Nieustająca aktualność Tory (Naso)

Komentarze Stanisława Krajewskiego do Tory

Stanisław Krajewski w Tatrach

Stanisław Kajewski w Tatrach

Ubiegły tydzień spowodował rozejście się schematu czytań między synagogą ortodoksyjną i konserwatywną z jednej strony a reformowaną z drugiej, bo ta ostatnia idzie wedle zasad obowiązujących wszystkie synagogi w Ziemi Izraela: nie ma dodatkowego dnia świątecznego. Święto Tygodni, Szawuot, trwa więc w Izraelu jeden dzień – w ostatnim tygodniu był to piątek – a w diasporze tradycyjnie dwa dni, czyli również w ostatnią sobotę. Dlatego dla ortodoksji poza Izraelem w sobotę były specjalne czytania świąteczne, a zgodnie ze stylem izraelskim i reformowanym – już poświąteczne, czyli fragment zwany Naso. Ja idę wedle tego drugiego. Warto dodać, że za jakiś czas czytania się wyrównają, bracia i siostry będą znowu razem. To pozytywny przykład: oby w każdej sprawie, w której pojawia się różnica uzusów, mogło następować pojednanie!

Omawiany fragment to druga część rozdziału 4 oraz rozdziały 5, 6 i 7 Księgi Liczb. Jest tam wiele tematów, które wydają się mało powiązane ze sobą. W poszukiwaniu aluzji do naszego czasu zatrzymajmy się przy temacie bardzo niewspółczesnym i na pierwszy rzut oka nudnym. Długi rozdział 7 zajmuje prawie w całości opis darów i ofiar składaych z okazji poświęcenia ołtarza przez kolejne plemiona czyli rody Izraela. Naczelnik każdego składa złotą czarę z kadzidłem, srebrne misy z mąką zaczynioną oliwą oraz cielca, barana, kozła, jagnię i jeszcze dwa woły, pięć baranów, pięć kozłów, pięć jagniąt. Dziwne jest to, że każdy z tych zestawów jest opisywany osobno – dla każdego z dwunastu plemion. Opis jest za każdym razem identyczny, zmienia się tylko imię naczelnika rodu.

Dlaczego tak jest? Po co te powtórzenia? Każdy z nas, redagując tekst, skróciłby go, wskazując, że za każdym razem jest wymienione dokładnie to samo. Jakie przesłanie niesie powtarzanie? Bo jest celowe. Co prawda, ktoś mógłby podejrzewać, że jest tylko przytoczeniem jakiegoś bardzo starożytnego protokołu. I faktycznie – ponoć analogiczne teksty, powtarzające informacje, znaleziono na tabliczkach z pismem klinowym. Nawiasem mówiąc, jeśli takie wyjaśnienie przypada nam do gustu, to uzyskujemy niebanalne potwierdzenie autentyczności i starożytności tekstu. Jednak nawet jeśli tak jest, utrzymanie takiego powtarzania musiało być świadomym zabiegiem, bo na ogół Tora jest bardzo zwięzła. Jakkolwiek powstawał ostateczny tekst Tory, utrzymanie bądź pomijanie tekstu musiało być decyzja redaktora. Zgodnie z podejściem rabinicznym wszystko to, co jest w tekście Tory, zasługuje na uwagę – w tym i treść, i forma, to, co jest, i to, czego nie ma.

Zasadnicze tłumaczenie powtarzania tych samych fraz jest dość naturalne. Chodzi o wskazanie równości wszystkich rodów, braku uprzywilejowania jakiegokolwiek (poza Lewitami) w stosunku do Przybytku. Opis ma uobecnić ich oddanie sprawie, podkreślić przywilej, jakim jest współtworzenie sanktuarium i w ten sposób wskazać ich związek z nim, czyli centralnym punktem społeczności Izraelitów. Wszystkie rody są traktowane tak samo.

Dodatkowe potwierdzenie tej interpretacji można wyczytać z pewnego szczegółu tekstu. Ten, kto złożył ten dar jako pierwszy, Nachszon z plemienia Judy, jako jedyny nie jest określony jako „naczelnik” czy „książę”. Ponieważ był pierwszy (a ktoś musiał być pierwszy), mógłby uznać się za ważniejszego czy wyższego niż pozostali. Jest więc w opisie pomniejszony, żeby sobie nie pomyślał…

Co jest w tym aktualnego? Właśnie ta dbałość o równość wszystkich rodów, rodzin, o to, aby żadna nie była uprzywilejowana. W naszych czasach przywilejem jest nie tyle wnoszenie swojego wkładu w utrzymanie centrum państwa, co uzyskiwanie wpłat od państwa. Rodzina ministra zdrowia okazuje się uprzywilejowana w dostępie do funduszy na badania naukowe. Premier czy minister przepisują wielomilionowy majątek na żony i uważają, że nie muszą już o nim informować. Inny przykład: świętością dla wielu z nas są groby naszych bliskich. Przed chwilą było tak, że z powodu epidemii cmentarze były zamknięte, wszystkie rodziny były pozbawione dostępu do grobów swoich bliskich; jedna osoba, jedna rodzina mogła nakazać, żeby jej to nie dotyczyło i wjechać limuzyną na cmentarz wraz ze całą świtą. Niektórzy są więc równiejsi niż inni. Co szczególnie smutne, wiele osób zdaje się uważać, że nie ma w tym nic niewłaściwego. Na szczęście wiele osób się na to nie godzi. Co przeważy? Kto będzie wywyższony, a kto pomniejszony w przyszłych kronikach historii Polski?