Rabin Michael Schudrich: Chanuka to święto cudów i wolności religijnej

Rabin Michael Schudrich

Źródło: eKAI

Sample Fot. BP KEP

„W święto Chanuka uświadamiamy sobie, że nigdy nie powinno się rezygnować. Jeżeli jest jakaś wartość, trzeba o nią walczyć” – mówi w rozmowie z KAI naczelny rabin Polski Michael Schudrich. Wyjaśnia genezę święta i opowiada o zwyczajach towarzyszących jego celebrowaniu. W tym roku święto Chanuka przypada 28 listopada.

Dawid Gospodarek (KAI): Proszę opowiedzieć o źródłach święta chanuka.

Rabin Michael Schudrich: Chanuka ma podstawy w doświadczeniu historycznym. Jakieś 155 lat przed naszą erą Żydzi byli okupowani przez Syrię, będącą pod mocnym wpływem kultury greckiej. Zakazano wtedy Żydom praktykować ich religię. Nie mogli studiować Tory, zakazano obrzezania. Część Żydów poddała się temu, powiedzieli „no trudno”. Jednak była jedna rodzina, Machabeuszy, która sprzeciwiła się tym nowym zasadom. Powiedzieli, że chcą żyć jak Żydzi, zgodzie z judaizmem. Skończyło się to walką, regularnym powstaniem. Bardzo mała grupa Machabeuszy wystąpiła przeciwko wielkiemu wojsku okupantów. I udało się! Wygrali! To był cud!

KAI: To zwycięstwo nie było jednak jedynym cudem wspominanym podczas Chanuki…

– Tak, był jeszcze inny cud. Okupanci oczywiście przejęli też Świątynię Jerozolimską i sprofanowali ją. W Świątyni, która powstała dla czci jedynego Boga, zaczęli oddawać cześć swoim bożkom. Dla Żydów to było straszne.

Kiedy po wygranym powstaniu odzyskali Jerozolimę i Świątynię, trzeba było ją oczyścić i jeszcze raz poświęcić. Do tego trzeba było zapalić menorę – siedmioramienny świecznik, który zawsze był w Świątyni. Do tego służyła specjalna oliwa, którą robili kapłani. Niestety zostało wtedy tylko trochę tej oliwy, porcja, która wystarczyłaby tylko na jeden dzień. A wytwarzanie odpowiedniej ilości trwałoby tydzień. Drugi cud polegał właśnie na tym, że ta ilość oliwy, która miała się wypalić po jednym dniu, wystarczyła aż na osiem dni, kiedy kapłani przynieśli zapasy nowej oliwy.

KAI: To ma związek z rytuałem zapalania świeczek na chanukowym świeczniku.

– Dokładnie. Dziś w każdym żydowskim domu zapala się chanukiję, czyli ten świecznik. On ma dziewięć ramion, osiem i jeden dodatkowy. I każdego wieczora przez osiem dni zapala się kolejną świeczkę, aż ostatniego dnia będzie się palić ich osiem.

KAI: Dlaczego ten świecznik stawia się w oknach, w miejscach publicznych?

– Bo chcemy, żeby to było widoczne na zewnątrz. Mówi się na to „pirsumei nisa”, co znaczy jakby „reklamować cud”. Żeby wszyscy widzieli jak Bóg pomógł nam, gdy walczyliśmy o ważną sprawę.

KAI: Do czego inspiruje to świętowanie?

– Że nigdy nie powinno się rezygnować. Jeżeli jest jakaś wartość, trzeba o nią walczyć. I kto wie, może uda się wygrać.

KAI: W przypadku walki Machabeuszy tą wartością była wolność religijna. Można więc powiedzieć, że Chanuka jest świętem wolności religijnej.

– Zdecydowanie tak. I wolność religijna jest dla nas wszystkich bardzo ważna. Chyba można powiedzieć, że to była pierwsza w historii wojna o wolność religijną. Dla nas to ma wielkie znaczenie.

KAI: Jakie jeszcze inspiracje płyną z tego święta?

– Mocne przekonanie, że Bóg nas nigdy nie zapomina. I zawsze będzie naszą pomocą.

KAI: Jakie zwyczaje, oprócz zapalania świeczek na chanukiji, towarzyszą temu świętu?****

– Zapalenie świeczek chanukowych jest micwą, przykazaniem. Więc to dla Żyda nawet obowiązek, a nie taki tylko zwyczaj. Traktujemy to jako nakaz od Boga. Zwyczajem, i to bardzo lubianym, jest jedzenie dużej ilości tłustego jedzenia. Robi się np. placki ziemniaczane albo pączki.

KAI: Tłustego, ze względu na wspomnienie tej oliwy ze świątynnego świecznika.

– Właśnie tak.

KAI: Józef Flawiusz nazywał Chanukę „świętem świateł”. Jaka jest w judaizmie symbolika światła?

– Światło często ma znaczenie radości. Dzięki niemu możemy nie przejmować się ciemnością. Światło to też mądrość. Mówi się np., że Tora jest naszym światłem. To dwa takie główne znaczenia.

Bp Zadarko: Kościół nie jest zapraszany przez rząd do rozmów ws. migrantów

KAI: Jakie jeszcze są zwyczaje? Może są jakieś typowo polskie?

– Ciężko mi powiedzieć, czy są jakieś typowo polskie. Może te placki ziemniaczane. Myślę, że rzeczywiście mogą być jakieś specyficznie polskie zwyczaje czy sposoby przygotowywania dań, ale nie wiem. Inny zwyczaj to taka gra przy użyciu specjalnego bączka – drajdla. Po hebrajsku on nazywa się „swiwon”. Ma on cztery ścianki, i na każdej z nich jest inna hebrajska literka, oznaczająca inne słowo ze zdania „nes gadol haja szam”, co znaczy „wielki cud był tam”. „Tam”, czyli oczywiście w Izraelu. Gra polega na tym, że kręci się tym bączkiem i w zależności od tego, na którą ściankę upadnie – przy „gimel” wygrywa się całą pulę pieniędzy, przy „he” połowę, przy „nun” nic. A przy ostatniej, najstraszniej, trzeba dorzucić coś od siebie do tej puli.

KAI: A czy w takim świętowaniu Chanuki mogą brać udział osoby, które nie są Żydami?

– Tak, i biorą udział. Nie ma z tym żadnego problemu, żadnego zakazu. I rzeczywiście coraz więcej osób przychodzi z nami świętować. To radosne święto i bardzo otwarte dla wszystkich.