Słuchanie bez uprzedzeń. Polska polityka jak synodalność
24/11/2023 | Na stronie od 24/11/2023
Źródło: "Więź"
Słuchanie bez uprzedzeń. Polska polityka jak synodalność
Słuchanie bez uprzedzeń oznacza uznanie, że inni uczestnicy debaty mają coś ważnego do powiedzenia, co pozwala mi lepiej zrozumieć rzeczywistość. W metodzie dialogowej Nansen Center for Peace and Dialogue – znanej norweskiej instytucji, która pracuje ze społecznościami szczególnie dotkniętymi konfliktem i wojną – to podstawowa zasada pracy z konfliktem. Bez jej spełnienia proces leczenia ran czy doprowadzenia do pokojowego współżycia różnych społeczności nie może zaistnieć.
Polska i Kościół są arenami silnych napięć. Można wobec nich zatrzymać się nad rozstrzyganiem, kto ma rację, a kto nie. Można być bojownikiem jakiejś sprawy. Obie te postawy mają swoje miejsce i racje bytu w pejzażu społecznym i eklezjalnym. Ale jeśli ostatecznie naszym celem jest zbudowanie wspólnoty pojednanych różnorodności, to w pewnym momencie trzeba zacząć słyszeć racje innych. Bez tego nie ma rozmowy – ani wspólnoty.
I właśnie dlatego fundamentalnie myli się arcybiskup Stanisław Gądecki, gdy mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej, że dyskusje podczas niedawnego synodu w Rzymie „nie były okazją do autentycznej rozmowy”, bo wymagały „słuchania rozmówcy bez uprzedzeń” i „niewdawania się w polemikę”, co „nie służy dialogowi”.
Jest dokładnie na odwrót – dialog to nie polemika, z której ktoś wychodzi zwycięzcą. Dialog to proces zmiany, która zachodzi w jego uczestnikach pod wpływem doświadczenia spotkania, słuchania i rozmowy. Zmiana taka jest efektem zintegrowania w sobie szerszej prawdy o świecie i innych ludziach, a nie wyparcia się własnej tożsamości.
Analogiczne procesy odbywają się w polskiej rzeczywistości politycznej. Po latach odrzucenia parlamentaryzmu i konsultacji społecznych w imię wyznaczania linii rozwojowej kraju przez wąskie centrum polityczne nowy marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, zaproponował powrót do reguł i dobrych obyczajów parlamentarnych. Te obowiązują wszystkich reprezentantów tego politycznego, lustrzanego odbicia polskiego społeczeństwa, jakim jest Sejm. W polskiej polityce otwiera się zatem nowe okienko dialogu.
I proszę mnie nie rozumieć źle – tak jak część decyzji podjętych przez wąskie centrum polityczne było dobre dla naszego kraju, tak i w Kościele centralne definiowanie magisterium na poziomie watykańskich dykasterii niosło również słuszne rozstrzygnięcia. Dialogowe metody zarządzania procesami zbiorowej refleksji, wymiany doświadczeń i deliberacji, nie gwarantują wcale słusznych rozstrzygnięć. Te zależą od dojrzałości, mądrości i gotowości do wysłuchania wszystkich, a przede wszystkim najsłabszych członków wspólnoty, przez strony dialogu.
Gwarantują za to, że nawet po podjęciu błędnych rozstrzygnięć łatwiej odwołać się do kategorii rozliczalności i odpowiedzialności – zamiast winy i wskazywania kozłów ofiarnych, tak typowych dla nietransparentnych, hierarchicznych struktur. Trzymam więc kciuki za tych, którzy są gotowi słuchać bez uprzedzeń. A w przyszłości chętnie ich rozliczę z tego, czy faktycznie byli wierni tej zasadzie.
Bartosz Bartosik
Redaktor naczelny portalu Więź.pl
Więcej do przeczytania
- Nie może być tak, jak było. Po pierwszej sesji synodu o synodalności
Najtrudniejsze pytanie synodu dotyczy różnorodności w Kościele. Czego może ona dotyczyć: tylko zewnętrznych form (jak np. kolor szat liturgicznych), czy też poziomu „doktrynalnego” i moralnego? Zastanawia się ks. Grzegorz Strzelczyk