Czego o Kościele w Polsce dowiadujemy się z diecezjalnych syntez synodalnych?

Abp Wojciech Polak podczas etapu diecezjalnego synodu w archidiecezji gnieźnieńskiej. Fot. Archidiecezja.pl

Abp Wojciech Polak podczas etapu diecezjalnego synodu w archidiecezji gnieźnieńskiej. Fot. Archidiecezja.pl

Źródło: "Więź"

Lektura uzupełniająca: Zestawienie wniosków synodalnych.

Monika Białkowska 08 sierpnia 2022
dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”, doktor teologii fundamentalnej, autorka książki „Sukienka ze spadochronu” i współautorka „Teologii przy rosole” (z ks. Henrykiem Seweryniakiem), Prowadzi program „Reportaż z wycinków świata”.

Czasem widać, że syntezy powstały wyłącznie na kurialnym biurku.

Łatwo można odróżnić te syntezy synodalne, które rodziły się w trakcie trudnych rozmów, od tych, które są wyłącznie zebraniem głosów z ankiet. Czasem widać, że syntezy powstały wyłącznie na kurialnym biurku.

Nie wiem, czy ktoś oprócz redaktorów syntezy krajowej synodu „O Kościół synodalny: komunia, uczestnictwo i misja” – do którego zaprosił papież Franciszek w październiku 2021 r. wszystkie Kościoły lokalne – zapozna się ze wszystkimi dokumentami, które spłynęły z diecezji. Sama przeczytałam te, które są dostępne. Nie wszystkie zostały upublicznione. Jedna – krakowska – wypłynęła drogą nieoficjalną, zdaje się również, że wbrew woli biskupa.

Jakie mam wnioski? Polska synteza z pewnością nie wpłynie na kształt Kościoła katolickiego w XXI wieku. Pozostaje zdecydowanie poza głównym nurtem bieżących i ważnych dyskusji. Nie oznacza to, że synod był czasem straconym. Doskonale zdiagnozował stan Kościoła w Polsce – i nie jest to stan najlepszy.

Nieświęta trójca

Co mnie w lekturze syntez najbardziej zaskoczyło? Po pierwsze to, że były tematy, które powracały w absolutnie wszystkich diecezjach, które sporządziły podsumowania. Po drugie, że wcale nie były to tematy najbardziej medialne i rozgrzewające emocje, o których można by powiedzieć, że pojawiły się pod wpływem zewnętrznych sugestii.

W każdej diecezji jak bumerang powracał temat liturgii: troski o to, żeby była sprawowana godnie, bez nadużyć, bez infantylizmu czy własnej kreatywności celebransa.

W każdej diecezji świeccy podkreślali swój brak wiedzy religijnej, domagając się solidnej katechezy – najczęściej liturgicznej i w krótkich formach na kilka minut przed Mszą świętą.

Również w każdej diecezji pojawił się temat fatalnego języka i jakości listów pasterskich biskupów oraz ich kazań.

Te trzy tematy śmiało można nazwać „nieświętą trójcą” najważniejszych dziś problemów katolików w Polsce. Trzeba tu zauważyć i docenić, że jest to „trójca” zasadniczo istotna: jeśli ludzie wierzący domagają się troski o Eucharystię i o wiedzę religijną, to znaczy, że są stosunkowo blisko serca Kościoła i rozumieją, co jest jego istotą.

Kolejne tematy, powtarzające się bardzo często, choć niekoniecznie wszędzie, to wołanie o jednoznaczny i wyraźny głos biskupów – albo przynajmniej o to, by sobie wzajemnie nie zaprzeczali, bo to odbiera Kościołowi wiarygodność. To również wołanie o księży, którzy będą świadkami wiary, a nie urzędnikami. Tęsknota za parafią, która będzie wspólnotą bliskich sobie ludzi, a nie punktem usługowym. To gotowość do wzięcia za tę parafię odpowiedzialności, również finansowej – przy założeniu jej pełnej transparentności w tej kwestii. Wreszcie, wcale nie bunt – jak można by się spodziewać – przeciw władzy hierarchicznej, ale domaganie się władzy kompetentnej, odpowiedzialnej, i (znów) transparentnej.

Lista porażek

Synod stał się swoistym rachunkiem sumienia dla Kościoła. Pojawiały się w nim nie tylko oczekiwania i tęsknoty, ale też rozmowy o konkretnych grzechach i słabościach, o tym, co jest naszą wspólną porażką, albo przynajmniej poważną trudnością.

Trudno uznać za wiarygodny głos świeckich opinie, że Kościół winien być mocniej związany z polityką, a kościelni hierarchowie i świeccy VIP-owie powinni gościć się nawzajem na organizowanych przez siebie uroczystościach

Monika Białkowska

Po pierwsze, okazało się, jak bardzo nie ufamy papieżowi Franciszkowi. To odkrycie, które powinno włączyć w Kościele w Polsce głośny sygnał alarmowy, bo trudno jest w ogóle być w Kościele powszechnym, odcinając się od papieża.

W diecezji gnieźnieńskiej uczestnicy synodu zwracali uwagę na to, że sami księża publicznie wobec wiernych kwestionują papieża. W Poznaniu przytaczano radykalnie negatywne opinie księży: „papież jest heretykiem”, „droga synodalna niszczy Kościół”, „uczestnictwo w synodzie jest grzechem”. Nie jest możliwe utrzymanie na dłuższą metę takich poglądów i jednoczesne trwanie w Kościele. To nic innego, jak wewnętrzna, duchowa schizma.

Wśród innych porażek odnotować warto i to, że synod w zasadzie nie osiągnął celu zakładanego przez papieża, to znaczy nie dotarł na peryferie. Z syntez wynika, że synodalne spotkania odbywały się głównie we własnym, kościelnym gronie: w radach parafialnych, we wspólnotach. W skrajnych sytuacjach proboszczowie odmawiali wpuszczenia na spotkania tych, którzy nie byli w stanie łaski uświęcającej. W syntezie gliwickiej zapisano, że „z niewierzącymi nie rozmawiamy”. Relacje ze spotkań z osobami homoseksualnymi, osobami żyjącymi w powtórnych związkach czy z apostatami pojawiają się sporadycznie, a ich relacje czy opinie przedstawione są często jednym zdaniem.

Co nas boli?

Wielką winą Kościoła jest, według głosów synodalnych, złe i spóźnione reagowanie na skandal nadużyć seksualnych. Nie brakuje zgorszonych głosów o „zamiataniu spraw pod dywan” oraz o braku realnej troski o dobro skrzywdzonych. Powracają też w syntezach wątpliwości: „Czy biskupi rzeczywiście chcą rzetelnie rozwiązać problem nadużyć w Kościele?”.

Wśród innych ważnych i często powtarzających się bolączek Kościoła w Polsce wymieniana jest hermetyczność wspólnot, które często przypominają kółka wzajemnej adoracji. To dodatkowo może budować przekonanie o wyjątkowości własnej grupy, a od tego jest już prosta droga do duchowych nadużyć czy oderwania się wspólnoty od Kościoła.

Nie bez echa przeszedł również temat Mszy św. sprawowanych w rycie przedsoborowym. Jego zwolennicy brali udział w spotkaniach w wielu diecezjach – najsilniej ich głos zapisany został w syntezie warszawsko-praskiej. Wiele osób napisało, że „Kościół nie jest od dyskutowania, bo tylko władza hierarchiczna w Kościele jest odpowiedzialna za całość, katolika zaś obowiązuje pokora oraz posłuszeństwo, powinien zatem zawsze słuchać głosu kapłana. Świeccy nie są od spraw Kościoła, mają realizować zalecenia księży. (…) Wspólnota Kościoła nie jest miejscem słuchania siebie nawzajem, dialog to raczej destrukcja, jest zły i zbędny”.

W niektórych ankietach pojawiły się bardzo ostre oceny: „synod to dzieło liberałów”, „styl synodalny to pusta czcza gadanina”, „synodalność jest wymysłem masońskim”, „synodalność to wymysł Lutra”, „sprawowanie władzy w sposób synodalny to komunizm”, „synod nadaje się tylko do wyrzucenia, a styl synodalny jest sprzeczny w wolą Bożą”.

O dziwo – margines

Interesująca jest również analiza tych tematów, o których moglibyśmy się spodziewać, że budzić będą największe emocje, tymczasem pojawiają się sporadycznie i podjęte zostały w jednej czy dwóch diecezjach. Pojedynczo zauważona została kwestia wypaczeń duchowości, która po doświadczeniach z ks. Natankiem, ks. Galusem czy przede wszystkim z głośną sprawą dominikanina o. Pawła M., wydawać się mogła ważną i pilną. Problem zauważony został w archidiecezji częstochowskiej, szerzej omówiony w diecezji opolskiej. W Opolu zaproponowano także wypracowanie systemu weryfikowania teologicznej poprawności i eklezjalności nauk głoszonych w imieniu Kościoła w internecie.

Próba oszukania uczestniczących w synodzie wiernych i oszukania papieża przez przygotowanie nieszczerych czy sfabrykowanych syntez synodalnych pozostanie wstydem na długo

Monika Białkowska

Temat obrony życia, uznawany często za wręcz sztandarowy w Kościele w Polsce, w żaden sposób nie angażował uczestników synodu – zauważony został jedynie w archidiecezji poznańskiej. Rozmawiano tam nie tylko o obronie życia nienarodzonych, ale także chorych, opuszczonych, seniorów czy ich opiekunów.

Ważny na świecie i ważny dla teologii problem dialogu Kościoła z naukami przeszedł w Polsce niemal bez echa – dostrzeżono go wyłącznie w Poznaniu.

O trudnej i również dyskutowanej w Europie kwestii rodziców chrzestnych – jako że coraz trudniej jest znaleźć takich, którzy spełniają wymagania – rozmawiano wyłącznie w Elblągu i w Płocku.

Bez sióstr i kobiet

Siostry zakonne zauważone zostały na synodzie marginalnie. Nawet, jeśli zgromadzenia prowadziły własne spotkania synodalne i przygotowywały swoje syntezy, to diecezjalna próba opisania lokalnego Kościoła z całkowitym pominięciem właśnie sióstr zakonnych świadczy o tym, jak bardzo ich obecność jest w praktyce – mimo częstych ustnych deklaracji – niedoceniana.

Zbigniew Nosowski
Krytyczna wierność
"Jak szukać jedności w podzielonym Kościele? Jak być katolikiem współczesnym, krytycznym, a zarazem ortodoksyjnym? Redaktor naczelny „Więzi” szkicuje w swej książce mapę polskich katolicyzmów. Angażuje się w spory ideowe, wskazuje błędy i zaniedbania polskiego Kościoła, nie pomija jednak spraw, które uważa za pomyłki własnego środowiska. Afirmując otwartość Kościoła, przypomina, że katolicyzm otwarty nie może stanowić wewnątrzkościelnej frakcji. Książka zawiera zarówno wybrane dawne artykuły autora, jak i teksty niepublikowane. Diagnozy Nosowskiego, nawet te sprzed kilkunastu lat, okazują się zaskakująco aktualne."

O księżach głosów jest dużo – ale tylko pojedynczo pojawiają się takie, które sprzeciwiają się przymusowemu posyłaniu ich do katechezy albo proponują kadencyjność urzędów. Niemal wcale nie poruszano tego, co na poziomie Kościoła powszechnego jest tematem bardzo gorącym – zasadności utrzymywania obowiązkowego celibatu czy o udziału świeckich w wyborze biskupa. Nie rozmawia się również (poza Płockiem) o tym, jakie miejsce we wspólnocie Kościoła mają byli księża i byłe siostry zakonne.

Stosunkowo rzadko – prawdopodobnie inaczej, niż to będzie w innych krajach – pojawia się w diecezjalnych syntezach temat miejsca kobiet w Kościele. W Płocku pojawiła się konstruktywna propozycja powołania diecezjalnej rady kobiet, ale już w Szczecinie protekcjonalnie przyznano kobietom prawo do bycia wysłuchanymi, „żeby nie czuły się odsuwane”.

Szeroko dyskutowany w społeczeństwie i w mediach temat obecności osób homoseksualnych w Kościele w zasadzie na synodzie w Polsce nie wybrzmiał. Według syntez podjęto go jedynie krótko w Poznaniu, Łodzi i Gdańsku.

Milczymy, bo trudne

Również kwestia uchodźców przeszła niemal bez echa. Owszem, zauważani zostali ci, którzy uciekają przed wojną w Ukrainie – ale o tych, którzy od ponad roku umierają w przygranicznych lasach, skazywani na kolejne pushbacki, pamiętano jedynie w Poznaniu.

Osoby z niepełnosprawnością, będące przecież dużą częścią Kościoła i tymi, którym należy się szczególna troska wspólnoty, dostrzeżeni byli i włączeni w synodalne prace tylko w Lublinie. Tam proponowano między innymi specjalne Msze św. dostosowane np. do osób ze spektrum autyzmu, ale też proste ułatwienia, jak podjazdy dla wózków inwalidzkich w kościołach.

Dlaczego właśnie te tematy zostały potraktowane tak marginalnie? To zapewne stanie się przedmiotem szerszych analiz. Trudno uznać, że są one bez znaczenia. Na pewno są jednymi z tematów trudniejszych, na które nie znajdujemy prostych recept. Na ich pominięcie mógł wpłynąć charakter środowiska (parafii, konkretnej grupy synodalnej albo wręcz diecezji), które, choćby ze względy na swoje umiejscowienie na mapie Polski, ma inne problemy (jeśli gdzieś podjazdy dla niepełnosprawnych są oczywistością, nie ma potrzeby zajmować się tym na synodzie). Możemy tu mieć do czynienia również z lękiem przed mówieniem o niektórych sprawach, z charyzmą osoby koordynatora nadającego ton dyskusjom, może nawet z cenzurą na poziomie tworzenia synodalnych syntez, jeśli ktoś uznał, że „o tym mówić nie wypada”.

Możliwe jest i to, że tzw. medialne tematy wcale nie są tymi, które najbardziej poruszają ludzi zaangażowanych w Kościół na poziomie swoich parafii. Ważne jest, aby mieć świadomość, że przemilczanie tego, co uważamy za trudne, nie świadczy o nas najlepiej. Problemy przemilczane przecież nie znikną – tym bardziej, że najczęściej wiążą się one z cierpieniem konkretnych ludzi.

Orkiestra bez fałszu

Można by tu pisać i o czwartej grupie tematów, które dla siebie nazywam marginalnymi. One pokazują nam synod bardzo lokalny, skupiony na przyziemnych bolączkach, zajmujący się raczej formami, niż sensem i treścią doświadczenia wiary i Kościoła. To tutaj pojawia się narzekanie na dzieci hałasujące w kościele i długie ogłoszenia parafialne. Tu rozmawia się o stroju na liturgii i o tym, że dziewczynki nie powinny być ministrantkami. Przekonuje się, że churching jest zły, a bierzmowani powinni być wyłącznie ludzie pełnoletni. Tu wreszcie pojawi się postulat wprowadzenia e-imprimatur, ogrzewania kościoła czy zdjęcia z kościelnej wieży przekaźników internetowych.

Dla mnie ciekawsze jest jednak coś innego – coś, co zauważyć można dopiero wówczas, kiedy cierpliwie przeczyta się wszystkie syntezy. Gdy zestawi się je razem, wtedy wyraźnie widać to, czego autorzy wcale być może zdradzać nie chcieli. Łatwo odróżnić można te syntezy, które powstawały w trakcie trudnych rozmów i starć od tych, które są wyłącznie zebraniem głosów z ankiet.

W kilku przypadkach odniosłam wrażenie – oczywiście zdaję sobie sprawę, że wrażenie ma charakter subiektywny – że synodalne syntezy powstały wyłącznie na kurialnym biurku. Kompilowano je z ogłoszonych wcześniej materiałów zbieranych od trwających gdzieniegdzie od pewnego czasu synodów diecezjalnych (rozpoczętych niezależnie od synodu o synodalności już wcześniej) albo wprost z przekonań autora syntezy.

Doprawdy, trudno uznać za wiarygodny głos świeckich, którzy mieliby twierdzić, że Kościół powinien być mocniej związany z polityką. Że kościelni hierarchowie i świeccy VIP-owie powinni gościć się nawzajem na organizowanych przez siebie uroczystościach. Trudno uznać, że to wierni świeccy domagają się bliższego związku Kościoła z biznesem, żeby w ten sposób pozyskiwać fundusze na remonty kościołów. Trudno wreszcie uwierzyć, że rzeczywiście w świeckich „jest potrzeba głębszego wyjaśniania znaczenia hierarchicznego posłuszeństwa w Kościele, zwłaszcza w środowiskach, gdzie jest duża aktywność katolików świeckich, aby szanowali i respektowali urzędy kościelne”. A także postulat, że świeccy upominają się o posłuszeństwo księży, zapisując w synodalnej syntezie, że „Księża Proboszczowie szczególną troską powinni otoczyć wdrażanie w parafiach zaleceń Księdza Arcybiskupa Metropolity, a także stosować się do komunikatów Kurii Metropolitalnej” (to akurat cytaty z syntezy archidiecezji szczecińskiej).

Wyraźnie widać również mentalność diecezji: to, na ile księża i świeccy są w stanie rozmawiać o wierze, Bogu i ideach, a na ile skupiają się na tym, żeby dopiec synodalną syntezą tym, których nie lubią. Widać, w jaki sposób w diecezji traktowani są świeccy – gdzie pozwala się im zabierać głos, a gdzie poprawia się ich słowa i wskazuje od razu, gdzie popełniają błędy. Nie da się ukryć, gdzie autorzy synodalnych syntez starają się pozostać w cieniu, pokornie oddając głos wiernym – a gdzie starają się wypaść jak najlepiej, dając popis swojego poetyckiego stylu czy znajomości łaciny.

Być może lektura wyrywkowa czy pobieżna nie pokaże w syntezach wszystkiego. Jeśli jednak uważnie przeczytać wszystkie dostępne diecezjalne syntezy, będzie jak w orkiestrze – wyraźnie wybrzmi każdy fałsz. Głosy uczestników synodu, zarówno te dotyczące spraw istotnych, jak i codziennych, są ważne, bo wszyscy mieli na synodzie zostać wysłuchani. Zaś próby ich zafałszowania czy przesłonięcia są czymś, co na synodzie zdarzyć się nie powinno.

Wszyscy jesteśmy na synodzie debiutantami, mamy prawo do błędów. Tego, o czym i jak rozmawialiśmy, nie musimy się wstydzić: taka jest prawda o nas, z którą będziemy się mierzyć. Próba oszukania uczestniczących w synodzie wiernych i oszukania papieża przez przygotowanie nieszczerych czy sfabrykowanych syntez synodalnych pozostanie wstydem na długo. Pozostaje mieć nadzieję, że autorzy syntezy krajowej będą mieli na te fałsze wrażliwe ucho.

*

Syntezy gotowe i dostępne są w następujących diecezjach: bielsko-żywieckiej, częstochowskiej, ełckiej, gnieźnieńskiej, drohiczyńskiej, elbląskiej, gdańskiej, gliwickiej, kaliskiej, katowickiej, legnickiej, lubelskiej, łomżyńskiej, łowickiej, łódzkiej, opolskiej, pelplińskiej, płockiej, poznańskiej, radomskiej, sandomierskiej, siedleckiej, szczecińskiej, toruńskiej, świdnickiej, warszawskiej, warszawsko-praskiej, włocławskiej, wrocławskiej, zielonogórsko-gorzowskiej i w ordynariacie polowym.

Dostępna jest również synteza synodu on-line, prowadzonego przez Fundację „Pogłębiarka”.

Gotowa, ale dostępna tylko w nieoficjalnych „przeciekach” jest synteza krakowska.

W Białymstoku, Kielcach, Tarnowie i we Włocławku całość syntez nie została opublikowana – mamy tylko krótkie notki prasowe na temat ich zawartości. Kraków również oficjalną drogą udostępnił jedynie notatkę.

Syntez ani żadnych informacji na ich temat nie ma: w Bydgoszczy, Białymstoku, Koszalinie, Przemyślu, Rzeszowie, Sosnowcu i Zamościu.

Przeczytaj także: Andrzej Zoll – Trudno mówić o dialogu w Kościele w Polsce, mamy raczej monolog