Nieustająca aktualność Tory (Emor)

Stanisław Krajewski

Stanisław Krajewski

Stanisław Krajewski

Czytanie z ubiegłego tygodnia (znowu nieprzeczytane w mojej i wielu innych synagogach z powodu konieczności izolacji) obejmuje aż cztery rozdziały Księgi Kapłańskiej: 21-24. Jest w nich obszerny zestaw praw: dotyczące kapłanów czy raczej kohenów (np. zakaz kontaktowania się ze zwłokami, ograniczenia co do żony, odsunięcie od służby osób ułomnych), o zwierzętach na ofiary, o szabacie i świętach; mowa jest też o sprzętach w Przybytku, o karze za bluźnierstwo, a także o karaniu „oko za oko”. To ostatnie jest często niewłaściwie rozumiane. Mianowicie tradycja żydowska z naciskiem podkreśla, że nie chodzi o dosłowne rozumienie, bo zawsze chodziło o odpowiednią kompensatę pieniężną. To jest sprawa ważna w każdym czasie, ale zgodnie z ideą moich uwag, pisanych w okresie koronawirusa, pytam, czy coś z omawianych w Torze spraw i zasad, na ogół odległych od naszego życia, pozostaje naprawdę aktualne, odnosi się szczególnie do obecnego czasu. Ani sprawy kapłanów, ani składania ofiar nie są bliskie olbrzymiej większości spośród nas, a święta żydowskie wprawdzie znaczą coś dla niektórych z nas, ale czy szczegóły dotyczące ich świętowania są naprawdę istotne?

Otóż choć w dosłownej treści wersetów o świętach, zawartych w 23 rozdziale nie znajduję spraw wyraźnie aktualnych, to jednak wskazują one na coś bardzo istotnego dla nas wszystkich, coś, co jest bardzo na czasie. Mowa jest tam o sposobie obchodzenia kolejnych świąt – np. kiedy nie pracować, jakie składać ofiary – przy czym święta pielgrzymie (które po zamieszkaniu w Ziemi Izraela wymagały odwiedzin Świątyni) są traktowane zasadniczo jako święta rolnicze, np. pierwsze plony, ostatnie zbiory zbóż, zakończenie zbiorów owoców. Co prawda w wersetach o świętach innych niż pielgrzymie (którymi są Pesach, Szawuot i Sukot) jest też mowa o ukorzeniu się przed Panem, ale święta pielgrzymie mogą się wydawać podobne do świąt innych ludów i plemion ówczesnych i nie tylko ówczesnych. Odnoszą się bowiem w pierwszym rzędzie do gospodarowania na ziemi i cyklu natury. Wiemy zarazem, że cała tradycja judaizmu w każdym z tych świąt widzi też aspekt historyczny, czy może mityczno-historyczny: upamiętniamy wyjście z Egiptu, objawienie na Synaju, wędrówkę po pustyni. Każde z nich ma też bardzo rozbudowane znaczenia duchowe. Przez stulecia uczyliśmy się interpretować każdy element świąt w sposób historyczny, mityczny, duchowy. Chodzi o związek z porządkiem nadnaturalnym, o świętość, która jest również centralnym motywem omawianego fragmentu Tory. Sens rolniczy świąt jednak pozostał, choć raczej w teorii. W diasporze nie było potrzeby, aby stanowił żywy nurt tradycji. Nawet powrót Żydów do suwerenności w Ziemi Izraela nie zmienił tego w sposób zasadniczy. Rolnictwo stało się co prawda ważne, a związek z ziemią był niezmiernie istotny dla syjonistycznych pionierów, ale judaizm nie uległ przemianie. Nie mamy przecież Świątyni, co przecież tak naprawdę martwi mało kogo, więc jak w poprzednich stuleciach o ofiarach z płodów rolnych i zwierząt czytamy w dawnych tekstach, w szczególności w Torze. To daje poczucie związku z przyrodą i jej cyklami, a zarazem z potęgą, która rządzi naturą.

Oprócz tej tradycji istnieje wzmagające się od kilku pokoleń przekonanie wszystkich, a więc i Żydów, że siła współczesnej cywilizacji, umożliwiająca wykorzystywanie przyrody, nie ma granic. Ujarzmiamy naturę. Cykle naturalne wydają się nas nie dotyczyć. Ale zaraz… czy naprawdę? Otóż raczej było tak do niedawna. Obecnie przechodzimy przyśpieszony kurs pokory wobec przyrody. Pandemia jest tego elementem. Widać, że jesteśmy częścią przyrody i olbrzymi wpływ na nas mają zjawiska naturalne, klimat, relacje ze zwierzętami, a również właśnie epidemie. Jest co prawda wiele osób, które to negują i za wszelką ceną pragną wierzyć, że to jacyś złośliwi ludzie rozpowszechniają wirusa, ale to jest wyraźnie ucieczka przed lekcją, która nas spotyka.

W tym roku również inne katastrofalne zjawiska naturalne dają nam do myślenia, a w każdym razie powinny: plaga szarańczy w Afryce, olbrzymie pożary w Australii i nie tylko tam, a w wielu miejscach katastrofalna susza. Susza stanowi rosnące zagrożenie w Polsce. W niektórych rejonach globu brak wody jest tak poważnym zagrożeniem, że będzie stanowić przyczynę wojen i masowych migracji. Jak się z nim zmagać?

Ciekawe, że wskazówkę daje współczesny Izrael. To tam wymyślone zostało nawodnianie kropelkowe, sterowane komputerowo, które umożliwia najbardziej efektywne użycie wody potrzebnej roślinom. To tam wprowadzono na skalę przemysłową odsalanie wody morskiej. W niektórych rejonach Izraela jest to główne źródło wody. Być może tą drogą będą musiały iść liczne kraje. Te osiągnięcia są w duchu afirmacji ludzkich mocy. Jednak jeśli nie wyjdziemy poza to, nie porzucimy zadufania, to grożą nam konsekwencje z powodu niezrozumienia lekcji, których przyroda udziela nam tak brutalnie.

Nie mniej ciekawe niż osiągnięcia Izraela dotyczące gospodarki wodnej jest to, że trwa tam, jak wspomniałem, żydowska religijność, w której władztwo człowieka nad przyrodą jest zakwestionowane. W ramach modlitw świątecznych mamy też modlitwy o deszcz, a ogólniej odmawiamy wersety wyrażające wdzięczność z powodu występowania deszczu i rosy. To brzmi dość niestrawnie dla współczesnego człowieka. Wynika to w dużej mierze z infantylnego rozumienia modlitwy. Jeśli miałoby chodzić o konkretną prośbę, którą na skutek naszych błagań ma spełnić Stwórca, to trudno traktować to serio z perspektywy nowoczesnego człowieka. Można jednak widzieć w tych archaicznie brzmiących formułach wyraz pokory i poczucia, że zależymy od sił, nad którymi nie panujemy. W ten sposób uobecnia się sens, który jest potrzebną korektą przekonania o ludzkiej mocy. Są siły wyższe niż my, manifestuje się to w zjawiskach przyrody, w cyklach naturalnych. Okazuje się więc, że mamy w Izraelu, w jednym społeczeństwie (choć niekoniecznie w tych samych osobach) połączenie innowacji technicznych z pokorą wobec świata, czyli przyrody i sił nią rządzących. Myślę, że takie połączenie jest potrzebne nam wszystkim. Zwłaszcza teraz. Tekst Tory o tym przypomina.