Imiona lecące ku Niebu. Rocznica w Jedwabnem wśród protestów
12/07/2023 | Na stronie od 12/07/2023
Źródło: "Więź"
Sławomir Jacek Żurek 12 lipca 2023
Obchody tragicznej rocznicy przypominały w swym sztafażu tamtą zbrodnię – w fundamentach stodoły bezbronni ludzie, a wokół niej: wtedy rozjuszona hałastra, a dziś kontrmanifestanci zakłócający upamiętnienie ofiar.
Na obchody rocznicy mordu w Jedwabnem pojechałem w tym roku po raz pierwszy. Jakoś do tej pory nigdy się nie składało. A ponieważ w ostatnich latach intensywnie zajmowałem się literaturą na temat Zagłady tworzonej przez przedstawicieli drugiego i trzeciego pokolenia, w tym odnoszącej się do wydarzeń z czerwca i lipca 1941 r., tym bardziej zapragnąłem tam się znaleźć.
Już gdy jechałem wczesnym rankiem przez Podlasie, udzieliła mi się atmosfera niecodzienności – piękno krajobrazu, słoneczna aura i cisza. 10 lipca 1941 r. pogoda była podobna, a roślinność pewnie tak samo wybujała i pachnąca.
Słynne miasteczko sprawiało wrażenie opustoszałego, ale im bardziej zbliżałem się do pomnika, tym więcej spotykałem ludzi z białoczerwonymi flagami. Początkowo pomyślałem, jakże naiwnie, że to miejscowi mieszkańcy, podążający na uroczystości zorganizowane przez warszawską gminę żydowską.
Koszmar i bezsilność
Pod pomnikiem była już spora grupa ludzi (otoczona w bliższej i dalszej odległości grupami policjantów). Wśród tych, którzy rzeczywiście przyjechali tu złożyć hołd pomordowanym Żydom, kręcili się inni, którzy znaleźli się tu, aby je zakłócić. Mieli ze sobą transparenty z hasłami: „Nie przepraszam za Jedwabne, niech przeproszą sprawcy”, „Chcemy prawdy = ekshumacji”, „Żądamy ekshumacji!!! Żądamy prawdy!!!”, „Dokończyć ekshumację = skończyć z oszczerstwami pseudo historyków wobec Polaków. Kłamstwo jedwabińskie = egzekucja bandyckiej 447”, i kartony z wrogimi napisami typu „Przeproście za zbrodnie na narodzie polskim!”. Dzierżyli też w dłoniach polskie flagi, na których widniał znak orła białego.
Rozstawili się wokół zewnętrznej strony kamiennego murku otaczającego miejsce po stodole-mogile żywcem spalonych miejscowych rodzin żydowskich. Wszystko to było bardzo przygnębiające… Dlaczego policja pozwoliła na tak bliskie podejście ich do miejsca obchodów, nie tylko niejako akceptując to dodatkowe upokorzenie uczestników (obok w ogóle samej obecności tych wrogo nastawionych ludzi), ale po prostu ignorując zasady bezpieczeństwa obowiązujące w takich okolicznościach? Kto za to odpowiada, kto dał takie instrukcje i dlaczego?
Wewnątrz miejsca pamięci – przed i po obu stronach skromnego pomnika upamiętniającego pomordowanych – zgromadzili się ci, którzy chcieli ich uczcić. Wśród nich ambasador Izraela Jakow Livne, rabini Michael Schudrich i Ichak Chaim Rapaport, ks. Wojciech Lemański z Kościoła rzymskokatolickiego i ks. Michał Jabłoński z Kościoła ewangelicko-reformowanego, kilku posłów, członkowie gminy żydowskiej z Warszawy.
Dlaczego policja pozwoliła protestującym na tak bliskie podejście do miejsca obchodów, nie tylko akceptując dodatkowe upokorzenie uczestników uroczystości, ale po prostu ignorując zasady bezpieczeństwa obowiązujące w takich okolicznościach?
Sławomir Jacek Żurek**
Rabin Schudrich powiedział tylko: „Nie jesteśmy na dyskusjach historycznych, jesteśmy tutaj modlić się i żałować razem niewinnych ludzi, którzy byli zabici tutaj, dokładnie w tej dacie, 10 lipca 1941 r.”. Z dawnego wnętrza stodoły popłynęły słowa psalmu 130 „Z głębokości wołam do Ciebie!” – po hebrajsku i po polsku, potem El male rachamim [Boże pełen miłosierdzia].
Następnie rozpoczął się najbardziej dla mnie (i nie tylko) wzruszający moment obchodów, jakim było odczytywanie imion i nazwisk pomordowanych (uszeregowanych według ulic, gdzie mieszkali), ich wiek, ewentualnie zawód. Najpierw robiły to kolejne osoby pojedynczo, a potem, ze względu na długość spisu – wszyscy uczestnicy równocześnie, jednak nie strona po stronie, lecz spontanicznie, gdzie kto wybrał, dzięki czemu każda ofiara mogła zostać głośno przywołana.
W niesamowitym efekcie kakofonii ich personalia wzbijały się w niebo, a trajektorii tej nie były w stanie zakłócić nienawistne napisy zza murku ani szydercze gesty i komentarze. Popatrzyłem na twarz rabina Schudricha. Była jakby z kamienia, jak oblicze Sługi cierpiącego z Księgi Izajasza, którego Ha-Szem „wspomaga, dlatego jest nieczuły na obelgi”, dlatego stał się jak głaz i „wstydu nie dozna”. Potem zobaczyłem jeszcze jego oczy – pełne bólu. Mnie najtrudniej było wymieniać młodych: Saul Wasersztajn (lat 12), Manel Sosnowski (lat 6), Liba Kadysz (lat 9), Szajna Kadysz (lat 7), Mira Kadysz (lat 5)…
To był koszmar i bezsilność. Obchody tragicznej rocznicy przypominały w swym sztafażu tamtą zbrodnię – w fundamentach stodoły bezbronni ludzie, a wokół niej: wtedy rozjuszona hałastra, a dziś kontrmanifestanci zakłócający upamiętnienie ofiar.
Wciąż widnieje kłamstwo
Od wielu lat dzień 10 lipca to również okazja do odwiedzenia okolicznych miejscowości na Podlasiu, gdzie na przełomie czerwca i lipca 1941 r. miały miejsce pogromy: Radziłowa, Wąsosza, Szczuczyna, Bzur. Przebieg upamiętnienia był wszędzie taki sam: psalm 130, El male rachamim i odczytywanie imion ofiar – każdy uczestnik po jednej rodzinie lub osobie.
W Radziłowie na pomnikowej tablicy postawionej niegdyś przez ZBoWiD wciąż widnieje kłamstwo: „W sierpniu 1941 faszyści [podkreśl. S.J.Ż.] zamordowali 800 osób narodowości żydowskiej, w tym 500 osób spalili żywcem w stodole”. W Szczuczynie, w miejscu, gdzie wśród pól niedawno odnaleziono kolejne miejsce zbiorowego zabójstwa Żydów przez ich sąsiadów, zaznaczonym tylko przez zgromadzone tu kamienie, dołączyli do nas dwaj miejscowi, przekonujący, że mordercami byli nie Polacy, tylko Niemcy.
Piotr Matywiecki
Dwa oddechy
W ostatnich latach to i inne popogromowe miejsca pochówku Żydów na Podlasiu z lata 1941 r. odkrył dr Mirosław Tryczyk, autor słynnej książki „Miasta śmierci”. Chyba najbardziej wstrząsające znajduje się w gęstwinie leśnej w Bzurach. Tu ofiarami padło dwadzieścia dziewczyn żydowskich (w wieku 15–30 lat). Najpierw zostały przez sześciu polskich oprawców zgwałcone, a później śmiertelnie pobite drewnianymi pałkami specjalnie na tę okoliczność wzmocnionymi u kowala żelazem.
Bez przewodnika trudno odnaleźć tablicę (ufundowaną przez Michała Pandera, a zaprojektowaną przez Piotra Grzegorka), postawioną w miejscu, które dopiero przed czterema laty wskazał naoczny świadek, a potwierdziły specjalistyczne badania. Przenieśliśmy na to miejsce zgromadzone wcześniej na skraju lasu przez ks. Lemańskiego kamienie i głazy, żeby choć trochę uwidocznić skrytą wśród drzew tajemnicę. Temu także ma służyć każdorazowe wydeptywanie ścieżki do tego miejsca.
Ponieważ ofiary pozostają nieznane (po wojnie nikt z sąsiadów o nich nie pisnął), upamiętnienie polegało na odczytaniu listy najbardziej popularnych w przedwojennej Polsce żydowskich imion kobiecych, a następnie modlitwie psalmem i odczytaniu okolicznościowego przejmującego wiersza…
Bez odpowiedzi
Od masakry w Jedwabnem minęło osiemdziesiąt dwa lata, od pierwszych uroczystych obchodów tragedii ponad dwadzieścia. Czy coś przez te lata się zmieniło? Co zrobili rządzący (wszystkich opcji politycznych), aby wyjaśnić Polakom, że zbrodnia miała miejsce, że dokonała się, że się stało…?
Dlaczego władze samorządowe nie utworzyły w miasteczku stałej ekspozycji przypominającej o dawnych żydowskich mieszkańcach tego miejsca, aby po prostu przywracać o nich pamięć i budować duchową więź zerwaną przez nienawistne działania? Może wtedy sami współcześni mieszkańcy pokazaliby się na obchodach, nie życząc sobie wykorzystywania ich ziemi do zakłócających je kontrmanifestacji?
Po wizycie w Jedwabnem mam jeszcze wiele pytań…
Przeczytaj też: Miałem nadzieję, że „Sąsiedzi” uświadomią ludziom, jakim zagrożeniem duchowym jest antysemityzm. Nie udało się
Sławomir Jacek Żurek
Ur. 1967. Literaturoznawca, prof. dr hab. Dyrektor Międzynarodowego Ośrodka Badań nad Historią i Dziedzictwem Kulturowym Żydów Europy Środkowej i Wschodniej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W latach 2006-2020 kierownik Katedry Dydaktyki Literatury i Języka Polskiego KUL. Koordynator międzynarodowego zespołu badawczego „Literatura XXI wieku i Holokaust. Perspektywa komparatystyczna i wielojęzykowa (2020–2023)”. Autor książek o literaturze polsko-żydowskiej, wielu artykułów naukowych z zakresu historii literatury współczesnej oraz esejów i artykułów popularnych. Członek Komitetu Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem i Rady Naukowej Laboratorium „Więzi”. Mieszka w Lublinie.