Yossi Klein Halevi "Potrzebujemy terapii"
08/07/2021 | Na stronie od 08/07/2021
Źródło: Gosc.pl
Autor: JACEK DZIEDZINA
O przyczynach głębokiego niezrozumienia w relacjach pomiędzy Polakami i Żydami oraz szansach na jego przezwyciężenie mówi Yossi Klein Halevi, izraelski pisarz i dziennikarz.
Jacek Dziedzina: Czy politykom izraelskim zależy na wysadzeniu w powietrze relacji z jednym z najbardziej proizraelskich krajów w Europie? Bo nawet taki filosemita jak ja rozkłada bezradnie ręce, gdy słyszy o kolejnych antypolskich wypowiedziach i roszczeniach.
Yossi Klein Halevi: Po pierwsze, na pewno nie wszyscy Izraelczycy myślą tak samo jak politycy. W 2019 roku napisałem artykuł „Kocham Polskę”, który został opublikowany w „The Times of Israel”. To była moja reakcja na wypowiedzi byłego szefa izraelskiej dyplomacji, Jisra’ela Kaca, o polskim antysemityzmie „wyssanym z mlekiem matki”. Mój artykuł miał naprawdę ogromną poczytność.
Takie teksty są w stanie zmienić odczuwalny wśród izraelskich elit antypolonizm?
Myślę, że nie zrozumiemy tego, o co właściwie chodzi, jeśli nie dotkniemy samego serca głębokiego nieporozumienia, które wpływa na większość polsko-żydowskich relacji. Problem, moim zdaniem, nie jest ani polityczny, ani nawet historyczny, tylko psychologiczny. Uważam, że nasze dwa narody potrzebują dobrego psychologa, który pomógłby naszym relacjom. Jesteśmy dwoma głęboko poranionymi narodami i zarazem narodami, które odniosły sukces i były w stanie przezwyciężyć straszliwą historię. Oba nasze narody żyją w bardzo trudnym sąsiedztwie. Ponadto i nasza, i wasza tożsamość narodowa jest ściśle związana z religią, z religijną wrażliwością.
Skoro jesteśmy tak bardzo do siebie podobni, to dlaczego tak bardzo się nie rozumiemy?
Bo uczyniliśmy siebie wzajemnie symbolami naszych najgłębszych zranień i strachu. Dlaczego tak się stało? To jest właśnie ten obszar, w którym mogą nam pomóc bardziej psychologowie niż historycy. Kiedy myślę o gniewie, jaki wielu Żydów pokolenia Szoah czuło w stosunku do Polski, to sądzę, że częściowo był to efekt przekonania, że wprawdzie Niemcy byli wrogami, ale to byli dla nas ludzie bez twarzy, obcy, tymczasem Polacy byli sąsiadami. I jeśli twój sąsiad nie pomaga ci tak, jak w twoim przekonaniu mógłby pomóc, czujesz się zdradzony.
Odnoszę jednak wrażenie, że „tym obcym” wybaczyliście wszystko, a sąsiadom, choć również byli ofiarami, już nie.
Większość Żydów oczywiście rozumie, że to Niemcy dokonali zbrodni. Część Żydów ma jednak poczucie, że Niemcy już za wszystko przeprosili, próbowali zadośćuczynić, a Polacy nigdy nie wzięli odpowiedzialności za swoje winy. Ale uwaga: równocześnie Żydzi wiedzą, że największa liczba drzew w Ogrodzie Sprawiedliwych w Instytucie Yad Vashem upamiętnia Polaków, którzy pomagali Żydom; mają zatem świadomość, że to Polacy są najliczniejszą grupą odznaczonych tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
I gdzie tu logika?
Właśnie o to chodzi, że nie rozmawiamy o żadnym racjonalnym procesie. To nie jest rozmowa na argumenty, które możemy sobie nawzajem przedstawiać i nawzajem się przekonywać. To tutaj nie działa. Mamy do czynienia z nierozwiązaną traumą, którą dwa narody noszą w sobie. Nie można więc rozmawiać o logice, tylko o gniewie, ranach i o tym, jak nawzajem traktujemy swoje cierpienie. I oba nasze narody mają poczucie, że jedna strona nie szanuje cierpienia drugiej. Dlatego zostawiam w tym miejscu debatę o tym, czy Polacy pomagali, ilu Polaków pomogło, ilu zdradziło – nie sądzę, by to było pomocne we wzajemnym zbliżeniu naszych narodów. Głębsza przyczyna nieporozumień między naszymi narodami jest taka, że żyliśmy w niewyobrażalnie trudnych okolicznościach i tożsamość ofiar, która jest fundamentalnie ważna dla obu narodów, zderzyła się na tej samej ziemi. Żydzi nigdy nie rozumieli skali polskich cierpień i tragedii w czasie II wojny światowej, również w ciągu wieków wcześniej. Nie mogliśmy tego zrozumieć, bo byliśmy przytłoczeni naszą własną tragedią oraz mieliśmy głębokie poczucie, że nie spotkaliśmy się z wystarczającą solidarnością ze strony naszych polskich sąsiadów. Zostawiam historykom ocenę, czy Polacy, żyjąc w takich, a nie innych warunkach, byli naprawdę zdolni zaoferować większą solidarność wobec Żydów.
Pamiętajmy, że tylko na terenie okupowanej Polski za pomoc Żydom Niemcy karali śmiercią.
Zgadza się, ale ponieważ mówimy o traumie, a nie logice, to Żydzi mogą nie uwzględniać tego, że ich sąsiedzi Polacy znajdowali się w wyjątkowo trudnych warunkach, a Polacy – że ich sąsiedzi Żydzi znajdowali się w jeszcze trudniejszym położeniu – to wszystko powoduje skomplikowane traumatyczne relacje. Gniew Żydów wobec Polaków wyraża się w przekonaniu: wy nas zdradziliście, zostawiliście. Natomiast gniew Polaków wobec Żydów – w zdaniu: tak wiele wycierpieliśmy, a wy chcecie przypisać tylko sobie „chwałę cierpiących”. Dlatego mówię, że źródłem naszych napiętych relacji jest głęboka psychiczna rana. Liczymy sobie nawzajem rany, kto ma więcej. Dziś Polska jest wolna, Izrael ma swoje państwo, oba narody posuwają się do przodu, ale historia ciągle jeszcze trzyma nas za gardła. I my ciągle walczymy na wojnie, która minęła, tak jak byśmy ciągle tam byli. I dlatego uważam, że potrzebujemy dobrego psychologa. Naszym problemem jest to, że reprezentujemy swoje własne zranienia. Przerzucamy swoje traumy na drugich.
Dobra terapia wymaga jednak warunków, w których pacjenci nie będą narażeni na pogłębianie traumy, z którą mają walczyć. I mam wrażenie, że w Polsce zrobiliśmy już wiele w tej kwestii: jest dużo większe zrozumienie dla żydowskiej wrażliwości, antysemityzm nie jest dobrze widziany w żadnej ze znaczących grup politycznych. Nie widzę tego samego po stronie izraelskiej – antypolonizm na ustach rządzących nie pomoże terapii.
Zgadzam się, że więcej pracy, by zrozumieć siebie nawzajem, wykonała strona polska niż izraelska. Ale też nie byłbym skłonny przesadnie zawyżać oceny pracy, jaką wykonali Polacy, bo nie sądzę, by poszła ona w głąb problemu. Mam na myśli umiejętność, gotowość wysłuchania, czym było żydowskie doświadczenie w Polsce i z Polakami podczas II wojny światowej. I nie wiem, czy Polacy są już gotowi słuchać tego bez przybierania od razu postawy obronnej. I ja to rozumiem, bo wasze głębokie rany utrudniają to. My też nie jesteśmy gotowi, by wsłuchać się w polskie doświadczenie, bo mamy nasze głębokie zranienia. Chciałbym w tym miejscu przypomnieć słynny spór o klasztor karmelitanek w Auschwitz. To jest symbol wszystkich nieporozumień, wszystkiego, przez co Polacy i Żydzi nie rozumieją siebie nawzajem. Żydzi protestowali przeciwko wprowadzeniu tam karmelitanek. Mówili, że Kościół próbuje ukraść Żydom pamięć o Holokauście. Polacy mówili, że dziesiątki tysięcy polskich elit, duchownych, ludzi kultury, zostało zabitych w Auschwitz i jeśli Żydzi protestują przeciwko karmelitankom, to dlatego, że nienawidzą Polski i chrześcijaństwa. Żydzi odpowiadali: Auschwitz jest cmentarzem żydowskiego narodu, to było miejsce „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, kiedy więc Kościół próbuje stworzyć tam klasztor, to znaczy, że chce ukraść nam Holokaust i zmienić tożsamość ofiar. Obie strony mówiły o dwóch całkowicie innych obozach Auschwitz. Ten spór jest bardzo ważny, by zrozumieć, że źródłem wszystkiego złego, co dzieje się między naszymi narodami, jest obopólne przerzucanie się oskarżeniami: wy, Polacy, próbujecie wyprzeć nasze cierpienie, by stać się jedynymi ofiarami; a wy, Żydzi, próbujecie zagarnąć całe cierpienie i odmawiacie nam prawa do czczenia naszych ofiar w naszym własnym kraju. To jest tragedia dwóch narodów, które są uwięzione w swojej własnej historii. Jesteśmy jak dzieci oskarżające się ciągle o to samo. Musimy wszyscy wziąć głęboki oddech.
Będzie nam trudno w sytuacji, gdy rząd izraelski próbuje ingerować w decyzje suwerennego państwa.
Przyznaję, że nie podobają mi się roszczenia o restytucję mienia. Pochodzę z węgierskiej rodziny żydowskiej, która straciła wszystko podczas wojny. Mam wujka, który ocalał i który pragnął odzyskać utracone mienie rodzinne i chciał mnie w to zaangażować, ale ja się nie zgodziłem. Moje poczucie godności i rozumienie historii nie zgadza się z roszczeniem wobec własności, którą straciło się podczas wojny. Moje życie idzie do przodu. Rozumiem jednak potrzebę symbolicznego zadośćuczynienia. Kiedy Jair Lapid powiedział, że nikomu nie chodzi o polskie pieniądze, tylko o honor narodu żydowskiego, to naprawdę to miał na myśli. On też jest synem ocalonych i jego słowa wypływają z najgłębszych miejsc w jego duszy. On nie wyrażał nienawiści, tylko ból. A co zrozumieli Polacy? Skoro Żydzi czegoś chcą, to wiadomo, że chodzi im o pieniądze. To umocniło wszystkie znane stereotypy. I gramy ciągle na nowo tymi radykalnymi stereotypami. Owszem, nie popieram mojego rządu w tej konkretnej sprawie. Nie podoba mi się to. Ale już w przypadku ustawy sprzed trzech lat uważam, że polski rząd zrobił okropną rzecz, próbując uregulować za pomocą prawa, jak historia ma być badana. Nie da się być poważnym demokratycznym państwem i próbować powstrzymywać historyków przed ich pracą – w tym także przed popełnianiem okropnych pomyłek. Mamy izraelskich historyków, którzy całą winę za konflikt izraelsko-palestyński zrzucają na Izrael. To bardzo popularni za granicą historycy antysyjonistyczni. I są Izraelczykami. Nigdy nikomu nie przyszło do głowy, by wprowadzić prawo, które zakazywałoby im prowadzenia badań i publikowania książek.
W ustawie o IPN nie chodziło o kneblowanie ust historykom, tylko o niezgodę na zrównywanie Polaków z niemieckim okupantem jako współodpowiedzialnych za Holokaust. I boli nas, że nie wszyscy Żydzi to rozumieją.
I musimy razem pracować nad tym bólem, nie zostawiać siebie nawzajem w tym bólu, ale musimy też zrozumieć, że wyrażanie bólu wychodzi z obu stron. Żydzi tak zareagowali, bo być może myśleli, że skoro Polacy próbują regulować te sprawy ustawą, to może się czegoś boją, mają coś do ukrycia… Wspomniani przeze mnie historycy izraelscy piszą książki, w których „udowadniają”, że to, co Żydzi robią dziś Palestyńczykom, jest tym samym, co Niemcy zrobili Żydom! Wszystko się we mnie na to burzy, ale żyjemy w demokracji i nie mogę im zabronić publikować takich rzeczy, tylko jako autor mogę z nimi polemizować. Oba nasze narody potrzebują więcej edukacji. Nie wiem, dlaczego my nie uczymy izraelskich dzieci wyjeżdżających do Polski o Janie Pawle II, który zrobił dla poprawy stosunków nie tylko polsko-żydowskich, ale i chrześcijańsko-żydowskich więcej niż ktokolwiek w historii. Polski papież pomógł mi osobiście spojrzeć inaczej na Polaków. Ja wzrastałem w atmosferze gniewu wobec Polski. Dla mnie przełomem było spotkanie z Kościołem w Polsce. Zakochałem się w chrześcijańskim sercu Polski, w jej chrześcijańskiej duszy. Jako religijny Żyd uwielbiam przebywać w krajach, w których religia jest traktowana poważnie. Ja urosłem duchowo, stałem się lepszą osobą, bo otworzyłem swoje serce na Polskę. I byłem zdolny przekroczyć coś, co było moją osobistą traumą syna ocaleńców. I dlatego ta walka między naszymi krajami jest dla mnie bolesna. Także dlatego, że Polska jest jednym z naszych najlepszych przyjaciół. A my nie mamy zbyt wielu przyjaciół na świecie. I ja nie chcę ryzykować mojej przyjaźni z Polską.
Może oprócz terapii potrzebujemy też wspólnej modlitwy?
Jestem przekonany, że powinniśmy o tym wszystkim mówić bardziej wprost w kategoriach religijnych, posługując się językiem wiary. Czego Bóg chce od Polaków i Żydów w tym momencie, po wszystkich zranieniach, których oba narody doświadczyły? To nasza odpowiedzialność jako wierzących Żydów i katolików. Potrzebujemy zdobyć się na religijną hojność. Dlaczego judaizm i chrześcijaństwo zostawiamy za drzwiami, gdy zaczynamy rozmawiać o historii i relacjach między narodami? Co się stało z naszą wiarą? Nasi rabini i księża też mają tu swoją odpowiedzialność. Kiedy słucham wypowiedzi niektórych rabinów w Izraelu i księży w Polsce, nie mam pewności, że Bóg jest z tego powodu szczęśliwy.•
YOSSI KLEIN HALEVI
IZRAELSKI PISARZ I DZIENNIKARZ, URODZIŁ SIĘ W USA JAKO SYN WĘGIERSKIEGO ŻYDA OCALAŁEGO Z HOLOKAUSTU; W 1982 ROKU WYEMIGROWAŁ DO IZRAELA; W POLSCE UKAZAŁA SIĘ JEGO KSIĄŻKA „LISTY DO MOJEGO PALESTYŃSKIEGO SĄSIADA”.