Wieża Babel i Pięćdziesiątnica. Kard. Grzegorz Ryś o dialogu chrześcijan i Żydów

Wieża Babel i Pięćdziesiątnica. Kard. Grzegorz Ryś o dialogu chrześcijan i Żydów

Źródło: Post Klub Chrześcijan i Żydów "Przymierze"

– Myślę, że wzajemna lektura Biblii jest możliwa. A ja powiem szczerze, nie wyobrażam sobie inaczej jej czytać – mówił kard. Grzegorz Ryś, odbierając Nagrodę im. ks. Stanisława Musiała. Podkreślił, że ta możliwość otwiera się po uczciwym zmierzeniu się z pytaniami Benedykta XVI o Zagładę.

Szanowni Państwo, wróciłem ostatnio do tekstu Papieża Benedykta XVI, tekstu, który on trzykrotnie przepracowywał. Jest to jego traktat zatytułowany Traktat über die Juden. Napisał go jeszcze jako teolog, Józef Ratzinger, w 1979 roku. Potem go poprawiał w roku 1988, a ostatecznie poprawił go w roku 2017, kiedy był już papieżem.

W tym ostatnim swoim tekście zastanawia się, o co tak naprawdę chodzi w dialogu chrześcijańsko-żydowskim. I najpierw mówi, o co nie chodzi. Mianowicie, że nie chodzi wcale o judaizm biblijny. Mówię to, zdając sobie sprawę z tego, że wkładam kij w mrowisko, także polskie mrowisko. Papież Benedykt XVI uważa, że nie chodzi o judaizm biblijny. Dlaczego? Dlatego, że jego dziedzicami są w oczywisty i istotny sposób i Żydzi, i chrześcijanie.

W tym dialogu chodzi raczej o to, co się działo później, po roku 70., albo jeszcze dalej – po powstaniu Bar Kochby. Co się działo od tego momentu, kiedy Żydzi po raz kolejny znaleźli się w wielkiej diasporze i obok siebie zaczęły funkcjonować dwie drogi, nie wiadomo, jak dalece rozdzielne: jedna żydowska i druga chrześcijańska. Te dwie drogi są także dwoma drogami czytania tego, co wspólne, czyli, jak my mówimy, Starego Testamentu, albo, jak możemy powiedzieć, Biblii Hebrajskiej. Biblia ta jest dla jednych i drugich istotnym punktem odniesienia, ale my dzisiaj czytamy ją, mając w ręce Nowy Testament, a Żydzi czytają ją, mając w ręce Misznę i Talmud.

Czy te dwie drogi się ze sobą mogą spotkać, czy one mogą być ze sobą w dialogu – właśnie takim dialogu egzegetycznym? To zależy pewnie od tego, o czym wspomniał pan Rektor przed chwilą, na ile się rozstaniemy ostatecznie z tak zwaną teologią zastępstwa. Bo dopóki ona funkcjonuje, nie widać powodu, dla którego miałbym czytać żydowskie komentarze, na przykład do Tory. Co najwyżej mógłbym mówić, że są one dziełem mądrych autorów, ale pytanie, czy widziałbym w nich także Bożego Ducha. To jest istotne pytanie.

Chcę powiedzieć, że od długiego czasu, jak chcę komentować Stary Testament w świetle Nowego, to człowiekiem, od którego zaczynam, jest już nieżyjący główny Rabin Wielkiej Brytanii, Jonathan Sacks. Jego komentarze do Tory są komentarzami, które absolutnie zachwycają. Począwszy od pytań, które – nie jestem pewien – czy ja w życiu postawiłbym sobie te pytania. Niestety, nie mogę zarazem powiedzieć, że w życiu mam tylko jeden przykład. Pewnie dość mam ich nawet i znanych.

To jest komentarz Rabina Sacksa do wydarzenia Wieży Babel. Wszyscy ludzie mieli jeden język. To dobrze czy źle? Chrześcijańska egzegeza najczęściej mówi: dobrze. A Rabin Sacks mówi: dramatycznie źle, bo jeden język nie jest normalną sytuacją dla wszystkich ludów. Jeden język jest oznaką totalitaryzmu. I ci ludzie, zanim zaczęli budować wieżę, już byli podzieleni. Tak jak podzielony jest zawsze naród, który jest w opresji totalitarnej.

Dlaczego to jest ważne, odkryć takie rozumienie Wieży Babel? Dlatego, że bez tego, kiedy chrześcijanin czyta opis Pięćdziesiątnicy z Dziejów Apostolskich, to nic nie rozumie. Dlaczego w Pięćdziesiątnicy Pan Bóg nie sprawił, żeby wszyscy mieli z powrotem jedną mowę? Dlatego, że totalitarna wspólnota nie jest żadną wspólnotą. Jeśli mówimy tyle tu o wzajemnym szacunku, o jedności, która zakłada różnorodność, to właśnie to jest to, w jaki sposób dla chrześcijan objawia się Duch Boży w Pięćdziesiątnicy: że nastaje głęboka jedność, ale każdy mówi swoim językiem. Każdy w swoim języku wychwala Boga.

Gdyby nie lektura Tory dokonana przez Rabina Sachsa i pewnie wielu jeszcze rabinów – bo w rozmowie z wieloma rabinami właściwie słyszałem ciągle ten wykład o Wieży Babel – to chrześcijanie za bardzo nie mieliby możliwości dojścia do takiego rozumienia Pięćdziesiątnicy.

I tu dochodzę do ostatniej refleksji, która jakoś może tłumaczy też, dlaczego napisałem to, co napisałem. Benedykt XVI, jeszcze jako kardynał Ratzinger i prefekt ówczesnej Kongregacji Nauki Wiary, napisał wstęp do bardzo ważnego dokumentu stworzonego przez Papieską Komisję Biblijną: Lud żydowski i jego święte Pisma w Biblii chrześcijańskiej. To jest jeden z ważniejszych dokumentów na temat naszych wzajemnych relacji, napisany w roku 2001. Wstęp napisał wtedy Kardynał Ratzinger i w tym wstępie stawia dwa pytania. Wstrząsające.

Pierwsze jest takie: Czy po Szoah, wiedząc, co się stało, chrześcijanie mogą z czystym sumieniem być uprawnionymi dziedzicami Biblii Izraela? I czy jeszcze mają prawo proponować chrześcijańską interpretację tej Biblii? Czy to nie wygląda na uzurpację? To jest pierwsze pytanie Kardynała Ratzingera. Czyli, jeśli znamy cały dramat Szoah, to czy my możemy zrobić taką operację, jak ja wykonałem przed chwilą: że cieszymy się z tego, w jaki sposób Torę wykłada Rabin i na to odważamy się nakładać chrześcijańską interpretację? Ratzinger pyta się, czy mamy prawo to robić po tym, co się stało i co opisujemy słowem Zagłada.

I daje jeszcze drugie pytanie: Czy Nowy Testament, przez to, jak przedstawia Żydów i naród żydowski, sam nie przyczynił się do stworzenia wrogości względem nich, dostarczając wsparcia ideologii tych, którzy chcieli zniszczyć Izraela?

Mam w sobie głębokie przekonanie, że na te obydwa pytania można odpowiedzieć twierdząco. Tak, ale pod jednym warunkiem: jeśli chrześcijanie nie będą udawać, że nie znają całej tej historii, jeśli nie będą udawać, że w niej nie ma żadnego fragmentu, który jest związany z ich odpowiedzialnością – i osobistą, i wspólną, jeśli nie będą próbować tworzyć równoległej historii, pokazując, że ona jest inna. Jeśli staniemy wobec Izraela, wyznając swoje winy, staniemy w prawdzie, z pokorą, we wzajemnym szacunku.

Myślę, że wzajemna lektura Biblii jest możliwa. A ja powiem szczerze: nie wyobrażam sobie inaczej jej czytać.

Bardzo wszystkim dziękuję, bardzo dziękuję Kapitule za nagrodę, Panu Rektorowi za słowa. Szanuję Magnificencję, więc nie powiem, że nakłamał, ale bardzo dziękuję za tyle życzliwych słów pod moim adresem. Jest oczywiście wielu ludzi, od których ja się uczyłem zaangażowania w dialog. Pewnie nigdy bym w nim nie uczestniczył, gdyby nie ci ludzie, którzy pokazywali mi drogę. Jednego przypomina Pan Prezydent, bo to był jego wielki brat, ksiądz profesor Jan Kracik, a drugi jeszcze na szczęście żyje i pozwala mi stawiać te kroki, że się mogę w nich zmieścić jakoś uczciwie.

Tak, bardzo dziękuję. Ostatnia rzecz, jaką powiem, to jest ta, że wtedy, kiedy pan Tadeusz Jakubowicz przyjechał na mój ingres do Łodzi, był szabat. I jak go zobaczyłem w katedrze, to zupełnie nie wiedziałem, co on tam robi, na jakiej zasadzie i kto mu dał tę dyspensę. Ale teraz już wiem, że to musiał być Ojciec Marek Donaj. Dziękuję.