Czy zakaz liczenia ludzi ma dla nas dziś jakikolwiek sens?

Spotkania w POLIN - omawianie spraw istotnych dla współczesnego człowieka w nawiązaniu do fragmentów Tory w ramach cyklu "Uwierzyć w Muzeum" (2009-2014)

Tora

Spotkania z cyklu "Uwierzyć w Muzeum?" mają na celu omawianie spraw istotnych dla współczesnego człowieka w nawiązaniu do fragmentów Tory, czyli Pięcioksiągu, tzn. początkowych ksiąg Biblii, stanowiących podstawę judaizmu, a także chrześcijaństwa.

Czytania biblijne są traktowane jako punkt wyjścia, inspiracja, niekoniecznie dosłownie, ale z szacunkiem dla tekstu i z przekonaniem, że mówią coś ważnego dla nas teraz. Podczas spotkań wykorzystywana będzie zarówno wiedza naukowa jak i doświadczenie życiowe.

Czy zakaz liczenia ludzi ma dla nas dziś jakikolwiek sens?

Relacja on-line

Spotkanie z Januszem Onyszkiewiczem

Tradycja żydowska zakazuje liczenia ludzi. Traktowane jest to jako coś niebezpiecznego, ponieważ sprowadza człowieka do elementu jakiegoś zbioru. Fragmentu większej całości, a zatem czegoś niepełnego, niekompletnego. To stoi w jawnej sprzeczności również z tradycją chrześcijańską, dla której godność każdego człowieka jest wartością najwyższą. Czy zakaz liczenia ludzi ma dla nas dziś jakikolwiek sens?

Pomimo wojennego koszmaru XX wieku, a może właśnie z powodu tego koszmaru, mieliśmy z tą odpowiedzią kłopot. Jeszcze większy kłopot sprawiło nam poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: Czy wojsko musi istnieć? Z jednej strony zgadzamy się, że ludzie nie powinni być liczeni, bo to ich zrównuje z przedmiotami i służy odczłowieczeniu. Z drugiej jednak strony nie mamy wątpliwości, że armia jest nieodłącznym elementem każdego państwa.

Jednak nie sposób pogodzić się z myślą, że przeliczając ludzi w kontekście armii, trzeba się liczyć ze stratą jakiejś ich części. Czy tego rodzaju myślenie może być czymś usprawiedliwione? Z tą odpowiedzią również mamy kłopot, ponieważ zaraz pojawia się pojęcie wojny sprawiedliwej. Pojęcie, jak się okazuje jednak chybione, chociaż czasem uważać można wojnę za „mniejsze zło”.

Zgodziliśmy się jednak, że określenie „wojna sprawiedliwa” jest nadużyciem moralnym. Każda wojna nawet w jakiś sposób usprawiedliwiona czy zrozumiała jest wynikiem naszej klęski. Klęski naszego człowieczeństwa, porozumienia, zdolności myślenia na temat naszego wspólnego życia na Ziemi.

Czy myślenie w kategoriach „non violence” jest zatem naszą odpowiedzią na postawione podczas seminarium pytanie? Jeśli tak, to na pewno jest ona niejednoznaczna i nieoczywista. Zwłaszcza w kontekście świeżych wydarzeń na Krymie.

Możemy mówić o potrzebie dotarcia do rozsądku tych, którzy szykują się do wojny po obu stronach. Możemy mówić o konieczności uświadomienia im, że używając przemocy i gwałtu popełniają czyny nie do wybaczenia i w ostateczności doprowadzają do swojej ostatecznej klęski. Jednak nie powinnyśmy się łudzić co do skuteczności takich działań.

Lektura dodatkowa:
Rabin Jonathan Sacks - Podnieść głowy ludzi (Komentarz do parszy Naso) - 26 maja 2018/ 12 siwan 5778. "W XX wieku reżim Stalina w Rosji, Mao w komunistycznych Chinach i Khmera Rouge w Kambodży pozbawił życia prawie stu milionów ludzi. Często mówi się w kontekście tego rodzaju reżimów, że ludzie „stają się w nich cyfrą” (jak Żydzi w Auschwitz). Tora odrzuca takie postrzeganie ludzi – ten zakaz jest jednym z głównych religijnych praw w niej zawartych. W momencie, kiedy najłatwiej byłoby spojrzeć na ludzi jako na masę, zaledwie liczbę (czyli kiedy przeprowadzany był spis ludności), Izraelitom nakazuje się „podnieść głowy ludzi”, podnieść ich na duchu, aby poczuli, że liczą się jako jednostka, a nie tylko część masy, nieznaczący element tłumu."