Rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim. Żonkile 2020 /zmieniona forma z powodu epidemii/
Akcja społeczno-edukacyjna
19/04/2020 | Na stronie od 30/01/2020
19 kwietnia przypada rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim - największego zbrojnego zrywu Żydów podczas II wojny światowej, a zarazem pierwszego powstania miejskiego w okupowanej Europie. Tego dnia Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN organizuje corocznie akcję społeczno-edukacyjną Żonkile.
Dlaczego żonkile?
Ostatni przywódca Żydowskiej Organizacji Bojowej, Marek Edelman, który przeżył likwidację getta, przez lata pielęgnował pamięć o wydarzeniach z 1943 roku. Do końca życia w rocznicę powstania przychodził pod Pomnik Bohaterów Getta, by oddać hołd poległym towarzyszom. Wraz z nim przychodziło coraz więcej ludzi z żółtymi kwiatami.
- Żółty żonkil jest symbolem zbiorowej pamięci. My wszyscy, którzy chcieliśmy pamiętać, zanosiliśmy na Muranów żonkile – powiedziała Paula Sawicka, psycholożka, była nauczycielka akademicka, związana z opozycją demokratyczną. Wspólnie z Markiem Edelmanem napisała książkę "I była miłość w getcie".
Akcji od początku towarzyszy hasło "Łączy nas pamięć", które podkreśla siłę wspólnoty, znaczenie solidarności, potrzebę dialogu ponad podziałami. Głęboko wierzymy, że pamięć o przeszłości jest jedną z nadrzędnych wartości, które nas jednoczą i nadają nam wspólną tożsamość - niezależnie od światopoglądu czy sympatii politycznych.
Każdy, kto 19 kwietnia przyjdzie do muzeum z przypiętym żonkilem otrzyma bezpłatną wejścowkę na wystawę 1000 lat historii Żydów polskich.
Powstanie w getcie warszawskim. Informacje historyczne
W otoczonym murem getcie warszawskim Niemcy stłoczyli ponad 400 tys. Żydów ze stolicy i okolicznych miasteczek, a także przesiedleńców z ziem wcielonych do Rzeszy. Dziesiątki tysięcy zmarły z głodu i chorób. 22 lipca 1942 r. rozpoczęła się tzw. Wielka Akcja wysiedleńcza.
W ciągu dwóch miesięcy Niemcy deportowali do obozu zagłady w Treblince ok. 300 tys. więźniów getta. Tysiące zabili na miejscu. W tzw. getcie szczątkowym pozostało już tylko około 60 tys. Żydów. Byli to głównie ludzie w sile wieku, bez rodzin, zatrudnieni w niemieckich warsztatach produkcyjnych, tzw. szopach. W tych warunkach, gdy nie pozostawało już nic do stracenia, w środowiskach żydowskiej młodzieży narodziła się myśl o zbrojnym oporze.
Żydowska Organizacja Bojowa
Już 28 lipca 1942 r. powstała Żydowska Organizacja Bojowa, do której weszli członkowie lewicowych i syjonistycznych ruchów młodzieżowych. Na czele ŻOB stanął Mordechaj Anielewicz (Ha-Szomer ha-Cair), a do najbardziej znanych przywódców należeli Marek Edelman (Bund) i Icchak Cukierman (Dror). Drugą organizacją konspiracyjną był powstały na początku 1943 r. w środowisku prawicowych syjonistów Żydowski Związek Wojskowy, kierowany przez Leona Rodala i Pawła Frenkla.
Kiedy 18 stycznia 1943 r. Niemcy rozpoczęli kolejną "akcję wysiedleńczą", napotkali na zbrojny opór bojowców ŻOB. "Żydzi! Okupant przystępuje do drugiego aktu waszej zagłady! Nie idźcie bezwolnie na śmierć! Brońcie się!" – czytamy w wydanej wtedy odezwie ŻOB. Czterodniowa akcja samoobrony opóźniła ostateczną likwidację getta i dała czas na przygotowanie do powstania.
W ciągu kilku miesięcy ŻOB swoimi akcjami przeciwko Niemcom i żydowskim kolaborantom wyrobiła sobie autorytet wśród ludności getta. Z jej polecenia zaczęto budować bunkry, ukryte przejścia między budynkami i tunele prowadzące poza getto. Gromadzono zapasy żywności i broni. Nawiązano kontakty z polskimi organizacjami konspiracyjnymi (Armia Krajowa, Gwardia Ludowa, Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa).
Wybuch powstania w getcie
Gdy 19 kwietnia 1943 r., w wigilię święta Pesach, niemieckie oddziały liczące 2 tys. ludzi wspierane przez czołgi i wozy pancerne ponownie weszły do getta, do walki z nimi stanęło kilkuset członków ŻOB, podzielonych na 22 grupy bojowe pod dowództwem Anielewicza oraz ponad 150 bojowców ŻZW.
Przez pierwsze dni powstańcy prowadzili walki uliczne, atakując granatami i butelkami z benzyną wkraczające oddziały niemieckie. Przy bramie getta przy ul. Wałowej bojowcy ŻOB powstrzymali kolumnę SS detonując specjalną minę. Symbolem powstania stały się flaga żydowska i polska zawieszone na wysokiej kamienicy przy pl. Muranowskim, gdzie zacięty opór przez kilka dni stawiało zgrupowanie ŻZW pod dowództwem Pawła Frenkla.
Ciężkie walki na terenie tzw. szopu szczotkarzy przy ul. Świętojerskiej toczyli bojowcy ŻOB dowodzeni przez Marka Edelmana. W pierwszym dniu powstania oddział dywersji AK podjął nieudaną próbę wysadzenia muru getta przy ul. Bonifraterskiej. Podczas powstania pod murami getta AK i GL przeprowadziły jeszcze kilka akcji bojowych przeciwko Niemcom, jednak pomoc polskiego podziemia dla powstania była ograniczona.
Dalsze walki powstańcze polegały na obronie poszczególnych bunkrów i budynków. Niemcy systematycznie przeczesywali kolejne kwartały ulic, paląc dom po domu. Do wykrytych bunkrów, gdzie oprócz bojowników ukrywali się także cywile, wrzucali świece dymne i niszczyli je przy pomocy materiałów wybuchowych.
Dowodzący siłami niemieckimi Jürgen Stroop podał w swoim raporcie o zniszczeniu getta, że jego oddziały ujęły lub zabiły ponad 56 tys. Żydów oraz wykryły 631 bunkrów. Dane te są zapewne zawyżone. Historycy szacują, że podczas likwidacji getta 7 tys. schwytanych Żydow Niemcy rozstrzelali na miejscu, 7 tys. wywieźli na śmierć do Treblinki, a 36 tys. deportowali do obozów pracy na Lubelszczyźnie. Jednocześnie po "aryjskiej stronie" Niemcy zintensyfikowali akcję poszukiwania ukrywających się Żydów, oferując za ich ujęcie nagrody pieniężne.
Zaledwie kilkudziesięciu powstańcom udało się wydostać kanałami i podziemnymi tunelami z płonącego getta. Wielu z nich zginęło następnie w wyniku denuncjacji, niektórzy wzięli udział w powstaniu warszawskim. 8 maja 1943 r. Niemcy otoczyli bunkier dowództwa ŻOB przy ul. Miłej 18.
Ponad 100 bojowców, wśród nich Mordechaj Anielewicz, udusiło się dymem lub popełniło samobójstwo, nie chcąc wpaść w ręce Niemców. Jednak walki pojedynczych grup powstańczych trwały dalej, aż do 16 maja.
Koniec powstania i likwidacja getta warszawskiego
16 maja 1943 roku wieczorem na znak zwycięstwa Niemcy wysadzili w powietrze Wielką Synagogę przy ul. Tłomackie, znajdującą się poza terenem getta szczątkowego. Stroop zapisał w swoim raporcie: „Była dzielnica żydowska w Warszawie przestała istnieć”. Po powstaniu Niemcy zrównali teren getta z ziemią.
Podejmując walkę powstańcy nie mieli nadziei na zwycięstwo. Kierowała nimi chęć odwetu na Niemcach, zadania wrogowi możliwie wysokich strat, a przede wszystkim wybierali śmierć z bronią w ręku. Powstanie w getcie warszawskim było największym zbrojnym zrywem Żydów podczas II wojny światowej, a zarazem pierwszym powstaniem miejskim w okupowanej Europie.
Czytaj więcej o powstaniu w getcie warszawskim na portalu Wirtualny Sztetl
Powstanie w getcie warszawskim
Powstanie w getcie warszawskim – bohaterska zbrojna walka żydowskich organizacji bojowych getta warszawskiego z Niemcami toczona od 19.04.1943 do 15.05.1943, największy akt zbrojnego oporu Żydów w czasie II wojny światowej.
Po wielkiej akcji wysiedleńczej w getcie warszawskim pozostało, według notatek Ludwiga Fischera, ok. 35 tys. Żydów. W sierpniu 1942 r. zostało zlikwidowane tzw. „małe getto”. Na terenie getta zostali ci, którym udało się uniknąć deportacji. W większości byli to ludzie młodzi, samotni, którzy stracili rodziny i dla których przynależność do jakiejś organizacji wypełniała pustkę po utracie bliskich. Wśród większości mieszkańców getta panowało poczucie beznadziejności i zobojętnienia. Część osób znała prawdziwe znaczenie sloganu „Akcja wysiedleńcza na Wschód”, lecz nie wszyscy chcieli w nie wierzyć. Niemcy wprowadzili godzinę policyjną. Jedyna brama do getta znajdowała się na skrzyżowaniu ulic Gęsiej i Zamenhofa/Dzikiej. Mieszkańcy „dzielnicy zamkniętej” byli wykorzystywani do prac w tzw. szopach (m.in. zakładach należących do Waltera Toebbensa). Praca w warsztatach dawała jakąś nadzieję na ocalenie i uniknięcie wywózki. W tym czasie, oprócz jednego tytułu Bundu „Ojf der Wach” (jid., „Na straży”), w getcie przestała się ukazywać prasa konspiracyjna.
W atmosferze strachu, terroru i ogólnego przeświadczenia o szybkim końcu narodził się pomysł zbrojnego oporu przeciwko okupantowi niemieckiemu, aby nie dać się zabrać żywcem na Umschlagplatz. 28.07.1942 powstała Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB), w której skład weszli członkowie ruchów młodzieżowych Ha-Szomer ha-Cair, Droru i Akiby. 15.10.1942 do ŻOB-u przystąpiły kolejne organizacje: Bund, Gordonia, Poalej Syjon-Prawica, Ha-Noar ha-Cijoni oraz PPR. Sztab ŻOB-u tworzyli: Mordechaj Anielewicz (komendant, Ha-Szomer ha-Cair), Hersz Berliński (Poalej Syjon-Lewica), Johanan Morgenstern (Poalej Syjon-Prawica), Icchak Cukierman (pseud. Antek, Dror), Berek Sznajdmil (Bund, po jakimś czasie zastąpiony przez Marka Edelmana) oraz prawdopodobnie Michał Rosenfeld (PPR). Łącznikiem z polskim podziemiem był Arie Wilner (pseud. Jurek, Ha-Szomer ha-Cair). Pod koniec października 1942 r. został ukonstytuowany przez syjonistów i socjalistów (z wyjątkiem Bundu) Żydowski Komitet Narodowy (ŻKN), który był politycznym kierownictwem ŻOB-u. Jego głównym celem było przygotowanie społeczeństwa żydowskiego do walki i oporu. Utrzymywał on ścisły kontakt z Tymczasowym Komitetem Pomocy Żydom i Armią Krajową. Bund zgodził się współpracować z ŻKN poprzez wspólną Komisję Koordynacyjną ŻKN i Bundu, która reprezentowała Żydów wobec polskiego podziemia. 02.12.1942 r. doszło do kolejnego rozszerzenia i przekształcenia się struktur żydowskich w Żydowską Organizację Bojową (ŻOB). [1.1]. W jej skład wchodziły 22 oddziały bojowe (14 o orientacji syjonistycznej) złożone z „żołnierzy” przeważnie w wieku 19-25 lat. Członkowie ŻOB-u mieli duży udział w zdobywaniu informacji na temat tego, co się działo poza murami getta, w innych miastach i miasteczkach, dzięki emisariuszom i łącznikom pomiędzy gettem a światem „aryjskim”. Zaczęto odbudowywać i umacniać struktury podziemne getta oraz zdobywać środki materialne na broń potrzebną do walki. Zaczęto także stawiać bunkry.
Dzięki polskiemu podziemiu udało się przesłać na Zachód przez kuriera Jana Karskiego raport sporządzony przez Oneg Szabat pt. „Likwidacja żydowskiej Warszawy”, któremu niestety, żadne władze nie dały wiary.
Inną komórką konspiracyjną działającą w getcie była Żydowska Organizacja Wojskowa używająca nazwy Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW). Należeli do niej głównie członkowie Związku Syjonistów-Rewizjonistów i Bejtaru. Ich główna kwatera znajdowała się przy ul. Muranowskiej 7. Również członkowie ŻZW przemycali do getta i produkowali broń przez wcześniej wybudowany tunel[1.2].
„Musimy być gotowi umrzeć jako ludzkie istoty”[1.3].
Kolejna akcja deportacyjna odbyła się w styczniu 1943 roku. Podczas próby wywiezienia ok. 8 tys. Żydów, podjętej 18.01.1943, Niemcy, wspomagani przez oddziały litewskie i łotewskie, napotkali pierwszy zbrojny opór skazanych na zagładę, którzy odebrali działania okupanta jako zapowiedź całkowitej likwidacji getta. Jako pierwsi zaczęli strzelać, na sygnał Mordechaja Anielewicza, członkowie Ha-Szomer ha-Cair u zbiegu ulic Niskiej i Zamenhofa. Zbrojny opór stawili również członkowie Droru i Gordonii. Do walk (samoobrony) doszło w wielu innych miejscach na terenie getta, podczas których śmierć poniosło 12 Niemców i nieustalona do tej pory liczba bojowników. Tego samego dnia ŻOB wydał odezwę do mieszkańców getta:
„Żydzi! Okupant przystępuje do drugiego aktu waszej zagłady! Nie idźcie bezwolnie na śmierć! Brońcie się! Weźcie topór, łom, nóż do ręki, zabarykadujcie wasze domy! Niech was tak zdobywają! W walce macie możliwość ratunku… Walczcie…”
Większość mieszkańców stawiała bierny opór, ukrywając się na terenie getta. Starcia zbrojne trwały do 21 stycznia. Podczas czterech dni akcji wywieziono do Treblinki ok. 5000 osób[1.4].
Pierwszy opór zbrojny miał duże znaczenie zarówno dla mieszkańców getta, jak i Niemców, którzy na pewien czas zaniechali wywózek ludności żydowskiej. Hitlerowcy zaprzestali również wchodzenia na teren getta po zapadnięciu zmroku oraz przeszukiwania piwnic w celu wyciągania z nich ukrywających się ludzi. Przestano postrzegać Żydów jako bezbronne ofiary. ŻOB zaczął być rozpoznawalny wśród cywilnych mieszkańców getta. Stał się dla nich w pewnym stopniu autorytetem. Wśród cywilów została przełamana psychiczna bariera strachu przed okupantem. Na polecenie ŻOB-u zaczęto budować bunkry z dostępem do wody, elektryczności, a czasem i łączności telefonicznej, z zapasami żywności i wentylacją. Budowano je w piwnicach domów lub pod piwnicami. Pod powierzchnią ziemi powstało drugie miasto – podziemne. Bunkry były wyrazem oporu cywilnych mieszkańców getta i odegrały ważną rolę podczas powstania. Przygotowywano również przejścia i tunele pomiędzy budynkami przez piwnice i strychy oraz przejścia i tunele na „stronę aryjską” przy ul. Muranowskiej, Lesznie, Karmelickiej, Franciszkańskiej. Członkowie organizacji bojowych ŻZW i ŻOB-u, niezależnie od siebie, zaczęli zdobywać i szmuglować broń przy pomocy przedstawicieli po „stronie aryjskiej” oraz ją produkować (granaty i butelki zapalające, tzw. koktajle Mołotowa). Pieniądze na ten cel ŻOB zdobywał m.in. okradając bogatszych mieszkańców getta, organizując skok na kasę Judenratu i zamachy na transporty pieniędzy przygotowane do wysłania przez Bank Spółdzielczy dla władz niemieckich. Po akcji styczniowej postanowiono skoszarować członków ŻOB-u, aby byli gotowi do walki w każdej chwili. Zaczęto opracowywać taktykę i strategię przyszłego oporu zbrojnego, żeby zminimalizować zaskoczenie podczas następnej niezapowiedzianej akcji deportacyjnej i nie dać się „jak barany poprowadzić na rzeź”. Jednym z haseł podziemnego miasta było:
„Jeżeli przetrwać – to tylko jako wolni ludzie, a jeżeli to jest niemożliwe, to jako wolni ludzie zginąć. W walce zwyciężymy śmierć"[1.5]”.
Zdecydowano się na stosowanie taktyki partyzanckiej. Przed wybuchem powstania każdy z bojowników był wyposażony w broń osobistą z zapasem kilkunastu nabojów, prawdopodobnie 2 granaty i kilka butelek zapalających. Przygotowania do oporu zbrojnego były utrzymywane w tajemnicy, aby uniknąć ewentualnej denucjacji. Z tego względu ŻOB wykonał szereg zamachów na kolaborantów i ewentualnych zdrajców. 21.02.1943 na terenie szopu szczotkarzy zlikwidowano czterech agentów gestapo, dzień później zastrzelono agenta Alfreda Nossiga, 26.02.1943 wykonano wyrok na oficerze żydowskiej policji Mieczysławie Brzezińskim, a dwa dni później na agentach Adamie Szajnie i Bubim Nebelu.
Poza grupami zorganizowanymi na terenie getta działały tzw. dzikie grupy, które również zaopatrywały się w broń[1.6].
Getto zostało przez bojowników ŻOB-u podzielone na 3 sektory bojowe pod ogólnym dowództwem Mordechaja Anielewicza. Centralne getto znajdowało się pod dowództwem Izraela Kanała, teren szopów Toebbensa i Schultza – Icchaka Cukiermana, a później Eliezera Gellera, zaś teren szopu szczotkarzy na Świętojerskiej 34 – przez Marka Edelmana.
W nocy z 18/19.04.1943 getto zostało otoczone pierścieniem niemieckiej żandarmerii i policji granatowej. Tego dnia jego mieszkańcy przygotowywali się do wigilii święta Pesach[1.7]. Członkowie ŻOB-u, tym razem uprzedzeni przez polskie podziemie, nie dali się zaskoczyć i postanowili stawić zbrojny opór niemieckiemu okupantowi.
O świcie w poniedziałek 19 kwietnia niemieckie oddziały (ok. 2 tys. ludzi) dowodzone przez pułkownika Ferdinanda von Sammern-Frankenegga wkroczyły bramą od strony ul. Nalewki do opustoszałej dzielnicy żydowskiej z zamiarem jej ostatecznej likwidacji. Napotkały zbrojny opór ze strony mieszkańców – kilkuset słabo uzbrojonych członków ŻOB-u i ŻZW. Żydzi rozpoczęli powstanie. Rozgorzały trwające do połowy maja walki (sporadyczne starcia trwały do czerwca). Pierwsze walki, kierowane przez oddziały ŻOB-u, rozegrały się na wysokości ul. Gęsiej oraz na skrzyżowaniu ulic Zamenhofa i Miłej. Zaskoczeni Niemcy musieli się wycofać z terenu getta. Było to niewątpliwie pierwsze zwycięstwo żydowskich bojowników.
Tego samego dnia, po kilku godzinach przerwy, na teren getta ponownie wkroczyły niemieckie oddziały dowodzone (od tego momentu aż do końca powstania) przez Jürgena Stroopa. Doszło do walk u zbiegu ulic Nalewki i Gęsiej, gdzie bój toczyli ŻOB-owcy, oraz w rejonie placu Muranowskiego, gdzie walczyli „żołnierze” ŻZW.
Przywódcą ŻZW podczas powstania był Paweł Frenkel. Bojownicy ŻZW walczyli głównie w okolicach pl. Muranowskiego. Pierwsze walki w tym rejonie trwały do 22 kwietnia. Na jednej z kamienic wywieszono dwie flagi: polską i żydowską[1.8]. „[Po wybuchu powstania w getcie] cała kamienica [na Muranowskiej 6] wpadła w stan euforii. Na dachach domów [po gettowej stronie Muranowskiej] kręcili się ludzie, co chwila znikając i zjawiając to na dole, to na górze. Mieli w ręku jakąś broń. W pewnym momencie zobaczyliśmy, że naprzeciwko, nieco na prawo od nas zatknięto na dachu flagi biało-niebieską i biało-czerwoną”[1.9]. Oddziały niemieckie zostały ostrzelane z karabinów maszynowych i obrzucone grantami. Niełatwo im było namierzyć żydowskich bojowników, którzy pospiesznie zmieniali pozycje strzeleckie, wykorzystując przejścia między domami w piwnicach i na strychach. Dopiero kiedy na plac Muranowski Niemcy wprowadzili czołgi, bojownicy utracili przewagę. W związku z tym część z nich postanowiła wycofać się z getta. Wydostali się na „stronę aryjską” tunelem pod ul. Muranowską 25 lub 26.04.1943. Po dekonspiracji w Michalinie powrócili do Warszawy[1.10]. W dniach 27-29 kwietnia rozegrała się tzw. „druga bitwa muranowska”. Grupa bojowników ŻZW walczyła również na terenie szopu szczotkarzy w dniach 20-22 kwietnia (byli skoszarowani na ul. Świętojerskiej). Dowodził nimi Chaim Łopata. W rejonie szopu Toebbensa-Schultza członkowie ŻZW byli skoszarowani przy ul. Karmelickiej 5, a dowodził nimi Dawid Szulman. Inne grupy ŻZW walczyły przy ul. Leszno i Nowolipie[1.11].
Bardzo zacięte walki z okupantem, prowadzone przez ŻOB, rozegrały się w dniach 20-22.04.1943 na terenie tzw. szopu szczotkarzy, obejmującego domy w kwartale: Świętojerska, Wałowa, Franciszkańska, Bonifraterska. Działało tam pięć grup żydowskich bojowników, którymi dowodził Marek Edelman. Walczono głównie za pomocą granatów i koktajlów Mołotowa. Niemcy, wycofawszy się z ul. Wałowej, zaproponowali żydowskim bojownikom zawieszenie broni. Ponadto obiecali pracownikom szopu szczotkarzy bezpieczne przeniesienie się do obozów pracy w Trawnikach i Poniatowej. Bojownicy odrzucili propozycję.
ŻOB-owcy toczyli także walki z niemieckimi oddziałami na terenie getta centralnego przy ul. Franciszkańskiej i Miłej, na terenie szopów Toebbensa i Schultza, przy ulicach Gęsiej i Zamenhofa. Mimo braków w uzbrojeniu, wyszkoleniu i aprowizacji powstańcy zadawali znaczne straty wojskom niemieckim. Pomocny w walce okazał się system zbudowanych wcześniej bunkrów. Bohaterska walka obronna poszczególnych domów i bunkrów trwała do pierwszych dni maja.
Na rozkaz Stroopa Niemcy zaczęli wysadzać w powietrze bunkry, aby uniemożliwić bojownikom przemieszczanie się i łączność. Równocześnie podpalali dom za domem, wpuszczając do piwnic gazy bojowe, aby zmusić mieszkańców do wyjścia albo zgładzić przez zaczadzenie lub spalenie żywcem. Nad gettem unosiły się łuny dymu. Złapanych Żydów mordowano na miejscu (w ten sposób zginęło ok. 7 tys. ludzi), wysyłano do obozu zagłady w Treblince (ok. 7 tys.) lub do innych obozów (ok. 36 tys.). Tylko nieliczni mieszkańcy getta warszawskiego przeżyli wojnę. W swoim raporcie sporządzanym od 20 kwietnia do 16 maja 1943 r. Stroop chwali się, że wykrył i zniszczył na terenie getta 631 bunkrów. Dane te mogą być jednak zawyżone.
Bojownicy zaciekle bronili się na górnych piętrach domów, ukrywali w bunkrach, które szczególnie osłaniali przed nacierającymi oddziałami wroga, zastawiali na Niemców zasadzki. Nie byli jednak w stanie zyskać przewagi w tak nierównej walce. Wobec przytłaczającej siły przeciwnika dysponującego znakomitym uzbrojeniem nie mieli żadnych szans. Od początku mieli tego pełną świadomość. Tydzień po rozpoczęciu powstania ŻOB wydał odezwę:
„Liczba naszych strat (…) jest ogromna. Zbliżają się nasze ostatnie dni. Ale póki broń spoczywa w naszych rękach, dopóty będziemy nadal walczyć i stawiać opór”. Celem bohaterskich powstańców był odwet, zadanie wrogowi jak największych strat. Wielu bojowników wolało zginąć niż trafić w ręce Niemców. Należał do nich przywódca Mordechaj Anielewicz. W dniu 8 maja, kiedy naziści zaatakowali, ukryty w schronie kamienicy na ul. Miłej 18, gdzie mieścił się sztab komendy powstańców, Anielewicz wraz z wieloma innymi wybrał samobójstwo. Część przebywających w bunkrze osób zginęła od gazu, który hitlerowcy wpuścili do środka. Tylko nielicznym udało się zbiec. Sprawdziły się słowa napisane przez Anielewicza do Icchaka Cukiermana 23.04.1943: „To, co myśmy przeżyli, przerasta nasze najodważniejsze marzenia. Niemcy dwa razy uciekali z getta… (…) Wiedz, rewolwer nie ma żadnej wartości. Myśmy go prawie nie używali. Potrzebujemy granatów, karabinów maszynowych i materiału wybuchowego. (…) Tylko nieliczni wytrwają. Reszta zostanie zgładzona prędzej czy później. Los jest przypieczętowany. (…) Marzenie mojego życia się spełniło. Dożyłem i ujrzałem samoobronę żydowską w getcie warszawskim w całej jej wspaniałości i wielkości”[1.12].
Tymczasem trawione ogniem getto nadal płonęło ku uciesze jego likwidatora Gruppenführera SS Jürgena Stroopa. Już 16.05.1943 zameldował on: „Była dzielnica żydowska w Warszawie przestała istnieć”. Tego dnia, z jego polecenia o godz. 20.15 Niemcy wysadzili w powietrze Wielką Synagogę przy ulicy Tłomackie. Był to ostatni akt tragedii Żydów w Warszawie. Stroop pisał w raporcie: „Piękną klamrą oficjalnego zamknięcia Wielkiej Akcji było wysadzenie w powietrze Wielkiej Synagogi. Przygotowania trwały 10 dni. Synagoga była gmachem solidnie zbudowanym. Stąd, aby ją za jednym zamachem wysadzić w powietrze, należało przeprowadzić pracochłonne roboty saperskie i elektryczne. Ależ to był piękny widok! Z punktu widzenia malarskiego i teatralnego obraz fantastyczny. Oficer saperów wręczył mi aparat elektryczny wywołujący detonację ładunków wybuchowych. Przedłużałem chwilę oczekiwania. Wreszcie krzyknąłem: Heil Hitler! – i nacisnąłem guzik. Ognisty wybuch uniósł się do chmur. Przeraźliwy huk. Bajeczna feeria kolorów. Niezapomniana alegoria triumfu nad żydostwem. Getto warszawskie skończyło swój żywot”.
Zaledwie kilkudziesięciu bojowników ŻOB-u udało się przeżyć powstanie w getcie warszawskim. Część zdołała wydostać się z płonącego getta kanałami. 10 maja w kilkudziesięcioosobowej grupie bojowników, którzy wyszli kanałami przez właz przy ul. Prostej, znajdowali się m.in. Marek Edelman, Cywia Lubetkin, Kazik Ratajzer (później Symcha Rotem), Janek Bilak oraz rodzeństwo Błonesów. Samochodem ciężarowym przedostali się z Warszawy do lasu w Łomiankach, gdzie dołączyli do grupy bojowników, którzy opuścili getto 29 kwietnia. Większość z nich zginęła później w lasach lub walcząc w powstaniu warszawskim w 1944 roku.
Powstanie w getcie było desperacką próbą wyboru godnej śmierci z bronią w ręku, a zarazem wzięcia odwetu na Niemcach, podjętą przez kilkusetosobową grupę bojowników (stawiających czoło ok. 3 tys. zmobilizowanych do walk przeciwników) z ŻOB-u i ŻZW w bardzo ograniczonym stopniu wspieranych przez żołnierzy polskich formacji podziemnych – Armii Krajowej i Gwardii Ludowej. Jeszcze przed apelem premiera rządu RP na uchodźstwie, Władysława Sikorskiego, który w audycji radiowej BBC zaapelował do rodaków o pomoc dla bojowników, Polacy przeprowadzili kilkanaście akcji w okolicach getta, wszczynając walki przeciwko oddziałom niemieckim i dezorganizując działania okupantów. Pierwsza akcja nastąpiła w dniu wybuchu powstania. Wieczorem grupa żołnierzy AK pod dowództwem kpt. Józefa Pszennego (pseud. „Chwacki”) podjęła nieudaną próbę przebicia muru getta od strony ul. Bonifraterskiej naprzeciwko ul. Sapieżyńskiej. W trakcie akcji zginęło dwóch żołnierzy AK: Eugeniusz Morawski „Młódek” oraz Józef Wilk „Orlik”, a trzech zostało rannych.
Stroop odnotował to w raporcie pisząc, że jego siły były „(…) nieustannie pod ostrzałem ognia spoza getta, to znaczy ze strony aryjskiej. (...) Przy pierwszym wtargnięciu do getta udało się Żydom i polskim bandytom dzięki przygotowanemu napadowi z bronią w ręku odeprzeć nasze atakujące siły wraz z czołgami i wozami pancernymi”. Polska ludność cywilna w „aryjskiej” części Warszawy wobec tragedii rozgrywającej się za murami getta była bezradna. Nie brakowało zarówno przejawów obojętności i wrogości, jak i prób niesienia pomocy z narażeniem życia. Na przykład polscy kanalarze uczestniczyli w organizowaniu ucieczki z getta dla co najmniej kilkudziesięciu Żydów, w tym Marka Edelmana, jednego z przywódców powstania, wyprowadzonego razem z innymi ŻOB-owocami 10 maja poza mury przy wsparciu członków Gwardii Ludowej.
Szmul Zygielbojm (pseud. „Artur”), przedstawiciel Bundu w Radzie Narodowej RP w Londynie, w dniu 12.05.1943 popełnił samobójstwo na wieść o zagładzie warszawskiego getta, protestując tym czynem przeciwko obojętności świata na nazistowskie zbrodnie dokonywane na Żydach.
Po zakończeniu walk cały teren dzielnicy żydowskiej metodycznie spalono i zrównano z ziemią. Ci, którzy przetrwali walki, masowe egzekucje z rąk niemieckich i pożary, zostali wywiezieni głównie do obozu zagłady w Treblince. W ruinach, schronach i piwnicach przetrwali jednak pojedynczy Żydzi, którzy ukrywali się do końca okupacji niemieckiej w Warszawie. Nazwano ich robinsonami getta. Obszar getta stał się wielką pustynią gruzów[1.13].
dr Martyna Rusiniak-Karwat