Siostra Anne Denise Rinckwald NDS - Człowiekiem Pojednania za rok 2006
Laudacja
Kraków, sala PAU, 7 listopada 2006
Laudacje wygłosił Stanisław Krajewski współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów podczas uroczystości przyznania tytułu Człowiek Pojednania za rok 2006
przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów tytułu Człowiek Pojednania roku 2006 (Kraków, sala PAU, 7 listopada 2006)
Przyznajemy tytuł Człowieka Pojednania w uznaniu za wybitne zasługi dla dialogu chrześcijańsko-żydowskiego w Polsce osobom spoza Polski, a jeśli Polakom, to takim, którzy większość życia przeżyli poza Polską (inaczej trzeba by go przyznawać naszym znajomym, przyjaciołom czy zgoła członkom, co byłoby niewłaściwe i krępujące). Czynimy to od kilkunastu lat i zawsze jest to okazja wyjątkowa. Każdy laureat jest inny.
Dzisiejsza uroczystość nie jest wyjątkiem od wyjątkowości. Na przykład po raz pierwszy odbywa się w Krakowie. Dotychczas miała miejsce w Warszawie, choć nie zawsze, bo raz w Rzymie, a raz - jako podwójna okazja - w Poznaniu. Jednak najciekawsza i prawdziwie wzruszająca osobliwość tego spotkania, na którym mamy zaszczyt uhonorować Siostrę Anne- Denise Rinckwald, NDS, polega na tym, że działalność naszej laureatki, a raczej ta część jej działalności, którą dzisiaj przywołujemy, jest kontynuacją dzieła naszej innej laureatki, a mianowicie nieodżałowanej św. p. Siostry Dominiki Zaleskiej z tego samego zgromadzenia zakonnego. Mieliśmy zaszczyt uhonorować ją dziesięć lat temu, w roku 1996. Była dobrym duchem wielu wysiłków dokonywanych w Kościele w celu pogłębienia zrozumienia związków z judaizmem i zbliżenia z Żydami. Pozostaje nadal dobrym duchem dla tu zgromadzonych, patronką naszej działalności, jedną z tych nielicznych osób, pamięć o których pozwala przetrwać okresy kryzysu i stagnacji. Jestem pewien, że gdyby mogła, wyraziłaby wielką radość, że Siostry Matki Bożej z Syjonu są obecne w Polsce. Stało się to możliwe dzięki s. Anne Denise Rinckwald, a także oczywiście drugiej polskiej siostrze z tego zgromadzenia, krakowiance Annie Bodzińskiej, na której śluby wieczyste, piękną uroczystość w kościele dominikanów w Krakowie, przybyły licznie siostry z wielu krajów, a również kilku braci.
Międzynarodowy charakter zgromadzenia jest widoczny nawet w kolejach życia s. Anne Denise Rinckwald. Urodzona w Alzacji, katoliczka, wyrosła w otoczeniu nacechowanym różnorodnością narodową i wyznaniową, a także, jak wiadomo, niestałością, jeśli chodzi o przynależność państwową. Studiowała literaturę na uniwersytecie w Strasburgu oraz w Niemczech, a potem - już po wstąpieniu do zgromadzenia w roku 1960 - teologię w Instytucie Katolickim Paryżu, w Rzymie w powstałym w następstwie II Soboru Watykańskiego centrum SIDIC (Service International de Documentation judéo- chrétienne), w Jerozolimie w ośrodku NDS. Jednocześnie dzieliła się swoją wiedzą i kompetencjami, nauczając literatury w prowadzonej przez Zgromadzenie szkole dla dziewcząt w Strasburgu, a potem prowadząc bibliotekę kolejno w Instytucie Katolickim w Tuluzie, w szkole pracowników socjalnych w Lille, u jezuitów w Genewie. Wszędzie tam, jak również w innych miejscach, zakładała ośrodki swojego Zgromadzenia lub wspomagała grupy dialogu ekumenicznego oraz dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, które we Francji funkcjonują pod wiele mówiącą nazwą towarzystw przyjaźni - L'Amitié judéo-chrétienne. W Genewie działa razem z s. Dominiką Zaleską, współpracuje m.in. z Gerhardem Riegnerem, honorowym wiceprzewodniczącym światowego Kongresu Żydów, i uczestniczy w spotkaniach grupy dialogowej, która ma tam równie znamienną nazwę grupy roboczej, wspólnoty pracy - Arbeitsgemeinschaft. W czasie swojego pobytu w Genewie s. Anne Denise Rinckwald jest obdarzona godnością siostry przełożonej nad całą prowincją europejską - wtedy tylko Europą zachodnią (i z wyłączeniem Wysp Brytyjskich). Pracuje następnie w ośrodkach swojego zgromadzenia zakonnego w Paryżu, w Wiedniu, w Brukseli, gdzie m.in. naucza w diecezjalnej uczelni dla katechetów, oraz w Rzymie, gdzie redaguje francuską wersję czasopisma wydawanego przez SIDIC.
Źródeł swojego powołania s. Anne Denise Rinckwald upatruje w przyciąganiu wywieranym przez Biblię. Jednocześnie wspomina, jak wraz z wejściem do zgromadzenia "odkryła horror Szoa. To był szok emocjonalny, który złączył jej życie z narodem żydowskim na zawsze." Myślę, że takie wyznanie brzmi szczególnie mocno w Polsce. Czy może raczej - powinno brzmieć. O związkach z Polską Jak widzimy, związki s. Anne Denise Rinckwald z Żydami rozwinęły się na skutek impulsu, pochodzącego z wydarzenia tragicznego, które samo w sobie nie zawiera żadnego dobra, jednak dla ludzi żyjących bezpośrednio po nim, a także dla następnych pokoleń, stanowi wyzwanie, które można podjąć ku dobremu. Powiązane z tym są źródła związków Siostry z Polską, które jako impuls też mają zdarzenie samo w sobie nieszczęsne, choć oczywiście w zupełnie innej, nieporównanie mniejszej skali. Chociaż bowiem, gdy połączyła się z s. Dominiką w Genewie w 1987 roku, zaczęła dzięki niej mieć kontakt z Polską, to dopiero konflikt wokół klasztoru karmelitanek w Oświęcimiu pozwolił jej, a raczej wymusił, bliższe zapoznanie się z dziejami Polski, historią Kościoła i Żydów w Polsce, ich stosunkiem wzajemnym, sprawami, o których, jak sama przyznaje, nie miała przedtem pojęcia. Ciężar ciemnych kart tej historii, a również dobry duch jej kart jasnych, skłonił ją z czasem do uznania, że chce się przyczynić - ba! poświęcić - sprawie pojednania właśnie w Polsce. Tak więc od tego czasu bywała w Polsce co roku, najpierw zwykle z Siostrą Dominiką, biorąc udział w spotkaniach w Centrum Dialogu w Oświęcimiu, gdzie była zaproszona do Rady programowej przez kard. Macharskiego, uczestnicząc w spotkaniach w krakowskim Klubie Inteligencji Katolickiej i w Znaku, w Warszawie, we Włocławku i w Gnieźnie. Przez wiele lat s. Anne Denise Rinckwald należała do Komitetu Episkopatu Francuskiego do Stosunków z Judaizmem; jak mówi, na każdym spotkaniu zabierała głos, by poinformować o sytuacji i wysiłkach w zakresie dialogu chrześcijańsko-żydowskiego w Polsce. Nieznana rzeczniczka! No i wreszcie dwa lata temu przyjechała do Polski, by osiąść się w Krakowie i współtworzyć tu dom Zgromadzenia Matki Bożej z Syjonu. Jest to spełnienie marzenia s. Dominiki Zaleskiej.
Dla nas, członków Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, a także na pewno dla innych osób zaangażowanych w dialog, zbliżenie, pojednanie, współpracę, przyjaźń między chrześcijanami jako chrześcijanami a Żydami jako Żydami, jest to dar, za który jesteśmy szczerze i głęboko wdzięczni. Historyczna przemiana.
Fakt, że mogę jako przywiązany do tradycji Żyd tak bez zastrzeżeń wyrażać wdzięczność Siostrze i całemu jej Zgromadzeniu, nie jest banalny, nie jest oczywistością, która nie potrzebuje wyjaśnień. Zgromadzenie zostało założone w roku 1843 przez księdza Teodora Ratisbonne, pochodzącego z rodziny żydowskiej, zresztą z Alzacji. Sam ten fakt niczego nie przesądza, nie kwestionuję szczerości jego nawrócenia ani jego uczciwości. Faktem jest jednak - i to stanowi problem - że jego celem było nawracanie Żydów. W pracy "Kwestia żydowska" z roku 1868 pisał, że Żydzi są bez życia, w stagnacji, nie doceniają opieki ze strony Kościoła, który "miarkował spontaniczną wściekłość narodów". Uznając łączność Starego i Nowego Testamentu, jako swój cel przyjął pomoc Żydom w chrystianizacji, bo "chrześcijaństwo jest w rzeczywistości tylko wypełnieniem obietnic danych Abrahamowi i patriarchom Izraela." Nie są to poglądy szczególnie oryginalne, ale tak wtedy jak i teraz są dla "żydowskich" Żydów kamieniem obrazy. Są wyrazem braku szacunku, objawem niezrozumienia, źródłem zagrożenia i podstawowym powodem niechęci do zadawania się Kościołem i chrześcijanami. świat jednak nie stanął w tym miejscu. Ani zgromadzenie założone przez ks. Ratisbonne. Wiek XX przyniósł zmiany, w Kościele katolickim symbolizowane przez Deklarację Nostra aetate, której 41 rocznicę obchodziliśmy kilka dni temu. Jej katalizatorem była niewysłowiona tragedia Zagłady, to znaczy wywołany przez nią wstrząs, o którym wspominała s. Anne Denise Rinckwald. Zgromadzenie NDS przeformułowało swoje cele. Inaczej - niekonfrontacyjnie - można rozumieć łączność między Nowym a Starym Testamentem - nazywanym zresztą nie "Starym", ale "Pierwszym" przez niektórych rzeczników dialogu, u nas np. ks. Michała Czajkowskiego, tak zasłużonego dla naszej Rady i wszystkich naszych zamierzeń. Siostry są zresztą obecne w Izraelu i tam ich celem nie jest nawracanie, ale - jak gdzie indziej - świadczenie o "wiernej miłości Boga do narodu żydowskiego" i rozważanie Słowa "w świetle tradycji chrześcijańskiej i żydowskiej".
Celem obecnego, głęboko pojętego dialogu międzyreligijnego nie jest uzyskanie czegokolwiek od drugiej strony. Celem ogólnym jest bliskość i przyjaźń - amitié, współpraca i wspomaganie wzajemne - Arbeitsgemeinschaft. Właściwie można powiedzieć, że na pewnym poziomie nie ma żadnego konkretnego celu takiego dialogu, żadnego konkretnego teologicznego lub praktycznego celu do osiągnięcia. Choć w praktyce różne cele się pojawiają, występowanie - choćby ulotne i chwilowe - tego wymiaru, który zdefiniowany jest przez brak celu, czyli obecność bezwarunkowej akceptacji religijności partnera, stanowi w moim przekonaniu najbardziej niezwykłą, ale i najbardziej charakterystyczną, cechę współczesnego dialogu. Mam przekonanie, że to poczucie jest też udziałem naszej Laureatki. Dlatego nie waham się wyrażać całkowitej afirmacji dla jej katolickiej religijności, wdzięczności za jej religijne zaangażowanie w swoim Kościele, chęci wspomagania jej i całego jej Zgromadzenia.
Można zapytać: czy inni Żydzi widzą rzecz podobnie? Czy przemiana nauczania Kościoła jest dostrzegana? Odpowiedź brzmi: tylko przez niektórych. Tak jak jest ona akceptowana tylko przez niektórych przez katolików i wiernych innych Kościołów. Świadectwem świadomości przemian jest żydowska deklaracja Dabru emet z roku 2000, która chrześcijaństwo widzi jako wielkiego sojusznika. Świadectwem akceptacji i udziału w przemianach jest np. właśnie Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej z Syjonu.
Czy takich osób po obu stronach jest wiele? Nie bardzo, choć myślę, że coraz więcej. A czasami, owszem, można poczuć zwątpienie. Ostatecznie rozumienie wezwania symbolizowanego przez Marię, czy raczej Maryję, czyli jak piszą Siostry "Córkę Syjonu, Matkę Jezusa i Matkę Kościoła", jest tak zupełnie inaczej rozumiane przez nie a inaczej przez Radio Maryja, którego wpływ wydaje się niepomiernie większy niż sióstr Matki Bożej z Syjonu. Nadzieję można wtedy czerpać z naszych tradycji. Jak mawiał starożytny rabin Jochanan Szewc: każde zgromadzenie, której jest w imię Niebios ostoi się, a które nie jest w imię Niebios, nie ostoi się. Słowo "zgromadzenie" jest tu tłumaczeniem słowa knesija. We współczesnej hebrajszczyźnie to słowo oznacza "kościół". Wierzę, że to kościelne zgromadzenie, jakie tworzą Siostry Matki Bożej z Syjonu, ostoi się. A za wkład włożony przez byłą przełożoną prowincji europejskiej, obecnie mieszkankę ośrodka krakowskiego tego "zgromadzenia w imię Niebios" dziękuję w imieniu swoim, Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów oraz wszystkich, którzy czują i myślą podobnie.
Stanisław Krajewski współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów