Przypadek i los. 100. rocznica urodzin Stanisława Lema

Stanisław Lem w 1966 r. Zdjęcie udostępnione przez Wojciecha Zemka, sekretarza autora. Wikipedia, CC BY-SA 3.0.

Stanisław Lem w 1966 r. Zdjęcie udostępnione przez Wojciecha Zemka, sekretarza autora. Wikipedia, CC BY-SA 3.0.

Źródło: ŻIH

Przemysław Batorski

100 lat temu, 12 lub 13 września 1921 roku, we Lwowie urodził się Stanisław Herman Lem, najwybitniejszy polski twórca science fiction i jeden z najważniejszych autorów tego gatunku na świecie.

Więcej: 100. rocznica urodzin Stanisława Lema - POLIN.

Możliwe, że w akcie urodzenia podano datę 12 września, żeby uniknąć „pechowej” trzynastki. Przypadek – szczęśliwy albo nieszczęśliwy – odgrywał decydującą rolę w życiu Lema, również podczas II wojny światowej. Co robił Lem w latach okupacji? Jakie znaczenie mogły mieć przeżycia z tych lat dla jego utworów?

Pisać nie wprost

Stanisław Lem bardzo mało mówił o swoich wojennych doświadczeniach. Najwięcej zdradził w autobiograficznym eseju Chance and Order [Przypadek i ład], który wydrukował „New Yorker” w 1984 r.:

Znaczenie kategorii „porządku” i „przypadku” w ludzkim życiu uzmysłowiłem sobie w czasie wojny w sposób jak najbardziej praktyczny i instynktowny zarazem – jak gonione, zaszczute zwierzę, a nie myślący człowiek. Przekonałem się, że różnica pomiędzy życiem a śmiercią może zależeć od drobiazgów: od wyboru ulicy, którą pójdzie się do pracy, od decyzji, czy przyjaciela odwiedzi się o pierwszej czy dwadzieścia minut później, od tego czy drzwi zastanie się otwarte czy zamknięte. [1]

Lem wspominał epizod, kiedy współpracował z polską konspiracją, prawdopodobnie Armią Krajową, i pewnego razu miał dostarczyć broń przedstawicielowi podziemia:

(…) kiedy polecono mi przenieść broń z miejsca na miejsce tuż przed godziną policyjną i kategorycznie zakazano wsiadania do tramwaju, nie usłuchałem i stanąłem na stopniu. „Czarny”, ukraiński policjant z sił wspomagających niemieckie oddziały okupacyjne, wskoczył na stopień tuż za mną i wyciągnął rękę, aby dosięgnąć uchwytu. Gdyby wyczuł pod moim płaszczem broń, oznaczałoby to dla mnie smutny koniec. Moje postępowanie było zarazem aktem niesubordynacji, lekkomyślności i głupoty. Czy było to wyzwanie rzucone losowi czy tylko głupota? Do dziś zadaję sobie to pytanie. [2]

Nawet kiedy mówił najwięcej, mówił niewiele. Według Władysława Bartoszewskiego, gdyby Stanisław Lem pisał wprost o Zagładzie Żydów we Lwowie, otrzymałby literacką Nagrodę Nobla[3]. W literaturze polskiej jest dużo nienapisanych książek. O czym dokładnie mogłaby być taka książka o wojennym Lwowie? I czy wszystko już odkryli biografowie, którzy potrafią nawet ustalić, których bohaterów pierwowzorem był ojciec Stanisława Lema?[4]

Wśród umarłych

Powieść Lema, która mówi wprost o Zagładzie, istnieje; to druga część trylogii Czas nieutracony, opublikowanej w 1955 r. Pierwsza jej część to jedno z najbardziej znanych dzieł pisarza – Szpital Przemienienia, historia młodego lekarza, Stefana, który podczas okupacji dołącza do personelu szpitala psychiatrycznego, gdzieś na Kresach. Z lekarzami, pacjentami i samym sobą toczy dysputy o wolności jednostki wobec przyrody, relacjach umysłu i ciała – aż do zakończenia, w którym do szpitala przyjeżdżają Niemcy. Szpital... ukończony w 1948 r., gdy pisarz miał zaledwie 27 lat, zdobył sobie wiernych czytelników, a w 1978 r. został zekranizowany.

Jednak komunistyczni wydawcy i cenzorzy – w 1949 r. obowiązującą doktryną w literaturze polskiej stał się socrealizm – nie byli zadowoleni z braku wątków chwalących rewolucję w utworze Lema. Pisarz uległ naciskom, dopisał dwie części – to powieści Wśród umarłych i Powrót. Głównym bohaterem drugiej części trylogii jest Karol Włodzimierz Wilk, robotnik, któremu ojciec-komunista dał imiona dwóch „wodzów nędzarzy”[5], który podczas wojny okazuje się wybitnym matematykiem-samoukiem i dołącza do partii komunistycznej we Lwowie. W Powrocie, którego akcja dzieje się po wojnie, „spekulanci spekulują, szpiedzy szpiegują, a dzielny Urząd Bezpieczeństwa aresztuje kogo trzeba”[6] – pisze Jerzy Jarzębski. Możemy jednak podczas lektury, jak zachęca badacz Lema, ignorować koncesje na rzecz komunizmu, popełnione zresztą w nienajgorszy z możliwych sposobów. To raczej Lwów jest bohaterem Wśród umarłych, Lwów nienazwany wprost, ale rozpoznawalny[7].

Jeden z rozdziałów Wśród umarłych nosi tytuł Rohstofferfassung. W niemieckim przedsiębiorstwie o takiej nazwie – oznaczającej „pozyskiwanie surowców” – pracował Lem od 1941 do 1942 lub 1943 r. Właścicielem firmy był Niemiec z Berlina, Viktor Kremin[8]. Rohstofferfassung zajmowała się oficjalnie recyklingiem – żelaza, szkła, papieru, zniszczonych mundurów, broni. Duża część odpadów pochodziła z pól bitewnych frontu wschodniego, ale zdarzało się, że robotnicy – niemal bez wyjątku Żydzi – przetwarzali coś cenniejszego: odzież z obozów koncentracyjnych, w której więźniowie zaszywali kosztowności; obracali też złotem, walutami i kradzionymi mieniem[9]. Kremin przejmował też biznesy odebrane Żydom galicyjskim[10].

Lem podjął pracę w Rohstofferfassung jako spawacz i pomocnik montera (mimo braku kwalifikacji), bo przez długi czas legitymacja pracownika dawała ochronę w razie łapanki czy wywózki. Wojciech Orliński twierdzi, że na początku nie tyle Lem pracował dla Kremina, ile raczej jego ojciec płacił za fałszywe papiery; rodzina pragnęła uratować Stanisława, bo miał największe szanse na przeżycie[11].

O prawdziwym Kreminie prawie nic nie wiadomo. W powieści Lema Wśród umarłych pojawia się jednak postać pod imieniem Zygfryd Kremin. O ile to nie konwencja podyktowała Lemowi jego portret, możemy przyjąć, że Kremin był otyłym mężczyzną w średnim wieku, miłośnikiem alkoholu i uciech. Człowiek ten jednak raczej dobrze traktował swoich Żydów, chroniąc ich przed deportacjami.

W 1942 r. nawet obrotny spekulant wojenny, przyjaciel szefa SS i policji we Lwowie, a może samego Odilo Globocnika, nie mógł uratować „swoich” Żydów przed eksterminacją. Szósty rozdział Wśród umarłych nosi tytuł Operation Reinhard – to kryptonim tajnej operacji, w której Niemcy zaplanowali wymordowanie polskich Żydów. Stefan, bohater znany ze Szpitala Przemienienia, którego Lem obsadza także w tej powieści, zostaje uznany za Żyda i aresztowany w łapance. Trafia na podwórze niemieckiego więzienia:

Dokoła widział morze chwiejących się głów i rozpalonych oczu. W powietrzu unosił się płacz i pisk dzieci. Przez bramę wpadali nieustannie nowi Żydzi. Zakrywali głowy przed ciosami i pchali się szaleńczo, by utonąć w tłumie, którego ogrom obiecywał chwilowe schronienie. (…)

Nad placem wisiało nieustanne zawodzenie, wzmagające się niekiedy do głuchego przeciągłego krzyku. Milicjanci usiłowali przedrzeć się do jego źródła, ale bezskutecznie, tłukli więc drewnianymi pałkami tych, których mogli dosięgnąć. Za parkanem kręcili się gęsto szupowcy [funkcjonariusze policji porządkowej – P.B.]. Mimo to kilku wyrostków wciąż dopadało szpar między deskami, oferując truciznę w małych kopertach. Cena jednej dawki cyjanku potasu wynosiła górala [500 złotych]. Żydzi byli jednak nieufni: w kopertach znajdowała się przeważnie mielona cegła.[12]

Panika, trwoga, próby oswobodzenia się za wszelką cenę. Stefanowi prawie udaje się wytłumaczyć oficerowi, że nie jest Żydem, ale rozmowę przerywa Kremin, który wpada do więzienia, by wykłócać się o los Żydów z jego firmy. O życiu lub śmierci decyduje przypadek. Stefan nie ma prawa przeżyć – wchodzi do wagonu bydlęcego, a pociąg przyjeżdża do miejsca, w którym „[t]łum deptał się i popychał, prąc długą ulicą pośród sztywnych, czarnozielonych ścian żywopłotów. Biegnąc, Stefan dostrzegł, że utworzone były z jodełek, do których dla zagęszczenia gałęzi przywiązano drutem inne drzewka, zeschłe już, rude, z osypującymi się igłami”[13].

To miejsce to prawdopodobnie Bełżec, korytarz między drzewami – to Schlauch, ostatnia droga Żydów pędzonych do komór gazowych. Dopiero wtedy Stefanowi udaje się wyjść z tłumu. Zwraca uwagę znakomity literacko opis aresztowania, jazdy pociągiem, przestrzeni obozu. Stanisław Lem nie opowiada tu swoich doświadczeń, ale ostatnie, nieopowiedziane doświadczenia społeczności żydowskiej, do której należeli też członkowie jego rodziny. Z Bełżca nie było ucieczki. Wyobraźnia pisarza wchodzi tam, skąd nikt nie wyszedł; jest zarazem realistyczna i fantastyczna. To znaczy bycie „wśród umarłych”.

Lem i jego rodzina podczas niemieckiej okupacji

Ojciec Stanisława Lema, Samuel, był zamożnym lekarzem laryngologiem. Podjął decyzję o tym, by nie iść do getta. To zapewne uratowało życie jemu oraz żonie Sabinie i synowi – wszyscy troje przeżyli wojnę[14]. Ciotki, wujowie i krewni Stanisława Lema, członkowie silnie związanego ze sobą rodzinnego kręgu[15], w większości zostali wymordowani.

(…) wielokrotnie pomimo ryzyka bywałem w getcie, kiedy było jeszcze otwarte – miałem tam znajomych. O ile wiem, niemal wszyscy jesienią 1942 roku trafili do komór gazowych w Bełżcu.[16]

Lem i jego rodzice chronili się w mieszkaniach polskich przyjaciół, dzięki oszczędnościom było ich stać na życie w ukryciu. Chociaż rodzina była całkowicie zasymilowana i utraciła więzy z judaizmem, obowiązywała sowiecka, a potem niemiecka segregacja narodowościowa – według hitlerowców byli „podludźmi”.

Nie tylko Lemowie znaleźli pomoc. Tak samo ocalał m.in. profesor Hugo Steinhaus. Akcje pomocy Żydom organizowali prof. Rudolf Weigel, współtwórca szczepionki na tyfus, i greckokatolicki arcybiskup Andrzej Szeptycki. Greckokatoliccy księża ukryli kilkuletniego Adama Daniela Rotfelda i dziesiątki innych dzieci. Możliwe, że nawet 2 tysiące Żydów ukrywało się po stronie „aryjskiej”[17]. Jak w innych miastach, byli Polacy i Ukraińcy, którzy pomagali, i tacy, którzy wydawali Żydów za pieniądze. Kilkunastoletni Icchak Sternberg ukrywał się samotnie, unikając przedwojennych przyjaciół[18].

Iluzję bezpieczeństwa dawała też praca dla Niemców. Papiery firmy Viktora Kremina należały do najpewniejszych, a sam właściciel ostrzegał swoich pracowników przed deportacjami. Według komentatorów, nie przypominał całkiem Oskara Schindlera, w o wiele większym stopniu zależało mu na własnej korzyści. Nie zdołał ostatecznie ocalić robotników – prawie wszystkich wywieziono do obozu koncentracyjnego Majdanek pod Lublinem. Jednak ci, którzy przeżyli wojnę, wstawili się za Kreminem, kiedy w 1946 r. został aresztowany w Łodzi pod zarzutem kolaboracji – i uzyskali jego zwolnienie z więzienia[19]. Kremin jednak nie znajduje się na liście Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.

Najpóźniej na początku 1943 r. praca u Kremina była już zbyt niebezpieczna. Lem zdobył fałszywe dokumenty – podawał się za Ormianina o nazwisku Jan Donabidowicz (we Lwowie od wieków istniała kolonia ormiańska, więc było to wiarygodne) i ukrywał w mieszkaniach polskich przyjaciół – przez ten czas bardzo dużo czytał i zapewne już zaczynał pisać – aż do zajęcia Lwowa przez Armię Czerwoną w lipcu 1944 r. Dlaczego jeszcze Lwów był – jak pisze Wojciech Orliński – „miastem grozy”[20]?

Piekło wojennego Lwowa

Gdy 30 czerwca 1941 r. Niemcy wkroczyli do Lwowa, zastali w Brygidkach i trzech innych więzieniach zwłoki około 4 tysięcy więźniów politycznych, Polaków, Ukraińców i Żydów, wymordowanych przez wycofujące się NKWD. Odór rozkładających się zwłok był wyczuwalny w całym mieście. W pierwszych dniach lipca ukraińską milicję, utworzoną przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, oraz tak zwany motłoch uliczny, przeważnie ukraiński, ale też z udziałem Polaków, Niemcy zachęcali do atakowania Żydów na ulicach. Napastnicy bili Żydów – uznanych za sowieckich kolaborantów – metalowymi drągami, obrzucali kamieniami, kobiety rozbierali i gwałcili, wdzierali się do mieszkań.

2021-09-11-bundesarchiv-bild-101I-186-0160-13-russland-misshandlung-eines-juden.jpg

"Cywile maltretują Żyda obok niemieckiego wartownika". Lwów. Niemiecka fotografia z lata 1941 r. Bundesarchiv, Bild 101I-186-0160-13 / Franke / CC-BY-SA 3.0

W pogromie, jak widać na zdjęciach zrobionych przez Niemców, brały udział nawet dzieci. W więzieniach Ukraińcy pod dozorem Niemców zmuszali Żydów do mycia rozkładających się zwłok ofiar NKWD. Potem Żydzi byli rozstrzeliwani – zginęło tak od 3 do 7 tysięcy osób[21]. Stanisław Lem też został schwytany na ulicy i zmuszony do przenoszenia ciał, ale uszedł z życiem – Niemcy kończyli już wtedy pogrom[22].

Wydarzenia z lata 1941 r. określiły charakter okupacji miasta. Niemcy sprowokowali zajścia zgodnie z wytycznymi Reinharda Heydricha, by inspirować miejscową ludność do ataków na Żydów. Do podobnych wydarzeń dochodziło od Kowna po Borysław, w dużych miastach, a także we wsiach takich jak Jedwabne. Polacy i Ukraińcy uważali się za najbardziej poszkodowanych przez blisko dwuletnią okupację radziecką – Sowieci okazywali Żydom względnie większe zaufanie, bo ci nigdy nie próbowali stworzyć na tym terenie własnego państwa. Chociaż wszystkie narodowości cierpiały pod okupacją sowiecką z powodu nacjonalizacji, częściowej kolektywizacji, rozwiązania przedwojennych instytucji, a przede wszystkim deportacji do łagrów i rozstrzeliwań, odżył mit żydokomuny[23]. Pogromy lwowskie, jako akt przemocy, wprowadziły w mieście terror i podzieliły ludność na dwie grupy: Żydów i nie-Żydów[24].

Żydzi byli zmuszani do pracy przymusowej, wyrzucani z mieszkań, Żyda można było zastrzelić na ulicy. Nowi okupanci, chociaż rozwiązali milicję OUN i samozwańczy rząd ukraiński, pozwolili powołać nową ukraińską milicję, która terroryzowała Żydów i Polaków. Na jesieni Niemcy stworzyli getto; w „dzielnicy zamkniętej”, zlokalizowanej w najuboższych dzielnicach Kleparów i Zamarstynów, zamieszkało około 135 tysięcy Żydów – nawet 15 osób tłoczyło się w jednej izbie. Ludzie ci cierpieli z powodu głodu, zimna i epidemii, nadal musieli pracować bez wytchnienia na rzecz Niemców, byli dziesiątkowani rozstrzeliwaniami i wywózkami.

Niemcy stworzyli też miejsce straszniejsze nawet od getta – obóz janowski, nazywany tak od ulicy Janowskiej, przy której był zlokalizowany. Ten wielki obóz koncentracyjny i miejsce zagłady – Niemcy dokonywali tam regularnych rozstrzeliwań; jeden z jarów, który służył jako miejsce egzekucji, nazwano Doliną Śmierci – był także rodzajem ośrodka treningowego dla esesmanów, kierowanych potem do innych placówek na terenie Galicji. Esesmani sadyści zmuszali więźniów do bezsensownych prac, torturowali i zabijali.

W języku obozowym nazywano to „witaminami”. Przenoszenie cegieł nazywane było „witaminą C” (od pierwszej litery słowa „cegła”), przenoszenie desek – „witaminą D”; przenoszenie belek – „witaminą B”. Materiały budowlane trzeba było brać na plecy i biegiem przenosić z miejsca na miejsce, pod gradem uderzeń. (…) Po każdej takiej „gimnastyce” na ziemi pozostawały dziesiątki ciał, które inni więźniowie musieli odnosić we wskazane miejsce.[25]

Esesman Siller miał zwyczaj strzelania do ludzi bez wyboru, a czasami zamiast skazanych rozstrzelać, rozkazywał im iść prosto w ogień ogniska, gdzie palili się żywcem.

Esesman Steiner znalazł oryginalny sposób zabawiania „dam” niemieckich, które jego towarzysze zapraszali na orgie obozowe: pewnego razu przywiązał do słupów 15 Żydów, kazał narysować na ich piersiach koła, następnie dał gościom broń, aby ci próbowali trafić do celu. Młodzi ludzie długo bawili się strzelaniem – byli bardzo zadowoleni.[26]

Obóz janowski przeszli m.in. Michał Borwicz, pisarz, który uczestniczył po wojnie w wydobyciu Archiwum Ringelbluma; Szymon Wiesenthal, późniejszy łowca nazistów; Janina Hescheles, krewna Lema, 12-letnia dziewczynka, autorka pamiętnika z czasów wojny. Borwicz nazwał to miejsce „uniwersytetem przemocy”[27]. Przy Janowskiej została zamordowana lub zmarła z głodu i chorób nieznana liczba więźniów – według różnych źródeł od 50 do 200 tysięcy osób. „Jeżeli nie widziałbym na własne oczy tego, co działo się w obozie, nie uwierzyłbym, że coś takiego jest możliwe”[28] – wspominał inny z ocalałych.

Niemcy likwidowali getto lwowskie w wielu etapach. Największą akcję likwidacyjną przeprowadzili w sierpniu 1942 r. – wtedy do komór gazowych Bełżca trafiło około 50 tysięcy Żydów. Ostateczną „akcję” rozpoczęli w czerwcu 1943 r. Wtedy to ruch oporu stanął do walki: Żydzi strzelali do Niemców i Ukraińców. Likwidacja getta przypominała powstanie w getcie warszawskim. Walki trwały cały miesiąc. Po jej zakończeniu Niemcy ogłosili, że Lwów jest miastem „judenfrei”[29].

Podczas trzyletniej okupacji Lwowa Niemcy i ich pomocnicy wykazywali się skrajnym okrucieństwem, jak kiedy powiesili członków Judenratu na balkonie kamienicy na tak cienkich sznurkach, by powieszeni spadli na bruk uliczny i, wciąż żyjący, zostali powieszeni kolejny raz. W 1944 r.

Armia Czerwona odkryła w obozie janowskim maszynę do mielenia kości, używaną przez Niemców do zatarcia śladów ludobójstwa.

2021-09-11-sonderkommando-1005-oboz-janowski-wiki.jpg

Lwów, obóz janowski, sierpień 1944 r. Żydzi, członkowie Sonderkommando 1005, przy maszynie do mielenia kości. United States Holocaust Memorial Museum, courtesy of Belarussian State Archive of Documentary Film and Photography/Wikipedia, domena publiczna

„Nieadekwatność narracji”

Lem nieraz wprost pisze o zbrodniach II wojny światowej. W Prowokacji, jednej z recenzji nieistniejących książek, narrator analizuje dzieło Horsta Aspernicusa o przyczynach Zagłady. Narrator podkreśla, że chociaż „konkwista hitlerowska była arywizmem lumpów, prostaków, synów podoficerskich, pomocników piekarskich i trzeciorzędnych pismaków, co łaknęli wywyższeń jak zbawienia”[30], to zła nazizmu nie można redukować w żadną stronę, ani nazywając zbrodniarzy pospolitymi przestępcami, ani czyniąc z nich postaci wyłącznie diabolicznych.

(…) zabicie na miejscu to typowa cecha pospolitego mordu, a szło o jego legitymizację, więc ofiary wieziono do miejsca straceń, chyba że się broniły, co było bardzo źle widziane, bo wszelki opór jest zniewagą sprawiedliwości (…). Lecz typowani na skazańców nigdy nie byli i nie są prawdziwie sądzeni. Ich najwyższa wina jest zawsze wiadoma z góry.[31]

Morderstwa podczas pogromów były Niemcom nie na rękę, nie tylko ze względu na utajnienie Zagłady, lecz również dlatego, że demaskowały ich jako kryminalistów, a Rzesza miała tworzyć „sąd” dla Żydów. Niemcom chodziło o „odkupienie przez ostateczne rozwiązanie”, Endlösung stawało się Erlösung, przez eksterminację Żydów Niemcy chcieli zająć miejsce „narodu wybranego” i zbliżyć się, na ile to możliwe, do zabójstwa Boga; byłby to rodzaj negatywnej transcendencji. Dziełko Lema okazało się na tyle przekonujące, że niektórzy historycy próbowali książkę kupić.

Według biografów, Lem poza tym bardzo często nawiązuje do swoich wojennych doświadczeń, chociaż robi to zazwyczaj pośrednio. Szpital Przemienienia, nawiązujący przede wszystkim do akcji T4, byłby stosunkowo „nieosobistym” utworem. I tak nawiązania do przeżyć w Lwowie znajdziemy nie tylko w zapomnianej książce Wśród umarłych (po latach Lem nie pozwalał już na jej przedruki, z wyjątkiem rozdziałów poświęconych firmie Kremina i operacji Reinhard), ale też w Głosie Pana[32], a według biografki liczne tropy, prowadzące na przykład do choroby głodowej, odkryjemy w Opowieściach o pilocie Pirxie, Dziennikach gwiazdowych czy Niezwyciężonym[33].

Nieraz trop autobiograficzny jest oczywisty lub prawdopodobny, innym razem możemy tylko spekulować. Przypominam sobie opowiadanie Rozprawa, w którym Pirx dowodzi statkiem kosmicznym z załogą złożoną po części z ludzi, po części z doskonale imitujących ludzi androidów; ma za zadanie dowiedzieć się, kto jest człowiekiem, a kto nie. Burns, jeden z członków załogi, przyznaje się do bycia robotem:

Działam z egoizmu. Jeżeli wyda pan pozytywną opinię o „nieliniowcach”, wywoła to produkcyjną reakcję łańcuchową. To jest więcej niż prawdopodobne. Tacy jak ja zaczną się pojawiać masowo — i nie tylko na statkach kosmicznych. Wywoła to fatalne konsekwencje u ludzi — powstanie nowy rodzaj dyskryminacji nienawiści, z wszystkimi wiadomymi rezultatami. Przewiduję to, ale, powtarzam, działam przede wszystkim z pobudek osobistych. Jeśli istnieję sam, jeśli takich jak ja jest dwóch czy dziesięciu, nie ma to żadnego znaczenia społecznego — zginiemy po prostu w masie, nie dostrzeżeni i niedostrzegalni. Będę — będziemy mieli przed sobą przyszłość podobną do przyszłości każdego człowieka, z nader istotną poprawką na inteligencję oraz szereg specjalnych umiejętności, jakich ów zwykły człowiek nie ma. Osiągniemy więc niejedno, ale tylko wtedy, jeśli do uruchomienia masowej produkcji nie dojdzie.[34]

„Z tym jest jak z Murzynami: jeden czy kilku w jakimś kraju przez swą inność łatwo zyskują uprzywilejowanie, a kiedy jest ich mnóstwo, pojawia się od razu problem segregacji, integracji i tak dalej”[35] – mówi z kolei Thomson, który nie chce zdradzić, czy jest człowiekiem, czy nie. „Podzielić zatem waszą całą historię na dwie części, do mnie i ode mnie, zmienić ją całkowicie, rozerwać ją na dwie niespójne części, abyście pojęli i zapamiętali, co uczyniliście własnymi rękami, stwarzając mnie, na coście się ważyli, zamyślając budowę wiernej człowiekowi lali — będzie to, jak myślę, nie najgorszą w końcu odpłatą”[36] – pisze w liście do Pirxa trzeci, anonimowy członek załogi, o wiele doskonalszy od człowieka android, który chce zawładnąć światem.

Czy coś z tego wynika dla przeszłości pisarza? Lem widział z bliska Zagładę – i może to ma wpływ na ostrość jego myśli i brak złudzeń wobec słabości i zła tkwiących w człowieku. Jak pisze Jarzębski o Szpitalu Przemienienia, jest tam „już cały przyszły Lem – z jego nieufnością wobec «nauki czystej», «ekspertów», racjonalności absolutnej, a zatem wypranej z etyki”[37]. W Rozprawie to osobnik skazany na „inność” okazuje się zbrodniarzem. To już typowy motyw Lemowski – raz człowiek okazuje się mniej „ludzki” od androida, innym razem – człowiek dzięki swym słabościom odnosi zwycięstwo, wbrew pogardzie dla człowieczeństwa, którą żywił robot.

Zapewne nigdy nie dowiemy się dokładnie, czego Lem doświadczył w wojennym Lwowie – ale z pewnością był twórcą, który zbrodni XX wieku i Zagłady nie poddał redukcji. „Wierzę, że taki kauzalny związek istnieje – że nie przypadkiem w mym pisarstwie tak wielką rolę przypisuję właśnie przypadkowi jako sile kształtującej ludzki los” – pisał, zastrzegając jednak: – „najważniejsze w mej biografii są zmagania intelektualne, a reszta ma raczej charakter anegdotyczny”.

Tamte dni rozsadziły i zamieniły w proch wszystkie konwencje narracji literackiej. Niepojętej daremności ludzkiego istnienia w obliczu masowej zagłady nie sposób przekazać techniką literacką, która jądrem opowieści czyni jednostki lub niewielkie grupy. (…) Nie potrafię naturalnie powiedzieć, czy ta nieadekwatność narracji była przyczyną, dla której zacząłem pisać science fiction, przypuszczam jednak – to odważne stwierdzenie – że wybrałem fantastykę naukową, ponieważ zajmuje się ludźmi jako gatunkiem (a raczej wszelkimi możliwymi gatunkami istot rozumnych, których przypadkiem szczególnym są ludzie). [38]

Przypisy:

Informacja o prawdziwej dacie urodzin Lema za: Wojciech Orliński, Lem. Życie nie z tej ziemi, Wołowiec 2017, s. 36-37. Podstawowe informacje o losach Lema podczas okupacji za: tamże, s. 47-97.

[1] Stanisław Lem, Przypadek i ład, tłum. Tomasz Lem, tekst dostępny online: https://solaris.lem.pl/home/biografia/przypadek-i-lad, dostęp 4.09.2021. Poprawiono interpunkcję i dodano dodatkowe podziały akapitów.

[2] Tamże.

[3] „Gdyby Staszek wprost pisał o lwowskim getcie, o Zagładzie, o swoich doświadczeniach wojennych, to dostałby Nobla, ale on prawie o tym nie mówił, nie pisał nigdy”. Władysław Bartoszewski, Mój przyjaciel pesymista [Stanisław Lem], w: tegoż, Pisma wybrane 2002-2012, wybór, oprac. i przypisy Andrzej Krzysztof Kunert, t. 6, Kraków 2012, s. 363.

[4] Agnieszka Gajewska, Zagłada i gwiazdy. Przeszłość w prozie Stanisława Lema, Poznań 2016, s. 137, 144-152.

[5] Stanisław Lem, Wśród umarłych, Kraków 1965, s. 21.

[6] Jerzy Jarzębski, Posłowie, w: S. Lem, Szpital Przemienienia, Kraków 2001, s. 218.

[7] Tamże, s. 217. W. Orliński, dz. cyt., s. 69.

[8] Tamże, s. 70-71, 85.

[9] Tamże, s. 71.

[10] A. Gajewska, dz. cyt., s. 113.

[11] W. Orliński, dz. cyt. s. 72-73.

[12] S. Lem, Wśród umarłych, dz. cyt., s. 141.

[13] Tamże, s. 151.

[14] W. Orliński, dz. cyt., s. 67-75, 105.

[15] Tamże, s. 68-69.

[16] S. Lem, Przypadek i ład, dz. cyt.

[17] Eliyahu Jones, Żydzi Lwowa w okresie okupacji 1939-1945, tłum. Wiesława Promińska, Łódź 1999, s. 183. Por. A. Gajewska, dz. cyt., s. 115.

[18] Icchak Sternberg, Pod przybraną tożsamością, tłum. Maria Perlberger-Schmuel, Warszawa 2005.

[19] Brigitte Waks, Viktor Kremin – A Schindler in Lublin?, https://kollublin.wordpress.com/2011/10/06/viktor-kremin-a-schindler-in-lublin-brigitte-waks/, dostęp 4.09.2021. Por. W. Orliński, dz. cyt., s. 71.

[20] Tamże, s. 89.

[21] A. Gajewska, dz. cyt., s. 111; E. Jones, dz. cyt., s. 48.

[22] W. Orliński, dz. cyt., s. 64.

[23] Timothy Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem, tłum. Bartłomiej Pietrzyk, Warszawa 2011, s. 218-220.

[24] E. Jones, dz. cyt., s. 52-54.

[25] Tamże, s. 163.

[26] Tamże, s. 169.

[27] Tamże, s. 178.

[28] Tamże, s. 170.

[29] Tamże, s. 121.

[30] S. Lem, Prowokacja, w: tegoż, Biblioteka XXI wieku; Golem XIV, Warszawa 2009, s. 103.

[31] Tamże, s. 117.

[32] W. Orliński, dz. cyt., s. 64-67.

[33] A. Gajewska, dz. cyt., s. 166.

[34] S. Lem, Rozprawa, w: tegoż, Opowieści o pilocie Pirxie, Kraków 2002.

[35] Tamże.

[36] Tamże.

[37] J. Jarzębski, dz. cyt., s. 217.

[38] S. Lem, Przypadek i ład, dz. cyt.