Dialog w: u katolików. O kryzysach naszego Kościoła

Zbigniew Nosowski

Źródło: "Więź"

Lektura uzupełniająca: How do we put dialogue into the heart of our religious traditions, rather than a peripheral concern? (Transformations Within and Between. Countdown to ICCJ's 2019 Conference in Lund)

Coraz częściej porzucają praktyki religijne ludzie prawi, dla których Kościół był bardzo ważny i z których mógłby być dumny, ale w jakiś przedziwny sposób ich od siebie odpycha. I nie chodzi tu bynajmniej o inteligenckie poczucie wyższości wobec mniej rozgarniętego proboszcza.

Rok 2020 jeszcze w pełni (gdy piszę te słowa, trwa wciąż piękne sierpniowe lato), ale już można powiedzieć, że w annałach historii Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce zapisze się on na trwałe. Kłopot w tym, że większość tegorocznych wydarzeń to zjawiska świadczące o pogłębiającym się kryzysie instytucjonalnego Kościoła lub wprost będące jego wyrazem. Realnie i symbolicznie ukazują one kilka zasadniczych problemów, z którymi nasza wspólnota wiary sobie nie radzi.

Te problemy to: przede wszystkim 1) olbrzymi kryzys władzy w Kościele, który przekłada się na 2) utratę wiarygodności kościelnego nauczania, pogłębianą dodatkowo przez 3) umacniający się konkubinat kościelno-państwowy. Efekty tych procesów dotyczą nie tylko wymiaru instytucjonalnego Kościoła – przekładają się, niestety, także na 4) coraz powszechniejszy kryzys duchowości, wspólnotowości i tożsamości kościelnej.

Spełnia się na naszych oczach zapowiedź Benedykta XVI: Kościół oddaje się na służbę władzy i przejmuje jej kryteria

Każdy z tych wymiarów zasługiwałby na obszerne odrębne omówienie, z pełną faktografią. Na łamach kwartalnika nie będę się jednak wikłał w szczegóły. Ich bieżącym relacjonowaniem (niekiedy także ujawnianiem) i komentowaniem zajmujemy się w serwisie internetowym Więź.pl. Tu zatem warto syntetycznie ukazać szerszy plan toczących się procesów i ich możliwe perspektywy. […]

Po co Kościół, który nie umie rozpoznać zła

[…] Utrata wiarygodności Kościoła zauważalna jest już także przez socjologów w badaniach sondażowych. Kościół lubi się określać jako „ekspert w sprawach ludzkich”. Tymczasem w kwestii wykorzystywania seksualnego kościelni decydenci wykazują się właśnie kompletnym brakiem wyczucia spraw ludzkich. Co gorsza, w dużej mierze ten spadek zaufania ma miejsce właściwie na ich własne życzenie. Bo przecież specjaliści od kilkunastu lat przestrzegali, jakich błędów należy unikać w tej dziedzinie – a i tak powtarzamy je wszystkie w Polsce w podręcznikowy sposób.

Konsekwencje takiego rozwoju sytuacji są katastrofalne. Przede wszystkim Kościół zdradza swoje powołanie, pozostawiając na boku osoby skrzywdzone, które doznały przemocy seksualnej we wspólnocie wiary. Jednocześnie jednak – wykraczając już poza granice naszego kraju – umyka Kościołowi szansa aktywnego włączenia się w nowy proces cywilizacyjny.

Jak wielokrotnie już stwierdzili dużo mądrzejsi ode mnie, na czele z papieżem Franciszkiem, przeżywamy obecnie przemiany społeczno-kulturowe o charakterze epokowym. Możemy wręcz powiedzieć, że tworzą się fundamenty nowej – nieznanej nam dziś jeszcze – epoki, która w najbliższych dekadach powstanie po upadku resztek christianitas. Każda cywilizacja potrzebuje jakichś niepodważalnych fundamentów. W płynnym, laickim świecie współczesnym trochę nieoczekiwanie właśnie odrzucenie pedofilii nabrało charakteru wartości absolutnej (jeszcze nie tak dawno bywała ona przecież w kulturze świeckiej przynajmniej tolerowana).

W walce z różnymi (prawdziwymi i wyimaginowanymi) współczesnymi ideologiami liderzy naszego Kościoła – niezauważalnie dla samych siebie – przekształcają katolicyzm w jeszcze jedną ideologię

Kościół natomiast – zamiast zgodnie z głoszoną przez swoich liderów dewizą „zero tolerancji” konsekwentnie podkreślać absolutny charakter tego zła – uwikłał się w tuszowanie i bagatelizowanie przestępstw. Licznie ujawniane przypadki krycia sprawców przez przełożonych potęgują wrażenie, że Kościół relatywizuje zło pedofilii, czyli utracił zmysł orientacji w sprawach moralnych. A po co komu Kościół, który nie umie rozróżnić dobra od zła?

Wiele osób zatem, nie tylko młodych – widząc tak drastyczny brak wiarygodności instytucji religijnej w kwestii uznawanej dziś za moralną wartość absolutną – przeżywa bolesne rozczarowanie Kościołem oraz zaczyna szukać innych źródeł i duchowości, i moralności. Tym samym umyka chrześcijanom szansa współtworzenia koalicji na rzecz nowego humanizmu. Nie będą do niej przecież dopuszczeni ci, co relatywizują zło pedofilii. […]

Fragmenty tekstu, który ukazał się w najnowszym numerze kwartalnika „Więź”, jesień 2020

Zbigniew Nosowski – ur. 1961, mąż z 35-letnim stażem, ojciec, teść i dziadek. Absolwent socjologii i teologii. Od 1989 redaktor „Więzi", od 2001 –­ redaktor naczelny. Autor książek „Parami do nieba. Małżeńska droga świętości", „Szare a piękne. Rekolekcje o codzienności", „Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II", „Krytyczna wierność. Jakiego katolicyzmu Polacy potrzebują"; współautor książki i cyklu telewizyjnego „Dzieci Soboru zadają pytania”. W latach 2001 i 2005 był świeckim audytorem Synodu Biskupów w Watykanie. W latach 2002-2008 konsultor Papieskiej Rady ds. Świeckich. Chrześcijański współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów w latach 2007-2009 i ponownie od 2017 r. Dyrektor programowy Laboratorium „Więzi". Współtwórca i rzecznik prasowy Inicjatywy „Zranieni w Kościele". Doktor honoris causa Uniwersytetu Szczecińskiego. Mieszka w Otwocku.