Polscy wierzący poganie. Ratzinger czytany po 60 latach

Kardynał Joseph Ratzinger, 2001 r. Fot. Manfredo Ferrari / Wikipedia

Kardynał Joseph Ratzinger, 2001 r. Fot. Manfredo Ferrari / Wikipedia

Źródło: "Więź" marzec 2018.

Ks. Andrzej Draguła

Warto przeczytać tekst Josepha Ratzingera raz jeszcze – 60 lat później, w Polsce. Może otworzy on jakieś nowe drzwi naszej duszpasterskiej świadomości?

W roku 1958 młody niemiecki ksiądz – Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI – w artykule „Die neuen Heiden und die Kirche” [Neopoganie i Kościół] dokonał bolesnej diagnozy niemieckiego Kościoła w przededniu wielkich, kulturowych przemian, jakie miały nastąpić w latach 60. XX wieku[1]. Zobaczył to, czego inni jeszcze nie widzieli bądź nie chcieli zobaczyć.

Prorocy mają to do siebie, że dostrzegają prawie niewidoczne rysy zbliżających się głębokich pęknięć i ruchów tektonicznych, które radykalnie zmienią krajobraz. Ale mają do siebie także to, że najczęściej są nielubiani i odrzucani. Zasada Nemo propheta in patria sua – „Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju” (por. Mt 13,57) – sprawdziła się także i w tym przypadku. Ratzinger przyznaje bowiem po latach, że reakcje na jego publikację były „ogólnie bardzo negatywne”, „nastąpiło trzęsienie ziemi”. Mówiono nawet, że napisał „coś heretyckiego”[2]. Pojawiły się nawet wątpliwości, czy powinien zostać profesorem na uniwersytecie w Bonn, mimo że posiadał już nominację profesorską.

Sam Ratzinger w opublikowanym tekście nie widział nic niepokojącego czy niebezpiecznego. Po latach przyzna: „Dziwne, ale jeszcze dzisiaj muszę stwierdzić, że nie miałem pojęcia, co mogło wzbudzić aż takie poruszenie”[3]. To poruszenie było w pewnym sensie zrozumiałe. Oto młody początkujący teolog miał odwagę poddać krytyce dotychczasowy sposób funkcjonowania Kościoła w świecie.

Późniejszy papież napisał ten tekst – jak sam mówił – na podstawie doświadczenia pracy parafialnej, a przecież pracował tylko rok jako wikariusz w Bogenhausen bezpośrednio po święceniach (1951 r.). Ten rok mu wystarczył, aby skonfrontować świat, z którego wyszedł, ze światem, w którym przyszło mu pracować. To zderzenie musiało być bardzo silne, skoro dał mu wyraz w tak radykalnym tekście.

Warto przeczytać ten tekst raz jeszcze – 60 lat później, w Polsce. Może otworzy on jakieś nowe drzwi naszej duszpasterskiej świadomości?

Drenaż w sercu Kościoła

Punktem wyjścia dla rozważań Ratzingera jest początek Kościoła w jego historycznym ujęciu, „kiedy to doszło do powstania Kościoła z pogan, którzy stali się chrześcijanami”. Pierwotnie Kościół „zasadzał się na fundamencie duchowej decyzji jednostki wybierającej wiarę, na akcie nawrócenia”. Nikt nie rodził się w chrześcijańskiej rodzinie, bo – co oczywiste – takich jeszcze nie było.

Głoszący Ewangelię młody Kościół spotykał pogan, którzy – podejmując decyzję o nawróceniu – musieli porzucić świat starych bogów, aby przyjąć chrzest w imię Jezusa Chrystusa. Rodzący się w ten sposób Kościół „pozostawał wspólnotą przekonanych, osób, które wzięły na siebie określoną duchową decyzję i tym odróżniały się od innych, którzy z jej podjęcia zrezygnowali”. Członkiem Kościoła nie można było się stać inaczej jak tylko przez osobistą decyzję potwierdzoną chrztem, a sami chrześcijanie długo pozostawali mniejszością w pogańskim świecie.

Według Ratzingera radykalna zmiana paradygmatu przynależności do Kościoła nastąpiła w średniowieczu. Autor nie używa pojęcia christianitas na określenie średniowiecznego stosunku Kościoła do świata – owej symbiozy, jaka istniała wówczas między religią a życiem politycznym, społecznym i kulturowym – lecz to ma zapewne na myśli, pisząc, że w tym okresie „Kościół i świat stały się tożsame”. Przynależność do Kościoła nie była już skutkiem osobistego wyboru, „bycie chrześcijaninem przestało być właściwie własnym stanowiskiem”, stając się „raczej polityczno-kulturową wytyczną”.


[1] J. Ratzinger, Die neuen Heiden und die Kirche, „Hochland”, Oktober 1958. Tłumaczenie polskie: J. Ratzinger, „Neopoganie i Kościół, w: „Ostatnie rozmowy. Z Benedyktem XVI rozmawia P. Seewald”, Kraków 2016, s. 297–307. Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty pochodzą z tego artykułu. [2] „Ostatnie rozmowy. Z Benedyktem XVI rozmawia P. Seewald”, dz. cyt., s. 112. [3] Tamże, s. 113. Czytasz Więź? Wspieraj od dziś

Fragment tekstu, który ukazał się w kwartalniku „Więź”, wiosna 2018.