Do widzenia... Żegnam Was... Żegnajcie...
| Na stronie od 11/12/2019
W nocy z 15 na 16 grudnia 1942 roku na stacji kolejowej w Płońsku druga grupa Żydów z płońskiego getta czekała na transport. Dokąd? Tego nie mogli jeszcze wiedzieć, ale niektórzy przeczuwali, że będzie to ich ostatnia podróż.
Podczas przejazdu przez kolejne miasta kilkoro z nich wyrzuciło, skreślone na skrawkach papieru i kartkach pocztowych, kilka zdań do rodzin i bliskich w getcie warszawskim. Listy nigdy nie dotarły do adresatów, ale znalazły się w drugiej części Archiwum Ringelbluma, osiem lat później odnalezionej w gruzach getta podczas budowy osiedla Muranów.
Północne Mazowsze zostało wcielone do III Rzeszy, w związku z czym utworzono niemiecką jednostkę administracyjną Regierungsbezirk Zichenau (Rejencję ciechanowską) przynależną do okręgu Prusy Wschodnie. Dziewięć powiatów województwa warszawskiego (m. in powiat płoński), z którego utworzono rejencję ciechanowską, zamieszkiwało przed wybuchem II wojny światowej ok. 1 mln osób, w tym ok. 80 000 Żydów.
Michał Grynberg w książce „Żydzi w rejencji ciechanowskiej” wyróżnia trzy etapy eksterminacji Żydów w tym regionie. Pierwszy to okres od września do grudnia 1939 roku, kiedy okupant działał bardzo intensywnie, pozbywając się Żydów z miejscowości, które znalazły się w rejencji ciechanowskiej (Regirungsbezirk Ziechnau). Wydawano polecenia opuszczenia miast przez ludność żydowską, a wypędzeni Żydzi kierowali się na wschód, na tereny będące pod administracją radziecką. Drugi etap, od stycznia 1940 do marca 1941 roku, to zorganizowane wysiedlenia do nowych miejsc pobytu w Generalnej Guberni, tworzenie gett i powoływanie Judenratów. Podtrzymywano przy tym stan niepokoju i niepewności jutra wśród Żydów, którzy zostali wyjęci spod prawa, odizolowani w gettach, pozbawieni pracy i środków do życia, przy wyznaczeniu im głodowych racji żywieniowych. Ostatni, trzeci etap, trwał od kwietnia 1941 do grudnia 1942 roku – to czas brutalnego i systematycznego terroru wobec całej ludności żydowskiej, i tak już powszechnie doświadczanej głodem, epidemiami chorób i nędzą. Żydzi skoncentrowani byli wtedy w większych gettach, skąd transportowani byli na miejsca egzekucji lub do ośrodków zagłady.
We wrześniu 1940 r. wyznaczono granice dzielnicy żydowskiej w Płońsku i odseparowano Żydów od ludności polskiej. Getto, początkowo otwarte, w maju 1941 r. ogrodzono drutem kolczastym - mieściło się w obrębie ulic Warszawskiej, Koziej, Krzywej, Płockiej do kościoła oraz części ulicy Wyszogrodzkiej. Obszar getta zajmował około 1 km² i mieszkało w nim, tuż przed likwidacją, nawet do 12 tys. Żydów. Najbogatszym zbiorem wspomnień płońskich Żydów, którzy przeżyli Holokaust, są opowiadania i relacje zawarte w,,Księdze Płońskich Żydów’’ wydanej w języku hebrajskim w Tel Awiwie w 1963 r. Dopełnieniem tych opowieści są kartki wyrzucone przez Żydów z Płońska, transportowanych do obozu Auschwitz-Birkenau. Krótkie wiadomości, informacje o mijanych stacjach kolejowych pisane na skrawkach papieru i pocztówkach, adresowane do rodziny i znajomych, to ostatnie dokumenty pozwalające dokończyć ich historię. Możemy tylko przypuszczać, w jaki sposób znalazły się w Warszawie, a następnie w Podziemnym Archiwum Getta Warszawy (Archiwum Ringelbluma), ale z pewnością są jedną z cenniejszych pamiątek dokumentujących zagładę Żydów na terenach okupowanej Polski.
Kartki adresowane są do mieszkańców getta w Warszawie, widnieją na nich adresy: Nalewki 47 m. 19, Niska 6, Miła 46, Muranowska 40 m. 35. W grudniu 1942 r., po akcji likwidacyjnej, w wyniku której ponad 300 tysięcy warszawskich Żydów zginęło w komorach gazowych Treblinki (22 lipca – 21 września 1942), odnalezienie rodziny w getcie szczątkowym graniczyło z cudem. Ruta Sakowska wyjaśnia: „W getcie szczątkowym listy w sprawie poszukiwania krewnych trafiały na ogół do ARG z Wydziału Ewidencji Ludności Żydowskiej przy ul. Kurzej 9, prawdopodobnie za sprawą kierownika tej instytucji Pawła Wassermana (…). Były to zapewne listy dotyczące osób nieżyjących, których nie udało się odnaleźć”.
Chronologiczne uporządkowanie kartek, pozwala na rekonstrukcję drogi drugiego transportu Żydów z Płońska do Auschwitz. Niezidentyfikowany nadawca pisze 16 grudnia 1942 roku: Proszę wrzucić do najbliższej skrzynki pocztowej. Jest rano. Jesteśmy w wagonie z całą rodziną. Wyjeżdżamy z ostatnią turą. Płońsk jest oczyszczony. Proszę wejść do Bamów, Niska 6 i im oddać ukłony.
Kolejny list znaleziony na stacji kolejowej w Legionowie, z datą 16 grudnia 1942, napisany przez Dawida: Proszę wrzucić do skrzynki przez grzeczność, Warszawa, Nalewki 47/19; Dziś wyruszyliśmy z Płońska cała nasza rodzina i wszystkie Żydy wyjechali. Bądź przytomna bo jedziemy na wesele. Do widzenia, Dawid. Obecnie oryginał tego listu jest prezentowany na wystawie stałej „Czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu” poświęconej grupie Oneg Szabat i Podziemnemu Archiwum Getta Warszawy.
Listy datowane na 16 i 17 grudnia, znalezione na stacjach Warszawa-Praga i Częstochowa. Laja: Będąc na przystanku Praga kreślę do Was kilka słów. Jedziemy nie wiadomo dokąd.
Gitla do rodziny na ul. Muranowskiej w Warszawie: Drodzy moi! Jesteśmy obecnie przejazdem w Częstochowie, więc kreślę do Was kilka słów. Przejechaliśmy także Warszawę. Jedziemy do pracy. Bądźcie dobrej myśli. Nowego adresu Wam nie podaję, gdyż nie mam go jeszcze. Żegnajcie.
Guta Fuks: Jesteśmy całą rodziną przejazdem w Częstochowie, gdzie jedziemy nie wiemy. Żegnam Was i całuję.
Marek: Od wczoraj rano jesteśmy w drodze. Byliśmy kilka godzin wczoraj na Pradze w pociągu. Jestem, jesteśmy w Częstochowie na stacji. Jedziemy podobno do obozu pracy do Tarnowskich Gór albo do Oświęcimia. Jestem z wielkim bólem w sercu z powodu mego nieszczęścia z Lonią i Heniem. Czy Ich zobaczę jeszcze. Czuję się bardzo samotny.
O szczególnym znaczeniu listów z Płońska napisanych w sytuacji ostatecznej, in articulo mortis, pisze prof. Jacek Leociak: „Słowa listu są ulotne również w tym sensie, w jakim za pomocą metafory lotu daje się ogarnąć nadzieja. List osadzony jest bowiem na fundamencie nadziei. Ten, kto wie, że jego list nie ma szans dotarcia do adresata — nie pisze. Nadzieja komunikacyjna jest więc warunkiem koniecznym, aby pusta kartka papieru zapełniała się pismem. I choć niejeden list nigdy nie został przez adresata przeczytany, to bez tak pojętej nadziei żaden list nie mógłby w ogóle powstać. Jeśli ktoś w grudniu 1942, jadąc w bydlęcym wagonie do Oświęcimia, pisze do kogoś mieszkającego w getcie warszawskim i wyrzuca ten list po prostu w przestrzeń — to tak, jakby wierzył, że uda mu się przez zakratowane okienko dosięgnąć rozgwieżdżonego nieba”.
O szczególnym znaczeniu listów z Płońska napisanych w sytuacji ostatecznej, in articulo mortis, pisze prof. Jacek Leociak: „Słowa listu są ulotne również w tym sensie, w jakim za pomocą metafory lotu daje się ogarnąć nadzieja. List osadzony jest bowiem na fundamencie nadziei. Ten, kto wie, że jego list nie ma szans dotarcia do adresata — nie pisze. Nadzieja komunikacyjna jest więc warunkiem koniecznym, aby pusta kartka papieru zapełniała się pismem. I choć niejeden list nigdy nie został przez adresata przeczytany, to bez tak pojętej nadziei żaden list nie mógłby w ogóle powstać. Jeśli ktoś w grudniu 1942, jadąc w bydlęcym wagonie do Oświęcimia, pisze do kogoś mieszkającego w getcie warszawskim i wyrzuca ten list po prostu w przestrzeń — to tak, jakby wierzył, że uda mu się przez zakratowane okienko dosięgnąć rozgwieżdżonego nieba".
O szczególnym znaczeniu listów z Płońska napisanych w sytuacji ostatecznej, in articulo mortis, pisze prof. Jacek Leociak: „Słowa listu są ulotne również w tym sensie, w jakim za pomocą metafory lotu daje się ogarnąć nadzieja. List osadzony jest bowiem na fundamencie nadziei. Ten, kto wie, że jego list nie ma szans dotarcia do adresata — nie pisze. Nadzieja komunikacyjna jest więc warunkiem koniecznym, aby pusta kartka papieru zapełniała się pismem. I choć niejeden list nigdy nie został przez adresata przeczytany, to bez tak pojętej nadziei żaden list nie mógłby w ogóle powstać. Jeśli ktoś w grudniu 1942, jadąc w bydlęcym wagonie do Oświęcimia, pisze do kogoś mieszkającego w getcie warszawskim i wyrzuca ten list po prostu w przestrzeń — to tak, jakby wierzył, że uda mu się przez zakratowane okienko dosięgnąć rozgwieżdżonego nieba”.