Dariusz Stola: Pozwę wicepremiera Piotra Glińskiego
02/03/2020 | Na stronie od 03/03/2020
Jacek Nizinkiewicz, Rzeczpospolita
Pozwę wicepremiera Piotra Glińskiego, który kilkakrotnie łamał prawo – deklaruje historyk prof. Dariusz Stola.
Odpowiedź na zarzuty prof. Dariusza Stoli ws. tzw. grantu norweskiego
1 marca Zygmunt Stępiński objął funkcję dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, mimo że to pan wygrał konkurs na to stanowisko, ale nie został powołany przez ministra kultury prof. Piotra Glińskiego. Dlaczego ostatecznie zrezygnował pan z walki o szefowanie Polin?
Zrezygnowałem z walki o szefowanie Muzeum, ale nie zrezygnowałem z walki. Sytuacja była bezprecedensowa, dlatego że minister kultury, łamiąc prawo, pozostawał przez wiele miesięcy w bezprawnej bezczynności, nie realizował decyzji komisji konkursowej, którą sam powołał, której przewodniczącym był jego zastępca. To była sytuacja bezprecedensowa. Zbliżał się 1 marca, kiedy to minęłoby 12 miesięcy od powołania pełniącego obowiązki dyrektora. Ustawa mówi, że pełniący obowiązki może być do 12 miesięcy. Muzeum groziła zapaść. Ktoś musi podpisać faktury, listę płac. Chyba że pan minister mianuje jakiegoś tam działacza PiS, tak jak miało to miejsce w paru innych muzeach, gdzie mianował całkowicie niekompetentnych ludzi. Szczęśliwie udało się doprowadzić do stanu, że Zygmunt Stępiński, którego znam, cenię, pracowaliśmy razem pięć lat, jest nowym dyrektorem.
Ma pan zaufanie do nowego dyrektora Muzeum Polin?
Znam go bardzo dobrze, nie zawsze się zgadzaliśmy. Muzeum to nie są koszary, trzeba dyskutować. Mam do Zygmunta pełne zaufanie.
Pan podobno upolitycznił Muzeum Polin. Minister Gliński mówił, że nie chciał pan doprowadzić do konferencji upamiętniającej prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którą współorganizować chciała Marta Kaczyńska. Z kolei wiceminister kultury Jarosław Sellin twierdzi, że nie zgodził się pan na przeznaczenie części środków z grantu norweskiego na renowacje ok. 1500 żydowskich cmentarzy.
Obydwaj ministrowie powtarzają kłamstwa. To świadczy tylko o nich, a nie o mnie. Minister Gliński nigdy nie powiedział, na czym to upolitycznienie miałoby polegać. To takie hasła, jakbym powiedział, że pan jest lewakiem albo jest pan antypolski. To przestało coś znaczyć. Akurat żyjemy w takich czasach, że jest paru ludzi, którzy zachowują się w sposób antypolski. To świadczy o upadku Rzeczypospolitej, kiedy pierwszy wicepremier jej rządu może swobodnie powtarzać kłamstwa bez mrugnięcia okiem. Chętnie bym się wreszcie dowiedział, jakie konkretne zarzuty ma do mnie prof.Gliński i wtedy byłoby można ustalić, czy być może ze względów politycznych nie byłem obiektem dyskryminacji, co jest przez prawo zakazane. Mam nadzieję, że pan minister Gliński kiedyś za to odpowie, jeszcze przed sprawiedliwością ludzką, a nie tylko Bożą. Przed Bożą odpowie swoją drogą.
Wielokrotnie zabiegał pan o spotkanie z ministrem Glińskim, do którego nigdy nie doszło. Bezpośrednio zarzutów od żadnego z ministrów pan nie usłyszał.
One były mętne i ogólnikowe, czyli nie wiadomo, co znaczyły. Tak jak „upolitycznić", ja nie wiem, co to znaczy. Dopóki ktoś mi nie przedstawi konkretnego przypadku, to jest po prostu pustosłowie. Zarzuty były oczywiście kłamliwe. Tak jak sławetna historia z konferencją o Lechu Kaczyńskim, której rzekomo nie chciałem zorganizować w Muzeum. W przeciwieństwie do moich oskarżycieli, zachowałem dowody, czyli maile, które wysyłałem wtedy do Ruchu im. Lecha Kaczyńskiego.
A co z zarzutem Jarosława Sellina, który powiedział, że nie chciał pan przeznaczyć pieniędzy na renowację cmentarzy żydowskich.
To jest nieprawda. To jest jak w radzieckim dowcipie: – To prawda, że rozdają samochody w Moskwie? To prawda, ale nie w Moskwie, tylko w Leningradzie, i nie samochody, tylko rowery, i nie rozdają, tylko kradną. To była akurat dobra inicjatywa, którą włączyliśmy do naszego projektu. Minister Sellin podniósł pomysł projektu dotyczącego cmentarzy żydowskich osiem miesięcy po tym, jak jego przełożony próbował zmusić mnie do tego, żebym oddał ponad 20 milionów złotych na nieistniejącą instytucję.
Muzeum Getta Warszawskiego?
Tak, które wtedy nie istniało. To pan minister powinien się wytłumaczyć z faktu, że próbował przekierować publiczne pieniądze, w tym wypadku pieniądze podatnika norweskiego, na coś, co nie istnieje. Nie mogłem się zgodzić na rolę słupa, na którego się bierze kredyt. W takiej roli siebie nie widzę.
A co z finansami norweskimi?
W piątek dowiedziałem się, że minister je uwolnił. Czyli jak tylko podjął decyzję o mianowaniu nowego dyrektora, to uwolnił pieniądze, co potwierdza, że przez miesiące je blokował.
Czy minister Gliński łamał prawo?
Tak, z pewnością. Konsultowałem to z prawnikami. Jeżeli procedura konkursu była przeprowadzana zgodnie z prawem – a była, bo temu nawet nie przeczy pan Sellin, który był przewodniczącym komisji konkursowej, to minister nie ma innej możliwości, niż zrealizować jej decyzje. Mam nadzieję, że pan minister Gliński jeszcze będzie mógł się przekonać, że w tej sprawie postąpił bezprawnie.
Pozwie pan ministra Glińskiego?
Tak, ale nie zdecydowałem, z którego z paragrafów go pozwać. Ponieważ on złamał prawo w kilku miejscach, więc będzie miał okazję się o tym przekonać.
Czyli bez względu na to, z którego paragrafu, pan pozwie wicepremiera? Wydaje mi się, że z któregoś paragrafu się spotkamy w sądzie.
Działania wicepremiera Glińskiego są według pana antypolskie?
Są po prostu szkodliwe w chwili, kiedy nasz potężny sąsiad – Federacja Rosyjska – prowadzi bezprzykładną kampanię dezinformacyjną przeciwko Polsce. To jest początek szerszej, długotrwałej kampanii, która ma nas oczernić w oczach świata, ma przekonać naszych przyjaciół i sojuszników, że nie jesteśmy godni zaufania. Bo to przeważnie do tego zmierza, aby podważyć wiarygodność, m.in. wykorzystując informacje o antysemickich incydentach w historii Polski. I w takim momencie minister Gliński powołuje instytut imienia Romana Dmowskiego, który, przypomnę, oprócz tego, że był przywódcą Narodowej Demokracji, był też ojcem założycielem nowoczesnego antysemityzmu w Polsce. A mianuje szefem tego instytutu prof. Jana Żaryna, który nigdy nie miał problemu z endeckim antysemityzmem. Gdybym ja był Putinem, tobym marzył o takich prezentach od ministra Glińskiego.
Prezydent Andrzej Duda zwrócił się do MSZ z prośbą o opinię dotyczącą ewentualnego odebrania Janowi Tomaszowi Grossowi Kawalerskiego Orderu Zasługi RP. Uważa pan, że prof. Grossowi powinno się odebrać odznaczenie państwowe?
Takie próby, podejmowane od lat, są skandaliczne. Po pierwsze, prof. Gross jest szanowanym historykiem. Był profesorem najlepszych uniwersytetów amerykańskich. Takiego stanowiska się nie dostaje za nic, trzeba coś napisać. Ja w pewnych sprawach się z nim nie zgadzałem, ale napisał szereg wybitnych książek. Po drugie, jeśli się nie mylę, to odznaczenie państwowe dostał za swoją działalność na rzecz Polski demokratycznej, jeszcze w okresie PRL, kiedy przebywał na uchodźstwie. Takie gesty odczytuję jako ukłon w stronę skrajnej, antysemickiej prawicy. Prezydent Andrzej Duda, który powiedział wiele pięknych słów o stosunkach polsko-żydowskich, historii polsko-żydowskiej – pamiętam, jak go oprowadzałem po Muzeum Polin – jak mówił, że każdy młody Polak powinien zobaczyć tę wystawę, i brałem za dobrą monetę jego słowa, które okazało się, że nic nie znaczą. Prezydent toleruje karygodne zachowania ewidentnie podpadające pod artykuły kodeksu karnego.
Brakowało panu Andrzeja Dudy prezydenta jako arbitra między ministrem Glińskim a panem?
Do prezydenta Dudy zwracali się w tej sprawie przyjaciele Muzeum Polin, kiedy był w USA, więc on nie tylko nie podjął inicjatywy, ale też odrzucił inicjatywy ludzi dobrej woli. Przez wiele lat nie mówiłem o tym publicznie, ale prezydent Duda powołał mnie pięć lat temu na członka Narodowej Rady Rozwoju. Przyjąłem to stanowisko od prezydenta, aczkolwiek nigdy nie podzielałem opinii politycznych jego kręgu. Potem musiałem z tej rady zrezygnować. Decyzje pana prezydenta nie licowały ze stanowiskiem, które zajmuję, i próbowałem mu tłumaczyć, to było po ataku na Trybunał Konstytucyjny, ewidentne naruszanie konstytucyjnej podstawy porządku demokratycznego w Polsce. Rada okazała się ciałem fasadowym, do niczego nie służyła. Bardzo jestem zawiedziony zachowaniem pana prezydenta Dudy podczas jego kadencji.
Prezydent Andrzej Duda mógł coś zrobić w kwestii Muzeum Polin?
Mógł zrobić bardzo dużo, w bardzo wielu sprawach, ale niestety najwyraźniej wykonuje polecenia ludzi znajdujących się poza Pałacem Prezydenckim, a nie w Pałacu Prezydenckim.
Czy Magdalena Ogórek i Rafał Ziemkiewicz pozwali pana za to, że użył ich tweetów, które były zanonimizowane, podczas wystawy „Obcy w domu"?
Akt oskarżenia pani Ogórek nie był jakimś przejawem wybitnej inteligencji, ale został w sądzie złożony. Ani ona, ani jej przedstawiciel nie zjawili się na rozprawie i po prostu sąd oddalił pozew. Nie było z kim dyskutować. Natomiast pan Ziemkiewicz jest człowiekiem, na którego słowa nie należy zwracać uwagi. On wielokrotnie publicznie mówił, że mnie pozwie do sądu i nie zrobił tego, dlatego że nie mógł ustalić adresu Muzeum Polin, nie wiedział, na jaki adres można mi przesłać dokument. No to jest śmieszne.
Czyli nie pozwał pana?
Proszę pana, jeżeli ktoś nazywa Żydów parchami, to o czym my tu mamy dyskutować?
Mówi pan o współpracowniku TVP, na którą mają teraz być przeznaczone gigantyczne pieniądze publiczne, pod czym podpisać ma się prezydent Duda.
Od paru lat przestałem płacić abonament radiowo-telewizyjny. Ilekroć włączę TVP 1 albo TVP Info, to dosłownie nie trzeba więcej niż pięć minut, żeby usłyszeć jakieś kłamstwo, oszczerstwo. Jeżeli ja bym pana systematycznie okłamywał, to by świadczyło o tym, że ja po prostu panem gardzę. Nie można mieć szacunku do kogoś, kogo się okłamuje, a tam są ewidentne kłamstwa. To, co jest nazywane telewizją publiczną, już telewizją publiczną nie jest.
—współpraca Magdalena Pernet