Czy da się pogodzić bunt z rozsądkiem?

Wątpię, aby mówienie „w…ć” PiS-owi, Kościołowi i Michnikowi, rozcięło polski węzeł gordyjski.

Adam Michnik. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Adam Michnik. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Źródło: "Więź"

[Ks. Alfred Marek Wierzbicki]https://wiez.pl/author/alfred-wierzbicki/){.target_blank} 18 kwietnia 2021

Czy da się pogodzić bunt z rozsądkiem?

Wątpię, aby mówienie „w…ć” PiS-owi, Kościołowi i Michnikowi, rozcięło polski węzeł gordyjski.

Dzięki rozmowie Dominiki Wielowieyskiej z Adamem Michnikiem w wielkanocnym wydaniu „Gazety Wyborczej” nie tylko poznaliśmy jego dzisiejsze poglądy na temat miejsca Kościoła w demokratycznej Polsce, lecz także dowiedzieliśmy, jak gwałtownie poglądy te są odrzucane przez nową lewicę.

Poglądy Michnika okazują się stałe, wyrażał je przez ostatnie cztery dekady przy różnych okazjach, ale nigdy dotąd nie spotkał się z taką wściekłością i hejtem jak obecnie. Podzielam refleksję Tomasza Lisa wyrażoną w „Newsweeku” – że „niezrozumienie Michnika to poniekąd wyraz niezdolności do zrozumienia realnej Polski” przez radykalnie antyklerykalną inteligencję.

Mam powody, by uważać, że dialogiczna postawa Michnika niesie szansę myślenia o lepszej Polsce i lepszym, bardziej ewangelicznym Kościele, a wściekłość młodych prowadzi do ślepego zaułka

ks. Alfred Marek Wierzbicki

Nie należy jednak ignorować skali oburzenia na Kościół. Jest ono udziałem zarówno ludzi, którzy chcieliby całkowitej eliminacji Kościoła z życia publicznego, jak i tych, którzy od wewnątrz angażują się w jego reformę. Niestety w debacie publicznej górę biorą emocje i tracimy właśnie w Polsce zdolność do rozmowy. Czy da się pogodzić bunt z rozsądkiem?

Moja reakcja dziadersa w koloratce

Konflikty pokoleniowe nie są niczym nowym, to jedna z sił napędowych rozwoju cywilizacji i kultury. Niebezpieczne stają się dopiero wówczas, gdy okazują się siłą wyłączną w urządzaniu świata na nowo. Agresja młodej lewicy wobec Michnika wpisuje się w schemat konfliktu międzypokoleniowego, ale bierze się ona nie tylko z różnic doświadczeń i wizji demokracji; dzisiejsi rewolucjoniści przypisują Michnikowi odpowiedzialność za stan obecnej Polski, w której autorytarna partia rządzi z poparciem Kościoła. Obarczanie Michnika odpowiedzialnością za kryzys polskiej demokracji jest po prostu bzdurą. Na tego typu negacji nie da się niczego zbudować.

Bliżej mi pokoleniowo do redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” i pewnie moje osłupienie może być potraktowane jako typowa reakcja dziadersa, a na dodatek najgorszej wersji dziadersa, bo w koloratce. Mam jednak powody, by uważać, że to dialogiczna postawa Michnika niesie szansę myślenia o lepszej Polsce i lepszym, bardziej ewangelicznym Kościele, a wściekłość młodych prowadzi do ślepego zaułka.

Michnikowi należy się bezwzględnie pierwszeństwo w kształtowaniu nowego modelu relacji pomiędzy laicką lewicą a katolikami. Jego książka „Kościół, lewica, dialog” (1977) była prawdziwym przełomem w postrzeganiu humanistycznego potencjału Kościoła posoborowego, zorientowanego na dialog ze współczesnością. Język praw człowieka, kultywowany w środowiskach liberalno-lewicowych, okazywał się językiem akceptowanym przez katolików. Z kolei wierzący w postawie Michnika odkrywali respekt dla religijnego wymiaru swego doświadczenia moralnego.

Niosło to szansę na aksjologiczną wspólnotę odwołującą się do różnych źródeł, na współpracę, a nie konfrontację. Zanim jeszcze upadł komunizm, długo przed polityczną i ekonomiczną transformacją, Michnik już zarysował płaszczyznę tworzenia demokracji w Polsce przez ludzi o różnych rodowodach ideowych. III Rzeczpospolita wraz z Konstytucją z 1997 roku wyrasta poniekąd z marzenia Michnika dotyczącego dialogu lewicy i Kościoła.

Po 1989 roku Kościół w Polsce, wbrew nauczaniu Soboru Watykańskiego II i Jana Pawła II, stawał się coraz bardziej integrystyczny, coraz wyraźniejsza stawała się opcja na rzecz narodowego państwa katolickiego. Dialog, który Adam Michnik i Jan Paweł II uważali za konieczne – w ich przekonaniu najpełniej godziwe i najpełniej skuteczne – narzędzie tworzenia ładu społecznego, został zastąpiony przez monolog Kościoła z prawicą. W czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości po 2015 roku prawica sama ogłosiła się obrońcą i promotorem wartości chrześcijańskich, czyniąc je – bez protestu Kościoła – przedmiotem politycznej polaryzacji.

ks. Alfred M. Wierzbicki
Kruche dziedzictwo

W ten sposób „model Michnika” przegrywał z „modelem Kaczyńskiego”, a w obrębie Kościoła „model Tischnera” z „modelem Rydzyka”.

Lekarstwo gorsze od choroby

Zaskakujące, że „odjanopawlenie” zbiega się z „odmichnikowieniem”. Po stronie kościelnej wszyscy deklarują wierność Janowi Pawłowi II, stawia mu się tysiące pomników, ale jego wizja demokracji jako wartości poszła w odstawkę. Z „Centesimus annus” pamięta się jedynie zdanie, że demokracja bez wartości staje się swym przeciwieństwem i przeobraża się w zakamuflowany totalitaryzm, ale uwagi o kruchości demokracji rezygnującej z zasad praworządności są całkowicie ignorowane przez dzisiejszych hierarchów.

Demonizacja Michnika w szerokich kręgach katolickich jest porażająca. Być może wpłynęła na to krytyka, jakiej nie szczędził on wielu negatywnym zjawiskom w życiu Kościoła. Klerykalizm i związana z nim tryumfalistyczna mentalność nie pozwalają na wsłuchiwanie się w głosy krytyczne ani wtedy, gdy pochodzą one z zewnątrz Kościoła, ani gdy są wyrażane przez ludzi Kościoła. Uważa się je za atak na Kościół.

Młoda lewica formuje się pod sztandarem „odnajanopawlenia”, co ma oznaczać zerwanie z chrześcijańską tradycją i stworzenie alternatywnego systemu etycznego. Aby „odjanopawlenie” stało się faktycznie realne, musi wiązać się ono z „odmichnikowieniem” myślenia na lewicy. Demonizacja Michnika ma miejsce nie tylko w Kościele i na prawicy, stanowi ona wszak rewolucyjną energię młodej lewicy. Energia ta pochodzi z autentycznego oburzenia na zbratanie państwa i Kościoła, wątpię jednak, aby mówienie „w…ć” PiS-owi, Kościołowi i Michnikowi, rozcięło polski węzeł gordyjski. Pokusą każdej rewolucji jest myślenie na skróty, co gorsza, działania w gorączce nie rozwiązują starych problemów, a tworzą nowe. Mówiono kiedyś, że lekarstwo może okazać się gorsze od choroby.

„Reguła Michnika”

Michnik twierdzi, że Kościół w Polsce nie zniknie, nawet gdy będzie się kurczył pod względem liczby wyznawców, i dlatego apeluje do lewicy o realizm myślenia. Ponadto podtrzymuje swój pogląd, że chrześcijański system wartości stanowi zaporę przed nihilizmem, któremu etyka laicka ze względu na swe płytką obecność w Polsce nie mogłaby się przeciwstawić.

Ten ostatni argument, w moim przekonaniu, nie może w ogóle być brany pod uwagę przez nową lewicę. Współczesna inteligencja laicka dąży bowiem właśnie do wzmocnienia całkowicie laickiej, ostentacyjnie antychrześcijańskiej etyki. Oni już nie chcą szukania wartości wspólnych ani aksjologicznych i prawnych kompromisów. Chcą, aby Polska miała duszę lewicową. Ich dążenia nie różnią się tak bardzo od dążeń radykałów prawicowo-katolickich. To, że idą w przeciwstawnych wektorach, nie jest wystarczającym wyznacznikiem ich tożsamości. Mają bardzo podobne nastawienie konfrontacyjne.

Bez wzajemnego respektu pluralizm jest niemożliwy. Wojna kulturowa, niezależnie, czy prowadzi się ją w imię haseł prawicowych czy lewicowych, demokracji nie wzmacnia, lecz ją degeneruje.

Adam Michnik nie myli się, gdy mówi, że w Polsce katolicy zawsze będą. Pytanie tylko: jacy katolicy? Kryzys Kościoła na tle politycznym i obyczajowym drastycznie obniżył jego społeczny autorytet. Ale mamy do czynienia nie tylko z antyklerykalizmem, wiarygodność tracą same ideały chrześcijańskie. Czyni to odbudowę – a raczej przebudowę – demokracji w Polsce czymś niezmiernie trudnym.

Czytasz Więź? Wspieraj od dziś

Najprawdopodobniej, gdyby doszło do referendum w sprawie aborcji, okazałoby się ono przegraną jednocześnie Ordo Iuris i Strajku Kobiet. W takiej sytuacji „reguła Michnika”, sugerująca szukanie na nowo kompromisu między afirmacją prawa do życia i afirmacją praw kobiet, byłaby jedyną sensowną. Aby z niej skorzystać, wszyscy muszą wyjść ze swych okopów, porzucając rewolucyjne zapędy.

Formułowane na początku lat 80. ubiegłego wieku pytanie ks. Józefa Tischnera „reformacja czy rewolucja?” także dziś odzwierciedla nasz podstawowy dylemat etyczno-polityczny.

Przeczytaj także: Monteskiusza zderzenie cywilizacji z Polską w tle

Ks. Alfred Marek Wierzbicki Ur. 1957. Ksiądz archidiecezji lubelskiej, filozof i poeta. Dr hab., profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni kierownik Katedry Etyki KUL, w latach 2006–2014 dyrektor Instytutu Jana Pawła II KUL i redaktor naczelny kwartalnika „Ethos”. Od 2006 roku członek Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem przy Konferencji Episkopatu Polski. Blisko współpracował z abp. Józefem Życińskim, m.in. jako jego wikariusz biskupi ds. kultury. Autor wielu książek naukowych i eseistycznych, m.in. „The Ethics of Struggle for Liberation”, „Filozofia a totalitaryzm. Augusta Del Nocego interpretacja kryzysu moderny”, „Polska Jana Pawła II”. Współautor m.in. książki „Wielkie tematy teologii”. Wydał osiem tomików wierszy. Ostatnio opublikował książkę „Kruche dziedzictwo. Jan Paweł II od nowa” (Wydawnictwo Więź 2018). Należy do Rady Naukowej Laboratorium „Więzi”. Mieszka w Lublinie.