Powojenne pogromy
10/07/2021 | Na stronie od 10/07/2021
Źródło: Polityka.pl
Magdalena Semczyszyn
W Europie Środkowo-Wschodniej po drugiej wojnie na stary antysemityzm nałożył się mit żydokomuny. Wystarczyła iskra, żeby doszło do wybuchu.
W maju 1945 r. przez Europę przetoczyła się fala nieopisanej radości z końca wojny. Nieodłącznym tłem tej euforii były gruzy, żałoba i poczucie pustki. O paradoksie radości w żałobie mówią setki relacji pozostawionych przez uczestników tamtych wydarzeń. Czeska pisarka, więźniarka Auschwitz, Heda Margolius Kovály napisała: „Wojna skończyła się tak, jak kończy się przejście przez tunel. Z daleka widziało się przed sobą światło, blask, który narastał, a skulonym w ciemności istotom jego jasność wydawała się tym bardziej olśniewająca, im dłużej trwało dotarcie do niej. Jednak gdy w końcu pociąg wyjechał na światło słoneczne, wszystko, co ukazało się oczom, to jałowa ziemia pełna chwastów i kamieni, i kupa śmieci”.
Przez sześć lat wojny na świecie zginęło 75 mln osób, w tym 49 mln cywilów i 26 mln żołnierzy. Koszmar wywołany agresją Hitlera był przede wszystkim doświadczeniem ludności cywilnej i to ona dominuje w rachunku ofiar wojny ZSRR, Polski, Jugosławii, Grecji, Francji czy Węgier. Straty ludzkie w Europie Wschodniej były dziesięciokrotnie większe niż na Zachodzie. W Polsce zabity został co szósty mieszkaniec. W ZSRR życie straciło przynajmniej 16 mln cywilów oraz 8,6 mln żołnierzy.
Bez względu na narodowość i kraj pochodzenia trudno było po wojnie znaleźć rodzinę nieokaleczoną przez wojnę. Jednak wśród ofiar europejscy Żydzi stanowili absolutny wyjątek. W wyniku planowej anihilacji wymordowano ich 6 mln – całe, kilkupokoleniowe rodziny od dziadków po niemowlęta. Większość ofiar Zagłady pochodziła z Europy Wschodniej, połowa z Polski. Gdy nazajutrz po wojnie komisje alianckie przystąpiły do szacowania strat, ich ogrom był przytłaczający. Dokładne szacunki dotyczące tych, którzy przeżyli Zagładę, są problematyczne, a pojawiające się w literaturze historycznej liczby dotyczące poszczególnych państw różnią się nawet o kilkadziesiąt tysięcy. Nie ulega wątpliwości, że w każdym z krajów (poza Bułgarią) Zagładę przeżyła jedynie niewielka część przedwojennej społeczności żydowskiej: około 55 tys. z 357 tys. czechosłowackich Żydów; około 250 tys. z 825 tys. węgierskich, około 20 tys. z 82 tys. jugosłowiańskich. W Rumunii za rządów Żelaznej Gwardii i gen. Iona Antonescu zamordowano około 380 tys. Żydów (przeżyło 350 tys.).
Polityka wobec ocalałych
Po wojnie państwa Europy Środkowo-Wschodniej znalazły się pod dominacją ZSRR. Nie wszędzie proces ten przebiegał jednakowo, w tym samym czasie i z takim samym natężeniem, niemniej jednak można wyróżnić wspólne cechy, które mu towarzyszyły. Polityka państw komunistycznych prowadzona wobec ocalałej ludności żydowskiej również nosiła wiele cech wspólnych. W obliczu skutków Zagłady ocalali stali się obiektem międzynarodowej troski. Początkowo państwa Europy Wschodniej zakładały duży margines swobody i autonomii organizacji żydowskich. Podobnie jak w Polsce, również w Rumunii, na Węgrzech, w Bułgarii, Jugosławii i Czechosłowacji powołano żydowskie instytucje o pluralistycznym składzie (od syjonistów do komunistów). Umożliwiono także funkcjonowanie instytucjom religijnym, kulturalnym, oświatowym i zawodowym.
Legalnie działające partie syjonistyczne w Budapeszcie, Bukareszcie, Pradze czy Sofii otwarcie nawoływały do walki o żydowskie państwo w znajdującej się pod mandatem Wielkiej Brytanii Palestynie i prawo do swobodnej emigracji. Wyjazd na Bliski Wschód był ograniczony przez postanowienia tzw. brytyjskiej białej księgi opublikowane jeszcze w 1939 r., stąd też trzy czwarte emigrantów żydowskich próbowało dostać się tam w sposób nielegalny. Do 1948 r. około 250 tys. ocalałych z Zagłady utknęło w obozach dla dipisów w strefach okupacyjnych Niemiec i Austrii, które były jednym z etapów wielkiej wędrówki. Hasło wyjazdu do Palestyny było bardzo popularne. Nie wszyscy jednak zmierzali na Bliski Wschód. Celem były także obie Ameryki, Kanada czy państwa Europy Zachodniej.
Cel: emigracja
W brytyjskich raportach z 1945 r. oceniano, że wyjechać pragnęło 70 proc. Żydów na Węgrzech (w tym 40 proc. do Palestyny) i przeszło połowa Żydów w Bułgarii. W lipcu 1945 r. w Rumunii o legalny wyjazd ubiegało się 150 tys. osób. Na ziemiach polskich już od 1944 r. trwała nielegalna emigracja organizowana przez działaczy syjonistycznych. Do 1948 r. objęła ona ponad połowę ocalałych (140 tys. osób). Według analityków brytyjskich, nastroje wyjazdowe były odpowiedzią na zorganizowaną kampanię propagandową syjonistów.
Jednak chęć emigracji nie wynikała tylko z nośnego hasła budowy żydowskiego państwa. Składało się na nią wiele czynników – od osobistych po bardziej uniwersalne, powtarzające się w relacjach ocalałych. Ważną rolę odgrywała kondycja psychiczna – życie po traumie Zagłady łączyło się ze strachem, apatią i niepewnością co do własnej przyszłości. Nic już nie mogło być takie samo. „Wielu nie zdawało sobie sprawy z tego, że my, którzy przeżyliśmy, mamy spustoszoną duszę i uczucia, że jesteśmy jedną wielką, gorejącą raną pokrywającą całą naszą istotę. To co zewnętrzne było kamuflażem, ochronną zbroją, która pozwalała nam żyć wśród normalnych ludzi” – wspominała pochodząca z czeskiego Kolina Hana Greenfieldová.
Do wyjazdu skłaniała zrozumiała chęć ucieczki od miejsc związanych z traumatyczną przeszłością, a także nadzieja na odnalezienie zagranicznych krewnych. Znaczenie miały nowe porządki polityczne i ekonomiczne, w tym nacjonalizacja przemysłu i handlu. W socjalistycznej gospodarce tradycyjne zajęcia ludności żydowskiej skoncentrowane na handlu i drobnym wytwórstwie traciły rację bytu. Dodajmy, że ocalali z Zagłady byli w zdecydowanej większości pozbawieni jakichkolwiek środków do życia, a ich majątek uprzednio skonfiskowany na podstawie ustawodawstwa III Rzeszy. Sytuację pogarszała powojenna bieda. W Rumunii czynniki ekonomiczne, w tym wielka fala głodu w latach 1946–47, były jednym z głównych powodów emigracji. Podobnie w Bułgarii – gdy w grudniu 1944 r. stojący na czele Agencji Żydowskiej Dawid Ben-Gurion odwiedził Sofię, wielkie wrażenie zrobił na nim widok bosych i prawie nagich żydowskich dzieci, które mieszkały ze swoimi krewnymi w nieopalanych i wypatroszonych z mebli domach.
Przemoc
Lektura niezliczonych źródeł i relacji z epoki wskazuje, że uniwersalnymi czynnikami, które wpływały na nastroje emigracyjne, były strach i powojenna przemoc. W relacjach pomiędzy sporą częścią mieszkańców państw Europy Wschodniej a ocalałymi Żydami panowała napięta atmosfera. Czy takie określenie jest eufemizmem? Raczej wypośrodkowuje mnogość postaw, począwszy od tych wynikających z klasycznego antysemityzmu rozumianego jako wrogość i niechęć wobec Żydów, po wszechobecną po wojnie przemoc wynikającą z chciwości i biedy, szukającą usprawiedliwienia we wszechobecnym po wojnie alibi: komunistyczno-żydowskim spisku nazywanym żydokomuną. Taka atmosfera mogła owocować pogromami lub objawiać się jako „zwykły, codzienny antysemityzm”, o którym rosyjski pisarz Wasilij Grossman pisał, że choć jest „bezkrwawy”, to tworzy aurę nieufności, zawiści i złorzeczeń.
Świat, który wyłonił się z powojennej pożogi, był pobojowiskiem w wymiarze materialnym i moralnym. Pomimo istniejących różnic kulturowych i różnych uwarunkowań historycznych, podłoże powojennego antysemityzmu w Europie Wschodniej wszędzie było podobne: atomizacja społeczna i upadek reguł społecznych podczas wojny wyzwoliły (lub wzmocniły) schemat zbiorowej przemocy bazującej na istniejących uprzedzeniach. Antysemickie klisze zyskały nowy podkład. Z jednej strony było to zagrabione żydowskie mienie, po które wracali właściciele, z drugiej – przekonanie o uprzywilejowanym statusie Żydów, zabierających innym miejsca pracy, dominujących na stanowiskach politycznych i intratnych posadach w gospodarce. Na Węgrzech, w Rumunii i na Słowacji obecny był także strach przed zemstą Żydów na kolaborantach.
Pogarda i niechęć do Żydów były na tyle zauważalnym zjawiskiem w Polsce, Czechosłowacji czy na Węgrzech, żeby zająć miejsce w zbiorowej pamięci ocalałych z Zagłady. W świadectwach żydowskich spisanych w kilku językach i dotyczących różnych miejsc na mapie wschodniej Europy powtarzają się te same, złowrogie anegdoty na temat powrotów Żydów w rodzinne strony. W zaskakujący sposób powielają się w nich pytania zdziwionych sąsiadów: „To Ty żyjesz!?”, czy też bardziej makabryczna fraza o „niedokończonej robocie Hitlera” utrwalona w źródłach odnajdywanych przez badaczy w archiwach od Kijowa po Pragę.
Co istotne, napięta atmosfera owocowała otwartą, fizyczną przemocą i ofiarami. W latach 1945–46 doszło do antysemickich zamieszek i pogromów, m.in. w Krakowie, Kielcach, Kijowie, w słowackich miastach Žilin, Komarno i Topolčany, a także na Węgrzech w Ózd, Kunmadaras i w Miszkolcu. Aktywny udział w pogromach wzięła miejscowa ludność oraz ci, którzy powinni strzec porządku – milicjanci i żołnierze. Nie były one upiornym teatrem od A do Z reżyserowanym przez obce (radzieckie) służby. W napiętej atmosferze wystarczyła iskra.
W Kijowie zamieszki wybuchły 7 września 1945 r., podczas pogrzebu dwóch młodych żołnierzy Armii Czerwonej zastrzelonych trzy dni wcześniej przez starszego lejtnanta Rozensztejna z NKGB (Ludowy Komisariat Bezpieczeństwa Państwowego). Tłem całej sprawy było wcześniejsze wyrzucenie rodziny jednego z żołnierzy z mieszkania w Kijowie po tym, jak wrócili do niego jego żydowscy właściciele. Podczas pogrzebu mężczyzn sunący przez centrum miasta tłum wznosił antysemickie hasła. Różne źródła podają, że w wyniku zamieszek ucierpiało około 100 Żydów, w tym 36 trafiło do szpitala z ciężkimi obrażeniami.
W pogromie w słowackich Topolčanach (24 września 1945 r.) brało udział około 300 mieszkańców miasteczka, w tym 20 żołnierzy. Bezpośrednim katalizatorem stały się niedorzeczne pogłoski o szczepieniu chrześcijańskich dzieci zatrutymi szczepionkami przez żydowskiego lekarza. Wśród mieszkańców krążyły także pełne rozgoryczenia głosy o tym, że „Żydzi nie pracują, zajmują się nielegalnymi transakcjami i są faworyzowani przez władze”. Podczas zamieszek zdemolowano żydowskie domy i sklepy, pobito i poważnie raniono 48 Żydów. Wydarzenia te stały się tematem głośnego filmu dokumentalnego w reżyserii Dušana Hudeca „Miluj blížneho svojho” (2004 r.). W sierpniu 1946 r. doszło także do antyżydowskich wystąpień w Bratysławie. Historycy szacują, że do 1948 r. na Słowacji zabito co najmniej 36 Żydów i raniono ok. 100. Na Węgrzech Żydów oskarżano o spekulacje i udział w mordach rytualnych. Obawiano się także roszczeń majątkowych (wątek ten został przedstawiony w fabularnym filmie Ferenca Töröka „1945” z 2017 r.). W maju 1946 r. w miejscowości Kunmadaras zabito dwóch Żydów i raniono 15 w wyniku zamieszek wywołanych przez plotkę, że Żydzi porywają chrześcijańskie dzieci i robią z nich kiełbasę. Latem 1946 r. w Miszkolcu tłum zabił dwóch Żydów.
Międzynarodowe stereotypy
Wszędzie zapalnikiem były podobne czynniki: obawy przed koniecznością zwrotu „pożydowskich” nieruchomości lub majątku, plotki, w których pobrzmiewało echo legend o mordach rytualnych, a także rozgoryczenie wypływające z przeświadczenia o uprzywilejowanej pozycji, którą Żydzi zyskali jakoby wraz z pojawieniem się nowej władzy. Mniej lub bardziej rozpowszechniony w całym regionie stereotyp żydokomuny był związany z obecnością w składzie gremiów politycznych i we władzach różnych instytucji osób pochodzenia żydowskiego. W niektórych instytucjach państwowych, zwłaszcza na stanowiskach kierowniczych, rzeczywiście ta obecność była zauważalna. Przykładowo w Rumunii – choć w strukturach partyjnych czy w służbach bezpieczeństwa Securitate ogół żydowskich pracowników nie przekraczał do 1949 r. 10 proc., to jednak na eksponowanych stanowiskach kierowniczych statystyki mówiły o sześćdziesięcioprocentowym udziale. Dla wielu z żydowskich komunistów była to konsekwentna droga wypływająca z lewicowych przekonań i udziału w ruchu komunistycznym jeszcze przed wojną, dla innych – przekonanie, że tylko pod rządami lewicy Żydzi zyskają gwarancję bezpieczeństwa.
W debatach wokół stereotypu żydokomuny pojawia się kwestia „żydowskości” komunistów o żydowskich korzeniach. Innymi słowy – na ile identyfikowali się oni z własnym pochodzeniem i jakie ono miało znaczenie w ich działalności. W Polsce wymieniani są w podobnych dyskusjach najczęściej Jakub Berman i Hilary Minc. Gdy spojrzymy na historiografię sąsiednich krajów, okaże się, że poszukiwanie „prawdziwych nazwisk” komunistów nie jest jedynie rozrywką polskiej prawicy. Na Węgrzech wszyscy najważniejsi komuniści na czele z Mátyásem Rákosim byli pochodzenia żydowskiego. Czy wpłynęło to na politykę Węgierskiej Partii Komunistycznej? W 1946 r., tuż przed pogromem w Miszkolcu, to sam Rákosi uciekał się do antysemickiej retoryki, gdy w swoich przemówieniach uderzał w czarnorynkowych spekulantów. Jeden z najważniejszych przywódców Komunistycznej Partii Jugosławii, Moša Pijade, miał powiedzieć delegatowi z Palestyny, który powołał się na jego żydowskie pochodzenie, prosząc o pomoc w formalnościach związanych z emigracją: „Faszyści torturowali mnie nie jako Żyda, ale jako komunistę”.
Na co dzień jednak takie niuanse nie były dostrzegane. Mit żydokomuny stał się klątwą całej zbiorowości ocalałych i wkrótce, zgodnie z wytycznymi Moskwy, został wykorzystany w rozgrywce politycznej. Na początku lat 50. w Czechosłowacji, na Węgrzech i w Rumunii doszło do głośnych procesów wysoko postawionych osób w partii pochodzenia żydowskiego, oskarżanych o syjonizm i kosmopolityzm. Karę śmierci dostał m.in. były sekretarz generalny KC Komunistycznej Partii Czechosłowacji Rudolf Slánský, do więzienia trafiła była wicepremier i ministra spraw zagranicznych Rumunii Ana Pauker. Dotąd wszechwładny węgierski przywódca partii komunistycznej Mátyás Rákosi w 1953 r. usłyszał od Ławrentija Berii, że „Węgry miały wielu cudzoziemskich królów, ale króla żydowskiego tolerować nie będą”. Trzy lata później Rákosi został odsunięty od władzy. Dla zwolenników mitu żydokomuny ta część historii ginie w mroku kolejnych teorii spiskowych. Podobnie jak fakt, że większość ocalałych z Zagłady Żydów, mieszkańców Europy Wschodniej, wyemigrowała ze swoich ojczyzn, a tych, którzy zostali, nie ominęły fale szykan.
Autorka pracuje w szczecińskim oddziale IPN.
Polityka 28.2021 (3320) z dnia 06.07.2021; Historia; s. 74 Oryginalny tytuł tekstu: "Nie tylko Kielce"