„ŻYDKI SIĘ PALĄ!”. POLACY WOBEC POWSTANIA W GETCIE WARSZAWSKIM

Andrzej i Czesław Miłoszowie. fot. Muzeum Polin 06

Andrzej i Czesław Miłoszowie. fot. Muzeum Polin 06

Źródło: Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

W ramach obchodów 80. rocznicy powstania w getcie warszawskim Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN ogłosiło całoroczny program „Nie bądź obojętny”. Wystawa czasowa, akcja Żonkile w sześciu miastach, działania artystyczne, konferencje naukowe, liczne warsztaty edukacyjne – to tylko część programu na rok 2023. Na portalu Polscy Sprawiedliwi zaplanowaliśmy publikację nowych opracowań popularnonaukowych na temat postaw Polaków wobec toczącego się na ich oczach powstania w getcie. W niniejszym artykule, autorstwa prof. Barbary Engelking, przeczytasz o reakcjach na tragedię getta warszawskiego w kwietniu i maju 1943 roku. Tekst pochodzi z katalogu wystawy czasowej Muzeum POLIN:„Wokół nas morze ognia. Losy żydowskich cywilów podczas powstania w getcie warszawskim”.

SPIS TREŚCI:

  • Reakcje na powstanie w getcie warszawskim (kwiecień–maj 1943): Polacy i Niemcy, prasa oficjalna i podziemna
  • Powstanie jako widowisko. Reakcje bezpośrednich świadków tragedii getta warszawskiego
  • Współczucie i solidarność, obojętność i wrogość. Zróżnicowany stosunek Polaków do powstania w getcie warszawskim
  • Miasto obojętniało, a my nadal biegaliśmy pod mury. Reakcje Żydów ukrywających się po „aryjskiej stronie”

„Wiatr z płonącego getta niesie na Żoliborz nie tylko kłęby czarnego dymu, ale i nadpalone karty hebrajskich ksiąg modlitewnych i osmalone, niedopalone gałgany – resztki odzieży ginących w płomieniach. Odór spalenizny niesie się na najbliższe dzielnice miasta. Po kilku tygodniach cała Warszawa przesycona już jest pyłem i sadzami, a nocą płonące getto, jak wielkie przekrwione oko, spogląda na stolicę i daremnie czeka na ratunek. Płonące getto dniem i nocą krwawi i dniem i nocą giną w płomieniach ludzie”, pisał Szymon Gliksman.

Jak „polska” Warszawa zareagowała na powstanie w getcie? Jak komentowano wydarzenie? Co mówiły „czynniki oficjalne” – władze niemieckie, polskie władze w Londynie i organizacje konspiracyjne w kraju? Przede wszystkim zaś – jak odbierali walki za murem ich naoczni świadkowie, przechodnie na ulicach miasta?

REAKCJE NA POWSTANIE W GETCIE WARSZAWSKIM (KWIECIEŃ–MAJ 1943): POLACY I NIEMCY, PRASA OFICJALNA I PODZIEMNA

Władze niemieckie na temat buntu Żydów w Warszawimilczały. W „Nowym Kurierze Warszawskim”, wydawanej wówczas „gadzinówce”, pisano w kwietniu–maju 1943 r. bez końca o odkryciu masowych grobów w Katyniu, o sowieckiej zbrodni, o utworzeniu międzynarodowej komisji, o pierwszych zidentyfikowanych ciałach.

W rubryce „Kronika Warszawy”, pojawiającej się w każdym numerze NKW, możemy znaleźć doniesienia o obowiązku szczepień przeciwko durowi brzusznemu (nr 93, 19 kwietnia), ostatnich dniach wystawy przeciwtyfusowej czy bezpłatnej kąpieli przedświątecznej dla ubogich (nr 95, 21 kwietnia). W Wielki Piątek, kiedy dymy z getta kłębiły się nad miastem, w gazecie pojawił się felieton poświęcony temu, że mieszkańcy miasta wieczorem wybierają się tradycyjnie „na groby”. Kończył się słowami: „nad Warszawą kładzie się błękit, a przed kościołem sprzedają tradycyjne baranki” (nr 97, 23 kwietnia).

We wtorek po Wielkanocy pisano, że „spokojnie i bogobojnie spędzili warszawianie święta wielkanocne”, a:

„dni świąt Wielkiej Nocy upłynęły w bież. roku w Warszawie pod znakiem budzącej się wiosny. [...] W parkach, które ubrały drzewa i trawniki pierwszą zielenią, pełno było przechodniów i spacerowiczów korzystających [ze] wspaniałej słonecznej pogody [...]. Na rezurekcję ściągnęły [...] tłumy ludzi. Wszystkie kościoły były wypełnione po brzegi wiernymi [...]. Wieczór był zupełnie pogodny. Na place zabaw ludowych po raz pierwszy w tym sezonie ściągnęły tłumy młodzieży. W kilkunastu punktach miasta odezwały się melodie nadawane przy karuzelach przez megafony” (nr 99, 27 kwietnia).

W żaden sposób NKW nie odniósł się do tego, co naprawdę działo się w Warszawie, całkowicie ignorując rzeczywistość. W codziennych edycjach „Kroniki” można znaleźć informacje o repertuarze teatrów, koncertach, reorganizacji młynarstwa, nowych drogach rozwoju wędkarstwa (nr 104, 3 maja) czy otwarciu sezonu wyścigów konnych. Po nalocie radzieckim i zrzuceniu bomb na miasto (w nocy z 12 na 13 maja) pisano o identyfikowaniu zwłok, a 17 maja – w dzień po wysadzeniu synagogi na Tłomackiem – donoszono, że „Warszawa krwawi. Czerwone skrzydła drapieżnego sępa znów pojawiły się nad śpiącą Warszawą” (nr 116, 17 maja).

Na milczenie Niemców zwracał uwagę m.in. Ludwik Landau, który zanotował 29 kwietnia w swojej Kronice: „Dwie sprawy absorbujące uwagę powszechną to konflikt z sowietami i walka w getcie. Jedna z tych spraw – ostatnia – jest w prasie oficjalnej pomijana zupełnym milczeniem”.

14 maja rozplakatowano obwieszczenie gubernatora Fischera, które:

„stwierdza działalność komunistów w Warszawie, wskazuje jako na ich gniazdo na getto, tym uzasadnia (po raz pierwszy ujawnione w druku oficjalnym!) niszczenie getta, które będzie dalej prowadzone, i apelując do poczucia konieczności obrony przed nalotami bolszewickimi życia i mienia własnego i współobywateli, wzywa do denuncjonowania bez jakichkolwiek skrupułów moralnych Żydów i komunistow”.

Władze polskie na emigracji z opóźnieniem zareagowały na informacje o wybuchu powstania w getcie. Chociaż pierwsze depesze o rozpoczęciu walk dotarły do Londynu już 20 kwietnia (a do 3 maja doszło ich w sumie 5 od cywilnych i wojskowych podziemnych władz w Warszawie), to dopiero 1 maja w rządowym „Dzienniku Polskim” pojawił się materiał (na czwartej stronie) o powstaniu w getcie. Skromna notka informowała, że „według otrzymanych z Warszawy informacji trwająca od 10 dni brutalna i okrutna akcja likwidacyjna spotyka się z nieustannym oporem ludności żydowskiej”.

Władze polskie w Londynie były w tym czasie skupione – co można zrozumieć – na ujawnieniu zbrodni w Katyniu i wynikających z tego problemach w stosunkach polsko-sowieckich. Jednak rozgłośnia „Świt” z Bletchley Park, imitująca radiostację nadającą z okupowanej Polski, od początku informowała – na podstawie meldunków z ojczyzny – o wybuchu powstania w getcie.

Prasa konspiracyjna pisała o powstaniu w getcie dużo – a jej podejście i ocena były uwarunkowane ideologicznie. Część prasy podziemnej wyrażała się z uznaniem o bohaterstwie Żydów „Biuletyn Informacyjny”, główny organ Komendy Głównej Armii Krajowej, pisał w podniosłym tonie w tekście Ostatni akt wielkiej tragedii:

„Dotychczasowa bierna śmierć mas żydowskich nie stwarzała nowych wartości – była bezużyteczna; śmierć z bronią wnieść może nowe wartości w życie narodu żydowskiego, nadając męce Żydów w Polsce blask orężnej walki o prawo do życia. Tak pojęło obronę getta społeczeństwo Warszawy, z uznaniem wsłuchując się w trzask salw obrońców i z niepokojem śledząc łuny i dymy coraz rozleglejszych pożarów. Walczący obywatele Państwa Polskiego zza murów getta stali się bliżsi, bardziej zrozumiali społeczeństwu stolicy, niż bierne ofiary bez oporu dające się wlec na śmierć. [...] Pomoc dla zbiegłych z płonącego getta Żydów jest dla nas surowym chrześcijańskim obowiązkiem...”.

Lewicowy „Żołnierz Rewolucjonista” – organ Socjalistycznej Organizacji Bojowej zamieścił w numerze z maja 1943 r. artykuł Bohaterstwo obrońców getta. Pisano w nim: m:

„W chwili, gdy oddajemy materiał do druku, mija trzy tygodnie obrony getta warszawskiego. Bohaterska desperacja robotników żydowskich broniących się w szopach i domach i podziemiach getta doprowadziła do całkowitej kompromitacji policji niemieckiej, dużych strat wśród atakujących esesmanów, Litwinow i Ukraińców i przerodziła się w regularną obronę zamieszkałej przez Żydów części Warszawy. [...] Na ulicach getta wiszą biało-czerwone i biało-niebieskie (żydowskie) flagi narodowe”.

Stosunek prawicy odzwierciedlał artykuł w wewnętrznym organie NSZ – tygodniku „Polskiej Informacji Prasowej” (przedrukowany następnie w innych pismach tego obozu), zatytułowany Opór ghetta we właściwym świetle. Pisano w nim:

„Tylko znikoma część z pozostałych kilkudziesięciu tysięcy Żydów w Warszawie, około 10 proc., podjęło walkę i to pod wpływem impulsu komuny. [...] Opór i zaopatrzenie w broń kilkutysięcznej rzeszy Żydów był zorganizowany i przeprowadzony przez Bund i komunistów. Te właśnie elementy były przez cały okres okupacji jak najbardziej wrogo usposobione do Polaków i przysposobiły się w ramach organizacji komunistycznych do krwawej rozprawy z Polakami w okresie przełomowym. W planach komunistów getto miało być zasadniczym czynnikiem przedwczesnego powstania, do sprowokowania którego dąży PPR”.

W „Prawdzie Młodych”, organie Frontu Odrodzenia Polski, Zofia Kossak w tekście Wokół płonącego getta... relacjonowała wybuch powstania ze zdumnieniem i podziwem, niemniej – jak stwierdza Jacek Leociak – „w jednym akapicie udało się pisarce zgromadzić cały katalog żydowskich stereotypów: od przysłowiowego żydowskiego tchórzostwa i wstrętu do walki z bronią w ręku, pychy, przebiegłości, podstępności, braku godności, przez światowy spisek żydowski”. Mimo odstręczających cech żydostwa katolicy winni:

„pomagać prześladowanym żydom, nie dbając o to, czym nam oni za tę pomoc odpłacają teraz lub odpłacą w przyszłości. Ta pomoc nie może ograniczać się wyłącznie do sukursu materialnego. Równocześnie musi nadążać pomoc duchowa. Modlitwa za ginących, uświadamianie ich, że z męki obecnej mogą uczynić wielki stos ofiarny przyspieszający odrodzenie, usuwający z narodu niegdyś wybranego ciążącą na nim klątwę”.

[Ukrywająca sie]̨(https://sprawiedliwi.org.pl/pl/o-sprawiedliwych/zaglada-zydow-w-okupowanej-polsce/zydzi-ukrywajacy-sie-po-aryjskiej-stronie){.target_blank} w Warszawie Aleksandra Sołowiejczyk-Guter zanotowała w swoim pamiętniku, że:

„w polskiej prasie podziemnej (rządowej i lewicowej) ukazał się szereg artykułów poświęconych powstaniu w ghecie. Bardzo piękny był szczególnie artykuł w »Biuletynie Informacyjnym«”. Po czym dodała, że „wzruszenie i współczucie przejawiały się jednak tylko na papierze. Członkowie Polski Podziemnej z sympatią i ciekawością śledzili walkę Żydów, wyciągali z niej wnioski militarne, które mogły się im przydać. Powstanie w ghecie zastępowało im wielkie manewry. Zrobić i tak nic nie można było, bo »wszystko było z góry skazane na zagładę«. Znaleźli się wśród Polaków niestety i tacy, którzy dotychczas mając Żydom za złe, że pozwalali się wyniszczać bez oporu, teraz mieli im za złe, że się bronili, bo... powstanie doprowadziło do zniszczenia całkowitego całej dzielnicy Warszawy, bo zginęło w nim cały szereg Polaków (którzy przekradli się do ghetta na handel i nie zdążyli uciec na czas), bo wreszcie zniszczona została masa cennych towarów i materiałów, które prawdopodobnie dostałyby się, jak inne sprzedane za bezcen na jedzenie rzeczy w ich ręce”.

I gorzko podsumowała, nawiązując do atmosfery panującej wówczas na ulicach Warszawy:

„Olbrzymia większość odnosiła się do walki w ghecie, do walki, którą polscy obywatele prowadzili przeciwko wspólnemu ciemiężcy, do niepojętej tragedji, która rozgrywała się przed ich oczyma na progu ich domostw, tak jak odnosiliby się do walki dalekich nieznanych dzikich szczepów na innej półkuli”.

POWSTANIE JAKO WIDOWISKO. REAKCJE BEZPOŚREDNICH ŚWIADKÓW TRAGEDII GETTA WARSZAWSKIEGO

Walki w getcie, pożary, burzenie domów, ludzie wyskakujący z okien – te sceny stały się widowiskiem przyciągającym tłumy. „Kat płomień stosu zażegnął / W kole ciekawej gawiedzi” – pisał Czesław Miłosz w wierszu Campo di Fiori.

Widowisko jest elementem kultury, a publiczne egzekucje były tradycją europejską od czasów starożytnych. Dostarczały wrażeń, ekscytacji, jednocześnie przynosiły pewnego rodzaju ulgę, że „to nie jesteśmy my”, dawały poczucie dystansu i bezpieczeństwa wobec prawdziwej, bliskiej, ale cudzej śmierci. Śmierć przedstawiona jako widowisko pozwala się częściowo oswoić, zawiera także element przeżywania radości życia w kontraście do jego możliwego gwałtownego końca; nawet ta pełna cierpienia i bólu jest poza rzeczywistością widza, nie wkracza do jego świata. Publiczna śmierć zawsze przyciągała zainteresowanie, była kulturowym spektaklem, emocjonującym doświadczeniem społecznym.

Adolf Rudnicki w opowiadaniu Wielkanoc nazwał powstanie w getcie „warszawskim widowiskiem paschalnym”:

„Chrześcijańska Wielkanoc wypadła tej pamiętnej wiosny 1943 roku pod koniec kwietnia... Przez Wielki Tydzień trwały nieustanne pochody ku murom. Nie ustały i w święta. Ledwie padły słowa: »Idźcie, msza skończona, Alleluja, Alleluja«, a tłum z przepełnionych kościołów, jeszcze w duszy gorący, szumiący wiosną, z młodymi kwiatami w ręku biegł pod mury ku widowisku. Ku warszawskiemu widowisku paschalnemu [...]. Było to niezwykłe widowisko. Mieszkańcy sąsiednich domów widzieli, jak – tam, za murami – ludzie na półobłąkani wyskakiwali z piwnic i jak jaszczurki przemykali się z piętra na piętro, wyżej i wyżej. Pożar pełzał za nimi, ścigały ich kule, a oni w bezradności, w beznadziejności szukali ogniotrwałego załomu, niewidzialnego dla żandarmskiego oka. Gdy płomień zaczynał lizać im nogi, mąż oddawał żonie dziecko, wszyscy troje składali sobie ostatni pocałunek, potem skakali, najpierw kobieta z maleństwem, potem mężczyzna”.

W wielu relacjach i świadectwach pisano o ciekawości, z jaką mieszkańcy Warszawy przyglądali się płonącemu gettu. Ludwik Landau zanotował 25 kwietnia:

„świętujący, wolni od zajęć ludzie ciągnęli dziś tłumami przyglądać się szczególnemu widokowi: pożarowi getta. Jeśli wczoraj wieczorem łuna trochę przybladła, to w ciągu dnia znów gęste kłęby dymu zaczęły się unosić nad gettem – i, jak się zdaje, w tej chwili getto pali się całe. [...] Pożar przybrał fantastyczne rozmiary i ostatni skazani przez Niemców na zagładę mieszkańcy getta giną tam chyba w płomieniach i dymie”.

Henryk Rudnicki ukrywający się po „aryjskiej”{.target -blank} stronie notował:

„Wyszedłem na miasto [...], aby spojrzeć na płonące getto. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to były kręcące się ludźmi oblepione – karuzele. Tak, kręcące się w gęstym dymie płonących obok kamienic – karuzele. O miedzę oddaleni płonęli żywi ludzie, a o miedzę od płonących – zabawa. Zabawa i śmierć, śmierć i zabawa. [...] Tłumy podniecone ciekawością spieszyły z całego miasta, aby przypatrzeć się płonącej dzielnicy”.

Także Polacy wspominają, że płonące getto wzbudzało ciekawość mieszkańców miasta; wielu przychodziło pod mury popatrzeć. Władysław Wojewódzki, gdy wybuchło powstanie, pojechał z kilkoma kolegami „na plac Krasińskich i patrzyliśmy, jak Niemcy atakowali, jak to początkowo wyglądało, pierwszy dzień”. Na placu Krasińskich – jak wspomina Wiesław Szurek – „zachowanie ludzi nie było najlepsze. Raczej stali, żeby się gapić, przyglądać, jakoś komentować, nawet śmiać się, jeżeli widzieli, że gdzieś trafił pocisk. To było przykre”. Nastawienie widzów wspomina także Jerzy Piechalak, który poszedł:

„tam z kolegą popatrzeć, jak to wygląda. I palił się ten dom. Moment jeden widziałem, jak ten na balkonie, trzecie czy czwarte piętro, mężczyzna wyszedł, taki już nadpalony trochę, wyszedł, popatrzył i skoczył na dół. To widziałem na własne oczy. A nastrój przed tym wśród kibiców to był raczej taki wesoły”.

Na placu Krasińskich znalazł się także Antoni Polikarp Ziemak, który obserwował, „jak Żydzi wyskakiwali z balkonów, jak się paliło” oraz Tadeusz Karczewski, który opowiadał:

„Były tam karuzele, malutkie pseudo-miasteczko do zabaw, wtedy akurat wybuchło powstanie w getcie. Czyli za murami zaczęła się strzelanina. To też było szokujące. Tutaj karuzela z melodyjką, koniki się kręcą, dzieci, a po tamtej stronie strzelanina. Zorientowaliśmy się, że Żydzi zaczynają się bronić. Nie mieli żadnej szansy”.

Zdzisław Wyszomirski wspomina, że odwiedzał kolegę, mieszkającego właśnie przy placu Krasińskich: „Poszedłem do niego i on mówi: »Chodź, zobaczysz, o tu«. A tam była granica getta. No i tam widziałem płonące to getto i tak dalej, te płomienie. Bardzo współczuliśmy Żydom. No ale co było zrobić?”.

Po drugiej stronie placu, siedzący w schronie na terenie getta przy ul. Świętojerskiej, Symcha Binem Motyl obserwował przyglądających się widowisku gapiów:

„Przez szyby wychodzące na ogród Krasińskich widziało się dachy domów stojących po drugiej stronie ogrodu. A na tych dachach siedzieli ludzie, Polacy i przyglądali się temu, co się u nas dzieje. Oglądali nas mniej więcej tak jak Rzymianie z czasów Nerona oglądali »żywe pochodnie« utworzone z palonych żywcem chrześcijan. Widząc tych ludzi na dachach domostw aryjskich, względnie wolnych i bezpiecznych, jakże pragnąłem odkryć ich myśli, odczytać, co się dzieje w ich duszach”.

A co się w nich działo?

WSPÓŁCZUCIE I SOLIDARNOŚĆ, OBOJĘTNOŚĆ I WROGOŚĆ. ZRÓŻNICOWANY STOSUNEK POLAKÓW DO POWSTANIA W GETCIE WARSZAWSKIM

Niektórzy odczuwali autentyczne, szczere współczucie i okazywali je znajomym Żydom. Bluma Altmed wspomina, że Polka, u której mieszkała, „zdawała się cierpieć razem ze mną: »O Jezu, żywcem spalono ludzi, jak można?«. Wołała: »czemu się świat nie mści? Jak mogą znieść głos krwi swych braci, która do nich woła, domagając się zemsty? Zemsty!«. Wołałam i ja, siedząc w ukryciu”.

Perla Zoberman, która jako Paulina Megierska mieszkała przy ul. Leszno 99 u Ireny Kowalczyk, wyrażała się o niej z najwyższym uznaniem: „To był cudowny człowiek! Nie ma takich ludzi, jak ona! Gdy odbywała się akcja przeciw Żydom, ona głośno wyrażała swoje oburzenie. Gdy słyszała o wydaniu ukrywającego się Żyda, cierpiała i klęła podłość ludzi”.

W kontaktach osobistych ze znajomymi Polakami Żydzi niejednokrotnie doświadczali wyrazów solidarności. Wydaje się, że do współczucia i empatii byli bardziej skłonni właśnie ci, którzy utrzymywali z nimi bezpośrednie kontakty. Albo może zależność była inna – ludzie bardziej skłonni do współczucia i empatii mieli kontakty z Żydami, traktowali ich z szacunkiem, wielu już wcześniej zdecydowało się im pomagać i w obliczu płonącego getta dawali wyraz swoim uczuciom.

Jan Rybak, którego rodzina ukrywała Żydów, wspomina: „Widziałem dymy unoszące się nad gettem. Poszliśmy zobaczyć z rodzicami, to [był] pierwszy czy drugi dzień Wielkanocy, postaliśmy. Ojciec mówi: »Zmów pacierz, ludzie giną«”. Podobnie reagował dziadek Aleksandra Wiechowskiego, który wziął chłopca:

„na szóste piętro domu naszego na Chmielnej 26, z którego był doskonały widok [...] i [przez] okienko na strychu pokazywał widok, który też jest we mnie i zawsze będzie – wspomina Aleksander. – Ten straszliwy, szalejący ogień, pożar, zapach. [...] Te płomienie pamiętam do dzisiaj i pamiętam słowa dziadziusia, który mi tam wtedy powiedział: »Oleś, zapamiętaj to sobie, [...] tam giną ludzie, tam płoną ludzie«”.

Bez wątpienia mieszkańcy Warszawy – podobnie jak cytowana wyżej prasa – mieli rozmaite poglądy na temat powstania w getcie i zróżnicowany stosunek do Żydów. Janusz Albert Krzyżanowski wspomina, że:

„olbrzymia większość to współczuła tym ludziom na pewno, jakkolwiek żydowska nacja miała swoje plusy i miała minusy. [...] Niektóre rodziny, osoby były bardzo zaprzyjaźnione, [były] nawet małżeństwa polsko-żydowskie. Różnie to się toczyło. W większości to było współczucie, ale [...] odczucia antysemityzmu też się dało zaobserwować”.

Adam Kamienny, uciekinier z Kałuszyna, który w tym okresie pracował w zakładzie fryzjerskim w Warszawie, w pisanym na bieżąco dzienniku wspomina o różnorodnych postawach Polaków wobec walczącego getta:

„Całe miasto wyrażało swój podziw dla niezłomnej i bohaterskiej postawy obrońców, ale jednocześnie co dzień się słyszało o wykryciach i denuncjacjach pojedynczych uciekinierów, jak i całych grup, dochodzących często do 100 i więcej osób. Codziennie słyszałem w zakładzie różne, krew mrożą-ce w żyłach opowiadania o okrucieństwach wyprawianych przez Niemców i ich ukraińskich i łotewskich i polskich najmitach. [...] Przeważnie słyszało się głosy oburzenia i potępienia, ale często też słychać było głosy aprobaty, że dobrze im tak, że im się słusznie należy, że my już dawno powinniśmy byli z nimi to samo zrobić. Inni znów, bardziej umiarkowani, nie zgadzali się z tymi barbarzyńskimi metodami, ale wyrażali swoje zadowolenie, że nareszcie problem ten został rozwiązany”.

Takie „bardziej umiarkowane” głosy, wypowiedzi osób, niezdających sobie sprawy, albo nie krępujących się faktem, że mogą ich słyszeć inni, także Żydzi, według wielu świadectw dominowały na warszawskiej ulicy. Jeżeli wyrażano współczucie i zrozumienie, to raczej prywatnie, natomiast w przestrzeni publicznej dominująca była niechęć – na jej ujawnianie było przyzwolenie społeczne. Czynnikiem sprzyjającym powszechnemu wygłaszaniu antysemickich komentarzy mogła być także bezosobowość ulicy. Poczucie anonimowości rozluźnia bariery psychologiczne, normy społeczne i moralne, towarzyszy jej także poczucie deindywidualizacji i zjawisko „rozhamowania”, czyli utraty samokontroli, publicznej odpowiedzialności, niestosowania się do konwencji i norm społecznych. Można jednak zastanawiać się, co było wówczas „normą społeczną” i czy przypadkiem wrogość wobec Żydów nie była całkowicie z nią zgodna.

Atmosfera warszawskiej ulicy w czasie niemieckiej okupacji nie była przychylna dla Żydów. Na ten nastrój społeczny składały się religijne stereotypy, przedwojenny antysemityzm, polityka okupanta, strach przed pomaganiem i narażeniem się na represje, być może również maskowany niechęcią wobec Żydów.

Przed wojną, „odrzucając rasizm biologiczny, głoszono »rasizm psychologiczny« [...] – i z tych pozycji oskarżano ogół Żydów o spiskowe dążenia do panowania nad światem, o wrogość wobec chrystianizmu oraz narodu i państwa polskiego, o nieuczciwość wobec innowierców, o fanatyzm i ciemnotę, a zarazem – o działalność wywrotową, wolnomyślicielstwo i destruktywny wpływ na moralność otoczenia. W bardziej oględnych sformułowaniach stwierdzano nieusuwalną obcość żydowskiej psychiki i moralności”. Siłę i znaczenie antysemityzmu w Polsce jako źródła przyzwolenia czy wręcz akceptacji dla polityki niemieckiego okupanta wobec Żydów oraz jej demoralizującego wpływu na społeczeństwo zdiagnozował Jan Karski, który już zimą 1940 r. w raporcie dla rządu polskiego na uchodźstwie (wówczas w Angers) pisał:

„»Rozwiązywanie kwestii żydowskiej« przez Niemców – muszę to stwierdzić z całym poczuciem odpowiedzialności za to, co mówię – jest poważnym i dosyć niebezpiecznym narzędziem w rękach Niemców do »moralnego pacyfikowania« szerokich warstw społeczeństwa polskiego. [...] Naród nienawidzi swego śmiertelnego wroga – ale ta kwestia stwarza jednak coś w rodzaju wąskiej kładki, na której przecież spotykają się zgodnie Niemcy i duża część polskiego społeczeństwa”.

W takiej atmosferze – publicznej niechęci, braku życzliwości i współczucia z jednej strony, a przyglądania się widowisku z drugiej – rozgrywało się powstanie w warszawskim getcie. Ulica komentowała wydarzenia, a te komentarze zostały utrwalone w dziennikach, relacjach, wspomnieniach, w literaturze i dokumentach.

„Dzielnica mieszała wiosenny zapach rozkwitłego cmentarza i odór żywcem spalonego miasta – pisał Ludwik Hering w opowiadaniu Meta. – Aleja Powązkowska czerniała od spieszących do kościoła. Czasem ktoś stanął, spojrzał ze zgrozą na piekło uwięzione za murem.

– Kara boża, kara boża...
– To w takie święto jak dziś oni zamordowali naszego Chrystusa.
– Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy.
Żegnali się nabożnie”.

Aleksandra Sołowiejczyk-Guter, która nie wychodziła na ulicę, nie orientując się pierwszego dnia powstania, co się wydarzyło, uchyliła okno, by „nadsłuchiwać czy jakiś strzęp rozmowy z podwórka nie wyjaśni mi sytuacji. »Słyszała pani, podobno Żydzi w ghecie strzelają! – Ano mówią, że się bronią, kto by to pomyślał moja pani. Tak ich łapali, łapali na tę Treblinkę a teraz się bronią. – A wie pani mnie to ich żal – takie same przecież ludzie jak i my. – No pewno, że żal, ale pani droga, gdyby oni zostali toby nas wszystkich w końcu na ten Madagaskar wysłali...«”. „To także przecież ludzie, więc ich człowiek żałuje – mówi »kobieta cmentarna« z opowiadania Zofii Nałkowskiej. – Ale oni nas nienawidzą gorzej niż Niemców”. Psychoanalityk dostrzega w takich sformułowaniach sadyzm, który „maskuje wesołość czy satysfakcję z tego, że im się należało, że »dobrze im tak«” oraz perwersyjną przyjemność, związaną z „czerpaniem przyjemności z czyjegoś cierpienia, [która] nie pozwala na zaistnienie innych uczuć, takich jak poczucie winy, poczucie odpowiedzialności, strachu, smutku”.

Rozmowę zasłyszaną 24 kwietnia na ul. Dzikiej przytacza Bluma Altmed:

„Oby już nareszcie skończyli z Żydziskami, bo nam mury popękają, domy się nam zawalą od tych wybuchów. A to Żydziska z motyką na słońce, niemca [!] chcą zwyciężyć. Od tych huków człowiek zwarjuje. Święta Wielkanocne, a tu człowiek jak obłąkany: ani posprzątać, ani coś zrobić. Ciągle mię głowa boli, bo wyspać się nie sposób. Karabiny maszynowe przez całą noc biją. Działa walą nieprzerwanie. Łuny ognia przez zasłony przedzierają się do mieszkań. Wybuchom i strzałom nie ma końca. Co też te Żydziska sobie myślą. I tak zginąć muszą. Niechby się poddali. Mówię pani szczerze (jedna przekupka do drugiej), żal mi każdego domu, który zostaje zniszczony”.

Szymon Gliksman wspomina, że do mieszkania pani Stasińskiej na Żoliborzu, gdzie mieszkał jako Aryjczyk, przyszła w odwiedziny „niewątpliwie uczciwa i przyzwoita kobieta, sąsiadka Zalewska [...] i powiedziała: »Patrz pani, pani Zosiu przez tych parszywych Żydów Niemcy palą taką olbrzymią część miasta«”.

Wiele ulicznych komentarzy zanotował Emanuel Ringelblum w pisanych w ukryciu Stosunkach polsko-żydowskich:

„Pobożna babuleńka: »W Wielkim Tygodniu Żydzi zamęczyli Chrystusa. W Wielkim Tygodniu Żydzi warszawscy są zamęczeni przez Niemców«. Siedemdziesięcioletni ksiądz: »Bardzo dobrze się stało. Żydzi mieli w getcie wielką siłę wojskową. Gdyby nie obrócili jej przeciwko Niemcom, obróciliby ją przeciwko nam«. Rozmowa w tramwaju: »Małych Żydków palą, a duże Żydy w Ameryce rządzą i po wojnie będą nami rządzić«. Drobnomieszczańska gospodyni: »Strach popatrzeć, co się dzieje w getcie, okropne rzeczy. Ale może i dobrze, że się tak stało. Żydzi krew naszą wysysają, mówili: wasze ulice – nasze kamienice. Mówili do nas: chcielibyście mieć Polskę bez Żydów, macie Żydów bez Polski«. Dwóch kupców z placu Grzybowskiego: jeden żałuje, że przez pożary w getcie przyszła Polska dużo utraciła, dużo majątku państwowego poszło z dymem. Na to odpowiada drugi: »Nie żałuj pan, getto to była śmierdząca dzielnica i dobrze się stało, że jej już nie mamy. Odbudujemy tę dzielnicę o wiele piękniejszą, czystszą, ale bez Żydów«. [...] ONR-owiec krótko i zwięźle sformułował swe credo w sprawie akcji kwietniowej: »Żydów, jak się ich pali, to jeszcze mało dla nich«. Inny kanibalczyk sformułował to jeszcze krócej: »Pluskwy się palą«”.

Sformułowanie owego „kanibalczyka” w najrozmaitszych odmianach powtarza się jak refren w dziesiątkach relacji. Dla przykładu – Wanda Kinrus (gospodyni nie wiedziała, że jest Żydówką) została przymuszona do oglądania z dachu palącego się getta. Zgromadzeni na dachu sąsiedzi przyglądający się widowisku, komentowali: „Szkoda, że te pluskwy nie spalone zostały 50 lat temu!”. W podobnej sytuacji znalazł się Benjamin Mandelkern, który po ucieczce z pociągu do Treblinki mieszkał z żoną na Służewcu. W czasie powstania wraz z mieszkańcami domu stał wieczorem patrząc na płomienie nad gettem. „Jeden z mężczyzn zaśmiał się głośno i powiedział: »Pluskwy się palą. Niemcy robią dobrą robotę«”.

Tadeusz Marchaj wspomina, że gdy obserwował wraz z kolegą płonące getto, ten powiedział ze wstrętem: „Palą się jak szczury”. „Szłam do przyjaciół na Żoliborz. Wśród przechodniów słyszę: »Żydki się smażą, święta nam psują, musimy przez nich chodzić piechotą«. Szłam i płakałam” – opowiadała Helena Merenholc, która ukrywała się po „aryjskiej” stronie. Chil Ceylon wspomina, że w okresie powstania w getcie słyszał wokół siebie „rodzaj zadowolenia. Mówili: »Pluskwy się palą!«”. Ides Perkal czuła się okropnie, gdy słyszała na ulicy „Żydki się smażą”, podobnie jak Beniamin Międzyrzecki. Luba Bat, która przyjechała z Wilna do Warszawy w czasie powstania w getcie, słysząc odgłosy wybuchów, zapytała pracującą w ogrodzie kobietę, czy to pożar. „Jaki tam pożar? – odpowiedziała kobieta. – Żydki się smażą”. Estera Bieżuner słyszała na rogu ulic Świętojerskiej i Nowiniarskiej rozmowę dwóch elegancko ubranych panów. „Jeden mówił: »Takie mordowanie ludzi to grzech przeciw etyce chrześcijańskiej«, a drugi na to: »Ale przecież to nie ludzie, to pluskwy«”.

Właścicielka domu na Żoliborzu, która ukrywała u siebie Felicję i Romę Asz, wiedząc, że są Żydówkami, przyszła do ich pokoju ze słowami, że Żydzi w getcie „palą się jak robactwo”. Alina Winawer wspomina, że wraz ze szwagrem była zaproszona na wielkanocne śniadanie do znajomych Polaków.

„Siedzieliśmy przy śniadaniu, dzieliliśmy się jajkiem, za oknem widać było dymy. Ktoś powiedział: »To getto się pali«. Na to siostra pani domu, która wiedziała, kim jesteśmy, powiedziała: »Jak to dobrze, że się te żydowskie pluskwy spalą«. Trochę mnie to zdziwiło, że mówi tak w naszej obecności”.

MIASTO OBOJĘTNIAŁO, A MY NADAL BIEGALIŚMY POD MURY. REAKCJE ŻYDÓW UKRYWAJĄCYCH SIĘ PO „ARYJSKIEJ STRONIE”

Dla ukrywających się po stronie „aryjskiej” Żydów powstanie w getcie było wstrząsającym doświadczeniem, którego moc kontrastowała z obojętnością czy niechęcią otoczenia. Musieli ukrywać swoje uczucia, a nawet – jako element niezbędnego kamuflażu – przyklaskiwać zasłyszanym komentarzomm.

Bronisława Goldsztejn, jako Aryjka pracująca w laboratorium na Uniwersytecie Warszawskim, wspomina:

„Mimo bólu, który odczuwałam w związku z powstaniem w getcie, musiałam obojętnie słuchać tego, co mówiły moje współtowarzyszki Polki o powstaniu. Jedna na przykład powiedziała po przyjeździe do laboratorium: »Widziałam jak żydowica jakaś rzuciła dziecko do ognia, mam nadzieję, że chyba już potem z żydziaków nikt nie zostanie«. Inna: »Nareszcie przyszedł koniec na Żydów, szkoda, że nie wcześniej«. Nieliczne tylko mówiły: »Przestańcie już gadać, nie mogę tego słuchać, przecież to w końcu też ludzie«. Musiałam tego wszystkiego wysłuchać i nie zdradzać się”.

Wielu z żydowskich mieszkańców miasta, podobnie jak warszawscy gapie chodziło pod mur, jednak ich motywacje i emocje były zupełnie inne. Adolf Rudnicki, który był jednym z kilkunastu tysięcy ukrywających się w Warszawie Żydów, pisał:

„Miasto stygło, miasto obojętniało, a my nadal biegaliśmy pod mury, niepomni niebezpieczeństw, zasłuchani w apokalipsę. Nasze oczy – otwarte jak u konającego – błagały niebo o deszcz ognia, nieczyniący tak straszliwych różnic. Wnętrzności nasze czuliśmy jak pięści. Rozpoznawaliśmy się wśród obcych po oczach ożywionych nagłym, bliskim płomieniem i mijając bez słowa wołaliśmy, wskazywaliśmy jeden drugiemu ich i nasz los”.

Wielu ukrywających się w Warszawie Żydów chciało na własne oczy zobaczyć, co się w getcie dzieje, być bliżej ginących tam bliskich i przyjaciół. Pod mury getta poszła między innymi Adina Blady-Szwajger.

„Ubrałam się starannie. Włożyłam najlepszą garsonkę, uczesałam się, upudrowałam, umalowałam usta. [...] U ulicznej kwiaciarki kupiłam pęk kaczeńców. Taki duży. Trzymałam te kwiaty w obu rękach i mogłam w nich zanurzyć twarz. Że to radość, wiosna. Wielki Tydzień. Poniedziałek [...]. A obok na placu od kilku dni stała karuzela. Czynna. Na tej karuzeli siedziały dzieci i karuzela się kręciła i słyszałam jakąś muzyczkę. A może mi się zdawało? Dzieci się śmiały i ludzie przechodząc, uśmiechali się. A tam za murem słychać było strzały. Słychać było strzały, a dzieci się śmiały. I ja stałam z tymi kaczeńcami i uśmiechałam się. Jak wszyscy”.

Alina Margolis także „pognała pod mury”, gdzie było „dużo ludzi, wszyscy ubrani odświętnie już po wiosennemu. [...] Gruchnęło – strzały pojedyncze i salwami. Zamarłam, serce mi waliło, łomotało w skroniach. [...] Moi najbliżsi – mama, brat, Inka byli po tej stronie, ale inni... Nasi z mieszkania na czwartym piętrze przy Gęsiej, moje koleżanki ze szkoły, moja kamienica, moja ulica, ci ze schronów, ci z rewolwerami i karabinami”.

Pod mury poszła także Maria Miller – zachowała się nieostrożnie i zaczęła płakać; szybko namierzyli ją szmalcownicy i zabrali wszystkie pieniądze, które miała przy sobie. Henryk Abrahamer wraz z żoną i szwagierką mieszkał jako Aryjczyk na Pradze; nie mogli okazywać uczuć, płakali więc nocami. Pewnego dnia Henryk podszedł pod mur getta, by zmówić tam kadysz.

Nie wszyscy mogli, nawet jeśli chcieli, ruszyć w kierunku granic płonącej dzielnicy żydowskiej. Wielu Żydów z powodu bezpieczeństwa nie wychodziło z mieszkań. Aleksandra Sołowiejczyk-Guter notowała: „Myślami jesteśmy zawsze tam, po drugiej stronie murów, gdzie jest coś, jakby nasza ojczyzna. Zła, straszna, ale swoja”.

Ukrywający się po stronie „aryjskiej” z rozpaczą nasłuchiwali wszelkich informacji – w płonącym getcie wielu miało bliskich czy znajomych. Fruma Bregman pisała, że jej rozpacz „pogłębiały alarmujące telefony [z getta], nasi bliscy błagali o pomoc, a my byliśmy zupełnie bezradni”. Racheli Hönigman, która nie zdążyła wyciągnąć z getta męża, śniło się, że on błaga ją o pomoc.

Wielu doświadczało poczucia winy – Janina Bauman zapisała, że „bezwstydnie bezpieczna patrzyła z zewnątrz na pozbawioną szans walkę moich pobratymców”. Ukrywała się z matką i siostrą na ul. Marszałkowskiej, w ciągu dnia nie mogły wychodzić z pokoju. Ale:

„późną nocą, gdy wszyscy już spali, mama, Zosia i ja zakradałyśmy się do ciemnego salonu i wychodziłyśmy na balkon. Nad uśpionym miastem stało niebo krwawe od blasku ognia pożerającego północną dzielnicę. [...] Kłęby czarnego dymu gnane wiatrem z północy zasnuwały pogodne wiosenne niebo. Lepka sadza padała na domy i plamiła chodniki świętującego miasta. »Alleluja« śpiewały tłumy w przepełnionych kościołach”.

Odczuwana obojętność i niechęć Polaków przysparzała dodatkowego bólu, rozczarowania i poczucia osamotnienia.

„Łuny były widoczne w każdym kącie miasta i o każdej porze. O tym wszystkim, o dzieciach żywcem uwędzonych, mówiło się: – To w getcie – co brzmiało jakby gdzieś hen. Mówiło się: – To w getcie – i spokój wracał. A to było na Nowolipiu, na Muranowskiej, na Świętojerskiej, o kilkadziesiąt metrów”.

Także w tym miejscu, gdzie dziś stoi Muzeum POLIN.

Barbara Engelking, kwiecień 2023

***

Artykuł pochodzi z wydanego przez Muzeum POLIN katalogu wystawy czasowej „Wokół nas morze ognia. Losy żydowskich cywilów podczas powstania w getcie warszawskim” (red. Barbara Engelking i Zuzanna Schnepf-Kołacz, Warszawa 2023). Układ tekstu, wybór zdjęć i śródtytuły pochodzą od redakcji (Mateusz Szczepaniak). Szczegółowe dane bibliograficzne, np. dotyczące cytatów, znajdują się w przypisach dołączonych do ww. publikacji.

PrzeczytajOświadczenie dyrekcji Muzeum POLIN i zarządu Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. Jako dyrekcja, pracownicy i społeczność skupiona wokół Muzeum POLIN wyrażamy oburzenie i stanowczy protest wobec medialnej nagonki na prof. Barbarę Engelking (kwiecień-maj 2023). 

Przeczytaj więcej:

Bibliografia:

  • Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego [dostęp online 18.04.2023], Wywiad z Aleksandrem Wiechowskim, Wywiad z Antonim Polikarp-Ziemakem, Wywiad z Janem Rybakiem, Wywiad z Januszem Albertem-Krzyżanowskim, Wywiad z Jerzym Piechalakiem, Wywiad z Tadeuszem Józefem Marchajem, Wywiad z Tadeuszem Karczewskim, Wywiad z [Wiesławem Szurekiem]https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/wieslaw-szurek,1983.html){.target_blank}, Wywiad z Władysławem Wojewódzkim, Wywiad ze Zdzisławem Wyszomirskim.
  • Archiwum Instytutu Yad Vashem: Relacja Bronisławy Goldsztejn z d. Szafran, sygn. 03.1329, Relacja Chila Ceylona, sygn. 03.3631, Relacja Perli Zoberman, sygn. 03/2171, Relacja Wandy Kinrus, sygn. 03.3510, Aleksandra Sołowiejczyk-Guter, Wspomnienia, sygn. E/285.
  • Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego: B. Altmed, Obraz męczeństwa, sygn. 301/469, Relacja Estery Bieżuner, sygn. 301/468, Relacja Frumy Bregman, sygn. 301/1984, Relacja Racheli Hönigman, sygn. 301/4239, Henryk Rudnicki, Historia martyrologii i wykończenia Getta Warszawskiego, sygn. 302.49, k. 63.
  • VHA: Wywiad z Alice Hemar (Kalwari), sygn. 17, Wywiad z Marią Miller (Szpilberg), sygn. 4737, Wywiad z Romą Kupperman (Asz), sygn. 45829.
  • Bauman J., Zima o poranku. Wspomnienia dziewczynki z warszawskiego getta, Kraków 2009.
  • „Biuletyn Informacyjny” 29 kwietnia 1943 r., nr 172, cyt. za: Polacy – Żydzi 1939–1945: wybór źródeł = Polen – Juden: Quellenauswahl = Poles – Jews: selection of documents, red. A.K. Kunert, W. Bartoszewski, S. Schmidt, K. Piórkowska, Warszawa 2006.
  • Blady-Szwajger A., I więcej nic nie pamiętam, Warszawa 2010.
  • Czołgi, samochody pancerne i granaty pomagają zbirom w ostatecznej likwidacji getta warszawskiego, „Dziennik Polski”, 1 maja 1943 r., cyt. za: D. Libionka, Walka i propaganda. Powstanie w getcie warszawskim z perspektywy polskiego Londynu.
  • Dunin-Wąsowicz K., Socjaliści polscy wobec walki i zagłady Żydów, „Dzieje Najnowsze”, 1993, R. XXV, nr 1.
  • Foulcault M., Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, tłum. T. Komendant, Warszawa 1993.
  • Gliksman Sz., Od powietrza, głodu, ognia i wojny..., mps w posiadaniu Autorki.
  • Hering L., Meta, w: tenże, Ślady. Opowiadania, Kraków 2011.
  • Landau L., Kronika lat wojny i okupacji, t. 2: grudzień 1942 – czerwiec 1943, Warszawa 1962.
  • Leociak J., Osobliwe zrządzenie Opatrzności Bożej... Polska pamięć Zagłady w perspektywie katolicko-narodowej, „Teksty Drugie” 2016, nr 6. 
  • Mandelkern B., Escape from the Nazis: The Incredible and Inspiring Saga of Two Young Jews on the Run in World War II Poland, Toronto 1988.
  • Markiewicz H., Przeciw nienawiści i pogardzie, „Teksty Drugie” 2004, nr 6.
  • Margolis-Edelman A., Ala z elementarza, Paryż 1994.
  • Motyl A. B., Do moich ewentualnych czytelników: wspomnienia z czasu wojny, red. nauk. A. Haska, Warszawa 2011.
  • „Nie żałuję ani jednego dnia spędzonego w getcie”, rozmowa z Heleną Merenholc, w: B. Engelking, Na łące popiołów. Ocaleni z Holocaustu, Warszawa 1993.
  • Opór ghetta we właściwym świetle, „Polska Informacja Prasowa” 7 maja 1943 r., nr 18, cyt. za: S. Rudnicki, Mogą żyć, byle nie u nas... Propaganda NSZ wobec Żydów, „Więź” 2006, nr 4.
  • Paulsson G. S., Utajone miasto: Żydzi po aryjskiej stronie Warszawy (1940–1945), tłum. E. Olender-Dmowska, Kraków 2009.
  • Ringelblum E., Stosunki polsko-żydowskie, w: Archiwum Ringelbluma, Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, t. 29a: Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, oprac. E. Bergman, T. Epsztein, M. Siek, Warszawa 2018.
  • Rudnicki A., Wielkanoc, w: tenże, Szekspir. Opowiadania, Warszawa 1949.
  • Sny chociaż mamy wspaniałe...: Okupacyjne dzienniki Żydów z okolic Mińska Mazowieckiego, red. nauk. i wstęp B. Engelking, Warszawa 2016.
  • Tazbir J., Okrucieństwo w nowożytnej Europie, Kraków 1999.
  • Tonini C., Czas nienawiści i czas troski. Zofia Kossak-Szczucka – antysemitka, która ratowała Żydów, tłum. T. i W. Jekiel, Warszawa 2007.
  • „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” 2014, nr 10.
  • Źródła online: A. Helman, Przemoc jako widowisko, Jan Borowicz w rozmowie z Zofią Waślicką, Raport Jana Karskiego.