi nazwiskami, kilkudziesięciu.

W 1945 r. do Szczecina zaczęli przyjeżdżać polscy Żydzi. Ci, którzy przetrwali Holocaust, bo w 1939 r. znaleźli się na wschodnich terenach II RP zajętych przez Sowietów i zostali wywiezieni do łagrów. Ale także ci, którzy zostali wyzwoleni w obozach koncentracyjnych.

Od 1945 r. do połowy 1946 r. do Polski przybyły 203 transporty z 136 tysiącami żydowskich repatriantów ze Wschodu. Większość osiedlono na Dolnym Śląsku, w Łodzi i Szczecinie.

Za osadnikami przyjechali do Szczecina działacze Brichy.

Szczecin, ważny punkt przerzutowy

2 stycznia 1946 r. dyrektor generalny UNRRA w Europie generał Frederick Morgan na konferencji prasowej powiedział: "Tysiące polskich Żydów przybywa do amerykańskiej strefy okupacyjnej przy pomocy nieznanej, tajnej organizacji żydowskiej".

Jednym z głównych ośrodków tej organizacji był Szczecin.

Bricha to po hebrajsku ucieczka. Tym słowem określa się zorganizowany ruch emigracyjny Żydów do Palestyny. Exodus Żydów na ziemie palestyńskie był elementem walki o państwo żydowskie na tych terenach już od XIX wieku. Według historyków tylko w drugiej połowie lat 30. wyjechało z Europy do Palestyny ponad 200 tysięcy Żydów. Po II wojnie światowej przyczyną masowej emigracji była też trauma Holocaustu i chęć ucieczki przed ogarniającym pół kontynentu komunizmem.

Pierwsze komórki Brichy na terenach powojennej Polski tworzyli żydowscy partyzanci. Jednym z jej organizatorów był słynny Icchak Cukierman ps. "Antek", żołnierz ŻOB (Żydowska Organizacja Bojowa) i bohater Powstania Warszawskiego. Szczecin już w sierpniu 1945 r., a więc miesiąc po przejęciu miasta przez polską administrację, stał się ważnym punktem przerzutowym Brichy.

Niektórzy z żydowskich repatriantów ze Wschodu zamierzali na stałe osiedlić się w Szczecinie.

  • Dostawali tu domy i pracę, mieli swoje miejsce i wiązali z tym miastem swoją przyszłość - mówi Róża Król, przewodnicząca Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Szczecinie, która przyjechała tu w 1946 r. z rodzicami, kiedy miała dwa lata.

Przybysze ze Wschodu dobrze się czuli wśród ludzi, którzy podobnie jak oni bezpowrotnie stracili swoje przedwojenne domy. Ale byli też tacy, którzy osiedlali się tu, nie informując władz, że mają już opracowany plan ucieczki z komunistycznej Polski.

W drugiej połowie 1945 r. Polskę opuściło nielegalnie 27 tysięcy Żydów. Ideę emigracji do Palestyny wspierała większość legalnie działających w Polsce partii żydowskich z wyjątkiem frakcji żydowskiej komunistycznej PPR (Polska Partia Robotnicza).

Sowiecka i polska bezpieka od początku interesowała się Brichą. Jednak, kiedy NKWD rozbijała kanały jej przerzutowe na wschodnich terenach II RP, np. we Lwowie, polski Urząd Bezpieczeństwa ograniczał się najczęściej do rozpracowywania wspierających Brichę partii. Tak też było w Szczecinie.

Wspólny Trud

Róża Król zwykła mówić, że Żydzi znaleźli się na Niebuszewie z powodów logistycznych.

Bo pociągi z repatriantami zatrzymywały się właśnie na tej stacji. Większość transportów ze Wschodu przyjechała do Szczecina wiosną 1946 r. Początkowo władze lokalne planowały rozproszenie ich po różnych dzielnicach.

  • Uważali nas za "element niepewny", podobnie jak Sowieci, którzy wywozili Żydów do łagrów - mówi Róża Król.

Najprawdopodobniej władze bały się też, że powstanie żydowskiej dzielnicy przyczyni się do wzrostu antysemickich nastrojów. Szef Wydziału Osiedleńczego Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie Antoni Chorzewski proponował rozrzucenie ich także po innych miastach województwa. Nie udało się.

Od lutego 1946 r. Niebuszewo było centrum życia społecznego i politycznego Żydów, a później stało się de facto żydowską dzielnicą, jedyną taką w kraju. W czerwcu 1946 r. w Szczecinie było oficjalnie zameldowanych 30 951 Żydów, czyli 42 procent mieszkańców Szczecina.

Przy ul. Słowackiego 2 powstała siedziba Komitetu Wojewódzkiego Żydów Polskich. Przy tej samej ulicy był Dom Modlitwy, żydowskie delikatesy z koszernymi frykasami, piekarnia i fryzjer działający w ramach żydowskiej spółdzielni Wspólny Trud (w Szczecinie działały też żydowskie spółdzielnie Jedność i Wolność).

  • Restauracja koszerna była w miejscu, gdzie później działała słynna w PRL kawiarnia Marago - opowiada Róża Król. - Mało kto wie, że w szczecińskich zakładach mięsnych prowadzono koszerny ubój.

Przy obecnej al. Wyzwolenia, nieopodal ryneczku Kilińskiego była słynna żydowska podstawówka. Przy ul. Niemcewicza - Kongregacja Żydowska Wyznania Mojżeszowego, a także m.in. łaźnia rytualna. Był Żydowski Klub Sportowy, który miał mocną sekcję piłkarską, placówki kulturalne i kluby, w których organizowano potańcówki. W Szczecinie Żydzi mieli swoją samoobronę i kilkanaście partii i organizacji politycznych (najsilniejszy był lewicowy Bund), w tym dwie o zabarwieniu terrorystycznym.

Przy ul. Krasińskiego działała syjonistyczna szkoła Chaluc Pionier. To właśnie tam przygotowywano do wyjazdu do Palestyny.

Kibuc przy Wojska Polskiego

W wewnętrznym biuletynie dowództwa WOP z początku 1946 r. pisano: "95 procent osób narodowości żydowskiej usiłuje przedostać się w kierunku zachodnim. Są to przeważnie spekulanci, giełdziarze, handlarze tracący u nas możliwości nieuczciwych kombinacji. (...) Przewagę w emigracji stanowi element o reakcyjnych poglądach i dążeniach, niezadowolonych z obecnych przemian społecznych w kraju".

Sposoby były różne. Niektórzy podawali się za niemieckich Żydów i opuszczali Szczecin wraz wysiedlanymi Niemcami. Inni uciekali przez zieloną granicę, drogą wodną albo przekupując czerwonoarmistów, którzy przewozili ich na łodziach i w samochodach.

Sytuację ułatwiała powszechna korupcja w Armii Czerwonej. Za pieniądze, biżuterię, zegarki, a często butelkę wódki czerwonoarmiści pomagali Żydom wyjeżdżać na Zachód.

Jechali do Berlina, do amerykańskiej strefy okupacyjnej, a potem do Palestyny albo np. do USA.

Dr Magdalena Semczyszyn ze szczecińskiego IPN zajmowała się Brichą, badając m.in. związane z tym dokumenty w Izraelu. Semczyszyn w jednej ze swoich publikacji na ten temat przywołuje relację Maxa Mittelmana: "Mając skierowanie od Centrali Bricha, ludzie przyjeżdżali do Szczecina grupami. Kierownik Brichy zgłaszał się do członka szczecińskiej Brichy Józefa Szechtera, który następnie wskazywał mu, do jakiego kibucu ma się udać ze swoimi ludźmi. (...) Pod kierownictwem członka Brichy ludzi ładowano na auta, przeważnie po 30-40 osób, nakrywano plandeką i w takim stanie przejeżdżano skrycie przez granicę w okolicach Szczecina".

21 maja 1946 r. w Dobrej żołnierze sowieccy próbowali przemycić 71 Żydów. Miesiąc później, także w Dobrej, zatrzymano sowiecką ciężarówkę, w której było 20 żydowskich emigrantów. Kolejnych siedemnastu zatrzymano na szosie w pobliżu Dołuj - skorumpowani czerwonoarmiści próbowali ich wywieźć, korzystając z transportu pocztowego sowieckiej marynarki wojennej w Świnoujściu.

Zatrzymani zeznali, że wszystko opłacił kibuc Ichudu (al. Wojska Polskiego 65).

Bricha miała najczęściej formę zorganizowaną, ale były także przypadki ucieczki na własną rękę. Często z żydowską emigracją wiązały się wyjazdy czysto przemytnicze. Były też przypadki, że działacze Brichy pomagali w ucieczce na Zachód polskim konspiratorom z poakowskiego, niepodległościowego podziemia.

Wielka Bricha

"W dniu 14 sierpnia 1946 r. około godz. 14 dokonano napadu rabunkowego na sklep w Żółwinie [tuż po wojnie tak nazywano Skolwin - przyp. red.]. Na miejsce przybyła zaalarmowana milicja, oddział żołnierzy WOP i większa grupa osób cywilnych. Dowiedziawszy się, że napadu dokonali żołnierze radzieccy, poczęto szukać w pobliżu sprawców, których jednak nie odnaleziono. Natomiast w odległości kilkuset metrów od miejsca napadu zauważono wózek ręczny naładowany szmatami i odpadkami, jakimiś kablami, piecykiem elektrycznym itp. Wtedy ktoś z tłumu krzyknął, że to Żydzi szabrują".

Szczeciński historyk Eryk Krasucki przywołał ten dokument, pisząc tekst (opublikowany w szczecińskiej GW) o antysemickim tumulcie, w wyniku którego stuosobowy tłum dokonał linczu. Ofiary to Majer Mielnik, Abraham Bechter i Józefa Mittinger, którzy zostali dotkliwie pobici. Ze szczątkowych dokumentów w tej sprawie wynika, że głównym oskarżonym był B., 19-letni chłopak, który ukończył sześć klas szkoły powszechnej i przyjechał do Szczecina z Wileńszczyzny, oraz o rok młodszy P. z centralnej Polski, pracujący jako sokista.

Wcześniej, 4 lipca 1946 r., w Kielcach doszło do pogromu, w wyniku którego tłum zaatakował Żydów. Zginęło 37 osób. Wiadomość o pogromie w Polsce obiegła całą Europę, wzburzyła opinię publiczną, a także wzmogła i przyspieszyła Brichę.

  • W lipcu doszło do cichego porozumienia między władzami komunistycznymi a syjonistami reprezentowanymi m.in. przez Ichcaka Cukiermana, w myśl którego przyzwolono na nielegalną emigrację - mówi dr Semczyszyn. - To pewne, choć nie zachowały się dokumenty.

Rozpoczęła się "Wielka Bricha", która trwała do końca obowiązywania nieformalnej umowy, czyli do lutego 1947 r. W tamtym czasie, praktycznie każdego dnia przez przejścia graniczne przejeżdżały ciężarówki z Żydami, których zdawali się nie zauważać polscy pogranicznicy.

Ocenia się, że w lipcu 1946 r. z Polski wyjechało 19 tys., a w sierpniu już 33 tys. Żydów. Tylko od lipca do września 1946 r. przez Szczecin wyjechało ich z Polski 23 520. Poza Sowietami, zarabiali na tym skorumpowani polscy milicjanci i ubecy. Zastępca kierownika sekcji V Wydziału I Departamentu MBP Arkadiusz Liberman w jednym z raportów pisał, że za jeden kurs ze Szczecina do Berlina grupy żydowskich uciekinierów płaciły 200 tys. zł łapówki.

Wielu Żydów zostało. Starsi szczecinianie pamiętają ich sklepiki w pobliżu Bramy Portowej. Znaczna część tej społeczności opuściła Polskę w wyniku antysemickiej nagonki rozpętanej przez komunistyczne władze w 1968 r.

Garstka szczecińskich Żydów wciąż spotyka się w swoim klubie na Niebuszewie.

Korzystałem z publikacji Magdaleny Semczyszyn "Szczecin - najmłodsze żydowskie osiedle w powojennej Polsce. Miejsca związane z działalnością Żydów w mieście w latach 1945 -1950" ("Szczecin i jego miejsca. Trzecia Konferencja Edukacyjna, 10 grudnia 2010 r.") oraz "Polski szlak Brichy. Nielegalna emigracja Żydów z Polski w latach 1944-1947" ("Między ideologią a socjotechniką"), a także "Nielegalna emigracja Żydów z Pomorza" Marcina Stefaniaka i publikacji Janusza Mieczkowskiego "W poszukiwaniu miejsca - z historii Żydów w Szczecinie".

SZCZECIN 1945. PIEKŁO DZIKIEGO ZACHODU

W maju 1945 r. Szczecin był zniszczony w 60 procentach. Do opuszczonego miasta licznie zaczynali wracać Niemcy, przyjeżdżali pierwsi polscy osadnicy. Szerzyły się gwałty, rozboje i napady na pociągi, codziennością były zabójstwa i grabieże. Wśród ruin i pod miastem grasowały sowieckie i polskie bandy oraz niemieckie niedobitki. Sytuację pogarszał fakt, że przez pierwsze tygodnie po wojnie niepewna była przyszłość miasta. O wszystkim decydowali Rosjanie. Polski prezydent Piotr Zaremba dwukrotnie był zmuszany do opuszczenia miasta, nim 5 lipca ostatecznie przejął w nim władzę.

O tym wszystkim pisaliśmy przez cały lipiec w naszym reporterskim cyklu "Szczecin 1945. Piekło Dzikiego Zachodu". W poprzednich odcinkach pisaliśmy o napadach na pociągi z polskimi osadnikami jadącymi do Szczecina, o zasiedlaniu i szabrowaniu miasta, o głodzie, epidemii tyfusu i losie szczecińskich Niemców oraz o pladze morderstw i kradzieży, a także o tym, jak zaraz po wojnie rodził się szczeciński handel. Dziś ostatni odcinek.