Przemówienie Mariana Turskiego z 29 października 2023 roku

Maarian Turski,  FOT. M. JAŹWIECKI / MUZEUM HISTORII ŻYDÓW POLSKICH

FOT. M. JAŹWIECKI / MUZEUM HISTORII ŻYDÓW POLSKICH

Źródło: Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

Drodzy Przyjaciele,

na tym placu, w tym Muzeum POLIN, od pewnego czasu można zobaczyć wystawę malarską Moniki Krajewskiej. Jest ona ilustracją do przypowieści i przykazań naszych praojców. Jedno z nich mówi:

"Nawet, gdy zamknięte są wszystkie bramy, brama łez jest otwarta".

Po 7 października nasza brama łez jest otwarta na oścież...

Można by powiedzieć – łzy są częścią składową losu ludzkiego, ponieważ śmierć jest częścią składową naszego żywota. Rodzimy się, umieramy; ktoś umiera albo walnięty maczugą, albo z powodu trzęsienia ziemi, z powodu nowotworu, pchnięcia nożem, od kuli, od bomby. Każdy z nas; każdy z nas ma okres traumy, goryczy, żalu, smutku, bólu, cierpienia po tym, jak ktoś odchodzi...

Ale śmierć śmierci nie jest równa. Nie wiem, co wyście widzieli na ekranach 7 października. Ja byłem 7 i 8 października w Wilnie i tam na jednym z kanałów [telewizyjnych] tylko krótki czas pokazano drastyczne sceny z ataku Hamasu. Te sceny były tak drastyczne, że nie wiem, czy telewizje polskie pozwoliły sobie na to, żeby je nadawać. Słyszeliście o nich. Jeżeli powiem, że strzelano jak do kaczek, to jest minimum tego, co powiem. Nawet do psów, które przechodziły. Znęcali się, chodzili od pokoju do pokoju. Wiecie co…? Wtedy odżyło w mojej pamięci to, co ja widziałem w Auschwitz i w marszach śmierci. Ale wy, którzy na szczęście urodziliście się później, znacie to choćby z filmów. Na przykład z "Listy Schindlera" Spielberga. Tam Amon Goeth wychodzi na balkon, (to jest autentyczne) i strzela z karabinu. Tak, bawi się tym, raduje się, że trafia w ofiary.

Różnica między śmiercią a śmiercią jest taka, że ta druga śmierć jest śmiercią, którą ktoś zadaje z żądzy śmierci, z żądzy morderstwa. Zadaje ją, żeby upokorzyć tego, który zginie, żeby on przy tym cierpiał, żeby – zanim umrze – ogarniały go lęki i przerażenie. To jest ta różnica między śmiercią a śmiercią. Dlatego nasza brama łez jest tak na oścież otwarta. I dlatego przyszliśmy tutaj.

Kilka dni po ataku Hamasu była manifestacja w Warszawie – propalestyńska, na której głównym elementem był wszystkim wam znany banner czy plakat, którego treścią było: państwo Izrael i jego mieszkańcy, ich miejscem docelowym jest kosz do śmieci.

To przywołało w mojej pamięci pewien epizod, którym chciałbym się z wami podzielić. Kiedy ministrem spraw zagranicznych był ojciec obecnego tutaj posła, a mój znakomity przyjaciel, Władysław Bartoszewski, i gdy miał się udać z wizytą do Izraela i do Autonomii Palestyńskiej – zaprosił mnie, żebym mu towarzyszył. Przygotowaliśmy się do tej wizyty. Między innymi zleciliśmy ekspertom przygotowanie pewnej analizy, Bartoszewski marzył o tym, żeby móc być jakimś elementem pojednania między Izraelem a Autonomią. A więc zlecono ekspertom zbadanie podręczników szkolnych szkoły podstawowej w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej. Pod następującym kątem: wizerunek Araba w podręczniku żydowskim i wizerunek Żyda w podręczniku arabskim. I kiedy przyjechaliśmy – wiem o tym, bo ja nie brałem udziału bezpośrednio w samych rozmowach, ja byłem osobą towarzyszącą – mówił mi Władek Bartoszewski, że mieli rozmowy z ekspertami izraelskimi. Nie zawsze godzili się z uwagami, jakie były im przedstawione, ale były to rozmowy konstruktywne. Obiecali, że spróbują coś zmienić. Co było do powiedzenia drugiej stronie? Niewiele, ponieważ tam właśnie, jak na tym plakacie, było przygotowanie każdego młodego Palestyńczyka od dziecka, że ma przed sobą kogoś, kogo trzeba zmieść z tej ziemi... Nota bene, powiem wam, czekaliśmy kilka godzin na Arafata. Zdarzył mu się chyba jakiś wypadek, bo w końcu siedzieliśmy tam, czekaliśmy. Przysłał swojego brata, doktora Arafata. No więc przekazano mu te nasze uwagi. Co dalej było? Nie mam pojęcia.

Przyjaciele,

przed 15 października – ja widzę tu wielu takich, którzy myśleli jak ja – mieliśmy lęki i obawy o kierunek polskiej demokracji. Były one uzasadnione, moim zdaniem przynajmniej, naszym zdaniem (może nie wszyscy podzielają ten pogląd). Przed 7 października mieliśmy, mówię o takich i podobnie jak ja myślących, mieliśmy wiele lęków i znaków zapytania co do kierunku izraelskiej demokracji. Obecność i obsadzenie bardzo ważnych stanowisk politycznych przez tych, którzy mają wpływ na kształt, na oblicze demokracji, na jej kierunek, na tolerancję lub nietolerancję, przez – powiem otwarcie – rozbuchanych nacjonalistów, którzy nie ukrywali swoich więzów ideowych z zabójcą premiera Izaaka Rabina, mógł napawać obawą. Ale po 7 października muszę nawiązać do słynnych słów Władysława Broniewskiego:

"Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń też ich nie przekreśli… Ale gdy przyjdą podpalić dom, bagnet na broń!...".

Jeżeli Hamas, a ma to w swojej ideologii, w swoich zamiarach, chce usunąć, chce wymazać Izrael z tego miejsca, gdzie moi towarzysze niedoli, ocaleni, tacy jak ja, chcieli zacząć budować nowe życie dla siebie i dla swoich potomków, spokojne życie, gdzie Żydzi wygonieni z wielu krajów arabskich musieli szukać nowego miejsca – to ja jestem z nimi. Ja myślę, że po to tu przyszliśmy, żeby oni wiedzieli: jesteśmy z wami! Ja wiem: to jest może spojrzenie bardzo subiektywne – człowieka, który ma tam krewnych i przyjaciół, i towarzyszy. I jest to kraj obok Polski, w której się urodziłem, w której żyję – najbliższy mojemu sercu. A więc subiektywne spojrzenie? Może i tak, ale chciałbym, jako historyk, spojrzeć na ten problem w dążeniu do maksymalnej obiektywności.

Wyobraźmy sobie teraz – wybaczcie, że to powiem – że Hamas osiąga swoje cele, że potrafi wrzucić do morza Izraelczyków, wymazać to państwo. Co się wtedy może dziać? Wyobraźcie sobie, jakie to jest koło napędowe, koło zamachowe dla wszystkich bractw muzułmańskich, dla dżihadistów, dla pogrobowców bin Ladena, dla Talibów. To byłby przewrót w wielu krajach Afryki i Azji! Przewrót, który groziłby naszej cywilizacji, bo wiemy, czego dokonywało Państwo Islamskie. A więc jest to w interesie świata, który podziela nasze wartości, świata naszego kręgu cywilizacyjnego, w interesie przywódców tego świata, żeby Izrael nie był samotny!

Po to tu jesteśmy. Żeby oni w Izraelu wiedzieli: nigdy nie będziecie samotni! Będziemy razem z wami! Ponieważ cofnięcie się oznaczałoby cofnięcie procesu historycznego o 500 lat. Może o 1000 lat. Kto wie. Na obszarze równym dwóm Europom.

Na szczęście jest i państwo Izrael, i jego silna armia, i poparcie, które, mam nadzieję, w interesie własnym potrafi dać świat cywilizowany. I myślę, że powinniśmy również z tym argumentem trafić do społeczeństw europejskich, również naszego, polskiego. Żeby świat zrozumiał, że ludzie, którzy tam walczą, walczą również o naszą przyszłość, o przyszłość naszych dzieci.

Drodzy moi, słowa są bardzo ważne, ale może ważne jest również jakieś materialne zobowiązanie. Więc ja deklaruję niniejszym: od pojutrze, od 1 listopada, przez najbliższy rok, co miesiąc będę oddawał dziesięcinę z mojej renty i emerytury na rzecz Izraela. Na jaki cel? Zastanawiam się. W pierwszej chwili wpada mi na myśl Magen David Adom – odpowiednik naszego Czerwonego Krzyża. Jeżeli organizatorzy tego zebrania, jeżeli Ambasada Izraela podpowie mi jakiegoś innego adresata, bardzo chętnie temu innemu adresatowi tę moją dziesięcinę będę przez najbliższy rok przesyłał.

Chciałbym teraz na zakończenie, żeby z tego miejsca, z tego zgromadzenia, spod tego pomnika poszły do Izraela słowa, dwa słowa. To są dwa słowa, które ja usłyszałem jako 10-letni chłopak od mojego ojca, później zagazowanego w Auschwitz. I te słowa miałem sobie przyswoić po to, żebym wiedział, jakie jest przykazanie pionierów w Izraelu.

Te słowa brzmią:

"Chazak we’emac (po hebrajsku)!".

Oznacza to: bądź silny i odważny!