Kościół w trybie awaryjnym

Polski katolicyzm między obrzędowością a duchowością

Oglądanie papieskiego błogosławieństwa „Urbi et orbi” 27 marca 2020 r. Fot. Mazur/cbcew.org.uk

Oglądanie papieskiego błogosławieństwa „Urbi et orbi” 27 marca 2020 r. Fot. Mazur/cbcew.org.uk

Źrodło: Więź

Ks. Remigiusz Szauer

Trudno się dziwić obecnie, że transmisja telewizyjna Mszy niedzielnej budzi konfuzję, bo jak tu się zachować – klękać, nie klękać, odpowiadać, nie odpowiadać… Jak wyrazić żal za grzechy, i to doskonały, kiedy zawsze chwila w kolejce do konfesjonału wystarczała? Za obrzędem sprawowanym masowo łatwiej było się schować.

Mimo obecności w naszym kraju rozmaitych duchowych tradycji katolickich – duchowości karmelitańskiej, jezuickiej, benedyktyńskiej, związanej z charyzmatami wspólnot i ruchów religijnych, mogących rodzić inspirację do osobistych odniesień – nie da się na podstawie badań i potocznego oglądu życia religijnego w Polsce twierdzić, że to właśnie duchowość jest tym komponentem zaangażowania religijnego, który jest najistotniejszy. Przez lata nie akcentowało się tego w praktyce duszpasterskiej, traktując osobisty i systematyczny wymiar doświadczenia wiary jako coś oczywistego.

Duchowość i budzące ją rekolekcje, osobiste studia i medytacje nad słowem Bożym, kierownictwo duchowe czy praktyka codziennej adoracji Najświętszego Sakramentu dotyczyły i dotyczą zdecydowanej mniejszości. Większość praktykujących zadowala się religijnym minimum i wówczas obrzęd wystarczy.

Jak tu razem modlić się i błogosławić pokarmy na stół wielkanocny? Dla wielu wiernych jest to niezwykle trudne, bo wcześniej ten osobisty i domowy wymiar zaangażowania religijnego w ogóle nie był ani oczywisty, ani namacalnie potrzebny

Trudno się dziwić obecnie, że transmisja telewizyjna Mszy niedzielnej budzi konfuzję, bo jak tu się zachować – klękać, nie klękać, odpowiadać, nie odpowiadać… Jak wyrazić żal za grzechy, i to doskonały, kiedy zawsze chwila w kolejce do konfesjonału wystarczała? Swoją drogą, z reguły akcent katechetyczny położony był na sam moment spowiedzi. Jak tu zabrać się do rozważań nad Słowem, jak tu razem modlić się i błogosławić pokarmy na stół wielkanocny? Dla wielu wiernych jest to niezwykle trudne, bo wcześniej ten osobisty i domowy wymiar zaangażowania religijnego w ogóle nie był ani oczywisty, ani namacalnie potrzebny. Tego trzeba się albo nauczyć, albo z wygody zaniechać, czekając, aż znów otworzą kościoły. Za obrzędem sprawowanym masowo łatwiej się schować.

Z drugiej strony obrzędowość jest jednym z istotniejszych elementów religii. Z tym wszystkim, co niesie: melodiami, rytuałami, gestami, kolorami i tradycjami. To właśnie obrzędy stanowią nieraz istotną życiowo okazję do postawienia ważnych pytań. I mimo że mówi się nieraz nie tylko o wierzących-niepraktykujących religijnie, ale też o praktykujących religijnie-niewierzących, to jednak żłobienie tej osobistej ścieżki duchowej wiedzie przez liturgię – nawet tę przeżywaną okazjonalnie, która dla większości katolików w Polsce jest podstawową lub czasem jedyną formą życia religijnego. I to trzeba przyjąć jako fakt.

Fragment tekstu, który ukazał się w najnowszym numerze kwartalnika „Więź”, lato 2020

Ks. Remigiusz Szauer – ur. 1980, ksiądz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Doktor nauk społecznych w zakresie socjologii, teolog, politolog, adiunkt w Instytucie Nauk Teologicznych Uniwersytetu Szczecińskiego, duszpasterz akademicki, przewodniczący Komisji ds. Młodych II Synodu Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Autor monografii „Między potrzebą doznań a trwałością postaw. Religijność i moralność uczniów szkół średnich i studentów uczelni wyższych w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej” oraz artykułów z zakresu socjologii religii i socjologii młodzieży. Mieszka w Koszalinie.