Obrazki Żyda z pieniążkiem

OBI wycofuje ze sprzedaży obrazki Żyda z pieniążkiem. To efekt komentarza aktywisty: "Brzydka gra w stereotypy"

Obrazek tzw. 'Żyda z pieniążkiem' w markecie obi (Tomasz Sikora)

Obrazek tzw. 'Żyda z pieniążkiem' w markecie obi (Tomasz Sikora)

Ewa Wilczyńska /wroclaw.wyborcza.pl/ 30 listopada 2019

Barbara Sułek-Kowalska na ten sam temat: "Idziemy" 2016.

Sieć marketów OBI wycofuje ze sprzedaży obrazki Żyda z pieniążkiem. To efekt komentarza Tomasza Sikory, muzyka wrocławskiego zespołu Karbido i działacza na rzecz społeczności Ukraińców w Polsce.

"Tymczasem jak gdyby nigdy nic, XXI wiek w OBI Polska, Żyd z pieniążkiem w dużych ilościach. Brzydka gra w stereotypy..." - napisał na Facebooku Tomasz Sikora.

Teraz przyznaje: - Udostępniłem to zdjęcie, bo mnie poruszyło, że ten obrazek, stereotypizujący osoby pochodzenia żydowskiego, nie dość, że w ogóle jest nadal sprzedawany, to jeszcze na masową skalę. Nie spodziewałem się jednak żadnej reakcji, w szczególności, że ten post nie wywołał fali udostępnień, a część osób wręcz pisała, że przesadzam. Obrazek Żyda działa na podświadomość

Na wszystkie komentarza Tomasz Sikora cierpliwie odpowiadał, dodając także linki do publikacji na temat rozpowszechniania obrazków Żyda z pieniążkiem. - Zarówno antropolodzy kulturowi, jak i osoby pochodzenia żydowskiego są zgodni, że taki przekaz jest negatywny. Co gorsze, kryje się pod płaszczykiem czegoś niegroźnego, nawet całkiem sympatycznego. Kiedy Jacek Międlar wykrzykuje antysemickie hasła, większość nie ma wątpliwości, że to jest złe. A taki portret wiele osób postrzega jako coś miłego, chociaż podświadomie utrwala on stereotyp. To trochę tak, jakbyśmy zaczęli sprzedawać obrazki z Polakami kradnącymi auta - mówi.

Przedstawiciele firmy najpierw odpisali panu Tomaszowi, że "firma OBI potępia wszelkie działania i jakiekolwiek przejawy antysemickie i rasistowskie wyrażone m.in. w wyborze asortymentu". Zapewnili także, że ten produkt nigdy nie miał na celu obrażenia czyichś uczuć.

Barbara Sułek-Kowalska na ten sam temat

"Idziemy" 2016.

Co mu powiem?

Wrażliwość psujemy szybko, a odbudować ją niełatwo.

To jest zwyczajny cotygodniowy felieton, więc nie będę się rozpisywać o przesądach, stereotypach, archetypach i pierwotnych, by nie rzec prymitywnych, związkach wierzeń z magią; daleko bym zresztą nie zajechała, bo nie jestem antropologiem, etnologiem ani innym specjalistą. Piszę, bo mam możliwość pokazywania tego, co uznaję za na tyle ważne, że zabieram czytelnikom z ich życia kilka minut, które przeznaczą na lekturę.

Od dawna borykam się z problemem upiornych obrazków, spotykanych tu i ówdzie, raczej ówdzie, bo na jakichś pełnych kiczu odpustowych straganach lub w dziwnych sklepikach, obrazków przedstawiających starego brodatego człowieka w jarmułce – raczej więc Żyda, zresztą gdyby ktoś miał wątpliwości, obrazki są tytułowane – liczącego pieniądze. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam takie dziełko wśród religijnych konterfektów, byłam nawet zadowolona, bo nie zauważywszy pieniędzy, naiwnie sądziłam, że to pobożny człowiek Starego Testamentu zbiera się do modlitwy. Byłam po prostu ślepa!

Podpytując sprzedawców, rychło dowiedziałam się, że to taki obyczaj: „trzeba” mieć w domu Żyda liczącego pieniądze, żeby przynosił tak zwane szczęście, a w piątki należy obrazek przewiesić do góry nogami, żeby się „szczęście” nie odwróciło. Cóż z tego, że wierzyć mi się nie chciało: fakty były faktami. Indagowany w tej sprawie kolega dziennikarz z Lublina, człowiek Kościoła, z którym zasiadam w Komitecie Episkopatu ds. Dialogu z Judaizmem, wybitny znawca Izraela i judaizmu, powiedział wprost: chyba dawno nie byłaś w pięknym Kazimierzu nad Wisłą, tam dopiero jest zatrzęsienie tego towaru, a turystów – w tym zagranicznych – jeszcze większe. I przyznał uczciwie, że nie wie, co z tym robić, choć groza go nie opuszcza. Koleżanka kulturoznawca powiedziała z kolei, że to wszystko myślenie magiczne i zabobon, a z tym nie ma jak walczyć. Naciskana dodała jednak, że owszem, widzi różnice miedzy zabobonem zbudowanym na czarnym kocie i torebce na ziemi a zabobonem, w którym człowiek jest przedmiotem. I że, rzeczywiście, prymityw niejedno ma imię: sama miała dostać taki obrazek od magistra europeistyki, ale się wymigała.

Młody piarowiec zaznaczył, że nawet jeśli o tym napiszę, to i tak nie przeczytają ci, którzy to produkują i kupują. Rzecz jednak nie jest już zaściankowa: ostatnio wybierałam wazon w znanym warszawskim sklepie z porcelaną i szkłem stołowym przy ul. Pięknej w samym Śródmieściu i na ścianie zobaczyłam taki właśnie portrecik.

I wyobraziłam sobie tego Amerykanina, który będzie u nas mieszkał z okazji Światowych Dni Młodzieży. Powiedzmy, że wejdzie do tego sklepu kupić sobie ładny fajansowy kubek z polskim wzorem. Wróci na nocleg i zapyta mnie o znaczenie tego obrazka. I co mu wtedy powiem? Że to nowa świecka tradycja?