Raport z ekshumacji w Jedwabnem!
"Pseudoekshumacja pod żydowskie dyktando „polską racją stanu"?"

Świadectwo wrażliwości czy raczej jej braku wyraźnie sprzeczne ze stanowiskiem i praktyką wspólnot chrześciańskich:

wPrawo.PL - logo

Komentarz redakcji:
Prezentowany raport przytaczamy jako przykład wrażliwości czy raczej jej braku wyraźnie sprzeczny ze stanowiskiem i praktyką wspólnot chrześciańskich wyrażanym od lat w praktyce i dokumenach, które na tej stronie www prezentujemy. Załączony materiał jest wyrazem obecności naszym zdaniem marginalnej, choć dającej o sobie przy różnych okazjach znać postawy sprzecznej ze stanowiskiem i praktyką Kościoła.
Przy tej okazji polecamy do przeczytania. Wypowiedzi wspólnot wiary, Materiały edukacyjne, Sprawa aktywności wykładowej ks. Tadeusza Guza, Grzech antyjudaizmu, grzech antysemityzmu, Katecheza o Żydach i judaizmie.

"Pseudoekshumacja pod żydowskie dyktando „polską racją stanu”?" Raport z ekshumacji w Jedwabnem!

Źródło: wPrawo.PL

Polacy od dawna czekali na pełny raport z ekshumacji w Jedwabnem. Po niemal trzech latach zabiegów radcy prawnego Jarosława Litwina z Oławy raport prof. Andrzeja Koli ujrzał światło dzienne i jest powszechnie dostępny.

Materiał Instytutu Verba Veritatis (Instytut do Walki z Antypolonizmem)

Jego lektura nie pozostawia już żadnych złudzeń – ekshumacja w Jedwabnem jest warunkiem ochrony polskiej racji stanu, a relacje „świadków”, którymi Żydzi od lat próbują przyprawić Polakom gębę oprawców Żydów, są nic niewartymi wymysłami. Fakty są takie – to Niemcy zamordowali Żydów w Jedwabnem, a liczba spalonych 1600 żydowskich trupów jest fantazją polakożerczych mitomanów.

Jedwabne

Jedwabne to jedno z pierwszych miast, w którym Niemcy przeprowadzili eksterminację Żydów zaraz po wkroczeniu na tereny okupowane przez Sowietów. Miasteczko leży na szlaku niemieckiego komanda śmierci pod dowództwem Hauptsturmführera Hermanna Schapera, które mordowało Żydów w kolejnych miejscowościach. Początek tego szlaku to Wizna. Kolejne miejscowości to Wąsosz (5 lipca), Radziłów (7 lipca), Jedwabne (10 lipca), Łomża (początek sierpnia), Tykocin (22–25 sierpnia), Rutki (4 września), Zambrów i Borkowo.

Jest rok 2001. Minęło 60 lat od mordu na Żydach. W opinii publicznej zaczyna zakorzeniać się przekonanie o zbrodni z 10 lipca 1941 w Jedwabnem, której na 1600 Żydach (przed wojną obywatelach państwa polskiego) mieli dopuścić się Polacy. Chmury niejasności i fałszywych oskarżeń ma rozgonić ekshumacja, którą na zlecenie ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przeprowadza prof. Andrzej Kola z grupą archeologów i studentów UMK .

Maj 2001

Ekipa archeologiczna nie otrzymuje zgody na ekshumację na terenie kirkutu (więcej o nim przeczytacie w książce „Moja walka o prawdę”), gdzie według niektórych relacji „świadków” ma się znajdować mogiła z ciałami kilkudziesięciu Żydów z rabinem i rzezakiem (rzeźnik od uboju rytualnego), których Niemcy zmusili do rozbiórki pomnika Lenina w centrum miasta i przeniesienia jego resztek właśnie na cmentarz. W toku ekshumacji okazuje się, że ta opowieść mija się z prawdą.

Otrzymano natomiast zgodę na ekshumację w miejscu stodoły, obok niej oraz 80 m na północ od spalonego budynku, gdzie według relacji pod ziemią miały znajdować się żydowskie szczątki. I w tym drugim miejscu nic nie znaleziono.

Stodoła

Na terenie ówczesnej stodoły i tuż obok niej ekipa ekshumacyjna natrafia na dwie mogiły. Archeolodzy znajdują także 46 łusek z broni typu Mauser w obrębie stodoły, spalone kości oraz biżuterię, monety itp. Prace ekshumacyjne wstrzymano, gdyż minister sprawiedliwości Lech Kaczyński podjął decyzję o ustaleniu zasad ekshumacji z rabinem Warszawy i rabinem Łodzi Michaelem Schudrichem. 30 maja 2001 w drugim tygodniu prac przybyli dwaj rabini: Ekstein (z Izraela) i Schudrich. Na miejscu pojawili się także m.in.: reprezentujący min. Kaczyńskiego prof. Kulesza (IPN), prok. Ignatiew, prok. Nowakowski (IPN).

Pseudoekshumacja polską racją stanu

Rabin Ekstein wskazuje jaką metodę przy ekshumacji mają stosować archeolodzy. – Polegała ona na precyzyjnym zdejmowaniu w obrębie grobów (przy pomocy szpachelki i pędzli) wierzchniej warstwy gruntu. Jednocześnie rabin Ekstein oświadczył, że tylko przy zastosowaniu takiej metody jest możliwa eksploracja wnętrza grobów, i to tylko do momentu ukazania się szczątków kostnych w układzie anatomicznym. Szczątki będzie można wówczas oczyścić delikatnie pędzlem i dokonać ich obserwacji, jednak bez ich podnoszenia, a nawet dotykania – czytamy w raporcie prof. Koli.

Oznacza to, że metoda narzucona przez rabina z Izraela w praktyce uniemożliwia przeprowadzenie ekshumacji, a w istocie jest – jak pisze prof. Kola – „pseudoekshumacją”.

Do przyjęcia takiej metody postępowania zobligował nas prof. Kulesza, twierdząc, że uzgodniona ona została z ministrem Kaczyńskim. Na krytyczne uwagi co do takiej metody ekshumacji, wypowiedziane przez piszącego te słowa, a także przez antropologów i medyków sądowych, prof. Kulesza oświadczył, iż konieczność przyjęcia jedynie takiego sposobu „ekshumacji” jest tu tylko możliwa, a jej przeprowadzenie (w gruncie rzeczy tej pseudoekshumacji) jest tu, ze względu na konflikt „religijnego prawa żydowskiego” i „stanowionego prawa polskiego” w obecnej sytuacji dla strony polskiej „racją tanu” – czytamy w raporcie.

Farsa nie skończyła się na narzuceniu metody „pseudoekshumacyjnej”. Mając świadomość, że Lech Kaczyński zgodził się na przeprowadzanie ekshumacji tylko i wyłącznie pod obecność rabinów „wyspecjalizowanych” w ekshumacjach, a same poszukiwania należy zakończyć pogrzebem, Schudrich i Ekstein postanowili uciec następnego dnia. Pierwszy do Nowego Jorku, a drugi do Izraela.

Ponadto, jak oświadczyli rabini, zbliżał się szabas (od piątku wieczór i sobota) i żadna ekshumacja z udziałem rabina w tym czasie nie jest możliwa – czytamy w raporcie. Ostatecznie prof. Kulesza ubłagał Schudricha, by podesłał innego uprawnionego rabina i prace (pseudo)ekshumacyjne (ze szpachelką i pędzelkiem) wydłużono z 1,5 do 2,5 dnia. Rabin Ekstein okazał się łaskawy jeszcze w innym przypadku: pozwolił na używania łopat, jednak gdy spostrzegł kości wydał kategoryczny zakaz dalszego kopania.

Mogiły

Pierwsza mogiła zlokalizowana tuż obok stodoły kryła nie półtora tysiąca, ale – jak wyliczył prof. Kola – między 300 a 400 ciał żydowskich. Jedne były porozrzucane, inne zachowały się w układzie antropologicznym. Znaleziono w niej także pocisk kalibru 9 mm z pistoletu i kilkaset różnych przedmiotów osobistych, w tym monet i precjozów.

Druga mogiła, umieszczona centralnie pod stodołą, kryje 40-50 ciał Żydów oraz zniszczony pomnik Lenina. Oznacza to, że opowieści o zakopaniu Żydów na kirkucie, na którym nie pozwolono kopać, a który znajduje się vis a vis stodoły, to bujda.

Kto i czym strzelał?

Z raportu dowiadujemy się, że ekipa prof. Koli odnalazła 1 pocisk z pistoletu, 20 pocisków karabinowych obok stodoły i 46 pocisków z broni typu Mauser wewnątrz stodoły. Oznacza to, że do Żydów strzelano. Kto to zrobił? Przecież nie Polacy, bo Niemcy nie wręczyliby im broni. Strzelali Niemcy.

Przeciwnicy tej hipotezy próbują przekonać, że łuski z amunicji do Mausera, albo pochodzą z karabinu z okresu I wojny światowej, albo z karabinu maszynowego MG 42, który ich zdaniem nie istniał w roku 1941.

Jaka jest prawda? Karabiny typu Mauser były używane przez Niemców z powodzeniem do końca II wojny światowej, a prototypy MG42 były używane przed 1941. Najprawdopodobniej to nie z MG42 Niemcy strzelali do Żydów, ale ze zwykłych karabinów, bo te maszynowe były używane do ostrzeliwania wrogów z większej odległości.

Co prawda w niedalekiej odległości od stodoły w Jedwabnem, co w rozmowie ze mną zaznaczył Marcin Sochoń ze Stowarzyszenia Wizna 1939, znajdowały się okopy, jednak nie przy samej stodole. Co więcej, łuski z karabinu typu Mauser oraz z pistoletu odnaleźli członkowie Stowarzyszenia Wizna 1939 w samej Wiźnie, gdzie Niemcy zamordowali Żydów. A przypomnę, Wizna jest pierwszą miejscowością na szlaku Schapera, na którym dokonywano egzekucji na Żydach. Na tym morderczym szlaku korzystano z tej samej broni i stosowano podobne metody.

3 kwietnia 2001 roku odkryto jeszcze jedno znalezisko. Co prawda nie ma o tym mowy w raporcie prof. Koli, ale dowiadujemy się tego z raportu prokuratora Ignatiewa informującego o wynikach poszukiwań przeprowadzonych przez patrol saperski. W niedalekiej odległości od stodoły znaleziono spłonkę z niemieckimi napisami zidentyfikowaną jako fragment od naboju sygnałowego. Najprawdopodobniej Niemcy podpalili stodołę strzelając w jej strzechę. Ta informacja także burzy antypolskie kłamstwo o podpaleniu stodoły przez Polaków, tak samo jak obecność amunicji przekonuje nas, że do Żydów strzelano, czyli, że sprawcami mordu byli Niemcy.

Relacje świadków a fakty

Co prawda, jak pisze prof. Kola – ekshumacja nie została w pełni zrealizowana z powodu podporządkowania się zasadom żydowskiej natury prawno-religijnej – jednak udało się przekonać, że relacje „świadków”, którymi niejednokrotnie w Polaków próbują uderzać Żydzi przypisując nam dokonanie zbrodni w Jedwabnem, są niewiarygodne. Zamordowanych Żydów, którzy nieśli zburzony pomnik Lenina, nie pochowano na kirkucie. Nie pochowano też nikogo 80 m na północ od stodoły. Ekshumacja wykazała, że w Jedwabnem zamordowano nie 1600, a około 300 osób. Zabito Żydów w każdym przekroju wiekowym, a przed spaleniem strzelalano do nich z karabinów i pistoletu.

Relacje świadków nie mogą być podstawą dla uzyskania wiedzy na temat wydarzeń z Jedwabnego – pisze prof. Kola.

Z raportu prof. Koli jasno wynika, że jeśli chcemy ostatecznie rozwikłać kwestię Jedwabnego, którą Żydzi uderzają w Polaków jak pałką, należy przeprowadzić prawdziwą ekshumację, a nie jej farsę.

Czy istnieje żydowskie prawo zakazujące ekshumacji?

Kompromitującym dla pamięci o Lechu Kaczyńskim i demaskującym status quo państwa polskiego jest fakt, że prawo żydowskie rzekomo zakazujące przeprowadzenie ekshumacji, zostało postawione ponad polskim prawem, a jego respektowanie określono mianem polskiej „racji stanu”. Jeszcze bardziej haniebnym jest to, że polscy decydenci pozwolili wmówić sobie, ze prawo żydowskie zakazuje ekshumacji. Nie zakazuje!

Żydzi posłużyli się kłamliwą tezą o religijnym zakazie ekshumacji. Tymczasem żydowskie prawo dotyczące pochówków jest następujące:

  1. Zmarłego można ekshumować w celu przeprowadzenia ponownego pochówku w Ziemi Izraela.
  2. Zmarłego można przenieść do innej mogiły, jeśli pierwszy grób miał być w założeniu tymczasowy.
  3. Zmarłego można przenieść z istniejącego grobu, jeśli znajduje się on w miejscu bez nadzoru i istnieje niebezpieczeństwo, że zostanie splądrowany, lub gdzie jest zagrożony powodzią.
  4. Jeżeli grób znajduje się w nietypowym miejscu (poza cmentarzem), zmarłego można przenieść i pochować ponownie na cmentarzu żydowskim (Arbaa Turim, Jore Dea, 363, początek; Talmud Jerozolimski, Moed katan, koniec 2. rozdziału).

Schudrich i Ekstein kłamali w żywe oczy, o czym świadczą np. niedawne wydarzenia z Niemiec. Jak informował „Times of Izrael”, w listopadzie 2015 roku ekshumowano szczątki litewskiej Żydówki z grobu w Berlinie (zmarła w 1937 roku), żeby przenieść je do grobu jej męża pochowanego w Chicago w 1941 roku. Podobnie było w 2019 roku na Białorusi, gdzie ekshumowano szczątki ponad 1000 żydowskich ofiar i na Ukrainie, gdzie w 2020 roku odbyła się ekshumacja ponad 200 ciał Żydów zagazowanych przez Niemców w piwnicach domu w Satanowie. O tym, że żydowski zakaz dotyczący ekshumacji to wymysł na potrzeby przemysłu Holokaustu, zaświadcza także rabin Joseph A. Polak, były więzień obozów w Westerborku i Bergen-Belsen, przewodniczący Rady Halachicznej bostońskiego sądu rabinackiego. W jego opinii ofiary z Jedwabnego powinny zostać ekshumowane i pochowane ponownie, czy to na terenie pobliskiego cmentarza żydowskiego, czy to w państwie Izrael. To, że nie jest to jedynie halachiczna opcja, lecz fundamentalny obowiązek, wynika jednoznacznie z wielu źródeł.

Dlaczego Michael Schudrich tak boi się ekshumacji w Jedwabnem, którą zablokował kilkanaście lat temu? Dlaczego teraz nie zezwala na zbadanie szczątków znalezionych w Wiźnie? To strach przed kompromitacją i utratą wpływów na arenie międzynarodowej, które ugruntowano na kościach ofiar Holokaustu. To strach przed demaskacją polakożerczych kłamstw mających zapewnić Żydom monopol na wojenną martyrologię. Tego nie da się inaczej wytłumaczyć!

By nie dopuścić do ekshumacji Żydzi zastosowali różne sztuczki: ucieczka następnego dnia po przyjeździe do Jedwabnego, obrona „szabasem” czy wciśnięcie kitu o „religijnym prawie żydowskim”. A to wszystko łyknął niczym pelikan minister Lech Kaczyński, albo po prostu razem z Żydami kopał do jednej bramki.

POBIERZ RAPORT (TUTAJ)