Duch wieje z Baltimore i Lublina
25/01/2019 | Na stronie od 25/01/2019
Źródło: "Więź"
Z Lublina i Baltimore poszedł w świat podobny sygnał: Żydzi i chrześcijanie „czczą tego samego Boga”, choć ich religijne przekonania są nie do pogodzenia. Jedni i drudzy wspólnie tworzą, można by powiedzieć, „lud sprzymierzony”, bo łączy ich Najważniejsze z Ważnych — sam Najwyższy.
„Jesteśmy przekonani, że nadszedł czas, by Żydzi zastanowili się nad tym, co judaizm może dzisiaj powiedzieć o chrześcijaństwie” — napisało ponad 160 żydowskich rabinów i teologów z USA, Wielkiej Brytanii, Kanady i Izraela w specjalnym oświadczeniu opublikowanym 10 września 2000 r. Religijni przywódcy żydowscy przyznają, że nadeszła pora, aby odwzajemnić przemianę, jaka dokonała się w stosunku chrześcijan do Żydów i judaizmu.
Oświadczenie nosi znamienny tytuł Dabru emet, co po hebrajsku znaczy „Mówcie prawdę”. Sygnatariusze dokumentu — inspirowanego przez Instytut Badań nad Judaizmem i Chrześcijaństwem z siedzibą w Baltimore (USA) — odwołują się w ten sposób do biblijnych słów z księgi proroka Zachariasza, jednej z ostatnich ksiąg Pierwszego Testamentu: „Mówcie prawdę każdy z bliźnim swoim” (Za 8, 16; w przekładzie ks. Jakuba Wujka). Nie co innego, lecz przykazanie mówienia prawdy o bliźnich-chrześcijanach skłania ich do zabrania głosu. Za powiedzenie tej prawdy skłonni byli nawet dużo zapłacić (także w najbardziej dosłownym sensie tego słowa — oświadczenie zostało opublikowane m.in. jako całostronicowe płatne ogłoszenie w największym amerykańskim dzienniku „The New York Times”, co kosztuje ok. 100 tys. dolarów).
Jestem przekonany, że deklaracja ta będzie w przyszłości cytowana jako przełomowy moment w historii żydowskiej refleksji nad chrześcijaństwem. Po raz pierwszy z ust znaczącej grupy rabinów padają bowiem słowa: „Jako żydowscy teologowie cieszymy się, że — poprzez chrześcijaństwo — setki milionów ludzi mogły spotkać się z Bogiem Izraela”. W Polsce w taki właśnie sposób mówił z żydowskiej perspektywy o chrześcijaństwie Stanisław Krajewski, czyniąc to jednak we własnym imieniu. Obecnie sformułowanie to stanie się przedmiotem religijnej debaty wśród wyznawców judaizmu. A są to słowa o wielkim znaczeniu teologicznym. Wyrażają one przekonanie, że Żydzi mogą uznać pozytywne religijne znaczenie chrześcijaństwa.
Dla chrześcijanina nie ma w tym nic zaskakującego, gdy pisze się, że „chrześcijanie poznają Boga i służą Mu przez Jezusa Chrystusa i tradycję chrześcijańską” Co innego dla wyznawcy judaizmu — ten jeśli w ogóle mówi o Jezusie, to jako Jezusie z Nazaretu; tu zaś mówi się o Jezusie Chrystusie, a Chrystus znaczy przecież Mesjasz!
Taki krok był z pewnością oczekiwany. O jego potrzebie mówili zarówno żydowscy, jak i chrześcijańscy uczestnicy dialogu. „Kościół katolicki z pewnością bardzo daleko zaszedł w przemienianiu swej teologii judaizmu […] Wspólnota żydowska nie odwzajemniła się jeszcze wystarczająco Kościołowi katolickiemu. Przyszedł więc czas, aby Żydzi odwzajemnili się; właśnie odwzajemnili, a nie odpowiedzieli” — mówił w 1992 r. w wywiadzie dla „Więzi” rabin Byron L. Sherwin, prorektor Spertus College of Judaica w Chicago. „Odpowiadamy na znaczące zagrożenia, dlaczego nie odpowiadać na pozytywne przemiany?” — pyta dzisiaj retorycznie jeden z czterech głównych autorów oświadczenia rabin David Novak z Uniwersytetu Toronto.
Przygotowanie tego krótkiego, ośmiopunktowego dokumentu zajęło jego inicjatorom aż pięć lat. Nic dziwnego — trzeba przecież było precyzyjnie uzgodnić sformułowania tak ważnego i delikatnego tekstu z sygnatariuszami, wywodzącymi się z różnych nurtów amerykańskiego judaizmu. Są w tym gronie przedstawiciele Synagogi konserwatywnej, reformowanej i rekonstrukcjonistycznej, ale także około 20 rabinów ortodoksyjnych. Są też uczeni reprezentujący różne ośrodki naukowe. Ciekawe, że wszyscy inicjatorzy deklaracji — obok Novaka: Tikva Frymer-Kensky z Uniwersytetu Chicago, Peter Ochs z Uniwersytetu Virginii i Michael Signer z Uniwersytetu Notre Dame — są profesorami w instytucjach nieżydowskich, czyli stale współpracują z chrześcijanami.
Oświadczenie wprost stwierdza, że „Żydzi i chrześcijanie czczą tego samego Boga”. Autorzy uznają też, że obie religie czerpią natchnienie z tej samej Księgi i przyjmują moralne zasady Tory. Niektóre fragmenty oświadczenia wzbudzały jednak tak duże kontrowersje, że zdarzały się przypadki odmowy podpisania całego tekstu. Tak stało się zwłaszcza w przypadku punktu o zagładzie Żydów. Deklaracja jasno stwierdza, że nazizm nie był zjawiskiem chrześcijańskim. Czytamy w oświadczeniu, że długa tradycja chrześcijańskiego antyjudaizmu ułatwiła zaistnienie nazizmu, że chrześcijanie ponoszą winę za współpracę, sympatyzowanie z nazistami czy za brak wystarczającego protestu wobec eksterminacji Żydów (do której sami się obecnie przyznają), lecz chrześcijaństwo jako takie nie ponosi odpowiedzialności za zagładę: „Nazizm sam w sobie nie był nieuniknionym rezultatem chrześcijaństwa”.
Gdyby nazizm był nieuniknioną konsekwencją chrześcijaństwa, to nie moglibyśmy mieć nic wspólnego z chrześcijaństwem
Podpisania tego punktu odmówił m.in. rabin James Rudin, wieloletni przewodniczący komisji do dialogu międzyreligijnego w Amerykańskim Komitecie Żydowskim, który poza tym chwali deklarację jako wybitne dzieło pionierskie. Według Rudina, istnieje bezpośredni związek między antysemityzmem nazistowskim a chrześcijaństwem, które stanowiło dlań podłoże. Rabin David Novak odpowiada: „Gdyby nazizm był nieuniknioną konsekwencją chrześcijaństwa, to nie moglibyśmy mieć nic wspólnego z chrześcijaństwem”. Jego zdaniem, chrześcijanie, którzy zawinili podczas Holokaustu, nie byli autentycznymi chrześcijanami.
Inny kontrowersyjny dla wielu Żydów fragment to stwierdzenie, że „chrześcijanie poznają Boga i służą Mu przez Jezusa Chrystusa i tradycję chrześcijańską”. Dla chrześcijanina nie ma w tym nic zaskakującego. Co innego dla wyznawcy judaizmu — ten jeśli w ogóle mówi o Jezusie, to jako Jezusie z Nazaretu; tu zaś mówi się o Jezusie Chrystusie, a Chrystus znaczy przecież Mesjasz! Samo użycie określenia „Chrystus” w oświadczeniu może być dla niektórych Żydów obraźliwe. Broniąc takiego sformułowania, rabin Novak podkreślał, że ten fragment po prostu opisuje wiarę chrześcijan.
Deklaracja z Baltimore niczego nie zamyka, lecz dopiero otwiera wielką dyskusję o stosunku do chrześcijaństwa wśród wyznawców judaizmu. Wyłonią się z niej zapewne, szkicowane już teraz przez niektórych myślicieli, różne ujęcia żydowskiej teologii chrześcijaństwa. W chrześcijaństwie analogiczny proces zaczął się już kilkadziesiąt lat temu, ale chrześcijańska teologia judaizmu wciąż jeszcze raczkuje. Przełomowe oświadczenia torują dopiero drogę dla żmudnych rozważań i dysput teologicznych. Autorzy deklaracji realistycznie zdawali sobie z tego sprawę, gdy pisali, że różnice pomiędzy Żydami a chrześcijanami znikną dopiero, gdy Bóg zbawi cały świat.
Do problemów poruszonych w oświadczeniu i do reakcji na to wydarzenie wielokrotnie będziemy wracać na łamach „Więzi”. Na gorąco warto jeszcze zasygnalizować, że podejmując kwestie teologiczne, przynosi ono również szansę odrodzenia religijnego dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, wstrzymanego pod naporem konfliktów wokół pamięci ofiar Holokaustu. Dobrze pamiętamy, że to na polskiej ziemi i w polskich głowach rodziły się w ostatnich latach pomysły skutecznie paraliżujące międzynarodowy dialog (casus Żwirowisko). Tym bardziej można się cieszyć, że również w Polsce pojawiają się kolejne cenne inicjatywy chrześcijańsko-żydowskie. Nie chodzi tu tylko o, niezwykle skądinąd potrzebne, oficjalne dokumenty — takie jak, bardzo dobrze przyjęty w świecie, sierpniowy list Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu „o przebaczeniu i pojednaniu z Żydami, wyznawcami religii niechrześcijańskich i niewierzącymi”, zawierający m.in. rachunek sumienia i przeprosiny za „obojętność i wrogość” Polaków w obliczu Zagłady oraz apel o zwalczanie wszelkich przejawów współczesnej niechęci wobec Żydów.
Najważniejsze, że zaczęły się pojawiać inicjatywy próbujące wyrazić doświadczenie żydowsko-chrześcijańskiej wspólnoty i rozdarcia w uniwersalnym języku kultury. Tuż po opublikowaniu amerykańskiego oświadczenia, w Lublinie w ramach Kongresu Kultury Chrześcijańskiej miało miejsce przejmujące wydarzenie duchowo-artystyczne zatytułowane „Jedna ziemia, dwie świątynie”. Abp Józef Życiński i rabin Michael Schudrich wykopali ziemię z miejsc, w których przed wojną stały kościół farny i synagoga. Naczynia z ziemią przekazywano z rąk do rąk w stronę Bramy Grodzkiej, zwanej niegdyś Żydowską, która dawniej oddzielała (i łączyła zarazem) dzielnicę katolicką i żydowską. Z jednej strony ziemię podawali ocaleni z Holokaustu, a z drugiej — „Sprawiedliwi wśród narodów świata”. Ziemię z obu miejsc zmieszał ks. Romuald Jakub Weksler-Waszkinel, „Żyd od Jezusa”, uratowany przez polską rodzinę, który dopiero jako kapłan katolicki dowiedział się o swym żydowskim pochodzeniu. We wspólnej ziemi dwoje szesnastolatków, Polka i Izraelczyk, posadziło krzewy winorośli jako znak nadziei na lepszą przyszłość.
Czujni obrońcy ortodoksji mogą spytać, czy podczas lubelskiego happeningu nie zasugerowano, że judaizm i chrześcijaństwo można ze sobą mieszać, skoro wymieszano ziemię. Sądzę, że zmieszanie miało po prostu pokazać, iż wyznawcy obu religii żyją na tej samej ziemi i pod wspólnym niebem. Z Lublina poszedł w świat podobny sygnał, co z Baltimore: Żydzi i chrześcijanie czczą tego samego Boga, choć ich religijne przekonania są nie do pogodzenia. Jedni i drudzy, będąc dziedzicami przymierza, wspólnie tworzą, można by powiedzieć, „lud sprzymierzony”, bo łączy ich Najważniejsze z Ważnych — sam Najwyższy.
Jeden z ortodoksyjnych sygnatariuszy historycznej deklaracji żydowskiej, rabin Irving Greenberg z Nowego Jorku, stwierdził że deklarację „Mówcie prawdę” będzie zapewne odrzucać wielu Żydów ortodoksyjnych, przeciwnych dialogowi teologicznemu z chrześcijaństwem. Jej treści sprzeciwiać się też będą liczni Żydzi niereligijni, którzy odruchowo reagują niechęcią i gniewem na wzmianki o chrześcijaństwie. Znajdą się również sceptyczni wobec jej treści chrześcijanie. Zdaniem Greenberga, najważniejsze jest jednak, że: „Z pewnością Bóg Izraela i całego świata — którego wolą było, jak wierzę, dotrzeć do pogan bezpośrednio (choć nie wyłącznie) poprzez Żyda imieniem Jezus — będzie zadowolony”.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 10/2000.
Zbigniew Nosowski
ur. 1961. Mąż, ojciec, teść i dziadek, redaktor „Więzi” od 1989 roku, redaktor naczelny od roku 2001. Autor książek: „Parami do nieba. Małżeńska droga świętości”, „Szare a piękne. Rekolekcje o codzienności”, „Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II”, „Krytyczna wierność. Jakiego katolicyzmu Polacy potrzebują”, „Szukanie nadziei”. Współautor książki i cyklu telewizyjnego „Dzieci Soboru zadają pytania”. Autor podcastu „Półprzewodnik po nocy ciemnej”. W latach 2001 i 2005 był świeckim audytorem Synodu Biskupów w Watykanie; w latach 2002–2008 – konsultorem Papieskiej Rady ds. Świeckich. Dyrektor programowy Laboratorium „Więzi”, współtwórca Inicjatywy „Zranieni w Kościele”. Chrześcijański współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, przewodniczący Społecznego Komitetu Pamięci Żydów Otwockich i Karczewskich. Doktor honoris causa Uniwersytetu Szczecińskiego. Mieszka w Otwocku.