"Malowany ptak". Połowa publiczności wyszła z premiery

Z filmu "Malowany ptak"

"...na festiwalu w Wenecji. "Parada zła, z której nie można uciec"

gazeta.pl/kultura, 5 IX 2019.

Vaclaw Marhoul podjął się ambitnego zadania ekranizacji książki "Malowany ptak" Jerzego Kosińskiego. Krytycy obecni na festiwalu w Wenecji podają, że kontrowersyjna powieść została w filmie oddana w bardzo żywy sposób. Do tego stopnia, że z sali kinowej wyszło wielu widzów.

Jak napisał John Bleasdale z portalu CineVue, projekcji "Malowanego ptaka" podczas festiwalu filmowego w Wenecji przygrywała ścieżka dźwiękowa z zamykających się kinowych siedzeń. Xan Brooks z "Guardiana" jest przekonany, że kiedyś o samym tym pokazie powstanie osobny film - "punktem kulminacyjnym będzie moment, w którym 12 widzów ruszyło do drzwi, by odkryć, że zostały zamknięte na klucz". Film Vaclawa Marhoula z Lechem Dyblikiem zrobił na publiczności piorunujące wrażenie.

Zobacz też: "Boże Ciało". Jan Komasa: Katastrofa smoleńska zainspirowała mnie do ukazania takiego obrazu Polaków"

"Malowany ptak". Dialogi w esperanto, bo reżyser nie chciał kojarzenia z filmem jakiegokolwiek narodu

Powieść "Malowany ptak" Jerzego Kosińskiego ukazała się w 1965 roku. Po latach wyszło na jaw, że firmowana przez pisarza pierwotnie jako autobiograficzna fabuła książki jest tak naprawdę fikcyjnym wytworem jego umysłu. Kosiński przedstawił historię nienazwanego chłopca, który w czasie II wojny światowej samotnie wędruje między wioskami w pewnym wschodnioeuropejskim kraju. Ze względu na jego specyficzny wygląd mieszkańcy wsi podejrzewają, że jest Żydem lub Cyganem, przez co nieustannie go dręczą. "Malowany ptak" zasłynął z niezwykle brutalnych i niecenzuralnych wątków i scen.

Wygląda na to, że Vaclaw Marhoul wziął sobie do serca treść powieści Kosińskiego. Deborah Young z The Hollywood Reporter napisała:

Podobnie jak w książce, szokujące efekty opisanego ze szczegółami kazirodztwa, bestialstwa i molestowania seksualnego, przemocy, zabijania i okaleczania zdają się nie mieć końca w filmie trwającym prawie trzy godziny. Zamiast paraliżować widza, ta parada zła jest niczym okrutne crescendo, przed którym nie można uciec.

Czarno-biały film zawiera bardzo niewiele dialogów. W rozmowie z Agencją Reutera reżyser i zarazem scenarzysta "Malowanego ptaka" oznajmił, że zdecydował się na użycie w produkcji słowiańskiego esperanto:

Nie chciałem, by mieszkańcy wsi mówili po ukraińsku, polsku, rosyjsku czy w jakimś podobnym języku, bo w tym filmie to naprawdę okropni ludzie. Nie chciałem, by kojarzono z nimi jakikolwiek naród.

"Malowany ptak". Wstrząsający dramat w dziewięciu aktach. Zadziobanie ptaka to "jeden z lżejszych momentów"

Lee Marshall z portalu Screen Daily podaje, że w podzielonej na dziewięć rozdziałów produkcji, które są opatrzone imionami osób spotkanych przez głównego bohatera, widzowie obserwują, jak chłopiec jest wykorzystywany, maltretowany, ale i czasem wspomagany m.in. przez znachora i wiejską czarownicę, łowcę ptaków (w tej roli Lech Dyblik), dobrodusznego niemieckiego żołnierza (Stellan Skarsgard), który oszczędza życie dziecka, czy niezbyt znającego się na ludziach księdza (Harvey Keitel), który bezwiednie wysyła chłopca na męki ciągłego bicia do domu wyjątkowo okrutnego rolnika (Julian Sands).

Wystawiając "Malowanemu ptakowi" pięć na pięć gwiazdek, Xan Brooks stwierdził, że festiwale filmowe potrzebują arcydzieł, którymi widzowie będą się zachwycać i przaśnych propozycji, żeby się pośmiać, ale niezbędne są też filmy takie, jak "Malowany ptak":

Mogę bez wahania stwierdzić, że jest to monumentalne dzieło i bardzo się cieszę, że je obejrzałem. Mogę również powiedzieć, że mam szczerą nadzieję, że nasze ścieżki już nigdy się nie przetną.

Krytyk przypomina, że nazwa powieści Kosińskiego pochodzi od sceny, w której podarowany chłopcu szpak oblany białą farbą zostaje wzięty przez swoje stado za intruza i zadziobany. Jak nadmienia Brooks, "film prezentuje ten incydent z niesamowitą szczegółowością. To jeden z jego lżejszych, delikatniejszych momentów".

John Bleasdale z CineVue podsumował film słowami:

Czy "Malowany ptak" jest przerysowany? Czy fabuła posuwa się za daleko? Czy przekracza granice dobrego smaku? Tak, tak i tak. Wyjście z kina jest zrozumiałą i uzasadnioną reakcją, ale bardzo istotne jest też, by uważnie oglądać (...) i próbować zrozumieć.

Rolę chłopca w filmie gra dziewięcioletni Petr Kotlár. Nie wiadomo, czy "Malowanego ptaka" będzie można obejrzeć w Polsce.

Więcej:

Jerzy Kosiński "Malowany ptak", recenzja ksiażki:

Księgarnia Internetowe ZNAK

Wstrząsający debiut powieściowy Kosińskiego, zawierający wątki autobiograficzne. Jedna z najgłośniejszych książek ostatniego półwiecza, która przyniosła autorowi sławę i uznanie. Parabola ludzkiego losu, naturalistyczne studium barbarzyństwa i przemocy, wizja świata wynaturzonego przez wojnę.

Kilkunastoletni żydowski chłopiec w pierwszych tygodniach II wojny światowej trafia do zapadłej wioski na kresach wschodnich i ściąga na siebie prześladowania prymitywnych, zabobonnych chłopców. Bity i torturowany, tuła się po okolicznych lasach i wsiach, będąc świadkiem wciąż nowych okrucieństw i zbrodni. W końcu zło, z którym się styka, staje się jego udziałem.

Jerzy Kosiński - biografia

James Park Sloan, Wydawnictwo: Da Capo

James Park Sloan podejmując się spisania biografii pisarza wykonał tytaniczną pracę, wielokrotnie odwiedzając Polskę, przeprowadzając gruntowne i wielokierunkowe badania, pracowicie oddzielając prawdę od półprawd i pomówień, a jednocześnie nie oszczędzając czytelnikowi drastycznych szczegółów. Zebrał opinie zarówno przyjaciół, jak i wrogów pisarza, kolegów po piórze i kobiet jego życia. Dzięki temu powstała biografia kompletna. ( merlin.pl )

"Malowany ptak": historia przemocy.

Reenzja - Marta Bałaga /www.kultura.onet.pl, 4 IX 2019/

Długo oczekiwana ekranizacja powieści Jerzego Kosińskiego wydanej w 1965 roku, w reżyserii Václava Marhoula, i pierwszy od 25 lat czeski film w weneckim konkursie głównym pozuje na arcydzieło, którym nie jest.

Pokazany właśnie w Wenecji "Malowany ptak", oparty na podstawie powieści Jerzego Kosińskiego i w międzynarodowej obsadzie z udziałem Stellana Skarsgårda, Juliana Sandsa i Barry’ego Peppera, to czesko-słowacko-ukraińska koprodukcja. - Polacy najwyraźniej uznali, że ta książka opowiada o nich i nie chcieli mieć z nami nic wspólnego. A przecież wcale tak nie jest – otwarcie opowiadał mi po premierze reżyser Václav Marhoul, który pracę nad swoją podzieloną na rozdziały adaptacją rozpoczął już prawie dziewięć lat temu. Jak przyznaje, współpracą próbował zainteresować także polskich producentów, bez skutku, film wciąż nie ma nawet polskiego dystrybutora. I choć ludzie obawiający się kolejnej "antypolskiej »Idy«" mogą odetchnąć z ulgą, w jego filmie dostaje się właściwie całej ludzkości.

To, że adaptacja dzieła Kosińskiego będzie drastyczna, było oczywiste od samego początku. O scenach z "Malowanego ptaka" dyskutowano zawsze z niezdrowym podnieceniem – o okrucieństwie, przemocy, o gwałtach. Ale przemoc na ekranie, choć zwykle narzeka się na jej nadmiar, paradoksalnie wymaga także sporych umiejętności, których Marhoulowi najwyraźniej brakuje. A już na pewno taka, która nie ma tylko stanowić rozrywki ani zapewniać wstydliwej satysfakcji.

Ta niekończąca się defilada cierpienia w pewnym momencie zaczyna obchodzić znacznie mniej, niż powinna. Nie pomagają wątki, w których – uwaga, spoiler – Udo Kier postanawia nagle wyłupić komuś oczy, bo zirytowały go głośno parzące się koty. I nagle z "Malowanego ptaka" robi się coś pomiędzy prestiżowym filmem artystycznym a video nasty, "wideo obrzydliwością" jak te zwalczane w latach 80. za epatowanie seksem i bebechami. A z bezsilności można się tylko roześmiać.

Nie jest to historia, której napięcie można rozładować poczuciem humoru i nikt nie twierdzi, że to, co z takim zapamiętaniem pokazuje tu Václav Marhoul, nie jest realistyczne. Ani że nigdy nie miało miejsca w wioskach liżących rany po przejściu jednej armii, już w oczekiwaniu na drugą. Ale choć jeszcze częściej od nazwiska urodzonego w Łodzi, też kontrowersyjnego przecież pisarza, wymienia on radziecki dramat wojenny "Idź i patrz" (a w jednej z ról pojawia się nawet grający tam Aleksiej Krawczenko), sam horror czasem po prostu nie wystarcza. Kosiński, bez względu na to, czy uważa się go za geniusza, czy za mitomana, dobrze o tym wiedział.

Na szczęście Marhoul oszczędza przynajmniej wszystkim pretensjonalnych dialogów – biorąc pod uwagę to, jak z obcym językiem męczy się tu Harvey Keitel w roli dobrotliwego księdza, niestety pokasłującego już krwią jak Satine u Luhrmanna, dobrze, że ograniczono je do koniecznego minimum. Mały Petr Kotlár, przyglądający się wszystkiemu w zupełnym milczeniu, nie oczekuje od nikogo wyjaśnienia, dlaczego jego wygląd wzbudza nienawiść zdolną do wytrąceniu mu na targu z rąk drewnianego konika i wymierzenia kolejnego potężnego ciosu, tym razem prosto w twarz. Ani nie próbuje zaprzeczyć, że "zaczarował krowy", "zatruł wodę" albo tak, "jest wampirem". Jest inny – to wystarcza. Pomimo młodego wieku dobrze o tym wie.

"Malowany ptak" okazuje się właśnie filmem o nienawiści. Przynajmniej dla mnie – dla Marhoula, który stracił w Treblince członków rodziny, o czym dowiedział się dopiero niedawno, Kosiński pisał przede wszystkim o miłości. To ładne zdanie, powtarzane już we wszystkich festiwalowych wywiadach, ale nie widać go na ekranie. Książkę Kosińskiego określono kiedyś jako "niemożliwą do przeczytania", a co dopiero do sfilmowania, szkoda więc, że czeski reżyser nie zrezygnował przynajmniej z kilku wątków. Może wtedy nie miałoby się wrażenia, że jego trzeci film ogląda się na przyspieszeniu, bo do końca dnia zdjęciowego trzeba jeszcze nakarmić jednym z bohaterów szczury. Ale to właśnie takie filmy wygrywają na festiwalach nagrody. A trzeba przyznać, że Marhoul podchodzi akurat do swojej wizji piekła wyjątkowo konsekwentnie.

"Na festiwalu filmowym w Wenecji tłum wyszedł z kina podczas projekcji "Malowanego ptaka"""

Źródło: irozhlas.cz, za www.fakt.pl

"Malowany ptak" to film, który jeszcze przed swoją premierą wzbudzał spore emocje. Ekranizacja książki "Malowany ptak", którą wielu uznaje za antypolską, została niedawno zaprezentowana w Wenecji. Jak informują zagraniczne media, podczas seansu tłum ludzi opuścił kino. - Nie dam rady - mówili niektórzy wychodząc.

"Malowany ptak" to film, który powstawał przez 10 lat. Czarno-biała ekranizacja książki o tym samym tytule, została zrealizowana w języku międzysłowiańskim, co niejako miało ukazać jej uniwersalność i uniknąć oskarżeń o antypolskość. Te pojawiały się od samego początku, co nie powinno nikogo dziwić, skoro książka "Malowany ptak" do dziś przez wielu uznawana jest za antypolską. W książce przedstawiono wiele zjawisk, które mogą zostać uznane za szokujące: zoofilia, gwałty, przemoc. W filmie - jak twierdzą ci, którzy go widzieli - sceny te zostały jeszcze mocniej uwypuklone. Nic więc dziwnego, że nie wszyscy dali radę dotrwać do końca blisko trzygodzinnego seansu.

"Film może wywołać spore poruszenie w naszym kraju, jeżeli tylko zrobi się o nim głośniej."

www.wprost.pl

W nocy z 2 na 3 września odbyła się premiera filmu „Malowany ptak”, stworzonego na podstawie kontrowersyjnego bestsellera Jerzego Kosińskiego. Ekranizacja dzieła Polaka to czesko-słowacka koprodukcja, która nagrana została w języku międzysłowiańskim

Kosiński, „Malowany ptak”, język międzysłowiański, długi czas tworzenia, nagroda za scenariusz i nominacja do nagrody na 76. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji – już taka mieszanka wystarczy, by rozpoznać potencjalny hit. 3 września, godziny po premierze dla dziennikarzy, najnowsze dzieło Vaclava Marhoula zostanie pokazane publiczności. Szybko dowiemy się więc, czy ten potencjał został odpowiednio wykorzystany.

Zwiastun powstającego przez dziewięć lat filmu „Nabarvené ptáče” ukazał się pod koniec lipca tego roku. Już wtedy mogliśmy dostrzec kierunek artystyczny, w którym poszli twórcy zza naszych południowych granic. Czarno-białe barwy, historia skupiona na głównym bohaterze, a nie szalejącej wokół wojnie, język międzysłowiański zamiast któregoś z prawdziwych (np. polskiego). Widać, że twórcy „Malowanego ptaka” wiedzą, jak chcą go zrobić. Dość powiedzieć, że jest to pierwszy od 25 lat czeski film nominowany do nagrody głównej w Wenecji.

Film może wywołać spore poruszenie w naszym kraju, jeżeli tylko zrobi się o nim głośniej. Opowiada w końcu historię żydowskiego chłopca, który w okupowanej przez Niemców Polsce najwięcej wycierpiał właśnie ze strony Polaków. Przez niektóre środowiska nazywana jest więc „antypolską”. Kontrowersję obejmują także wątpliwości co do autorstwa książki oraz autentyczności opisywanych w niej wydarzeń.

"Malowany ptak" to trzygodzinna podróż przez piekło. Niewielu wytrwało do końca.

Jakub Zagalski, /film.wp.pl/04-09-2019

Widownia Festiwalu Filmowego w Wenecji długo nie zapomni ekranizacji "Malowanego ptaka". Film czeskiego reżysera wzbudził zachwyt ze względu na formę, ale brutalna treść sprawiła, że ludzie uciekali z kina.

"Mogę bez wahania stwierdzić, że jest to monumentalne dzieło i głęboko się cieszę, że dane mi było je obejrzeć. I mam nadzieję, że już nigdy się z nim nie zetknę" – pisał w recenzji dla "Guardiana" Xan Brooks. Krytyk był świadkiem masowego opuszczania seansu przez widownię, która nie była w stanie wytrzymać makabry prezentowanej na ekranie. I wcale im się nie dziwi, ponieważ czeski reżyser wyostrzył wszystkie okropności z powieści Jerzego Kosińskiego, nazywanej antypolskim oszustwem.

"Mogę bez wahania stwierdzić, że jest to monumentalne dzieło i głęboko się cieszę, że dane mi było je obejrzeć. I mam nadzieję, że już nigdy się z nim nie zetknę" – pisał w recenzji dla "Guardiana" Xan Brooks. Krytyk był świadkiem masowego opuszczania seansu przez widownię, która nie była w stanie wytrzymać makabry prezentowanej na ekranie. I wcale im się nie dziwi, ponieważ czeski reżyser wyostrzył wszystkie okropności z powieści Jerzego Kosińskiego, nazywanej antypolskim oszustwem.

"Fantasmagoryczny horror", "Wizualnie wspaniały, bezczelnie brutalny dramat", "Niezmiernie dziki i piekący" – to kilka określeń, które Brooks zamieścił w swojej recenzji. Ale nie ograniczył się do ogólnych, literackich sformułowań i napisał wprost, które momenty sprawiły, że ludzie wychodzili z kina.

Wyjątkowy niesmak wzbudziła m.in. scena, w której zazdrosny młynarz (Udo Kier) wydłubał oczy innemu mężczyźnie i rzucił je kotu. Później była wstrząsająca sekwencja z udziałem lokalnej nimfomanki (Jitka Čvančarová, na zdjęciu poniżej) rzuconej na pastwę mieszkańców wsi. Nie mniejsze oburzenie wzbudziła scena najazdu Kozaków, przed którymi uciekali nie tylko wieśniacy z filmu, ale także widownia w Wenecji.

Jedna scena szczególnie nim wstrząsnęła. I jak sam stwierdził, będzie go nawiedzać tygodniami. Nie zdradził szczegółów, ale ma ona związek z postacią parafianina-pedofila granego przez Juliana Sandsa.

"Malowany ptak" Václava Marhoula pojedzie z Wenecji do Toronto, później zaplanowano pokazy w Czechach i Słowacji. Szansa na ogólnopolską premierę wydaje się znikoma.

Przypomnijmy, że pierwsze wzmianki o pracach nad filmem pojawiły się już w 2010 r. Marhoul ogłosił wówczas, że nabył prawa do adaptacji kontrowersyjnej powieści Jerzego Kosińskiego, jednak pierwszy klaps na planie padł dopiero siedem lat później. W międzynarodowej koprodukcji wzięły udział gwiazdy światowego formatu (Stellan Skarsgård, Harvey Keitel, Udo Kier) wspierane przez polską obsadę. Polski Instytut Sztuki Filmowej dwukrotnie odmówił finansowania tego projektu, który bazuje na literackim oszustwie skompromitowanego mitomana.

Jerzy Kosiński w "Malowanym ptaku" z 1965 r. przedstawił wstrząsającą historię chłopca "uważanego za przybłędę, Cygana lub Żyda", którego rodzice "z dużego wschodnioeuropejskiego miasta wysłali do odległej wioski". Bohater jest prześladowany i torturowany, rzadko spotyka się z przejawami troski czy empatii. U Kosińskiego mieszkańcy polskiej wsi z czasów wojny to prymitywne, okrutne i zdeprawowane jednostki.

Malowany ptak" zapewnił Kosińskiemu ogromną sławę i uznanie. Szczególnie, że autor urodzony w Łodzi miał tam opisywać własne przeżycia z czasów wojny. Pod koniec lat 50. legalnie wyemigrował do USA (sam twierdził, że uciekł) i dzięki swojemu "świadectwu" brylował na tamtejszych salonach. Dopiero po latach odczarowano jego mit i zdemaskowano liczne kłamstwa.

W reportażu "Zbrukane słowa" opublikowanym w "Village Voice" (czerwiec 1982 r.) Geoffrey Stokes i Eliot Fremont-Smith oskarżyli Kosińskiego o plagiat. A przede wszystkim udowodnili, że wydarzenia przedstawione w "Malowanym ptaku" nie mają nic wspólnego z jego życiorysem. Kosiński wojnę przeżył spokojnie we wsi Dąbrowa. Nikt go ani nie prześladował, ani nie wydał Niemcom.

Jerzy Kosiński popełnił samobójstwo 3 maja 1991 r.

"Antypolski 'Malowany ptak' na Festiwalu w Wenecji. Publiczność wyszła z sali"

www.fronda.pl

Jak informuje Wirtualna Polska w trakcie pokazu czeskiej ekranizacji książki „Malowany Ptak” Jerzego Kosińskiego na Festiwalu Filmowym w Wenecji widownia tłumnie wychodziła z kina.

Ekranizacja antypolskiej książki będącej intelektualnym oszustwem szokuje brutalnymi scenami.

Wśród gorszących scen pojawia się m.in. wydłubywanie oczu mężczyźnie przez zazdrosnego młynarza. Szokuje również scena rzucenia na pastwę mieszkańców wsi lokalnej nimfomanki oraz brutalnego najazdu Kozaków.

Pierwsze wzmianki o pracach nad filmem pojawiły się w 2010 r., gdy reżyser Vaclava Marhoula nabył prawa do adaptacji. Pierwszy klaps zapadł jednak dopiero siedem lat później. W międzyczasie Polski Instytut Filmowy dwa razy odmawiał wsparcia finansowego tego projektu.

Przypominamy, że „Malowany Ptak” z 1965 r. to powieść opisująca wojenne lata chłopca "uważanego za przybłędę, Cygana lub Żyda", którego rodzice "z dużego wschodnioeuropejskiego miasta wysłali do odległej wioski". Dziecko spotyka się z krzywdzącymi postawami mieszkańców wsi, jest bite i torturowane. Mieszkańcy wsi okazują się okrutnymi i prymitywnymi barbarzyńcami. Autor przez wiele lat twierdził, że jest to powieść autobiograficzna, dzięki czemu uzyskał wielką sławę w Stanach Zjednoczonych do których wyemigrował.

W 1982 r. reportaż "Zbrukane słowa" w "Village Voice" Geoffreya Stokes i Elioat Fremont-Smitha zarzuca autorowi plagiat. Twórcy udowodnili również, że Kosiński przeżył wojnę żyjąc w spokoju we wsi Dąbrowa. Pisarz w 1991 r. popełnił samobójstwo.

"Malowany ptak" na Festiwalu Filmowym w Wenecji. Widzowie wychodzą z sali

Krzysztof Kwiatkowski, www.wyborcza.pl, 5 września 2019

"Malowany ptak", ekranizacja słynnej powieści Jerzego Kosińskiego, podzielił widzów festiwalu filmowego w Wenecji. Wywołuje debatę na temat nie tylko konsekwencji przemocy, ale też udziału mieszkańców Europy Środkowej w Holocauście.

Na wieczornym pokazie filmu w czasie festiwalu filmowego w Wenecji nie było minuty, żeby z seansu ktoś nie wyszedł. Obrazy śmierci, gwałtu, wykłuwania oczu stołową łyżką nie układają się w dobry finał upalnego, słonecznego dnia na Lido. Ale przecież to część naszego DNA. „Malowany ptak” po raz kolejny uzmysławia skalę moralnego kataklizmu drugiej wojny światowej.

– Dla Kosińskiego przemoc nie była jednowymiarowym zjawiskiem – komentuje reżyser „Malowanego ptaka” Václav Marhoul. – Jej kolejne akty pozwalały mu wyznaczyć ramy człowieczeństwa. "Malowany ptak" według Kosińskiego – agresja, bo inaczej nie umieją

Marhoul tworzy film cichy i minimalistyczny. Dzieli go na kolejne rozdziały nazwane imionami ludzi, których na swojej drodze spotyka żydowski chłopiec. Gdy kobieta, której dali go na przechowanie jego rodzice, umiera, zostaje zupełnie sam. Tuła się po omacku z jednym celem: przetrwać. Idzie na ślepo, bez żadnej taktyki ucieczki. Ale przecież i tak na nic by się ona nie zdała. Jego wygląd zdradza pochodzenie, z którym ani przez chwilę nie jest bezpieczny.

Reżyser nie stosuje taryfy ulgowej. Pokazuje skrajny prymitywizm środkowoeuropejskich wsi. Za inność płaci się tu życiem. Chyba że trafi się wędrowna szamanka, która kupi „małego diabła”.

Tak naprawdę bohaterowie nie mówią żadnym konkretnym językiem. Autorzy filmu zmieszali słowacki, czeski, polski, rosyjski, tworząc – jak sami to nazywają- słowiańskie esperanto. Ale ekranizacja prozy Kosińskiego oddaje krajobraz, który wyłania się z naukowych badań Jana Tomasza Grossa, Barbary Engelking, Jana Grabowskiego.

Mit o masowym ratowaniu Żydów przez mieszkańców regionu jest fikcją. Owszem, zdarzały się heroiczne czyny. Ale była też agresja niewynikająca tylko ze strachu przed okupantem. Kolejni ludzie zadają chłopcu rany z różnych powodów. Bo jest Żydem, bo nie wypełnia ich poleceń wystarczająco dokładnie, bo wyżywają się na nim za własne niespełnienia. Bo inaczej nie umieją.

Podobne ciosy zadają sobie nawzajem. Jest w tym filmie cały katalog przemocy: mordy, gwałty, tortury. Chłop katuje żonę, kiedy wydaje mu się, że pożądliwie spojrzała na parobka. Kozacy palą całe wsie, zabijając mężczyzn i gwałcąc kobiety. Trzy godziny ciosów w żołądek

A kamera wciąż patrzy w oczy chłopca, który nasiąka złem, wyzbywa się wrażliwości, buduje wokół siebie pancerz. Przestaje mówić. Bo są granice tego, co może znieść psychika. Wstrząsający w „Malowanym ptaku” jest obraz sierocińca. To już koniec wojny. Po podwórku przy niewielkim budynku biegają ośmio-, dziesięcio-, dwunastolatkowie. Ale przecież żaden z nich nie jest już dzieckiem.

W przeciwieństwie do „Syna Szawła” Laszlo Nemesa „Malowany ptak” nie wnosi dużo nowego do wizji Holocaustu. Ale jest perfekcyjnie zrobionym filmem, który porusza do głębi. To nie tylko opowieść o czasach wojny. Także o tym, czego już nie ma na ekranie: późniejszym życiu bohatera. O bagażu, z jakim w życie wchodziło całe pokolenie. Bo jak cokolwiek zbudować, kiedy rzeczywistość pozbawiła ludzi wszelkich fundamentów normalności?

Nic dziwnego, że ten seans podzielił widzów. Obrazy skrajnego okrucieństwa budzą wewnętrzny sprzeciw.

Young z "The Hollywood Reporter" nazywa film „trzema godzinami ciosów w żołądek”. Xan Brooks pisze w „Guardianie” o „drodze przez piekło”. Ale odwrócenie oczu byłoby oszustwem intelektualnym. Dzisiaj, kiedy do kin przychodzi pokolenie, które nie ma pod powiekami obrazów wojny, metafory nie wystarczają. Przypominanie o skali fizycznego upodlenia staje się obowiązkiem twórców.

Symbolicznym komentarzem do filmu zaś stało się w Wenecji piękne „O nieskończoności”. Roy Andersson wraca na Lido jako laureat Złotego Lwa z filmem, który znów napisał własnym charakterem pisma. A jego stylu nie da się pomylić z niczyim innym. W kilkuminutowych scenach i breuglowskich kadrach reżyser portretuje kolejnych ludzi. Narratorka powtarza: „Widziałam człowieka, który...” i wymienia kolejne doświadczenia bohaterów. Ktoś miał problem z butem, komuś zepsuł się samochód. Inny zamordował żonę w akcie desperacji albo stracił najbliższą osobę. Ból pozostaje bólem, nie da się obiektywnie ocenić jego skali. Jest tu i kobieta, która „myślała, że nikt na nią nie czeka” na dworcu. Potem zjawia się chwilę spóźniony mężczyzna, ale smak odrzucenia w niej zostaje. Raz zmąconego poczucia własnej wartości nie da się łatwo odtruć.

Ale nieprawdą jest, że Roy Andersson nie komentuje przeszłości. Przeciwnie. Ona stale tu jest. Między współczesnymi Szwedami pojawiają się Adolf Hitler w bunkrze pod koniec wojny, armia prowadzona do syberyjskiego obozu po przegranej batalii, rodzina, która straciła na froncie syna. I tak zawsze było w kinie tego reżysera. W nagrodzonym Lwem „Gołębiu, który przysiadł na gałęzi i rozmyślał o istnieniu” pokazywał wielki bęben-komorę gazową, do której przytwierdzone są tuby. Kiedy zamknięci ludzie próbowali ratować się, na zewnątrz wydobywało się coś w rodzaju muzyki. W „Do ciebie, człowieku” bohaterowie skupieni na rutynowych czynnościach nie zauważali bombowców nadlatujących nad miasto. Także tym razem pogrążeni w apatii ludzie nie dostrzegą katastrofy, która nagle może położyć ich światu kres.

Oba te filmy tak naprawdę są portretami ofiar wielkiej historii. W „Malowanym ptaku” łamie ona biografię bohatera na samym początku jego drogi. U Roya Anderssona – odwrotnie. Zawiesza ona nad życiem widmo nadchodzącej zagłady, wobec której będziemy bezradni. I może właśnie dlatego oba te filmy powstały – z idealistycznej wiary obu reżyserów, że kino może zmieniać świadomość widzów? A może i w konsekwencji rzeczywistość?