O świętowaniu Szabatu i Niedzieli
komentarze red. Janusza Poniewierskiego
17/01/2020 | Na stronie od 17/01/2020
XXIII Dzień Judaizmu, Kraków, 17 stycznia 2020
Źródło:Rada Dialogu Archidiecezji Krakowskiej
Można ów dzień nazwać świątynią − tyle że istniejącą w „królestwie czasu”, a nie w określonym miejscu na ziemi. Bramą wiodącą do Nieba. Zapowiedzią odkupienia i przedsmakiem wieczności − konstatuje red. Poniewierski w swoim komentarzu do czytań na 23. Dzień Judaizmu w KK.
Komentarz żydowski* do czytań Kpł 23, 1–4; Iz 58, 13–14
Osobom postrzegającym tradycję żydowską z perspektywy czysto zewnętrznej może się wydawać, że istotę Szabatu stanowi odpoczynek rozumiany po prostu jako brak pracy czy wręcz nic-nie-robienie. Przecież sam Stwórca – mówią – „odpoczął dnia siódmego od wszelkiego dzieła, które uczynił” (Bereszit / Rdz 2, 2), i wyraźnie przykazał: „siódmego dnia (…) nie będziecie wykonywać żadnej pracy” (Wajikra / Kpł 23, 3).
Z takiego punktu widzenia Szabat może być – i czasem rzeczywiście bywa – traktowany jak ciężar. A przecież pobożni Żydzi patrzą nań inaczej. Dla nich obchodzenie Szabatu (pomimo oczywistych ograniczeń i trudności) związane jest z radością – i nie ma nic wspólnego z poczuciem zniewolenia czy opresji.
Żydzi bowiem przeżywają Szabat jako święto wolności. Bo (jak mówi Pismo): „Byłeś niewolnikiem w ziemi Micrajim i Pan, twój Bóg, wyprowadził cię stamtąd (…). Dlatego rozkazał ci Pan, twój Bóg, abyś obchodził dzień Szabatu” (Dewarim / Pwt 5, 15). Co więcej, mają go obchodzić również twoi domownicy, twoja służba i twoje zwierzęta, a nawet ziemia, którą uprawiasz.
Czym więc dla pobożnego Żyda jest Szabat? Pamiątką stworzenia, pamiątką wyzwolenia oraz znakiem Przymierza, jakie Bóg zawarł z Izraelem („jest [on] znakiem między Mną a wami po wszystkie pokolenia wasze”; Szemot / Wj 31, 13). Jest także aktem wiary w Stwórcę całej rzeczywistości i Pana dziejów.
To wszystko prawda, jednak kluczem do pełnego zrozumienia Szabatu wydają się słowa zapisane w Torze: „I pobłogosławił Bóg dzień siódmy, i poświęcił go (…)” (Bereszit / Rdz 2, 3; por. Szemot / Wj 31, 13–17). Innymi słowy: uczynił go świętym, „oddzielonym”, radykalnie innym – przeznaczonym na to, by spotykać się z Bogiem, studiować Torę, modlić się i spędzać czas z bliskimi. Oto na czym polega „czas święty dla Pana”.
„Szabaty to nasze największe katedry” – pisał XX-wieczny myśliciel żydowski Abraham Joshua Heschel. –„Przez sześć dni tygodnia żyjemy w tyranii rzeczy [należących do świata] przestrzeni; w dzień Szabatu staramy się sprostać świętości w czasie”.
Z tego względu można ów dzień nazwać świątynią − tyle że istniejącą w „królestwie czasu”, a nie w określonym miejscu na ziemi. Bramą wiodącą do Nieba. Zapowiedzią odkupienia i przedsmakiem wieczności.
„Jeśli powściągniesz twe nogi od przekraczania Szabatu – mówi prorok Izajasz – jeśli nazwiesz go rozkoszą, (…) jeśli go uszanujesz (…), wtedy [rzeczywiście] znajdziesz rozkosz w Panu”, a On obdarzy Cię Swoim błogosławieństwem. I „powiedzie nas w triumfie przez wyżyny kraju, karmić nas będzie dziedzictwem Jakuba, naszego ojca. Albowiem usta Pańskie to wyrzekły” (por. Iz 58, 13–14).
Szabat jest Bożym darem, danym człowiekowi dla jego ocalenia. Dobrze pokazuje to historia Narodu Wybranego. Jak pisze współczesny myśliciel żydowski, „w większym stopniu niż Żydzi przestrzegali Szabatu, Szabat strzegł Żydów. Strzegł ich przed utratą tożsamości, przed zniknięciem” (S. Krajewski).
Komentarz napisany przez chrześcijanina – po konsultacjach z żydowskimi przyjaciółmi.
Komentarz chrześcijański do czytań Kpł 23, 1–4; Iz 58, 13–14
Dla przeważającej większości chrześcijan „czasem świętym” jest – powinna być! – niedziela: dzień, w którym zmartwychwstał Chrystus. Co więcej – pisał papież Jan Paweł II – w niedzielę „z uwielbieniem i wdzięcznością wspominamy [również] pierwszy dzień istnienia świata, a zarazem [widzimy] zapowiedź «dnia ostatniego», oczekiwanego z żywą nadzieją, w którym Chrystus przyjdzie w chwale i Bóg «uczyni wszystko nowe»”.
My, chrześcijanie, wierzymy i wyznajemy, że „to, czego Bóg dokonał w stworzeniu, i co uczynił dla swego ludu, wyprowadzając go z Egiptu, dopełniło się w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, a ostatecznie wyrazi się w momencie paruzji, kiedy przyjdzie On w chwale. W Nim [w Jezusie] urzeczywistnia się w pełni duchowy sens szabatu” (Jan Paweł II).
Warto w tym miejscu przypomnieć – niezwykle istotne dla naszego sposobu przeżywania „dnia świętego” (i związanej z nim „rozkoszy”, o której pisał prorok Izajasz) – słowa wypowiedziane przez św. Grzegorza Wielkiego: „Dla nas prawdziwym szabatem jest osoba naszego Odkupiciela, Pana naszego Jezusa Chrystusa”.
To właśnie Jego zmartwychwstanie, będące źródłem zbawienia świata, stanowi najgłębszą treść chrześcijańskiej niedzieli. Z tego względu można by niedzielę (każdą niedzielę!) nazywać „małą Wielkanocą”. Świętując ją, świętujemy również „nowe stworzenie” i „wyzwolenie człowieka z niewoli daleko głębszej niż niewola nękająca uciśniony lud: z niewoli grzechu, która oddala człowieka od Boga, a także od samego siebie i od innych, ciągle na nowo zasiewając w dziejach ziarna zła i przemocy” (Jan Paweł II). Nawiasem mówiąc – skoro mowa o „ziarnach” zła i przemocy – trzeba pamiętać, że tuż przed wezwaniem do uświęcenia szabatu Izajasz mówi, iż ten, kto naprawdę chce być wierny Bogu, powinien „rozrywać kajdany zła, (…) dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzać w dom biednych tułaczy (…) i nie odwracać się od współziomków” (Iz 58, 6–7).
Podsumujmy zatem: dla Żydów dniem świętym jest sobota – dzień siódmy. Dla nas zaś niedziela to nie tylko „pierwszy dzień po szabacie”, ale także „dzień ósmy”, to znaczy: swoiste przekroczenie tygodnia i zapowiedź czasów ostatecznych. Jak wyjaśnia św. Bazyli, „niedziela jest znakiem tego naprawdę jedynego dnia, który nastąpi po obecnym czasie – dnia trwającego bez końca, nie znającego zmierzchu ani świtu, nieprzemijającej epoki, która nigdy się nie zestarzeje; niedziela jest nieustannym zwiastowaniem życia wiecznego, które podtrzymuje nadzieję chrześcijan i dodaje im sił w drodze”. Wtóruje mu św. Augustyn: „Świętowanie niedzieli, dnia «pierwszego» i zarazem «ósmego», wprowadza chrześcijanina na drogę ku życiu wiecznemu”.
Wejdźmy na tę drogę i nie schodźmy z niej, a On „powiedzie nas w triumfie przez wyżyny kraju (…). Albowiem usta Pańskie to wyrzekły” (Iz 58, 14).
Janusz Poniewierski – publicysta, b. kierownik działu religijnego „Tygodnika Powszechnego”, redaktor miesięcznika „Znak”. Działacz ekumeniczny i międzyreligijny, b. prezes Klubu Chrześcijan i Żydów „Przymierze”, honorowy członek Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, członek Kapituły Nagrody im. Ks. Stanisława Musiała. Wyróżniony odznaczeniem „Chroniąc Pamięć”, przyznanym mu przez środowiska żydowskie. W latach 2005–2010 członek Rady Duszpasterskiej Archidiecezji Krakowskiej. Współautor rozmowy-rzeki trzech biskupów różnych wyznań chrześcijańskich: „Na początku był Chrystus”, opublikowanej z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski. Członek Rady ds. Dialogu Ekumenicznego i Międzyreligijnego Archidiecezji Krakowskiej. Mąż, ojciec dwóch dorosłych córek, dziadek.