Żydzi z Grybowa ocaleni od zapomnienia
03/11/2019 | Na stronie od 04/11/2019
O Holocauście nie myśli liczbami. – Zagłada to dla mnie ludzie! – przypominał przed rokiem Dariusz Popiela, olimpijczyk, kajakarz górski. Otwierał wtedy odnowiony i uporządkowany kirkut w Krościenku.
3 listopada otworzy kolejny: w Grybowie niedaleko Nowego Sącza.
Żydowski cmentarz ma tu prawie hektar. Kilkadziesiąt macew przez lata zarosło chaszczami. O tym, że na górującym nad okolicą polu, nieco ponad kilometr od centrum wsi, „coś” jest, do niedawna przypominało tylko ceglane ogrodzenie z gwiazdą Dawida – zbudowane jeszcze w latach 90. Pomaga cała wieś
– Potomkowie zmarłych przyjeżdżali tu jeszcze pięć, siedem, dziesięć lat temu. Przejechali całą Europę, a w Grybowie nie mogli nawet przejść przez bramę cmentarza i zmówić modlitwy – opowiada Darek. – Każdy ma prawo do godnego upamiętnienia. Reklama
I postanowił, że teren trzeba uprzątnąć. W niespełna rok wspólnie z historykami i mieszkańcami miasta: Kamilem Kmakiem, Anną Boruch, Joanną Kurczap i Jolantą Kruszniewską cmentarz zmienili nie do poznania. Zgodnie zakasali rękawy i skosili wysokie trawy, uprzątnęli groby. – Pani Ewa, katechetka z Siołkowej, sprzątała tutaj razem z uczniami. Aby jej pomóc, przyjeżdżali tu ludzie z Krakowa, Tarnowa, Nowego Sącza. Wcześnie rano na cmentarz przychodził nauczyciel pobliskiego technikum i kosą ścinał to, co odrastało. Dbał, by praca ludzi nie poszła na marne – wspomina dziś Popiela.
Dzięki zdjęciom lotniczym na cmentarzu udało się wyznaczyć miejsce dwóch masowych mogił ofiar II wojny światowej i ogrodzić je kamieniami. Wytyczono ścieżkę, postawiono pomnik i pamiątkową tablicę zamordowanych w Grybowie Żydów.
Przed II wojną światową jedna trzecia mieszkańców miasta to byli Żydzi. Znajdowały tu dwie synagogi, szkoła żydowska, mykwa. Gmina miała swojego rabina. Kiedy w 1941 powstało tu getto, przesiedlono do niego mieszkańców okolicznych miejscowości: Krynicy, Muszyny, Tylicza, Łabowej. Łącznie nawet 2,5 tys. osób. Zostali wymordowani lub wywiezieni do obozu zagłady w Bełżcu. Nazwiska ofiar zajmują dziś cztery kamienne tablice. Połowa miasta znika
Rozmawiamy kilkadziesiąt godzin przed rozpoczęciem uroczystości. Popiela chwali: wójt obiecał drogę dojazdową – i wybudował. Ksiądz z ambony zaprosił mieszkańców na modlitwę przy pomniku. Jedna osoba przyniosła do nas macewę, inna – rodzinną pamiątkę, ostatnią fotografię młodej kobiety – Żydówki, która zmarła w obozie zagłady w Bełżcu.
– A hejt? – pytam. – Na cmentarzu w Grybowie pochowano 1700 osób, 500 dzieci. Połowa mieszkańców miasta zginęła. Kiedy ktoś pyta „dlaczego”, podaję te liczby i pytam: chcesz nad tym przejść do porządku dziennego? Proszę bardzo. Ja nie potrafię, nie mogę o tym po prostu zapomnieć – mówi mi Dariusz Popiela.
To samo pytanie zadaje młodzieży, z którą przez ostatnie miesiące pracował. Przez projekt „Ludzie, nie liczby” przewinęło się ok. 1 tys. uczniów z czterech pobliskich szkół. Rozmawiał z nimi o historii Grybowa (wielu nie wiedziało, że było tu getto, a Żydzi na początku XX w. byli tu nawet radnymi), zabrał na wycieczkę do Bełżca. Opowiedział o swojej pasji – kajakarstwie górskich, zdobywanych medalach, startach w mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich. O tym, jaką dumę czuł, kiedy na szyi wieszano mu medal, a z głośników wybrzmiewał „Mazurek Dąbrowskiego”. Ocalać od zapomnienia
Dariusz Popiela: – Moja troska o to, by mieszkańców małopolskich wsi wyszarpywać z odmętów historii i ocalać od zapomnienia, to też patriotyzm. To pielęgnowanie historii, która jest najbliżej nas, wiedza o przeszłości miejsca, w którym się wychowywaliśmy. Tę myśl przekazuję młodym, powierzając im opiekę nad cmentarzem. W niedzielę wszyscy razem, z mieszkańcami, rabinem i księdzem przeczytamy na głos 1700 nazwisk pochowanych tu Żydów. I powiemy: Spoczywaj w pokoju. Zachor – pamiętam.
Uroczyste otwarcie cmentarza żydowskiego w Grybowie zaplanowano na niedzielę, 3 listopada o godz. 13.