Nieustająca aktualność Tory (Ki tawo)

Stanisław Krajewski - komentarze do Tory

Stanisław Krajewski w Tatrach

Stanisław Krajewski w Tatrach

„dlatego, żeś nie służył Wiekuistemu, Bogu twojemu, z radością i uciechą serca, przy dostatku wszystkiego” (Pwt 28, 47)

W ubiegłym tygodniu w synagogach czytaliśmy i studiowaliśmy wersety z Księgi Powtórzonego Prawa – od początku rozdziału 26 do 29,8. Większość tego czytania zajmują przeraźliwie brzmiące upomnienia, przestrzegające przed tragicznymi konsekwencjami odrzucenia Boga. Są to szczegółowe opisy cierpień, chorób, klęsk, zatracenia normalnych ludzkich odruchów z powodu głodu i beznadziei. Trudno nie odczuwać grozy, czytając tę litanię i mając świadomość, że naprawdę tak właśnie bywało w dawnych czasach i również w niedawnych – niespełna osiemdziesiąt lat temu. Dlaczego? Czy tylko dlatego, że po prostu tak wygląda historia ludzkości? Chciałoby się wskazać powody, których usunięcie choć w pewnym stopniu zależy od nas. Niezwykle ciekawą – i aktualną – wskazówkę zawiera jeden z wersetów. Otóż te horrory nastąpią „dlatego, żeś nie służył Wiekuistemu, Bogu twojemu, z radością i uciechą serca, przy dostatku wszystkiego” (Pwt 28, 47).

Mowa jest o dostatku. Zagrożeniem jest nie tylko wróg, obojętność przyrody, brak zasobów, słabość organizmu. Czasy dobrobytu, spokoju, bezpieczeństwa przynoszą groźbę zapomnienia o swoim powołaniu. W historii Żydów chodzi o tworzenie sprawiedliwego społeczeństwa, zgodnego z przesłaniem i projektem zawartym w Objawieniu. Odchodzenie od tego kończyło się katastrofą. Prorocy upominali i przestrzegali, ale bez skutku. Upadek narodu miał charakter dramatyczny. Staje się tak – pisze rabin Jonathan Sacks – gdy „jedność Boga nie jest już odzwierciedlona w jedności ludu. Niektórzy pozostaną wierni, ale inni nie.” Podobna groźba istnieje nadal, bo nie tylko zagrożenia zewnętrzne są stałym problemem obecnego Państwa Izraela, ale również napięcia wewnętrzne świadczą o rosnącym zagrożeniu.

Podobne przestrogi można kierować do wielu – może wszystkich – innych społeczeństw. Nieoczekiwane i niezrozumiane wyzwanie czai się w dostatku – w czasach obfitości, wolności, spokoju i braku widocznych zagrożeń. Wówczas zapominamy o naszej kruchości, o tym, że spokój społeczny nie jest dany raz na zawsze, że należy dbać i o świat przyrody, i o środowisko społeczne. Dobrobyt usypia i skutkuje arogancją. A wtedy grozi to, że instytucje władzy ulegają korupcji, nierówności społeczne stają się nie do zniesienia, podziały polityczne powodują, że ludzie widzą w sobie wrogów. I w pewnym momencie już nie wiadomo, jak powstrzymać upadek. Tak właśnie dzieje się obecnie z dużą częścią świata Zachodu, również z Polską.

Tora wydaje się proponować następujące rozwiązanie: bądźmy wdzięczni Stwórcy za dobrobyt, nie myślmy, że jest on wynikiem wyłącznie naszej mądrości. Nie wiem, czy taka rada może trafić do większości z nas, bo nie pozwala na to nasz ateizm. Jednak chyba każdy może się zgodzić z tym, że arogancja jest zgubna. A lekiem na arogancję jest poczucie, że nie wszystko jest pod naszą kontrolą. To dlatego, uważam, można i należy być wdzięcznym – i ludziom, i czemuś ponad nami.