Nieustajaca aktualnosc Tory (Behaalotcha)

Komentarze Stanisława Krajewskiego do Tory

Stanisław Krajewski w Tatrach

Stanisław Krajewski w Tatrach

W ubiegłym w Izraelu i synagogach reformowanych tygodniu był (w ortodoksyjnych i konserwatywnych w zaczynającym się tygodniu będzie) czytany fragment Tory zwany Behaalotcha, czyli rozdziały 8-12 Księgi Liczb. Jest w nim poruszanych wiele tematów. Wśród nich są przeżycia Mojżesza jako przywódcy, który musi zażegnać kryzysy. Na przykład ludzie zaczynają z nostalgią wspominać Egipt, gdzie mieli ulubione jedzenie, zwłaszcza mięso i czosnek. A na pustyni tylko ta manna… Potem najbliższe mu osoby – brat i siostra – podważają jego wyróżnioną rolę. Kryzysy udaje się przezwyciężyć. Czy wynikają z tego jakieś nauki dla obecnych liderów, zwłaszcza politycznych?

Trudno jest oczywiście zestawiać Mojżesza z obecnymi politykami, bo według Biblii jego rola wynikała z woli Stwórcy, który jest suwerennym władcą świata. Takiej wizji nie akceptuje bardzo wielu współczesnych ludzi, w tym oczywiście Żydów. Jednak pewna paralela jest możliwa: obecnie powszechnie uważa się, że suwerenem jest naród, a w bardziej praktycznym ujęciu – ogół wyborców. To od tego suwerena – poprzez wybory – pochodzi uzasadnienie roli, którą sprawuje przywódca. Warto podkreślić, że rozwój żydowskiej tradycji też idzie w tym samym kierunku. Im później, tym ważniejsi są ludzie: interwencja Boga jest coraz bardziej pośrednia aż w końcu praktycznie zanika i to ludzie mają o wszystkim decydować.

Wedle Tory przezwyciężenie kryzysu „mięsnego” było możliwe dzięki gromadzie przepiórek, które spadły na obóz. Osobnego ruchu wymagało przezwyciężenie załamania psychicznego Mojżesza, który w obliczu niezadowolenia, na które nie miał rady, prosił już Boga o śmierć. Rozwiązaniem okazało się powołanie zgromadzenia starszyzny. Na jej siedemdziesięciu członków przeszła część prorockiego ducha Mojżesza. To mu ulżyło. Co więcej, dwaj mężczyźni przebywający w obozie, a nie na zebraniu liderów, również zaczęli prorokować. To wręcz ucieszyło Mojżesza, wbrew sugestiom asystenta: „Oby cały lud zamienił się w proroków” (Lb 11,29). Zgromadzona w „parlamencie” starszyzna reprezentowała cały naród. Jest to pośrednio zaświadczone w Torze, a całkowicie potwierdzone przez opinię wyrażoną w Talmudzie. A zatem należy dzielić się prestiżem, władzą, z wszystkimi, wliczając w to grupy pozaparlamentarne. To brzmi dość banalnie, ale czy tak robią obecni liderzy polityczni? Nie, stąd atrakcyjność osób „spoza układu”. Jednak jest to tylko chwilowa atrakcja. Na dłuższą metę, aby być dobrym przywódcą, np. prezydentem, potrzeba mieć doświadczenie i odpowiednią sieć kontaktów, czyli trzeba być członkiem starszyzny. Być może wartym rozważenia pomysłem jest powołanie senatu, który składa się nie z polityków, ale z przedstawicieli najważniejszych grup społecznych – jak to było, w pewnym stopniu, w Polsce przed wojną.

Najbardziej zastanawiającym momentem w opisie następnych perypetii Mojżesza jest pojawiające się ni z tego, ni z owego sformułowanie (Lb 12,3), że Mojżesz był „najpokorniejszym człowiekiem na ziemi”. Użyte tu określenie Mojżesza tłumaczone jest często jako „najskromniejszy”, ale anaw według rabina Sacksa opisuje człowieka, który „nigdy nie myśli o sobie, bo ma ważniejsze sprawy na głowie.” Tak czy inaczej, takie określenie Mojżesza dziwi. Przecież już dokonał wielkich rzeczy, był uznanym przywódcą, postawił się faraonowi, miał kontakt z Bogiem, uzyskał tablice przykazań… I „pokorny”? Otóż nie chodzi o niską samoocenę, ani o samoponiżanie, ale o myślenie o dobru innych, oddanie sprawie, bezinteresowność, zupełne niezwracanie uwagi na swoje dobro, honor, prestiż. To dlatego ani słowem nie odpowiada na krytykę ze strony siostry i brata. (Karę wymierza Bóg.)

Czy obecni politycy potrafią być podobnie pokorni, bezinteresowni? Na pewno nie ten, kto politycznych oponentów określa słowami „zdradzieckie mordy” i „chamska hołota”. Ale problem jest ogólniejszy: obecni politycy zachowują się jak celebryci, puszą się. Przykład przyszedł z Ameryki – od Reagana do Trumpa – a internet wzmocnił ten trend prezentowania się w sposób będący odwrotnością pokory. I właściwie nie można już inaczej, cały system wyborczy jest ustawiony tak, jakby liczyło się tylko „ja”: „ja załatwię, ja dam, ja mogę obiecać…” Nie da się tego łatwo zmienić. Tym bardziej nie zapominajmy o pokorze Mojżesza